.
NUMER 5 / PAŹDZIERNIK 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: kontakt@panoramanews.org

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Zrób to sam

Mój komputer odął się na mnie z nieznanych przyczyn i najdziksze wyczyniał swawole, całkowicie lekceważąc moje polecenia. "Pokaż pocztę" proszę, a on milczy posępnie. "Jakiś film albo serial?" przymilam się, a on nawet nie mrugnie." To może jakieś rachunki zapłacimy, za ciebie też?" - i tu udało mi się lekką nutkę groźby wpleść w moja suplikę, ale ten bezecnik nawet na mnie nie popatrzył. "No, czekaj ty" obraziłam się i ja i żwawo zadzwoniłam do działu technicznego Primusa, licząc na to, że pomoże mi poskromić buntownika.

Fachurka, zamiast kapotkę na plecy, a skrzynkę z narzędziami pod pachę, poprawił się w fotelu, założył nogę na nogę, kubek z kawką przysunął bliżej i dalej, żeby mnie ćwiczyć - przez 40 minut instruował mnie jak przeprowadzić serię kompleksowych testów. Na jego komendę przyciskałam wiele różnych guzików, nie bacząc na sztyngla w kolanach sprawdzałam kable pod biurkiem i odczytywałam umieszczone na nich kody. W międzyczasie, kiedy, wstyd się przyznać nie do końca, kumałam o co mu chodzi, potrząsałam komputerem lub dawałam mu kuksańca w nadziei, że w ten polski sposób sprzed lat przemówię mu do rozumu. Zmęczony katorżniczą pracą specjalista stwierdził ostatecznie, że ze strony Primusa wszystko gra, życzył mi szczęścia i dobrego dnia oraz miłego spotkania ze specem od komputerów.
 
Wiele lat temu w Polsce też próbowano z nami tej sztuczki poprzez wprowadzenie audycji "Z tamtej strony szklanego ekranu" czyli poradnika technicznego. Jeśli na przykład telewidz zgłaszał, że obraz mu bryka w górę, telewizyjny fachman radził mu zerwać się co i raz z krzesełka, żeby zdążył rzucić okiem na obraz, zanim w górze ekranu przepadnie. Kiedy telewidz pretensje wnosił, że kolana go od tego skakania bolą i oczy szczypią niemiłosiernie, telewizyjny majster radził mu telewizor z kurzu wytrzeć i faktycznie pomagało, tyle że obraz zamiast w górę w dół się teraz zsuwał. Wtedy ten grymaśny telewidz marudził, że szyja mu sztywnieje od ciągłego nachylania się, a i ciemieniem co i raz w stolik zaprawia, na co specjalista sugerował, żeby kupił sobie wyżymaczkę na korbkę, a nie skomplikowany sprzęt techniczny, skoro ma dwie lewe ręce.
 
Ostatnimi laty coraz więcej firm dochodzi do wniosku, że to ja pracuję dla nich, a nie odwrotnie. Z zapałem godnym lepszej sprawy przyuczają mnie do wykonywania czynności, które budzą we mnie niechęć oraz wdrażają umiejętności, których nigdy nie pragnęłam posiadać. Doszło do tego, że sami wypłacamy sobie pieniądze, pompujemy benzynę, wysyłamy e-maile nie czekając na listonosza, w supermarketach sami przepychamy nasze zakupy przez dekodery w kasach samoobsługowych, ba, sami wydajemy sobie resztę, składamy mebelki, szkoła pisze do nas listy z pretensjami, że za mało pracujemy ze swoimi dziećmi i zakres naszej samoobsługi stale się rozszerza.
 
A wszystko zaczęło się w latach czterdziestych. Amerykanie, bo któż by inny, wymyślili, żeby zamiast cackać się z każdym klientem osobno, przydzielić każdemu druciany wózek i bujaj się, Fela! Klient sam sobie towar wybiera, ładuje na wózek i sam oczywiście płaci. Początkowo kupującym wcale nie podobała się ta inicjatywa i supermarkety musiały wynajmować aktorów, żeby klientów udawali. Taki artysta spacerowym krokiem między półkami chodził, robił dużo szumu, wreszcie po długich deliberacjach wesoło kładł do wózka paczkę bielidła i zadowolony z udanego zakupu udawał się dla pucu do kasy. A inni frajerzy za nim.
 
Kiedy w Warszawie na Placu Unii Supersam postawili na tysiąc osób, statyści byli niepotrzebni. Mało, że goście dopisali to jeszcze dyrekcja uczennice ze szkół handlowych do pilnowania sklepu skierowała, żeby klient siódmego przykazania nie naruszył, pakując przez roztargnienie ćwiartkę masła śmietankowego lub puszkę sardynek do tylnej kieszeni spodni.
 
