.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Najlepiej po polsku mówią Polacy 

O wirtuozji języka polskiego istnieje wiele powiedzeń, wśród których króluje cytat ze Słowackiego: "Chodzi mi o to, aby język powiedział wszystko, co pomyśli głowa..."

Najprostsza interpretacja tych słów może nas doprowadzić do kłopotliwej sytuacji, w której mówimy prosto z mostu to, co ślina nam na język przyniesie. Słowa są nacechowane silnym ładunkiem emocjonalnym. Wszakże na początku było słowo... 

Nowa książka "Bralczyk o sobie" będąca wywiadem-rzeką z wybitnym językoznawcą stała się dla mnie pretekstem do różnych rozważań na temat współczesnej polszczyzny, głównie w oparciu o to, co Profesor powiedział o języku. Książka skrzy humorem, jest interesująca, zwierzenia są szczere, na ile to politycznie możliwe. Profesor mówiąc żartobliwie o sobie jako o profesorze- filutku nie pretenduje do roli wszystkowiedzącego i ma do siebie dystans. Jerzy Bralczyk mówi, że zna profesorów, którzy są o wiele bardziej "profesorscy" niż on. 

Z pewnością doskonale kojarzymy jego fizyczny wygląd. Sam o sobie mówi, że jest "po prostu poręczny", a wynika to z niskiego wzrostu i pewnych okrągłości, a do tego nosi długą brodę. Sam podsuwa nam skojarzenie: "ot taki krasnal ogrodowy"... Profesor umie się z siebie śmiać, co nie jest cechą powszechną. Oprócz tego autentycznie lubi ludzi, zależy mu na ich aprobacie i zainteresowaniu. Jak nie darzyć go sympatią? 
 

Scena polityczna

Bralczyk jest polonistą, który specjalizuje się m. in. w języku polityków i chętnie wypowiada się na ten temat nie kryjąc swoich sympatii i antypatii. Serce Profesora bije po lewej stronie, ciągnie go do ludu, bo jak twierdzi - sam jest z ludu, a nie z burżuazji. 

Kiedyś "politycznie" znaczyło grzecznie, poprawnie. Dziś, co polityczne jest podejrzane i nieodwołalnie kojarzy się z kontekstem negatywnym: "Ta cała polityka..." 

Prof. Bralczyk napisał interesujący esej o języku Lecha Wałęsy. Prezydent ujął go swoją
prostą, intuicyjną, mocno zakręconą mową. Przytoczę słynne dziwne porównania i oksymorony: "Nie chcę, ale muszę", "Plusy dodatnie i plusy ujemne", "Dobrze się stało, że źle się stało". W kręgach inteligenckich Wałęsa był krytykowany za dziwolągi językowe, ale te właśnie językowe paradoksy w jakiś sposób spodobały się Bralczykowi i cenił je za trafność i prostotę. "Wałęsowy" sposób wysławiania można określić jako populizm językowy polegający na plebejskim humorze i dosadności (żeby nie powiedzieć prostackości). Pomimo, że wypowiedzi Wałęsy nie budzą aprobaty, są nieporadne językowo, to jednak zaskakują znakomitą zawartością treści i lapidarnością.

Profesor wręcz fizjologicznie nie znosi egotyzmu i patosu. Politycy mówiący o sobie w
trzeciej osobie per Wałęsa czy Lepper ocierali się o samouwielbienie, które bynajmniej
przymiotem nie jest. Patetyczni oratorzy z wysuniętymi podbródkami wymawiający osobno poszczególne słowa mówią, bo "tak trzeba". Tak naprawdę tylko po to, by spełnić jakiś rytuał. Bywa więc, że osoba dominuje nad urzędem albo też odwrotnie - urząd dominuje nad osobą. O którym polityku jest mowa? Proszę sobie odpowiedzieć. Są tacy, którzy stosują formułę cezariańską w lapidarnym stylu: veni, vidi, vici. Innym bardziej odpowiada kwiecistość mająca w sobie coś z popisu. Zdaniem Profesora bardzo dobrym mówcą jest Aleksander Kwaśniewski, bo myśli to, co mówi i mówi to, co myśli. Jego polszczyzna jest zrozumiała, trafna, poprawna. Intonacja jego wywodu zgadza się z treścią. Również Jarosławowi Kaczyńskiemu do pewnego czasu mówiło się lekko i sprawnie. Niezależnie od wyrażanych poglądów Profesor słuchał go chętnie, bo Prezes wysławiał się sprawnie i logicznie używając wielu celnych cytatów. Kaczyński sprawiał wrażenie, że mówił do ludzi, których nie lekceważy i szanuje ich inteligencję. Ale od kiedy w jego wypowiedziach pojawiły się wyrażenia obraźliwe, uderzające wprost między oczy, urok zniknął. Bralczyk się do niego zraził. I chyba nie tylko on.  

