.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Po tym roku nie żyj w mroku

W styczniu 2020 napisałam tekst "To będzie dobry rok" i gorąco wierzyłam, że tak będzie. Zafascynowało mnie zestawienie dwóch dwudziestek i stwierdziłam, że to musi być jakiś znak. A znaki na niebie i ziemi już były - katastrofalne pożary w Australii i polityczny ogień wzniecony przez prezydenta Trumpa na Bliskim Wschodzie. Dlatego początek 2020 przywołał do mojej pamięci sienkiewiczowskie otwarcie "Ogniem i mieczem": … był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia." Przy moim optymistycznym nastawieniu nawet mi przez myśl nie przeszło, że było to zdanie prorocze. Niemniej, kiedy dziś czytam tamten tekst, widzę więcej myśli, które w nim zawarłam i które okazały się zadziwiająco trafne. 

Co było dalej, wszyscy wiemy. Miłościwie nam panujący wirus, który opanował i zatrzymał świat na skalę, której nie pamiętamy chyba od czasu II Wojny Światowej. Pojawił nam się nowy serial, globalny hit, który dostarcza wszystkich emocji, jakie wymyśliła ludzkość. Chyba zdetronizuje "Dynastię". Jak zawsze, najciekawsze scenariusze tworzy życie. Sezon pierwszy, ten wiosenny, to "szok i niedowierzanie" jak piszą na plotkarskim "Pudelku", ale tak właśnie było, kiedy oglądaliśmy sceny z ukochanych słonecznych rajów Europy czyli Włoch i Hiszpanii, które zamieniły się w piekło. Liczne stresy, kiedy nagle trzeba było przez dwa miesiące siedzieć w domu, a nie wszyscy potrafią. Niektórzy zauważyli, że mają dzieci i odkryli "niewidzialną rękę", która zapełniała im lodówkę i prasowała koszule. I nagle usłyszeli głos rodem z dawnej akcji "Teleranka": "Niewidzialna ręka to także Ty!"  A ku ku, chciałoby się powiedzieć. Jeszcze inni zmuszeni zostali do zaostrzonego reżimu higienicznego, co niewątpliwie korzystnie wpłynęło na atmosferę w autobusach. Słowo "odporność" odmieniano przez wszystkie przypadki skomplikowanej polskiej gramatyki i mentalności. Nie wszyscy dali radę. Do akcji rzucili się guru od zdrowego stylu życia, liftingu  ducha i survivalu czyli przetrwania w warunkach ekstremalnych. Dołączyli wszelkiej maści wróżbici (choć w podpisie mieli "socjolog", "ekonomista" lub "dziennikarz"), którzy siedząc nad fusami z pitych na potęgę kaw albo z butelką wyborowej snuli wizje przyszłości i post-apokaliptycznego Nowego Ładu. Były to dni, które wstrząsały światem. Internet rozgrzany był do czerwoności od opinii, komentarzy i rozkwitu życia "online". Nie mogę odżałować, że nie kupiłam choć kilku akcji firmy ZOOM, bo dziś nie musiałabym się o parę rzeczy martwić. Sezon letni to jak na kanikułę przystało - odprężenie i relaks. Chałupa zamieniona na różne nadmorskie Chałupy (bardzo "welcome to", bo hotelarze w biedzie), no i było "sunshine reagge" i "golców tłum, Bahama mama luz". Wirus? Pan premier mówił, że w odwrocie. Tak jak i rozum. Znana z ekstrawagancji Madame Pompadour, kochanka Ludwika XV powiedziała ponoć: "Po nas choćby potop". Który niestety nastąpił. 

Przepraszam za tę szyderę, nie jestem nieczułą, pozbawioną empatii, nikczemną kreaturą. Widzę, co się dzieje. Widzę strach, niepewność, frustrację, utratę dochodu, śmierć bliskich. Widzę jak upadają biznesy, w które włożyło się gigawaty życia i nadziei. Czytam o rozpaczy właścicielki małej, legendarnej kawiarenki w parku niedaleko mnie, którą musiała po 25 latach zamknąć. O problemach dzieci i młodzieży, odciętych od rówieśników i skazanych na e-szkołę, o rodzicach, którzy łączą opiekę nad tymi dziećmi z własną e-pracą i sami ledwo zipią. O milionach innych istnień, które ta zaraza dotyka. Nie wspomnę już o polskim rządzie, który wzorem rzymskiej zasady Cezarów rzuca plebsowi chleb (trochę jakby mniej), ale przede wszystkim funduje nam igrzyska, których naprawdę teraz nie potrzebujemy. Niemniej widzę też, że pandemia ujawniła wiele zachowań i kilka prawd, które nie są najwygodniejsze.  

