Zespół napięcia przedświątecznego
Kochani, drodzy Państwo! Już pora
odłożyć na bok takie głupoty jak wybory, partie polityczne i ich sojusze,
ustawy, budżety, deficyty oraz inne tego typu dyrdymały! Zdrowy rozsądek
nakazuje, abyśmy zajęli się czymś bardziej pożytecznym, a mianowicie pragmatycznym
kompletowaniem listy pożądanych prezentów i pisaniem supliki do św. Mikołaja.
Sytuację mamy korzystną, los obdarzył
nas doskonałymi warunkami do spędzania świąt panajezusowych narodzin. Śniegu
mamy w bród, solidne mrozy też, jesteśmy jednym z tych krajów, które są
najbliżej bieguna północnego czyli samego centrum świątecznego universum.
Mamy też swojego, kanadyjskiego świętego Mikołaja, który przyjmuje i rozpatruje
listy od ufnych dzieci i przezornych dorosłych. Nasz własny święty, czyli
Saint Nick jest pełnoprawnym kanadyjskim obywatelem, z paszportem wystawionym
przez właściwego ministra, adresem i kodem pocztowym. Dostaje on milion
listów rocznie, co znaczy, że mimo bezlitosnej konkurencji jego pozycja
ustaliła się, działalność okrzepła, nasze więc szanse na pozytywne rozpatrzenie
zawartych w listach postulatów upominkowych są znaczne.
Jeden malec pyta drugiego: Co przyniósł
ci Mikołaj? Trąbkę! Eeee, to kiepsko! Coś ty, to wspaniały prezent. Zarabiam
na nim dolara dziennie. I kto ci płaci? Tata, żebym przestał grać!
Zanim jednak zaczniemy zawracać
głowę świątobliwemu biskupowi rozważmy inne rozwiązanie, mające co prawda
zastosowanie tylko w jedną stronę, dotyczy bowiem prezentów, których jesteśmy
potencjalnymi ofiarodawcami - chodzi o spiralne przekazywanie upominków
będących już w obiegu, które to zjawisko przybiera w Kanadzie rozmiary
wręcz epidemiczne.
I właśnie teraz czas jest odpowiedni,
żeby dokonać przeglądu otrzymanych kiedykolwiek dóbr, których nie udało
nam się spożytkować i zaprogramować ich redystrybucję pomiędzy krewnych
i przyjaciół. Dobrze jest oczywiście pamiętać, kto w ubiegłych latach ofiarował
nam świece zapachowe, pachnące mydełka, woniejące saszetki, kolekcje dżemików,
ramkę do fotografii, artystycznie wykonaną z muszelek, tekturowe oraz ceramiczne
podstawki pod szklanki, niezliczone komplety serwetek ozdobnych jak również
kalendarze różnego sortu. Bardzo trzeba uważać z czekoladkami, po paru
latach robią się białe i twardnieją. Sama takie kiedyś dostałam. Ale moi
przyjaciele są bezpieczni, nie ma mowy aby jakiekolwiek słodycze poleżały
u mnie dłużej niż tydzień.
Wiemy już, że za nieeleganckie uchodzi
ofiarowanie troskliwym krewnym lub życzliwym przyjaciołom tego samego upominku,
którym oni obdarowali nas rok wcześniej. Należy odczekać co najmniej trzy
lata lub osiągnąć sukces metodą sprytnego przepakowania prezentu i wręczenia
go w ostatniej chwili, żeby obdarowany nie zdążył zbystrzeć i prezentu
uniknąć. Kiedyś dostałam torcik wedlowski, po rozpakowaniu okazało się,
że zdobi go napis "Wesołych świąt dla Felicji".
Darem, krążącym stosunkowo długo
w upominkowym tańcu, są tanie wina: im większa berbelucha, tym częściej
przechodzi z rąk do rąk. Pamiętam pewną butelkę bezalkoholowego szampana,
która długo krążyła wśród znajomych, nie było bowiem takiego desperata,
który zdecydowałby się ją otworzyć. Wydaje się, że najlepszym prezentem,
oprócz oczywiście solidnie wypchanej koperty, jest więc butelka porządnego
alkoholu o przyzwoitej mocy. Bo to jest tak: dasz komuś płytkę DVD
z ambitnym filmem albo muzyką klasyczną, obejrzy, wysłucha i odłoży, dasz
książkę, przeczyta i odłoży, a jak dostanie butelkę rumu Bacardi o pojemności
1,14 l., to postawi na etażerce i będzie sobie ta butelka stała! Możemy
być również pewni, że przyjaciele obdarowani zestawem domowego kina, zegarkiem
marki Rolex, Mercedesem lub oryginałem Kossaka uznają te podarki za trafione
i zatrzymają te drobiazgi na zawsze.
O ile każda przeciętna kobieta jest
w okresie przedświątecznym w stanie wymyślić, kupić, przygotować, zapakować
kilkadziesiąt prezentów, w tym paru rezerwowych dla tych, o których w życiu
by nie pomyślała, a którzy jednak mogliby ją czymś obdarować i co by było,
gdyby ona nie mogła się zrewanżować, to dla mężczyzn grudzień jest bardzo
trudnym okresem. Moja przyjaciółka, pragnąc oszczędzić mężowi traumatycznych
przeżyć, poprosiła go po prostu o perfumy." Jakie?" dociekał małżonek.