Marszałek Hołownia (dziś rotacyjny - słowo okazjonalne, modne będące wymogiem dzisiejszych czasów) ma również wielką łatwość i płynność wypowiedzi. Szybko znajduje właściwą ripostę, jest wyjątkowo sprawny językowo, ale jego myśl nie zawsze jest głęboka. Ma tę charakterys- tyczną dla polityków cechę, że lubi słuchać siebie.  Paradoksalnie Bralczyk chętnie przysłuchuje się tym, z którymi nie zawsze się zgadza. Właśnie ci będący w opozycji są ciekawsi, bo zmuszają do refleksji. Mniej interesujący są politycy, których wypowiedzi można przewidzieć i z góry się wie, co mają do powiedzenia.

Wśród nich zdaniem Bralczyka bardzo starannie mówi Braun (niezależnie od poglądów),
również doskonałym mówcą jest Donald Tusk. Przy okazji...  słowem najbardziej
nadużywanym w ostatnich czasach jest właśnie "Tusk". 
 

Pokaż, co czytasz, a powiem ci kim jesteś

Profesor Bralczyk wychowywał się w nauczycielskim domu, w którym książka była wszechobecna. Pytany o to, co lubi czytać, zawsze odpowiada: klasykę. Jest kolekcjonerem różnojęzycznych wydań "Pana Tadeusza", ma ich ponad 300. To dzieło zajmuje dużo miejsca w duszy Profesora. Zna je na pamięć i mówi, że należałoby je czytać głośno, bo dopiero wtedy w pełni słyszy się urodę mickiewiczowskiej poezji. Opisy przedmiotów i natury są niezwykle precyzyjne i zadziwiają bogactwem języka. Zaś mistrzowskie portretowanie ludzi sprawia, że bohaterowie są, jak żywi, wzruszają nas i bawią. Działają na wszystkie emocje. Oprócz polskich klasyków romantyzmu Bralczyk chętnie sięga po literaturę rosyjską, francuską i niemiecką, nie stroni od Sienkiewicza.
Zanurzanie się w lektury z poprzednich epok daje złudne poczucie nieprzemijania czasu. Ma się wrażenie, że zegar zatrzymał się i obojętnie, kiedy można ponownie wejść do salonu Rostowych z "Wojny i pokoju" czy też do dworku w Soplicowie.  
 

Rada Języka Polskiego i Konstytucja

Od początku powstania Rady Jerzy Bralczyk zasiada w jej zarządzie. Jej istnienie wiąże się z Ustawą o języku polskim mającą na celu ochronę polszczyzny. Po wejściu Polski do UE snuto katastrofalne wizje zanikania polskiego i przekształcania go w jakiś lokalny dialekt.

Tak naprawdę w Radzie jest dwóch specjalistów od polskiego: Profesor Jan Miodek i Profesor Jerzy Bralczyk. Wbrew przypuszczeniom nie rywalizują ze sobą, a wręcz się przyjaźnią. Czasami nawet ludzie ich mylą biorąc Bralczyka za Miodka: "Idę sobie kiedyś w Milanówku drogą i słyszę: - O, proszę. Miodek. - Nie jestem Miodek - odpowiadam. - Jak to nie Miodek. - No, nie, Miodek nie ma brody - Jak to nie ma, zawsze miał brodę." A więc Miodo-Bralczyk... Miód na uszy Bralczyka. 

Profesor Bralczyk został poproszony o korektę językową tekstu Konstytucji III Rzeczypospolitej. W pracach nad tekstem Konstytucji nie wdawał się w polityczne spory, ale dążył przede wszystkim do tego, by jej język był logiczny, odpowiadający randze dokumentu. Nie wszyscy politycy współtworzący tekst konstytucji mieli wrażliwość językową.    
 

