.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Jeszcze parę przygód z losem

Kiedy grudzień nadchodzi tradycyjnie, jak co roku cofamy się pamięcią wstecz, przywołujemy wspomnienia, sami siebie pytamy, jaki był dla nas miniony rok, co nam przyniósł, a co odebrał?
         
Z niechęcią konstatujemy, że znowu jesteśmy o rok starsi, co nam się wcale nie podoba i co powoduje, że każdy kolejny rok oceniamy coraz gorzej. Tracimy siły, zdrowie i urodę. Czesław Miłosz na przykład wyznał, że przestał patrzeć w lustro, kiedy zobaczył w nim oblicze starego szympansa.
         
Opuszczają nas bliscy i przyjaciele. Skoro już jesteśmy przy klasykach, to Sławomir Mrożek stwierdził nostalgicznie: "Umierają mi ludzie, dopóki ja im nie umrę"". Jesteśmy coraz bardziej samotni i przerażeni światem, który staje się niestabilny, rozklekotany i nieprzyjazny.
          

Najlepiej byłoby od razu zamówić sobie gustowny komplet wypoczynkowy: trumna plus dwa świeczniki, ale coś w nas wierzga i protestuje, że nie, jeszcze za wcześnie, jeszcze możemy zaliczyć jakieś fajne emocje, przeżycia, zachwyty. No i ma się przecież jakieś obowiązki. Ja na przykład kieruję się wskazaniem Wisławy Szymborskiej: "Umrzeć? Tego nie robi się kotu" No właśnie. Państwu też nie radze się spieszyć. Proponuję na razie dobrze przyjrzeć się zstępnym: jeżeli niecierpliwie przebierają nogami nie mogąc doczekać się naszego zejścia, należy jak najszybciej zmienić testament i spokojnie żyć dalej.
           
A skoro już jesteśmy przy tym mało festiwalowym acz interesującym temacie, to w mijającym roku przeżyliśmy wiele bolesnych rozstań i pożegnań.

Zauważyli Państwo zapewne, że gwiazdy, celebryci, ludzie kultury i mediów, o których dużo wiemy, stają się nam jakby bliżsi, z czasem zaczynamy ich traktować jak znajomych lub przyjaciół. Swojego czasu Jacunio (mąż autorki - przypisek redakcji) szedł przez Anin, zobaczył znajomą twarz, ładnie się ukłonił i dopiero później uświadomił sobie, że ten "znajomy" to Władysław Gomułka. Są to tak zwane byty równoległe czyli osoba, która wywiera wpływ na życie wielu ludzi, w tym nasze, nie wiedząc nic o naszym istnieniu, ale my ją kochamy lub nienawidzimy.
         
Ja rzewnymi łzami opłakałam Daniela Passenta, na którego tekstach wychowałam się od pieluch. Koryfeusz felietonu, tłumacz, pisarz, satyryk i dyplomata, człowiek i dziennikarz mądry, roztropny i błyskotliwy, ciśnie się na usta określenie - "niezastąpiony".

A jednocześnie ktoś, o kim wiedzieliśmy dużo, znaliśmy jego historię, perypetie, układy rodzinne i życie prywatne, więc jednak jakby znajomy. I jak tu nie płakać?
         
Rozbawiło mnie, że lamentujące nad Passentem media jedne za drugimi powielały informację, że władał czterema językami, co chyba tylko w Polsce jest tak bardzo ważnym przymiotem. Pół Montrealu zna cztery języki: no bo francuski i angielski oczywiście, swój rodzimy język, a jeśli się wyszło za Latynosa lub Włocha, to również język małżonka.
       
Mój kolega ze studiów, prof. Janusz Danecki, arabista, wielce uzdolniony lingwistycznie zasuwa trzynastoma językami, a do tego zna jeszcze cztery dialekty!
       
W 2022 roku cały świat obchodził 70 rocznicę panowania Elżbiety II Mountbatten Windsor, która była najdłużej panującą monarchinią w historii angielskiej korony. Prywatne życie królowej i jej rodziny jak i całego dworu było brane pod lupę i rozkładane na czynniki pierwsze, zarówno w prasie brytyjskiej, jak i na całym świecie.
       
