Bilet w jedna stronę
Jeżeli ktoś uważa, że samoloty wznoszą
się majestatycznie, to powinien zacząć pisać wiersze. W rzeczywistości,
aby oderwać się od ziemi trzeba błyskawicznie osiągnąć odpowiednią prędkość,
bo pas startowy lotniska ma ograniczoną długość. Nie ma w tym nic majestatycznego
ani dostojnego.
Ryk silników gwałci ciszę, przyspieszenie
wciska mnie w fotel. Maszyna odrywa się od ziemi szybko i jak najszybciej
osiąga wysokość i prędkość, która pozwala w najbardziej oszczędny sposób
pokonać odległość z miasta B do miasta L.
Zaletą tanich linii lotniczych jest
to, że są... tanie. Jest ciasno, niewygodnie, podręczny bagaż wciśnięty
pod fotel. No i ta papierowa torba z bezsensownie zakupioną za ostatnie
złotówki w strefie bezcłowej polską wódką i kabanosami.
Ki diabeł namówił mnie na te zakupy!
Przecież wszystko to można kupić w dużo większym wyborze i niższej cenie
w niezliczonych polskich sklepach rozsianych po miastach i miasteczkach
Zjednoczonego Królestwa, albo na polskich stoiskach w marketach amerykańskich,
niemieckich czy angielskich sieci handlowych. Podaż kształtuje popyt i
na odwrót, jakoś tak, ktoś kiedyś powiedział.
Lecę - namówiony przez przyjaciół
do zmiany miejsca zamieszkania, sposobu życia
i myślenia. W kieszeni paszport
i bilet w jedną stronę. W głowie powraca uparcie pytanie: czy decyzja nie
została podjęta zbyt późno? O jakieś czterdzieści lat, w końcu stuknęła
mi już dawno sześćdziesiątka.
Dolecę? Koleżanka, kiedy dowiedziała
się, że kupiłem bilet tanich linii lotniczych wpadła niemal w panikę: -
Co ty robisz, oni, przez oszczędność tankują zbyt mało paliwa! Nigdy z
nimi nie latam!
Bzdura, ale łatwo jej tak mówić
- pomyślałem - ma emeryturę urzędnika Unii Europejskiej i stać ją na latanie
z kim chce.
Przez okno widzę kłębiące się w dole
chmury, zaróżowione promieniami zachodzącego słońca, jak zapamiętana z
dzieciństwa wata, kręcona z cukru na jarmarku w kościelnej wsi na dzień
świętej Katarzyny.
W powietrzu duży ruch. Samoloty lecą
w różnych kierunkach, na różnych wysokościach. Wielkie, duże, małe i takie
zupełnie malutkie. We wszystkich lecą gdzieś ludzie. Czy tylko ja mam bilet
w jedną stronę?
Myśl przemyka, przez moment zaledwie,
że samolot zatrzymał się, że zacznie spadać i wata chmur uratuje mnie,
otuli i tak zawisnę w zastygłym niespodziewanie czasie między niebem a
ziemią, po nieskończoność, na zawsze. Albo niepowstrzymany żadną siłą -
runę dalej w dół do ziemi i wbiję się w pulchne zaorane pole. Tam, gdzie
piekło nie tak głęboko i dwie wierzby na miedzy i Jezus na krzyżu cierpliwy.
W tym lecącym samolocie, który w
najbardziej oszczędny sposób pokonuje odległość z miasta B do miasta L,
wypatruję na beznadziejnie płaskim ekranie tabletu jakiegoś znaku, jakiejś
obietnicy, że mimo weryfikacji (a może deformacji) moich marzeń, oczekiwań,
nadziei i złudzeń, dokonywanej brutalnie przez całe lata przez hochsztaplerów
rzeczywistości, nie utracę zdolności pisania wierszy, mówienia prawdy,
patrzenia ludziom prosto w oczy.
Zapominam o cukrowej wacie - między
niebem a ziemią, ziemią i piekłem, na wielkim lotnisku w mieście L.
Bilet w jedną stronę wrzucam do kosza
z napisem "recycling".
Na klawiaturze telefonu wystukuję
pospiesznie jedno słowo: doleciałem.
Wiesław Fałkowski
Wiesław Fałkowski - poeta,
autor sztuki teatralnej i tekstów piosenek, dziennikarz, fotograf, bloger.
Popularność zyskały cykle wierszy pełne absurdu i humoru, ale także smutku
i tęsknoty. Jego wiersze ukazały się w autorskich tomikach oraz w
licznych antologiach. Współautor projektu poetycko-muzycznego "Remi &
Falko"; członek Grupy Artystycznej KaMPe w Londynie; współpracuje z Teatrem
Katharsis w Dunstable. Mieszka w Anglii.
|