Proste życie
Nazywam się
Jagoda Miłoszewicz i mieszkam z mężem Maćkiem w Bieszczadach, górach nie
wysokich, miejscami odludnych, zielonych wiosną i latem a białych zimą.
Mam tu swoje
miejsce, centrum dowodzenia życiem rodziny, warsztat pracy i źródło radości.
W czasach, gdy wielu ludzi obawia się o losy świata, my tutaj każdego dnia
wstajemy rano i ruszamy do zwykłych zajęć - na przykład teraz zimą: rozpalamy
w kominkach, które ogrzewają domy, odśnieżamy, karmimy zwierzaki a potem
ludzi, sprzątamy i robimy zakupy, a w każdym międzyczasie powstrzymujemy
się od podskakiwania z radości, że jesteśmy właśnie TU. I bynajmniej nie
rzucił nas tu ślepy los tylko własny wybór poparty wyrywającym się w stronę
gór sercem.
Jesteśmy tu
już prawie 17 lat. Kawał pięknego, ciężkiego jak kilka słoni, inspirującego
życia.
Jeśli miałabym
w skrócie napisać czego się przez te lata nauczyłam to brzmiałoby to mniej
więcej tak: życie jest proste.
To niewiarygodne
jak ludzie potrafią je skomplikować! Kiedy odzierałam z mojej głowy, jak
łupiny cebuli, wszystkie dotychczasowe przekonania, właśnie tyle mi zostało.
Prostota, szczerość, prawda, miłość i szacunek. Nic nam nie trzeba
więcej by przeżyć życie godnie i z radością, tyle powinniśmy mieć by poradzić
sobie z każdą przeciwnością, każdym doświadczeniem, chorobą czy stratą.
Tyle też potrzebujemy by nie zboczyć z drogi w chwilach szczęścia.
Mamy trzy psy
i jednego kota. To rozpuszczona banda najcudowniejszych potworów, które
każdego dnia próbują zginąć w naszej obronie. Mamy też pod opieką dwoje
moich bardzo już wiekowych rodziców, a od kilku lat rodzinę naszą dopełnił
pracujący z nami Tomek oraz jego zwierzaki. Nasze dorosłe już dzieci mieszkają
w miastach i czasem nas odwiedzają.
Prowadzimy
gospodarstwo agroturystyczne, czyli takie polskie B&B. Przyjeżdżają
do nas goście z całego świata, przywożąc ze sobą opowieści ze swoich stron
o tym jak żyją w dalekich krainach, jakie mają pasje i dzielą się nimi
z nami każdego dnia. Nie ruszając się z Bieszczadów bywamy w stolicach
państw europejskich, w japońskich gorących łaźniach, czujemy wiatr znad
norweskich fiordów i chodzimy po nowojorskich galeriach sztuki. A potem
możemy iść w bieszczadzki las by poczuć jego nigdzie indziej nie spotykany
zapach i ciszę. Czy można wieść lepsze życie?
Wisienką na
tym torcie jest widok bieszczadzkiego nieba, które nie zanieczyszczone
światłem ukazuje nam dziesiątki tysięcy gwiazd migoczących tuż nad naszymi
głowami. Często, kiedy wychodzę przed dom by przywitać nowych gości,
którzy przyjechali wieczorem, zastaję ich stojących z zadartymi głowami,
w skupieniu i zachwycie patrzących na gwiazdy. Łatwiej się wtedy rozmawia
o prostocie życia, gdy na własne oczy widzimy jego proporcje.
Przeżyłam przed
laty taki wieczór: siedzieliśmy z Maćkiem na plaży a przed nami huczało
przelewającymi się falami Morze Północne. Wymyślaliśmy nasze nowe życie.
Postanowiliśmy wyjechać z miasta, zamieszkać na bieszczadzkiej wsi. Trzeba
było tylko wymyślić: z czego będziemy żyli. Ten temat zrodził inne pytanie
- ile tak naprawdę potrzebujemy? Co jest naprawdę ważne?
Okazało się,
że niewiele!
Nasze podstawowe
potrzeby są fundamentem egzystencji. Reszta to zachcianki często komplikujące
życie.
Potrzebujemy
butów i ubrań, ale nie muszą być modne, markowe, drogie. Potrzebujemy jedzenia,
ale możemy jeść prosto, sami siać i zbierać - truskawki w grudniu nie są
przecież konieczne do życia. Nie zjemy więcej niż jeden obiad dziennie
- na ten punkt Maciek zgodził się z żalem. Potrzebujemy samochodu, ale
to nie musi być najnowszy i wypasiony model. Kosmetyki mogę mieć tanie
- kupno kremu za kilkaset złotych wydaje mi się czynnością nieetyczną.
Wyposażenie domu cieszy mnie bardziej jeśli coś wyszperam i rączkami własnymi
odnowię.
Okazało się,
że jeśli odrzucimy to co nam się wydawało, że powinniśmy mieć - pozostaje
naprawdę niewiele.
I to niewiele
wystarcza.
Wiedziemy życie
skromne, szczęścia nie zakłóca mi imperatyw posiadania. Nie boleję, że
nie mam tysiąca gadżetów czy markowego kremu do łokci za średnią krajową.
Zresztą - co
ja bym z tym wszystkim miała robić w Bieszczadach?
Rozsyłam w
świat szeroki dobre myśli i pozdrowienia!
Tekst i zdjęcia:
Jagoda Miłoszewicz
Jagoda
Miłoszewicz prowadzi gospodarstwo agroturystyczne Chata Magoda w Bieszczadach.
Autorka książki "Chata Magoda.Ucieczka na wieś". www.chatamagoda.pl
www.chatamagoda.blogspot.com
/
https://www.facebook.com/ChataMagoda
|