Wygląda na to, że uroczystości jubileuszowe nadwyrężyły sędziwą monarchinię, która zapragnęła spoczynku po tylu latach publicznej służby i w dniu 8 września jak zwykle z godnością i elegancko odeszła z tego świata. Zastygliśmy w zdumieniu, bo przecież królowa stanowiła stały punkt odniesienia, do głowy nam nie przyszło, że nie będzie żyła wiecznie, stanowiąc niedościgniony wzór władcy, będąc symbolem siły, odwagi i wytrzymałości. Na pogrzeb pojechał z racji urzędu prezydent Duda z małżonką, a z racji prestiżu został zaproszony Lech Wałęsa, który, jak wiadomo, kumplował się z królową Elżbietą.
         
Piękną anegdotę opowiadał niedawno jeden z ochroniarzy królowej, który zazwyczaj towarzyszył jej na spacerach. Otóż na drodze publicznej poza zamkiem spotkali dwóch amerykańskich turystów. 
- Hello, how are you? 
Jeden z nich pyta: 
- Tak sobie spacerujecie w pobliżu posiadłości królowej, może ją kiedyś spotkaliście?
- Ja nie - odpowiedziała błyskawicznie władczyni - ale on, wskazała ochroniarza, nawet często.
Amerykanie przepytali o królową, zrobili sobie nawzajem zdjęcia pożegnali się i poszli. Elżbieta bardzo była ciekawa ich min, kiedy wrócą do domu, pokażą zdjęcia z Anglii rodzinie i przyjaciołom i ktoś ją rozpozna...
         
Teraz korona św. Edwarda, warta 40 mln funtów, 2 kg złota, wysadzana 444 klejnotami trafi pewnie do księcia Karola, chociaż Brytyjczycy woleliby Williama. Król William Wilhelm Artur Filip Ludwik Mountbatten Windsor, książę Cambridge - tyz piknie, ale to już nie to samo...
       
Aby zapewnić królowej dobre towarzystwo i czarujących interlokutorów do niej i Passenta 3 października dołączył Jerzy Urban, postać pod pewnym względami kontrowersyjna, ale brylant dziennikarski pierwszej wody. Wyobrażacie sobie Państwo te uczty intelektualne, popisy erudycji, wymiany poglądów, wyrafinowane wnioskowania, wysublimowane dykteryjki i anegdoty?
        
Małgorzata Daniszewska - żona Urbana oznajmiła w bezprecedensowy sposób, że "Łysy walnął w kalendarz" w myśl obowiązującej w NIE, prowokacyjnej linii pisma i to był koniec pewnej epoki w polskim dziennikarstwie. The New York Times poinformował o jego śmierci: "W wieku 89 lat zmarł Jerzy Urban, zgryźliwy komunista, który stał się bohaterem wolności słowa".
        
"Kto chce niech zapłacze" wezwał zespół tygodnika NIE. Więc płaczę...

A teraz porzućmy smutki i przejdźmy na jasną stronę mocy, bo powiało normalnością. Po trzech latach procesu sąd w Łodzi uniewinnił byłego posła Stefana Niesiołowskiego od zarzutu wspomagania biznesmenów w interesach, na których zarobili miliony, za co oni opłacili mu 30 uciech z prostytutkami. Sąd uznał wszystkie zarzuty prokuratury za bezpodstawne i słusznie. Po cholerę profesor miałby się upaprać sex-aferą, skoro za bzyknięcie 30 panienek zapłaciłby powiedzmy 10 tys. złoty, czyli połowę swojego poselskiego wynagrodzenia?
         
Z kolei Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnym wyrokiem orzekł, że pisarz Jakub Żulczyk mógł nazwać prezydenta Andrzeja Dudę słowem "debil". Przypomnijmy, że prezydent zamierzał pogratulować Bidenowi wygranych wyborów po jego nominacji przez Kolegium Elektorskie. Takiego organu oczywiście nie ma, a Biden wygrał wybory większością głosów i to wszystko.
        
I żeby było jeszcze milej, Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że skazanie piosenkarki Dody czyli Doroty Rabczewskiej za stwierdzenie, że Pismo Święte "napisał ktoś napruty winem i palący jakieś zioła" było naruszeniem praw człowieka. Polska ma zapłacić wokalistce 10 tyś. euro zadośćuczynienia.
          
Więc jednak może być normalnie i niech ten nowy, nadchodzący rok nam to udowodni. Oby szybko, bo czasu coraz mniej.
 

Danuta Owczarz-Kowal


Danuta Owczarz-Kowal - filolog orientalny, prawnik, felietonistaAnna Król - doktor filozofii, specjalista etyki języka i walki z dyskryminacją.

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