Kartki z kalendarza
(Kraków
- listopad 2022 r.)
W kalendarzu
jeszcze jesień. Złocista, polska, ta norwidowska, która, jak śpiewał Niemen
"mimozami się zaczyna". Krople deszczu od czasu do czasu tańczą na
parasolu jak na wielkiej scenie, mimo że nikt nie klaszcze i nie prosi
o bis. "Żółte płomienie liści", z piosenki "Skaldów", mamią barwami i szelestem,
szkoda tylko, że już coraz częściej tylko pod stopami. Na drzewach osamotnione
gniazda, bo ich mieszkańcy odfrunęli, parafrazując "Kormorany" Piotra Szczepanika,
do "ciepłych
stron, aby powrócić wiosną".
Odleciał nie
tylko "sznur kormoranów". Udomowione gęsi, zanim doczłapią "do świętego
Marcina, kiedy to najlepsza gęsina", spoglądają z zazdrością na klucz ich
dzikich kuzynek, wyciągają do nich długie szyje i gęgają na pożegnanie,
obiecując sobie i światu całemu, że za rok to i one odlecą, ale jeszcze
nie teraz, bo tu tak przytulnie, bo jedzonko, bo wszystko znajome, bo...,
bo... Mały gęsi umysł nie przewiduje, że może już jutro w ich życiu nastąpi
radykalna zmiana. Nie odlecą już nigdy, aby powrócić wiosną. Nie zaryzykują,
ale i tak stracą wszystko. "Nie doczekają się kolędy" ("W żółtych płomieniach
liści", Skaldowie).
Kim być? Kim
jestem? Zadowoloną, pozornie szczęśliwą gąską drepczącą w komfortowym bajorku
czy dziką gęsią instynktownie podejmującą wyzwanie, by polecieć wysoko,
złapać nową perspektywę, zarysować niebo szeroko rozpostartymi skrzydłami,
zachwycać swoim lotem. Potem wrócić. Żyć.
1 listopada
przywołuje naszych bliskich, których nosimy w sercu. Pełna zadumy wędrówka
ścieżkami pamięci skłania do refleksji nad ulotnością życia i pewnością
tego... że jesteśmy tu tylko na chwilę". Biblijna Księga Mądrości przynosi
nadzieję: "zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za
nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju".
Ten zadumany
czas, pochylający się nad migocącymi zniczami, to dobry moment, może nawet
lepszy niż stereotypowy początek roku, na nowe wyzwania, postanowienia,
że znajdę czas dla rodziny, na rozmowę z przyjacielem, że pójdę na spacer,
że przeczytam dawno odłożoną na półkę książkę, że zmienię w sobie to, co
już dawno chcę zmienić. "Homo Homini", polski zespół popularny w latach
siedemdziesiątych ubiegłego wieku, zachęca, że "trzeba wreszcie coś postanowić
(...). Chyba już czas, pora, by iść, świt niedaleki!"
Więc chodźmy.
11 Listopada
w tym roku to już, a może dopiero, 104. rocznica po 123 latach odzyskania
upragnionej wolności. Trwa ona zatem krócej niż wynosił czas oczekiwania
na nią. Nie przyszła sama. Cmentarze i pamiątkowe tablice przypominają
nazwiska tych, którzy o nią przez wiele lat walczyli i ginęli. Są i Ojcowie
Niepodległej: Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, gen.
Józef Haller, Ignacy Daszyński, Wincenty Witos i Wojciech Korfanty - żołnierze,
działacze społeczni, politycy, artysta. Ale są także setki tysięcy bezimiennych
serc, w których to pragnienie wolności trwało i dzięki temu przetrwało,
setki tysięcy domów, w których miłość do niej podtrzymywano i przekazywano
kolejnym pokoleniom bez względu na konsekwencje. To niezliczone rzesze
cichych bohaterów dzisiaj z nami świętujących.
"Jeszcze Polska
nie zginęła, kiedy my żyjemy...", biało-czerwona powiewająca dumnie na
wietrze, Wawel - serce Polski, gdzie królowie, Kopiec w Krakowie, z którego
Piłsudski nie ogląda krajobrazu, ale pilnuje, chcę w to wierzyć, tego,
co z tą wolnością robimy. Bo, jak śpiewa Marek Grechuta "...wolność to
nie cel, lecz szansa, by spełnić najpiękniejsze sny, marzenia. Wolność
to ta najjaśniejsza z gwiazd, promyk słońca w gęsty las, nadzieja".
W ten wyjątkowy
dzień, wraz z "Chłopcami z Placu Broni", śpiewam, że "wolność, kocham i
rozumiem, wolności oddać nie umiem, wolność, kocham i rozumiem, wolności
oddać nie umiem, wolność..." Nieprzypadkowe powtórzenie, bo przecież ONA
"nie jest nam dana raz na zawsze". Bolesne ścieżki prowadzące do Niepodległej
są przestrogą, więc pamiętajmy.
Listopadowa
wędrówka dobiega kresu. Jeszcze tylko z kalendarza spadnie święta Katarzyna
i święty Andrzej. Katarzynki i Andrzejki. Lanie wosku, wróżenie z fusów,
ot, taka tradycja i wesoła zabawa, ale na życiowej ścianie już czeka na
odsłonięcie 27 adwentowych dni, z których każdy przynosi radosne zbliżające
się Oczekiwanie.
Grudzień. Zawsze
pachnący świętami, przywołuje zapamiętane z dzieciństwa obrazy i smaki,
piękne wspomnienia. Do niektórych drzwi zapuka jeszcze wcześniej święty
Mikołaj, by przyniesionymi prezentami udowodnić, że przeczytał otrzymane
listy.
A potem...
A potem "nadzieja znów wstąpi w nas, nieobecnych pojawią się cienie, uwierzymy
kolejny raz, w jeszcze jedno Boże Narodzenie. I choć przygasł świąteczny
gwar, bo zabrakło znów czyjegoś głosu, przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
wbrew tak zwanej ironii losu. Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,
żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole. Jeszcze raz pozwól cieszyć
się dzieckiem w nas i zapomnieć, że są puste miejsca przy stole" ("Kolęda
dla Nieobecnych", Zbigniew Preisner).
Radosnego czasu
Oczekiwania i radosnych Świąt życzę.
Maryla Kania
Maryla
Kania - harcmistrzyni z Hufca ZHP Kraków Śródmieście. maryla.kania@onet.eu
|