Dlaczego tak nam trudno? Pamiętam rok 2000, zaczął się XXI wiek i nowe tysiąclecie. Dużo było wtedy różnego rodzaju przewidywań. Padła m.in. teza, że w nowym stuleciu nastąpi rozwój duchowości; że po dłuższym okresie pokoju i podwyższeniu standardu bytowego, ludzie w świecie zachodnim będą chcieli uporządkować i wzmocnić swoje emocje oraz siłę ducha. Czy tak się stało? Pandemia pokazała, że niekoniecznie. Jesteśmy przytłoczeni tempem życia i jego wymogami, codzienną rywalizacją i porównywaniem się z innymi. Odcinamy się od własnych źródeł mocy i sami sobie tę śrubę dokręcamy. Dwa pierwsze sezony koronowego serialu dostarczyły aż nadto dowodów. Mam wrażenie, że wiele osób leci na autopilocie dobrobytu i przekonania, że życie to luz, blues i rock’and’roll, inni zwyczajnie nie wytrzymują przeciążeń na zakrętach. W tym miejscu wkracza niepamięć. O tym, że dzieje ludzkości pełne są nieszczęść i tych naturalnych i tych, co to człowiek człowiekowi. Wystarczy wspomnieć XX wiek, obie wojny i spustoszenia, jakie spowodowały. I ile siły trzeba było mieć, aby to przetrwać. Okupację, bombardowania, obozy (!!!), wielomiesięczne ukrywanie się, wywózki, łagry, stalinowski terror, codzienny strach i zagrożenie. A stan wojenny? Czy naprawdę już tego nie pamiętamy? Lubię czytać wywiady z prof. Bartłomiejem Dobroczyńskim, psychologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, które wyjaśniają tzw. kondycję współczesnego człowieka.  Bardzo polecam. W jednym z nich profesor mówi: Wielu z nas żyło dotychczas, pokazując, co kupili, co przeżyli. Pandemia godzi w ten tryb życia, nie można ani tyle mieć, ani tyle przeżywać. I jeszcze: "… trzy rzeczy są pewne: człowiek jest bardzo plastyczny, ma nieskończoną moc przetrwania i krótką pamięć." No właśnie. 

Trzymam z tymi, którzy pandemię, czas zatrzymania, wykorzystali na refleksję, przyjrzenie się sobie, być może podjęcie wreszcie decyzji dotyczących zmiany stylu życia, naprawienia czegoś, zdefiniowanie siebie na nowo. Widzę, że wszyscy ci, którzy albo już wcześniej zainwestowali w zbudowanie autentycznych fundamentów swojego zdrowia emocjonalnego i duchowego albo weszli na tę ścieżkę teraz - dużo lepiej radzą sobie ze wszystkimi wyzwaniami. "Rośnie to, co karmisz" - chyba wszyscy znamy to powiedzenie i teraz właśnie widać aż za dobrze, że warto je stosować w praktyce. Jak? Pracować nad sobą i wierzyć, że zmiana jest możliwa. Różnego rodzaju stron z mądrymi myślami i osób, które  mogą Ci w tym pomóc jest aż nadto. Wysiłek musisz włożyć ty sam. Lajkowanie nie wystarczy. 

Pomimo i wbrew temu, co się dzieje, uważam, że powinniśmy za wszelką cenę pielęgnować w sobie pozytywne nastawienie i wiarę, że to wszystko przetrwamy. "Pesymizm nigdy nie wygrał żadnej bitwy" powiedział generał Dwight Eisenhower, naczelny dowódca sił alianckich w Europie, a potem dwukrotny prezydent USA. A w tej chwili jesteśmy na wojnie i chcemy ją wygrać. Pisałam wiosną na moim fanpage’u, że nie możemy pozwolić, aby wciągała nas medialna otchłań złych wiadomości, która sieje strach i przerażenie. Nadmiar bodźców i przeciążenie systemu nerwowego osłabia organizm i czyni go bardziej podatnym na choroby. Kontakt z naturą, zanurzenie się w sztuce, w czymś kreatywnym czy rozmowy z przyjaciółmi wzmacniają. O odpowiednim odżywianiu i ruchu nawet nie wspominam, bo to oczywista oczywistość. Bardzo ważna jest wzajemna życzliwość, wspieranie się i pomaganie. Jedziemy na tym samym wózku, ale może ktoś ma słabiej napompowane koła niż my? A może złapał gumę? Nie przejeżdżajmy obok, zatrzymajmy się i pomóżmy. W tych dniach istotą człowieczeństwa powinna być serdeczność i ciepło. Nie tylko na Instagramie. 

Koniec 2020 też będzie inny niż zwykle. Zgodnie z tym, co napisałam na początku uważam, że w jakimś sensie to był dobry rok. Obnażył to, co złe, ale wydobył również to, co w ludziach najlepsze. Wzruszały mnie wszystkie informacje o wzajemnej pomocy sąsiadom, zwłaszcza tym starszym, o wspaniałych koncertach i przedstawieniach teatralnych online, o ratowaniu małych biznesików w społecznościach lokalnych, o wszelkich formach wsparcia, jakie się pojawiły. Podziwiałam kreatywność i dowcip tych, którzy nas rozweselali i łzy zamieniali w śmiech. I może nie do końca jesteśmy sobie wilkami i warto wierzyć, że jest tak jak pisze Edward Stachura pod koniec swojego wiersza: "Człowiek człowiekowi bliźnim, z bliźnim się możesz zabliźnić".  Pamiętajmy o tym też w Boże Narodzenie, które w ostatnich latach stało się świętem hipokryzji, blichtru i lukrowanej rzeczywistości. Postawmy na bliskość i uważność, a nie prezenty za grubą kasę (jeśli jeszcze ktoś taką będzie miał). "Jutro nie umiera nigdy" - powiedział James Bond. A on umie pokonywać wrogów jak nikt inny. 
 

Ela Hübner


Ela Hübner - blogerka 50+ z Warszawy (www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl), która pisze o tym, że także w wieku dojrzałym można czuć się atrakcyjnym i spełnionym. Przekonuje, że właśnie teraz, kiedy kobietom mija podobno "termin przydatności do użycia", można odnaleźć siebie, realizować swoje pasje i potrzeby. Autorka 10 przykazań anty-korozyjnych, zwolenniczka zdrowej diety i ruchu na co dzień. Za swoją działalność została przez tygodnik "Wysokie Obcasy" wybrana do zaszczytnego grona "50 śmiałych kobiet 2018".
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