Młodzieżowe słowo roku

Zdaniem Profesora język młodzieży zawsze był nieco inny od języka starszych, bo naturalnym zjawiskiem jest kontestacja tego, co zastane, również języka. Współcześni młodzi mają tendencje do nazywania rzeczy w sposób metaforyczny i skrótowy czego przykładem może być "masakra" - w jednym słowie została zawarta cała skomplikowana sytuacja. Czasami młodym wystarczy powiedzieć jeden wyraz, a zmieści się w nim pełny komunikat emocjonalny. Takim przykładem jest słowo "dziaders". "Szacun" jako neologizm zawierający pozytywny ładunek, w ustach młodego człowieka mieści w sobie więcej respektu niż po prostu "szacunek". Obecność nowych technologii i narzędzi komunikacyjnych sprawia, że język młodych dąży do skrótu. Ich polszczyzna nasycona jest anglicyzmami, bo przecież w naturalny sposób funkcjonują oni w świecie umiędzynarodo- wionym. Charakterystyczne dla nich jest również używanie wielu intensyfikatorów: mega, super, ekstra. Ale, uwaga! ich nadmierne używanie może prowadzić do dewaluacji znaczenia. 

Młodzieżowym słowem roku 2023 zostało "rel" oznaczające aprobatę, zgodność z rzeczywistością (od ang. real) i całkowitą akceptację, a więc można powiedzieć "reluję" zamiast akceptuję, "relówa" zamiast zgoda, czy "rel" po prostu dobrze. Przy okazji, Profesor pisze mejle, a nie jak oficjalnie jest uznane e-maile. Powstawanie nowych wyrazów można też wiązać ze zjawiskiem wycierania się słów, które są po prostu nadużywane.

I tak zdewaluowały się różne pojęcia takie jak: wolność, prawda, niepodległość, godność, a wyrażenie: "Nie ma naszej zgody na ..." już straciło swoje pierwotne, mocne znaczenie.
Nie mogę pominąć awersji Profesora do wulgaryzmów. Mówi tak: "Uważam, że jeśli już naprawdę nie można czegoś wyrazić inaczej i trzeba zakląć, to trudno! Ale wulgaryzmów należy używać oszczędnie, a najlepiej wcale". 
 

Feminatywy

Profesor jest zdania, że język rozwija się w sposób naturalny i nie można mu narzucać
kierunków. W jego opinii tendencja do feminizowania, która pojawiła się w ostatnich czasach nie jest rezultatem spontanicznych zachowań językowych, ale raczej jest to zjawisko wynikające z pewnej ideologii. Nazwy, które powszechnie były używane w jednej formie odnoszącej się do obu płci, są modyfikowane tak, by nadać im formę żeńską jak: ministra czy gościni. Jednak w polszczyźnie jest bardzo wiele takich wyrazów, których nie da się sfeminizować np. wróg, nikt, ktoś, człowiek, młodzieniec. Nawet jeśli da się je zamienić na formę żeńską, to brzmią one dziwnie. Trzeba sobie powiedzieć, że są panie, które za wszelką cenę chciałyby zaznaczyć swoją kobiecość, a inne nie. I wygląda na to, że tych pierwszych jest mniej. Niewiele jest lekarek, które życzyłyby sobie, żeby do nich zwracano się zamiast doktor - doktorka, chirurg - chirurżka, neurolog - neurolożka. Takie przykłady można by mnożyć. Moje ucho też niedobrze znosi te dziwne formy żeńskie. Nie wiem co Państwo sądzicie? 
 

"Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj"

Tak brzmi pierwsze zapisane w 1270 roku zdanie po polsku. Pięknie świadczy o tym, że już wtedy panowie dbali o delikatniejszą płeć i byli dżentelmenami. Czy nasz język jest stary? Ile w nim mamy słów? Czy polski jest trudny? Ile słów wypowiada kobieta, a ile mężczyzna? Na te pytania Profesor nie chce odpowiadać, stwierdzając, że świat nie poddaje się tabelkom ani kwantyfikatorom. Jak zmierzyć trudności językowe? Pewne polskie szczególności są trudne do zrozumienia dla cudzoziemców np. nie to samo oznacza "będę szedł", co "pójdę". Nasza strona niedokonana czasownika jest bardzo specyficzna i często niezrozumiała dla innych. 

Profesor uważa, że poprawność polityczna powinna istnieć również w języku." Bądźmy delikatni. Grzeczność i respekt w rozmowie są nieodzowne. A zdanie: "Powiem ci kilka słów prawdy" budzi lęk u odbiorcy. Jednak spontaniczność jest potrzebna, bo jeśli w toku dyskusji chce się coś powiedzieć ? propos, to musi się przerwać, bo za chwilę to już nie będzie A propos... A propos! bądźmy dla siebie grzeczni!
 

Magda Chylewska

Magda Chylewska - polonistka i nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w Szkole Polskiej im. Mikolaja Kopernika przy Konsulacie Generalnym RP w Montrealu
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