.
NUMER 4 / WRZESIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Ludzieńki 

Józef i Bronisława, dzieci Marianny Rólka. Takie imiona mieli starsi kuzyni mojej Mamy. Byli oni dziećmi siostry mojej babci Józefy Jabłońskiej. Zamożna Marianna była bardzo dobra dla swojej siostry Józefy, której powodziło się znacznie gorzej, więc pomagała Józi jak mogła... Po latach, kiedy Marianny nie było już na świecie, moja babcia odwdzięczając się za kiedyś okazane dobro, wspierała Józia i Brońcię, dzieci swojej siostry, których los obdarzył  niepełnosprawnością.
 
.... Zobowiązała również swoją córkę Stanisławę (moją Mamę) do wspierania swoich kuzynów, na których inni mówili "głupki", a ja mówię "Ludzieńki".  

Józio w dzieciństwie zachorował na zapalenie opon mózgowych. Przeżył, ale choroba zostawiła swój ślad...  Wolniejsze od innych myślenie, dziwnie wypowiadane wyrazy - to powodowało, że ludzie wykorzystywali go i nie traktowali poważnie. Mimo to, Józio był pogodnego usposobienia. Ponieważ fizycznie niczego mu nie brakowało, chodził po ludziach, pracował za miskę strawy i jako taki dach nad głową. Wykonywał proste roboty: zamiatał klepiska, rąbał drzewo, grabił siano, poił krowy...  

Józio miał ogromny apetyt. Potrafił zjeść na jeden raz 15 jajek albo 18 klusek parowanych. Jadł powoli, bez pośpiechu, nieomal celebrując posiłek i zawsze wolał: "Ciootka prakło mi pyrrek", a za niedługo: "Ciootka prakło mi boorszszczu" ...

Józio uwielbiał adorować kobiety. Czynił to zawsze w ten sam, nachalny nieco, sposób całując je po rękach i po swojemu mawiając: " te,te,te,te,, chorretra jako z ciebie ffajno kobiita!!" Miał też pasję zapisywania w swoim notesie tego wszystkiego, co dla niego było ważne: odpusty, śluby, chrzty, imieniny, budowa mostów, itp. Najpierw zapiski robili mu inni (ja też miałam ten zaszczyt), a potem z biegiem lat nauczył się i drukowanymi koślągami sam sobie robił te notatki. 

Józio miał bardzo dobrą pamięć: " czttery kapooty mmom, czttery kaalesuuny, koszuule, khaammasze..." przechwalał się... Mój Tata kiedyś powiedział mu w żartach, że powinien mieć jakąś kobietę, a Józio odparł, że tak na niby to  ma dużo, ale tak naprawdę, to nie może, bo przecież jest niezdolny do utrzymania żony. Tak więc Józio miał swój rozum... Kłócił się ze swoją siostrą Bronką, że ta "choodzi to chłopa, pinioonce fydaje, a łun i tak ji nie kce, głłupio jest". 

W Gminnej Przychodni Zdrowia w Szadku, pracowała kiedyś moja siostra Zdzisława. Jednego razu odwiedził ją Józio, przywitał się, porozmawiał i zapytał, która godzina? Siostra odpowiedziała, że nie wie, bo nie ma zegarka. Józio zdziwił się, dlaczego?  Siostra odpowiedziała w żartach, że nie ma za co kupić, bo dzieci małe, wydatków dużo... Józio zrobił bardzo zdziwioną minę i wyszedł.

Wrócił po godzinie z nowiutkim zegarkiem w ręku mówiąc po cichu: "Feeź Dziołcha zsygarek, bo to choletra nie pasuje, żeby w takim Urzyndzie bez zsygarka być"?!  

Józio był nadzwyczaj pobożny. Co niedziela cztery kilometry pieszo chodził do kościoła. Każde nabożeństwo przeżywał z ogromną powagą... W wieku 83 lat Józio uległ zatruciu pokarmowemu. Lekarz długo nie przyjeżdżał, Józio odwodnił się i zmarł. 

Józio Rólka, chociaż był nikim całe swoje życie, odchodząc z tego świata, został należycie uhonorowany przez księdza proboszcza szadkowskiej parafii, który odprawiając uroczystości pogrzebowe odśpiewał Rekwije, a także zwrócił uwagę, że tak mało ludzi przyszło do biedaka, chociaż ten, każdego zmarłego z okolicznych wsi odprowadzał... klęcząc prawie całą mszę, mimo podeszłego wieku. Modlił się pięknie i szczerze, z namaszczeniem, jak mało kto...

Bronka w wieku sześciu lat spadła z wysokiej drabiny na gołe klepisko i otrząsnęła sobie głowę. Wszystko jej się pomieszało. Nie mogła wyraźnie wypowiadać wyrazów, była też lekko opóźniona w rozwoju... Pracowała jednak całe życie, we wojnę w majątku, po wojnie w PGR (Państwowym Gospodarstwie Rolnym) w Prusinowicach. Dzięki temu wyrobiła sobie niewielką emeryturę i mogła również zaopiekować się bratem Józefem, by ten, już starszy nie chodził po ludziach... 