"Coś subtelnego" mało precyzyjnie podsunęła moja przyjaciółka i za godzinę
miała telefon ze sklepu." Słuchaj, oni tu nie mają takich perfum i pytają
o producenta"." Jakich perfum?"," No, tych co chciałaś "Coś subtelnego".
Ten problem dał się już zauważyć
podczas pierwszych świąt Bożego Narodzenia. Wiemy przecież z Biblii, że
trzej królowie zjawili się w Betlejem i ofiarowali dzieciątku Jezus mirrę,
kadzidło i złoto. O ile złoto jest zawsze stosownym prezentem, to kto daje
dziecku żywicę albo afrodyzjak? Na pewno żadna kobieta by tego nie zrobiła.
Jeśli zatem ty, który trzy lata temu obdarowałeś żonę na gwiazdkę skarpetkami,
dwa lata temu dezodorantem, a w zeszłym roku również skarpetkami i, zgodnie
z ciągiem logicznym, znowu planujesz dezodorant, puknij się w głowę. Przy
takiej skostniałej konsekwencji żona okrzyknie cię karciarzem, nudziarzem
i sknerą.
Nie kupujemy nigdy nikomu sweterków
z Rudolfem czy innym bałwanem, w którym pokazanie się publicznie to straszliwy
obciach, nie obdarowujemy przyzwoitych ludzi koszulkami ze śmieszno-żenującymi
napisami typu "Najlepszy towar w mieście", "Robię dobrze" itp.
Nie polecam również chłamu ze sklepów
internetowych, szczególnie tak zwanych durnostojek czyli różnych kotków,
słoników, małpek, wazoników i talerzyków. Gdziekolwiek to postawisz nigdzie
nie pasuje, za to zbiera kurz. Widziałam podświetlane od środka alabastrowe
popiersie Maryi z twarzą gwiazdki pop Britney Spears. A już prawdziwy zachwyt
wzbudza zestaw religijnych figurek pod nazwą "Jezus is my coach". Widzimy
Syna Bożego jak gra w futbol amerykański, kopie piłkę po europejsku, prowadzi
brawurowo krążek hokejowy oraz uczy, jak z karate upomnieć grzesznika i
skarcić go bejsbolem.
Na fali religijnych uniesień też
można się poślizgnąć, co przytrafiło się pewnemu wysokiemu rangą działaczowi
partyjnemu:
- Wylali mnie z PiS!
- Dlaczego, za co?
- Wylali mnie, bo się modliłem!
- A o co się modliłeś?
- Wiadomo, o pomyślność moją i rodziny.
- I za to spotkała cię kara?
- Prezes uznał, że porozumiewam
się z wyższą instancją za jego plecami.
A wracając do prezentów, to fajny
upominek zafundował sobie na dzień dobry nowo powołany polski rząd, pierwszą
rządową ustawą podwyższając akcyzę na alkohol etylowy i wyroby tytoniowe,
w trosce o nasze zdrowie, naturalnie. Budżet ma zyskać na tym 1,7 mld zł.
Rebiata za wschodnią granicą zaciera ręce, zadowoleni, że św. Mikołaj o
nich nie zapomniał...
I tak to świąteczny, religijny nastrój
budzi w nas chęć czynienia dobra, porusza najszlachetniejsze struny naszej
duszy, każe okazać bliźniemu miłość i współczucie. I już bez kpinek
przytoczę Państwu opowieść pewnej mądrej i doświadczonej nauczycielki,
pracującej z dziećmi szczególnej troski, która ze wzruszeniem wspominała
przeżycie, którego doświadczyła. Jeden z jej podopiecznych otrzymał
w szopce rolę złego karczmarza, który miał tylko jedną kwestię do wypowiedzenia:
"Nie ma miejsc w gospodzie!". Podczas prób wszystko szło dobrze, kiedy
jednak podczas spektaklu Józef ze łzami w oczach błagał o schronienie dla
swej zmęczonej, zziębniętej, ciężarnej żony, chłopczyka ogarnęła litość
i ku zdumieniu widzów szerokim gestem zaprosił świętą rodzinę do środka,
mówiąc: "Proszę bardzo, jakoś się pomieścimy..." Jedni się śmiali, inni
mieli łzy w oczach.
Więc z całego serca życzę Państwu
i sobie, żebyśmy zachowali taką dziecięcą wiarę w dobro, zachowali czystość
serc i nie porzucili nadziei. Bo gdy jest nadzieja, to i los się słucha,
bo przecież nic nie może zwyciężyć siły dobra.
Danuta Owczarz-Kowal
Danuta Owczarz-Kowal - filolog
orientalny i prawnik. Kiedyś zawarła pewien kompromis ze światem i od tego
czasu oboje nieźle sobie radzą. Jest spoko, chociaż świat czasami potrzebuje
poprawek... (Montreal) |