Szpital marzeń
To był dzień jak wiele innych. Zwykły
piątek. Joanna odwiedziła aptekę mieszczącą się przy Klinice Ortopedycznej
na rogu Avenue Girouard i rue Saint - Jacques. W trakcie odbierania leków
poczuła, że nie ma czym oddychać, a powietrze jakby nie wchodziło do jej
płuc. Czuła się jak ryba, którą ktoś wyrzucił na brzeg. Poprosiła o szklanką
wody. Dostała ją natychmiast, po chwili siedziała na krześle w oczekiwaniu
na dalszą pomoc. Czuła na swoim ramieniu delikatną dłoń pani z apteki,
słyszała jej słowa: - wszystko będzie dobrze, musisz jak najszybciej dotrzeć
do szpitala, zaraz tam będziesz, a jak się lepiej poczujesz zadzwoń do
mnie.
W szpitalu na Lasalle znalazła się
po kilkunastu minutach. W budynku nagłych wypadków czekała dwie może trzy
minuty. W ciągu następnych pięciu, po pierwszym wywiadzie, była już na
sali szpitalnej Oddziału Urgence otoczona przez lekarzy i pielęgniarki.
Natychmiast podłączono jej tlen, mierzono ciśnienie, pobierano wielokrotnie
krew z żyły, którą trudno było znaleźć, do ciała przyklejono plastry z
magnesem, by połączyć je z wieloma kolorowymi kabelkami. Czuła się jak
w pajęczej sieci i bała się poruszyć, by nie odłączyć się od tych wszystkich
kontrolujących jej organizm przewodów. Wokoło jej łóżka stały maszyny migające
światełkami, które do tej pory oglądała jedynie w amerykańskich serialach.
Kilka razy czuła jak odlatuje gdzieś w nieokreśloną przestrzeń. Zmieniały
się twarze, które o coś ją wypytywały, czuła delikatny dotyk czyjeś dłoni
i słyszała powtarzające się słowa, że już jest bezpieczna i że wszystko
będzie dobrze. Tego samego dnia poddano ją jeszcze specjalistycznym badaniom,
skanom i prześwietleniom, a potem przyszła noc i po zaaplikowaniu tabletki
na sen spała spokojne i długo.
W sobotę po południu przeniesiono
ją do innej sali na Oddział Intensywnej Opieki.
W środę zadzwoniła do mnie i po krótkiej
informacji, skąd telefonuje, powiedziała:
- Jeśli chcesz zrobić dobry uczynek
i odwiedzić chorego człowieka, a przy okazji zobaczyć na własne oczy jak
wygląda i pracuje szpital marzeń, ta ja będę tutaj jeszcze kilka dni.
Pokój, gdzie leżała Joanna nie trudno
było znaleźć. Szpital Lasalle nie jest duży i ma świetnie działającą informację.
Moją znajomą z którą niezbyt często się spotykam, bo obie prowadzimy dość
zabiegane i intensywne życie, zastałam uśmiechniętą podczas szpitalnej
kolacji. Z apetytem wcinała rybę z gotowanymi ziemniakami i surówką. Na
tacy stał jeszcze deser, sok i woda.
- I jak się czujesz? - zagadnęłam
sadowiąc się w fotelu, który stał tuż przy jej łóżku. Joanna leżała w dość
dużej szpitalnej sali obstawiona aparaturą monitorującą jej chore ciało
nie wyglądała na nieszczęśliwą i schorowaną, wręcz przeciwnie, była uśmiechnięta.
- Już lepiej, ale było kiepsko.
Ponoć byłam nawet po drugiej stronie tęczy, ale nic nie pamiętam. Jak widzisz
mają mnie tu na oku non stop i nie pozwalają na żadne wycieczki w czwarty
wymiar - żartowała. Za dużą oszkloną ścianą było stanowisko pielęgniarek.
- Ładnie wyglądasz. Kiedy wychodzisz
do domu?
- Ładnie? No dziękuję ci bardzo.
Przecież ja jestem chora na serce, a nie na twarz - odparła z uśmiechem.
Lubiłam ją za specyficzne poczucie
humoru, najczęściej na swój temat, a przecież nie każdy to potrafi. Joannę
ceniłam też za jej optymizm i miłość do zwierząt, bo obie mamy niegroźnego
szmergla na punkcie kotów. Ja mam dwa, ona cztery.
Joanna opowiedziała mi w szczegółach
o tym jak znalazła się w szpitalu, jak fachowo zaopiekowano się nią w kilka
chwil po przybyciu i jak ratowano jej życie z oddaniem i niebywałą troską.