Zgodnie ze światowym trendem w latach sześćdziesiątych pojawiły się w Polsce pierwsze środki masowej komunikacji bez konduktorów. U podstaw tej innowacji tkwiło założenie, że każdy pasażer posiada cenną umiejętność przedziurkowania sobie biletu z pomocą specjalnego automatu. Za siebie obowiązywała jedna dziurka, za siebie z walizką dwie, za psa trzy, nocna taryfa podwójnie. Maniak, podróżujący nocą z bagażem i suczką dziurkował osiem bilecików lub zasuwał na piechotę. Jeśli biletów mu zabrakło - czarna mogiła. Kioski Ruchu pracowały na ogólnych zasadach handlowych, czyli obchodziły remanent, remont i przyjęcie towaru oraz "Zaraz wracam". Zresztą, jeśli nie było jakiejś epidemii to faktycznie prędzej czy później kioskarz pojawić się musiał.
 
Wtedy roztropny podróżny kupował znaczną ilość tego towaru, bo to na tramwaje były inne bilety i na trolejbusy też inne, a inne na pospieszne autobusy, do dziurkowania i do kasowania kopiowym ołówkiem. Wymagało to od wzorowego pasażera posiadania specjalnej teczki na te bilety i ołówki, ułożone w różnych wersjach strategicznych, żeby potem w razie potrzeby długo nie szukać. Po cichu władze liczyły na to, że wprowadzenie takiej samoobsługi tłok rozładuje, bo nie każdemu będzie się chciało szykować do jazdy na Plac Inwalidów jak na wycieczkę do Mozambiku.

A jeszcze lepiej by było, gdyby pasażerowie własnoręcznie całą obsługę prowadzili. Przecież to nic trudnego, kombinowała władza, zawsze na kilkaset osób w autobusie, znajdzie się sporo takich co prawo jazdy mają. Kolejno za kółkiem mogliby się zmieniać. A tramwaj to i dziecko poprowadzi, bo sam sobie po szynach jedzie. Wysiadający pasażerowie szczęśliwi, że z życiem uszli wajchy na zwrotnicy by zmieniali. Ci z ostatniego kursu byliby odpowiedzialni za zamiatanie, przetarcie szyb mokrą ścierką i lekkie ochajtnięcie podłogi. Niestety naród był jeszcze za mało uspołeczniony na te ambitne plany władzy.

Duży postęp nastąpił za to w branży gastronomicznej. Liderem w uczeniu nas samodzielności okazał się naturalnie McDonald’s, który wytrenował swoich klientów jak stać w kolejce, sprawnie wyposażyć się w tace, serwetki i sztućce, zadbać o przyprawy i napoje i jeszcze elegancko po sobie posprzątać.

Państwo już tego nie pamiętają, ale z dniem 1 stycznia 1964 r. Stołeczna Rada Narodowa wprowadziła rozszerzoną samoobsługę do lokali kategorii drugiej, a nie tylko trzeciej, jak dotychczas. I faktycznie, po co gość miał się denerwować siedząc bezczynnie przy stoliku, do kelnera błagalnie ręce składać, kiedy samodzielnie mógł siebie i rodzinę obsłużyć: złożyć zamówienie w bufecie, zakąski przynieść i ćwiartkę wiśniówki, w kuchni obstalować flaczki i schabowego, a po pożywnym obiadku przelecieć się po kawę i wuzetkę. 

A jakby ten eksperyment rozszerzyć na lokale kategorii pierwszej to muzykalny klient jeszcze do fortepianu skoczy i żonie albo szefowi podegra jakiś miły dla ucha kawałek.

W 1930 r. John Maynard Keynes idol ekonomii w eseju zatytułowanym: "Możliwości ekonomiczne stojące przez naszymi wnukami" dowodził, że przyszłość ludzkości jawi się jako sybaryckie leżenie martwym bykiem pod gruszą, a nie zdobywanie kromki chleba w trudzie i znoju, a to dzięki rozwojowi ekonomicznemu i technicznemu.

Nie pierwszy to raz nauka robi nas w łydkę, bo nie dość, że nadal budzik wzywa nas do pracy bladym świtem, to jeszcze coraz bardziej intensywnie sami siebie musimy obsługiwać. Montujemy coraz bardziej skomplikowane urządzenia, z druzgocącą pewnością, że coraz to nowe podmioty gospodarki i obrotu handlowego będą czyhać na naszą wolność i trud. Jeśli więc zobaczycie mnie Państwo z widowiskowym znakiem Zorro na policzku będzie to znaczyło, że dentystka powierzyła mi wysokoobrotową bormaszynę w celu własnoręcznego przeprowadzenia kanałowego leczenia lewej górnej trójki.
 

Danuta Owczarz-Kowal


Danuta Owczarz-Kowal - filolog orientalny i prawnik. Kiedyś zawarła pewien kompromis ze światem i od tego czasu oboje nieźle sobie radzą. Jest spoko, chociaż świat czasami potrzebuje poprawek... (Montreal)


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: kontakt@panoramanews.org
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