Tak więc zamieszkali razem w niewielkim mieszkaniu, przyznanym przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. 

Rodzeństwo lubiło" mlitto" (mleko), barszcz, ziemniaki, proste jedzenie.  Brońcia prała, gotowała i sprzątała, a Józio nosił wodę i pomagał jej jak umiał. 

Utrzymywali kontakt z moimi rodzicami - od czasu do czasu przychodzili w odwiedziny. A kiedy już nie mogli chodzić, to moi rodzice jeździli do nich. Zawsze z wałówką.  Mój Ojciec bardzo ich lubił, ponieważ "Oni byli tacy z innej bajki; szczerzy i prawdziwi". Umieli cieszyć się i okazywać swoją wdzięczność...

Wszystko było dobrze do czasu, kiedy Bronka zachorowała na oczy. Powoli traciła wzrok. Sąsiedzi i inni ludzie zaczęli wykorzystywać ich nieporadność, oszukiwali finansowo przy robieniu zakupów lub podwożeniu ich samochodem do kościoła, albo lekarza. 

Po śmierci Józia, Brońcia została sama, prawie niewidząca, ale nie chciała iść do Domu Opieki Społecznej. Po długich negocjacjach z udziałem mojej Mamy, udało się ją przekonać. Warunkiem koronnym było zabranie ze sobą (w drodze wyjątku) olbrzymiej pierzyny.

Brońcia lubiła nie tylko ciepło swojej pierzyny, ale również ciepełko, które powstawało po natarciu ciała spirytusem. To było nieszczęście Brońci. Lubiła "spiryt" pod każdą postacią. Straciła wzrok do końca, ponieważ oczy też smarowała "spirytem"...  Nikt nie dopilnował. Miała tam i dobrze i źle... Po utracie wzroku największą radość sprawiały jej wizyty moich Rodziców, ale nie była tam szczęśliwa.

Brońcia naskładała sobie pieniążków na pomnik dla Józia i siebie. Kiedy moja Mama zabrała ją kiedyś na cmentarz Brońcia obmacując dokładnie rękoma, sprawdziła wykonanie pomnika, po czym powiedziała: "Widzisz Józiu jaki teraz masz duży, murowany dom. Przyjdę tu do ciebie".
I poszła... dość szybko. W Domu Opieki Społecznej nie potrafiła się odnaleźć, nie umiała funkcjonować... A może uznała, że już dość nażyła się przez te 81 lat i woli mieć ten swój dom tylko z bratem, a nie ten państwowy, pazerny i nieprzyjazny...

Święto Zmarłych 2012 rok. Zimno, śnieg, wiatr... Odwiedziłam groby Taty i Babci na małym cmentarzu przy kościele św. Idziego w Szadku i wróciłam do ciepłego domu ogrzać się... Nie dawało mi jednak spokoju, że dawno nie byłam na grobie ojca mojej Mamy dziadka Bronisława, który spoczywa na drugim Szadkowskim cmentarzu tzw. "Cholerycznym" i tych dwóch Ludzieńków, o których pewno nikt nie pamięta. Kiedy Mama była zdrowa dbała o nich w miarę swoich możliwości, ale teraz sama ledwo żyje...

Pojechałam.  Szukałam ich dość długo, ale w końcu znalazłam. Grobowiec był zabrudzony, zaniedbany... Dziwne, bo z jednej i z drugiej strony, sąsiednie groby zastawione strojnie, na bogato!! Uderzał w oczy wielki kontrast...

Ludzie zapomnieli o dobrym zwyczaju dzielenia się światłem pamięci na grobach, do których nie ma kto przyjść. Pożałowali chwili czasu na posprzątanie grobu sąsiada. Odczłowieczyli się...  Tylko przyroda nie poskąpiła Ludzieńkom swojej uwagi, bowiem zza płyty nagrobnego zagłowia Ludzieńków, pochylały się nad ich mogiłą drobniutkie, niebieskie "Marcinki", jakby chciały powiedzieć: nie martwcie się, ludzie o was zapomnieli, ale my nie. Nie jesteście sami...

Oczyściłam grobowiec jak mogłam, zapaliłam światełko, żeby wsparło te skromne kwiateczki i pomimo padającego deszczu i ubożuchnej dekoracji, jakoś poweselało na grobie Ludzieńków.

Zmówiłam za Nich pacierze i rozmyślając nad ulotnością ludzkiego losu, opuściłam w zadumie Szadkowski cmentarz. Byłam zadowolona, że udało mi się odwiedzić Ludzieńków.

Myślę, że Oni też byli zadowoleni, że ktoś o nich pamiętał.
 

Anna Lenc - Rabiega


Anna Lenc-Rabiega - socjolog z wykształcenia, zawodowo związana z tematyką polskiej wsi i rolnictwa, uważna obserwatorka otaczającej rzeczywistości. Działaczka kultury. Kocha ludzi i przyrodę. Bywa poetką i pisarką. Wydała arkusz poetycki "Odnaleźć Rzeczywistość" i tomik wierszy "Donikąd". Publikowała swoją twórczość w wielu polskich pismach. (Warszawa)


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