- Odkąd znalazłam się tutaj, od pierwszej
chwili spotykam się z tak niewiarygodną opieką, że sama nie mogę w to uwierzyć.
Każdy, kto tutaj pracuje od personelu pomocniczego, poprzez pielęgniarki
i lekarzy troszczy się o mnie jakbym była kimś wyjątkowym, jakby każdemu
tutaj osobiście zależało bym się dobrze czuła, bym jak najszybciej wróciła
do zdrowia. Takiego oddania i poświęcenia nie zaznałam nigdy i nigdzie.
Doglądają mnie w dzień i w nocy, chuchają, sprawdzają, czuwają. Czy
wiesz, że już pierwszego dnia na nowym oddziale zapytano mnie co lubię
jeść i mogłam wybrać sobie skład moich posiłków, codziennie zmieniana jest
pościel i ręczniki. Każdego poranka przynoszą mi nową szpitalną koszulkę,
mogę codziennie brać prysznic. Odpowiadają cierpliwie na wszystkie moje
pytania, a po każdym nowym badaniu przychodzi do mnie lekarz - specjalista,
by poinformować mnie o wyniku tego badania. Czuję, że tym ludziom tutaj
na mnie zwyczajnie, po ludzku zależy. A już zupełnie wyjątkowe są dwie
dziewczyny. To Julia i Sofia - moje anioły, które zjawiają się przy moim
łóżku jakby czytały w moich myślach. Ta atmosfera sprawia, że ja nie czuję,
że przebywam w szpitalu i gdyby nie fakt, iż jestem osłabiona i nie do
końca sprawa fizycznie, to mogłabym pomyśleć, że przebywam w SPA.
Joanna opowiedziała mi jeszcze o
wyjątkowym lekarzu prowadzącym, który wyraził zgodę na godzinną przepustkę
ze szpitala, by mogła pojechać do domu i przytulić swoje koty, o pani z
apteki, której zawdzięcza życie i o tym, że gdy do niej zadzwoniła ze szpitala,
by opowiedzieć jej, co się z nią dzieje, to usłyszała w słuchawce, że Sylvie
myślała o niej cały weekend i niepokoiła się o nią. Jak już Joanna poczuje
się znacznie lepiej, spotka się z nią, by podziękować. Może nawet kawę
wypiją?
Ze szpitala wyszła przed kilkoma
dniami, zaopatrzona w listę już umówionych wizyt i dalszych kontrolnych
badań. Lekarz wręczył jej na pożegnanie kilkustronicową instrukcje w jaki
sposób ma o siebie dbać. Przed Joanną jeszcze długie miesiące konsultacji
w Szpitalu Marzeń na Lasalle. A jak mówi, a ja jej wierzę, każda wizyta
tam nie będzie przykrym obowiązkiem, ale radosnym spotkaniem z ludźmi,
którzy w trudnych dla niej chwilach byli przy niej, wspierali ją, troszczyli
się i dbali o jej zdrowie.
Zanim napisałam ten artykuł zajrzałam
na stronę internetową Szpitala Lasalle.
Okazało się, że nie tylko Joanna
była traktowana tam w sposób wyjątkowy. Oto niektóre opinie pacjentów.
"Najlepsza obsługa, troska i osobiste
podejście. Personel jest bardzo profesjonalny".
"To świetny szpital. Byłem tam zwijając
się w bólach. Personel zaopiekował się mną natychmiast. Zostałem zdiagnozowany
w ciągu 3 godzin. Bardzo polecam ten wyjątkowy szpital".
"Jest to świetne miejsce na opiekę
nad dzieckiem. W szpitalu byłam dwa razy i mam dobre doświadczenia. Za
drugim razem nie był tak dobry jak pierwszy, ale w porównaniu z opowieściami
o horrorze w innych szpitalach, z pewnością było świetnie. Opieka po przyjeździe
do szpitala, którą otrzymałam dla mnie i mojego dziecka, nie mogła być
lepsza. Dziękuję".
"Opieka w szpitalu jest doskonała,
przekracza wszelkie oczekiwania".
Bożena Szara
Bożena Szara - dziennikarka radiowa
i prasowa, producentka programów radiowych. Jej artykuły publikowała prasa
w Polsce, Grecji, USA i Kanadzie. Pracowała w Co-op Radio w Vancouver.
Przez 15 lat była producentką autorskiego programu radiowego Jedynka w
stacji CFMB 1280 AM. Współpracuje z dziennikiem GAZETA w Toronto. Prowadzi
polskojęzyczny program Radio Polonia w Montrealu: www.radiopolonia.org.
Ma dwa koty: Felę i Felka. |