Jak choroba przewartościowała
moje życie
Onkologia, słowo dawniej mi nieznane,
zaczęło gościć w moich myślach, kiedy dopadła mnie ta straszna choroba.
Pomyślałam wtedy, że zawsze, kiedy jestem zbyt ciekawa c z e g o ś,
to za jakiś czas, to c o ś mnie właśnie dopada. Co to
- zapytywałam w moich myślach - ten Ursynów, jak wygląda, co to jest Centrum
Onkologii? Gdybym o tym nie myślała, to by to do mnie nie przyszło...Ogromny
strach zawładnął moim umysłem i gdyby nie szybka reakcja moich znajomych
i przyjaciół, nie dałabym sobie rady. Bez obecności ludzi życzliwych, bez
ich cudownej energii, nie pokonałabym swojej choroby. Jestem tego pewna.
Należę do osób dość otwartych, nie
kryłam więc tego, co mnie spotkało. Zaczęłam też intensywnie szukać wiadomości
na temat raka piersi, zarówno w lekturach, jak też czerpać z praktycznych
doświadczeń innych. Najbardziej wiarygodne były kobiety, które same przez
to przeszły.
Nim się spostrzegłam, zawzięłam się
na swoją chorobę i zostałam otoczona trzema pierścieniami: w domu, w pracy
i na działce, wszędzie doświadczając życzliwej obecności bliźnich. Ponieważ
kłopoty lubią chadzać parami, los obdarzył mnie w tym samym czasie kłopotami
wychowawczymi z dorastającą i odcinającą pępowinę latoroślą oraz zmartwieniem
o mojego Ojca, któremu odcinano drugą już nogę. Jak bardzo było mi ciężko,
wie tylko moja psina Figa, która wiernie mi towarzyszyła (czasem jako jedyna)
w najgorszych momentach długiej i ciężkiej chemioterapii, wpijając we mnie
swój baczny wzrok. Może na przekór wierszowi C. K. Norwida pt. "Fatum":
I
Jak dziki źwierz przyszło
Nieszczęście do człowieka
I zatopiło weń fatalne oczy...
- Czeka - -
- Czy człowiek zboczy?
II
Lecz on odejrzał mu - jak gdy artysta
Mierzy swojego kształt modelu -
I spostrzegło, że on patrzy - co?
skorzysta
Na swoim nieprzyjacielu:
I zachwiało się całą postaci wagą
- - I nie ma go!
Podczas mojej walki z chorobą reaktywowały
się i ociepliły kontakty z bliskimi mi osobami, z którymi przyjacielskie
więzy wcześniej rozluźniły się. Z chwilą, kiedy złapałam pewną równowagę,
zaczęłam także pomagać innym, przez co zyskałam nowe, ciekawe przyjaźnie.
Myślę też, że nie bez znaczenia była
moja konsolidacja z przyrodą i jej nieocenioną mocą. Zawsze kuszący bogactwem
wrażeń las, orzeźwiający zapach igliwia, bezkres i spokój pól, kobierce
pachnących łąk, czy wreszcie cichy szum wartkiego nurtu rzeczki... I te
wszędobylskie ptaki oraz wiewiórki - to mój świat. Korzystanie z tego
na co dzień, to jakby uczestniczenie w misterium, zbliżanie do Boga. To
daje siłę przetrwania i napęd.
Moja choroba nauczyła mnie dotykać
i smakować życie, rozkoszować się nim. Zrozumiałam, że wszystko w życiu
człowieka jest bardzo ulotne, jakby tylko pożyczone na chwilkę, dotarła
do mnie moja śmiertelność. Paradoksalnie też, dzięki chorobie, nauczyłam
się lepszej selekcji i odrobiny egoizmu. Dojrzałam. Szkoda mi czasu na
rzeczy błahe, skupiam się na tym, co istotne i dobre dla mnie. Wcześniej,
niby robiłam coś dla siebie, ale tak naprawdę zawsze łączyło się to z innymi.
Teraz jest inaczej. Najpierw pytam siebie o zgodę na swoje działania, bo
ja sama jestem dla siebie ważna. To jest m o j a święta
w a r t o ś ć. Teraz patrzę na życie z innej perspektywy, z dystansem.
