Szanujmy marzenia
Ten tytuł to
parafraza głównego motywu starej piosenki zespołu Skaldowie, która przyszła
mi do głowy, kiedy zbierałam myśli do tego artykułu. Tam są "wspomnienia",
u mnie "marzenia", a poza tym wiele się zgadza*. Ja akurat nie należę do
osób, które nadmiernie żyją retrospekcjami. Nie mam łez w oczach, kiedy
wracam pamięcią do wakacji na wsi i babcinych obiadków, choć jak u wielu
osób, przeżycia z dzieciństwa są częścią mojego DNA. Pamiętam za to bardzo
dobrze pełne żalu i goryczy utyskiwanie babci na zmarnowanie swoich talentów
i brak życiowego spełnienia. To mnie ukształtowało. Dlatego marzenia i
ich realizacja jest dla mnie tematem, który zawsze pobudza krążenie i uruchamia
motywacyjne myślenie. To moja élan vital (fr. pęd życiowy), siła napędowa,
która jest źródłem energii do wielu działań. W tym roku tę energię odnawiam
i napełniam moją wewnętrzną studnię dobrym samopoczuciem, spokojem i pomysłami.
2023 jest dla
mnie rokiem łapania oddechu i powrotu do stanu równowagi po 4 latach turbulencji.
Za mną rollercoaster chorób rodziców połączony z pracą i innymi obowiązkami,
pandemia, covidowa śmierć ojca i moje własne dwie rundy zmagań z wirusem,
wybuch wojny w Ukrainie i dramatyczny zalew uchodźców, a do tego jeszcze
zmiany hormonalne i napięcia wywołane sytuacją społeczno-polityczną w Polsce...
dużo stresu, dużo wyzwań emocjonalnych. I wiem, że nie są to tylko moje
doświadczenia. Długo byłam w stanie gotowości bojowej i choć przeżyłam
także dużo pięknych chwil, a dzięki wypracowanym nawykom prozdrowotnym
całkiem nieźle radzę sobie z neutralizacją stresu, to ciało powiedziało
STOP. Tej wiosny poczułam się jak balonik, który samoistnie pękł po zbyt
długim pompowaniu. A z drugiej strony był to czas przełomu. W marcu obchodziłam
57. urodziny, minęło więc pierwszych 7 lat członkostwa w Klubie 50+. Siódemka
to liczba mistyczna, o bogatej symbolice w wielu kulturach, kojarzy się
ze zmianą i odnową. Zakończyła się również moja transformacja menopauzalna
i rozpoczęłam nowy rozdział w życiu kobiety dojrzałej. Z tej okazji zafundowałam
sobie prezent, o jakim od jakiegoś czasu marzyłam - zwolnienie tempa i
tryb SLOW LIFE, żeby wyrównać deficyty. Dlatego teraz nieco więcej biorę
niż daję, a swoją uwagę przekierowałam na to, co ważne jest dla MNIE. I
to przynosi efekty.
"Nie porzucaj
nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje" pisał Mistrz Jan z Czarnolasu. Na spełnianie
marzeń też nie, bo to one mogą być motorem działań, światełkiem w ciemności
i najlepszym dopalaczem. To fajne życie dodaje ci skrzydeł, a nie żaden
Red Bull. Tylko nie czekaj z tym zbyt długo, bo różnie może być. Czasem
hasło "nigdy nie jest za późno" nie zadziała. Przekonałam się o tym, kiedy
tuż po 50-tych urodzinach dogoniła mnie wada wrodzona stawu biodrowego
i musiałam poddać się operacji. A przecież miałam uczyć się jeździć konno
i pojechać na obóz kitesurfingu! Tego już mi nie wolno, ale na szczęście
można robić wiele innych rzeczy. Póki możemy. W ciągu tych ostatnich 4
lat straciłam kilkoro przyjaciół (wypadki, choroby), a nikt z nich nie
miał 60-tki! Mieli za to marzenia, plany i wiarę, że jeszcze wszystko przed
nimi. Mocno to na mnie podziałało, podobnie jak pandemia i wojna. I zdaje
się, że nie tylko mnie poprzestawiały się śrubki w głowie. Wszelkie wycieczki
i podróże sprzedają się na pniu. Ludzie chcą jeździć, zwiedzać świat, tak
jak na przykład para emerytów Irka i Rysiek, którzy na Instagramie na profilu
@vanpodróże_na_emeryturze pokazują swoje wojaże i promują cudne motto:
"Podróżujemy
nie po to, by uciec przed życiem, ale by nam życie nie uciekło".