Nie wiem, co będzie, ale wiem, co jest. Mam świadomość, że na krótszych
dystansach biegnie się szybciej. Przemijanie jest jak film; klatka po klatce
przesuwa się do przodu. Mam nadzieję, że jeszcze długo nie nastąpi "stop
klatka", bo życie jest takie piękne!
Strzał w dziesiątkę
Był lipcowy, niezwykle upalny dzień
2009 r. Pot zalewał mnie całą, a do tego te piekielne uderzenia gorąca,
które paliło od wewnątrz tak, że nawet myśli w mojej głowie (nie tylko
stanik) były mokre i przelatywały jak przez durszlak całkiem mętne...
Od dłuższego czasu czułam się zestresowana
i bardzo zmęczona. Tego dnia myślałam tylko o jednym - jak uciec od siebie
samej, od ludzi, którzy mnie otaczają, sytuacji i obowiązków? Byłam gotowa
na wszystko i cała nakręcona na NIE, kiedy nagle zadzwonił telefon. Moja
koleżanka Amazonka powiedziała "Jadę w góry do Ośrodka Wypoczynku i Rekreacji
DAMIS na wrześniowy turnus rehabilitacyjny. Są jeszcze wolne miejsca, jedź
ze mną".
To był strzał w dziesiątkę! Właściwa
propozycja, we właściwym czasie. Uznałam, że warto zaryzykować i natychmiast
podjęłam odpowiednie działania. Takim oto sposobem, po wielu latach "odpoczywania"
latem na swojej działce, zarezerwowałam sobie wypoczynek.
w Krynicy Zdroju, na pięknej Ziemi
Sądeckiej, która kiedyś ...była moją inspiracją i azylem. Ożyły wspomnienia,
przypomniały się wyjątkowe przeżycia. Wówczas byłam młodą, przebojową dziewczyną
poznającą życie, rozwijającą swoje pasje na Konfrontacjach Ruchu Artystycznego
Młodzieży KRAM - Rytro nad Popradem k/Starego Sącza, a dziś kim jestem?
Dorosłą kobietą, która znalazła swoją
drogę w życiu, ale czuje się zmęczona pracą, osłabiona chorobą i znudzona
rzeczywistością. W moje życie wkradła się monotonia. Najwyższy czas, aby
to zmienić!
Pojechałam "po bandzie". Nie żałuję.
Było fantastycznie. Nowe miejsca, nowe twarze. Problemy zostały gdzieś
daleko i nisko, zaczął się czas magii. Inne barwy, inne smaki, inne zapachy
i widoki (salamandra plamista, borowiki, rydze, osty górskie). Ugotowane,
podane, posprzątane. Do tego zabiegi zdrowotne (na rękę i na kręgosłup)
oraz basen, tenis stołowy, wycieczki, zwiedzanie z przewodnikiem. Coś dla
ciała i coś dla ducha. Świetne połączenie przyjemnego z pożytecznym.
W Ośrodku przebywali różni ludzie,
były nawet całe rodziny na swoich urlopach, ale my Amazonki, szybko wyłowiłyśmy
się spośród innych kuracjuszy i stworzyłyśmy fajną grupę.
Razem chodziłyśmy do pijalni wód
mineralnych, na vivy i spacery. Wymieniłyśmy doświadczenia i pomysły na
życie, a także przepisy kulinarne i telefony. Nasza choroba umacnia nas
w poczuciu jedności, daje życzliwość i braterstwo dusz. Jesteśmy dla siebie
najlepszym wsparciem, bo dobrze się rozumiemy.
Dwa tygodnie szybko minęły. Wróciłam
zrelaksowana i silniejsza, by stawić czoło życiowym wyzwaniom. Uważam,
że taka forma wypoczynku jest jak powiew świeżego powietrza. Pozwala skutecznie
przegonić rozterki i zmęczenie oraz zregenerować siły, by móc dalej i pełniej
cieszyć się każdym następnym dniem.
Anna Lenc-Rabiega
Anna Lenc-Rabiega - socjolog
z wykształcenia, zawodowo związana z tematyką polskiej wsi i rolnictwa,
uważna obserwatorka otaczającej rzeczywistości. Działaczka kultury. Kocha
ludzi i przyrodę. Bywa poetką i pisarką. Wydała arkusz poetycki "Odnaleźć
Rzeczywistość" i tomik wierszy "Donikąd". Publikowała swoją twórczość w
wielu polskich pismach. (Warszawa)
|