Dlatego na
początku tego roku postanowiłam, że i ja śmiało sięgnę po to, do czego
śmieje mi się dusza. W lutym zobaczyłam zorzę polarną za kołem podbiegunowym
w Norwegii, a w maju poleciałam do Nowego Jorku, o czym śniłam od lat!
Mówi się, że kiedy mocno czegoś chcesz, mocno w coś wierzysz, to wszechświat
ci sprzyja. I dla mnie układ planet okazał się w końcu korzystny. Nowy
Jork pobudzał moją wyobraźnię już od dłuższego czasu. Te wszystkie miejsca,
które widujesz w filmach lub o których czytasz, niekończący się korowód
wydarzeń kulturalnych na najwyższym poziomie i tętniące życiem ulice. Fascynująca
magia miasta, które jest podobno celem turystycznym numer 1 na świecie
rocznie (nie licząc okresu pandemii) odwiedza je 60 milionów ludzi!!!
Magią jest też to, że w końcu spełniłam to marzenie. Na moje 50-te urodziny
dostałam od przyjaciółek książkę o Nowym Jorku wraz z dedykacją oraz świnkę
skarbonkę ze skrzydełkami, abym pamiętała o moim celu. To działało na podświadomość
nawet w najtrudniejszych momentach! Wierzyłam, że kiedyś tam dotrę i
dotarłam! Wrażenia niesamowite, przeżyć co niemiara, poziom bąbelków szczęścia
w głowie trudny do opisania! I tylko jeden żal ściskał mi serce. Tej
podróży nie doczekała moja serdeczna przyjaciółka z klasy, mieszkająca
w NYC, a umawiałyśmy się od lat, że ją odwiedzę. Niestety choroba zabrała
ją kilka miesięcy wcześniej. Bolało.
Czy spełnianie
marzeń po 50-tce ma większą wagę znaczeniową niż kiedy jesteśmy młodsi?
Myślę, że tak, bo mamy krótszy horyzont czasowy i większą świadomość, że
zegar tyka nieubłaganie. I wiele osób rzuciło się na możliwości, które
teraz mamy. Bywa też jednak tak, że utknęliśmy w rutynie życia i nie potrafimy
wyrwać się ze schematu codzienności. Albo brak nam odwagi, żeby powiedzieć
"basta!" i ruszyć w kierunku, który nas wzywa. Często brakuje też wiary
w siebie lub w to, że te marzenia są możliwe do zrealizowania. Nie potrafimy
się zmobilizować albo podjąć wysiłku, nie chce nam się schodzić z "bezpiecznej
kanapy", odpuszczamy. A czasem, najzwyczajniej w świecie okoliczności są
niesprzyjające i tyle. Tak jak było w moim przypadku. Niemniej, warto cały
czas pielęgnować w sobie dążenia, podtrzymywać płomyczek nadziei, że kiedyś
się uda i robić wszystko, aby tak się stało. ENERGIA SPEŁNIONEGO MARZENIA
JEST OGROMNA i długo nas unosi!
I have a dream
to słowa rozpoczynające jedno z najsłynniejszych przemówień w historii.
Słowa, które pociągnęły za sobą lawinę wydarzeń i zmian na lepsze, bo jakże
często wspaniałe rzeczy w życiu zaczynają się od marzeń. Czy to dużych
czy to małych. Katalog jest nieograniczony, każdemu co innego chodzi po
głowie i każdego, co innego uszczęśliwia. Niektórych święty spokój, ale
do tego też trzeba dojść. W każdym razie:
*"Szanujmy
marzenia, smakujmy ich treść
Nauczmy
się je cenić
Szanujmy
marzenia, bo warto coś mieć
Gdy zbliży
się nasz fin de siecle
Ja papapam,
ja papapam
Ja papapam,
ja papapam
Aaaaa aaaa
Ja papapam,
ja papapam
Ja papapam,
ja papapam
Aaaaa
Piosenka zespołu
Skaldowie
Muzyka: Andrzej
Zieliński, słowa: Andrzej Jastrzębiec-Kozłowski
Ela Hübner
Ela Hübner
dziennikarka, blogerka: www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl
|