Niewolnik życia
Nie
jestem chyba jedyną osobą, której się wydaje, że jej dni składają się z
rzeczy, które musi zrobić, a nie z rzeczy, które chce robić. Przez większość
dni czuję się jak robot albo niewolnik mego życia.
Urodziliśmy
się na tej ziemi i musimy płacić, aby żyć na niej i, oczywiście, przetrwać.
Gdzie jest granica pomiędzy robieniem tego, co musi być zrobione a własną
satysfakcją? Dlaczego rezygnujemy z siebie, z tego, kim jesteśmy, z naszego
czasu, ponieważ boimy się porażki? Trzymamy się tego co wiemy i co jest
gwarantowane, uregulowane, od dziewiątej do piątej.
Najgorsze
jest poczucie winy, że nigdy nie robimy wystarczająco dużo, że, to, co
robimy nigdy nie jest doceniane i że jesteśmy po prostu numerem, czekającym
na zastąpienie go kimś nowym. Czasami rozglądam się i myślę: "Co ja tutaj
robię?". A głos w mojej głowie mówi: "Co masz na myśli? Pracujesz, aby
żyć...!". Jaki to ma sens: żyć i pracować, aby płacić rachunki i znów pracować?
W rzeczywistości każdy wolałby rzucić to wszystko, zrezygnować i podążać
za swymi marzeniami. Ale same marzenia nie płacą rachunków, jak to powszechnie
wiadomo. W idealnej rzeczywistości wszyscy chcielibyśmy być płaceni za
robienie tego, co kochamy. A jeśli to nie jest możliwe dla stylu życia,
w którym chcemy żyć?
Więc co robimy?
Musimy
uświadomić sobie rzeczywistość świata, w którym żyjemy i znaleźć w nim
naszą drogę do satysfakcji. To trudne. Ja sama daję się złapać w pułapkę
nieszczęścia, kiedy zdaję sobie sprawę, że tracę większość mego czasu w
pracy i w rezultacie jestem mniej wydajna, ponieważ tylko siedzę i lituję
się nad sobą.
Czy
ktoś jeszcze tak się czuje?
Ciągłe
staranie się by "żyć" poza pracą może się stać dodatkowym pełnym etatem.
Nawet szkoła może mieć taki sam efekt. Większość ludzi nie nadaje się do
szkoły, jest zmuszona przez rodziców i nie czuje satysfakcji nawet po otrzymaniu
dyplomu. Dlaczego szkoła jest taką miarą sukcesu? Wydaje się być jeszcze
jedną pułapką służącą do kontrolowania i trzymania nas w systemie, ponieważ
nas klasyfikuje i limituje. Jesteśmy czymś więcej niż lekarzami, prawnikami,
psychologami lub inżynierami. Jesteśmy czymś więcej niż naszymi karierami.
Tak
więc, pomiędzy szkołą i pracą, czuję się jakbym się zmuszała do przeżycia
doświadczeń dających mi satysfakcję, która traci swą wartość i magię.
I znów zaczynam się czuć jak niewolnik.
"Daj spokój, zrób to czy tamto, musisz trochę pożyć". Więc gdzie jest to
szczęśliwe miejsce?
Wyjechałam
sama na dwa miesiące do Europy, na staż, dokładnie z tego powodu - ponieważ
czułam, że marnuję swoje życie. To doświadczenie całkowicie mnie zmieniło.
Nigdy w swoim życiu, zwłaszcza na własną rękę, nie byłam tak szczęśliwa.
Szczęście kryje się w rozwoju, odkrywaniu, zmianach, osiągnięciach, w przezwyciężaniu
lęków, uzdrawianiu zranionych miejsc, nawiązywaniu przyjaźni, znajdowaniu
miłości, w tańcu, w poczuciu wiatru na twarzy.
Twoje
życie nabiera sensu dopiero, kiedy starasz się wszystko zrozumieć. Życie
jest we wszystkim, co stymuluje nasz rozwój. Ale jak to pogodzić z ciągłą
rutyną: obudź się, jedz, weź prysznic, pracuj i tak powtarzaj?
Myśl,
że...."pracujemy, a potem umieramy" jest przygnębiająca i przynosi efekt
przeciwny do zamierzonego. Nasze wolne dni stają się pełne spraw, które
musimy załatwić takich jak zakupy, nabieranie benzyny, wizyty u lekarza,
pójście do banku itp., a potem powrót do punktu wyjścia. Wywieramy tak
duży nacisk na wolne dni jakby tylko one były naszym życiem.
Powiedziałabym,
że można, pracując przez pewien czas i oszczędzając zrobić sobie przerwę
od tego wszystkiego, a potem wrócić, gdy zabraknie pieniędzy. To wygląda
na wykonalne, a jednak, dla większości ludzi wydaje się nierealne.
Więc pytam ponownie, co robimy?
Powiadają,
że masz być zadowolony z samego siebie, bez względu na to co robisz, z
kim, gdzie jesteś. Ale i to jest nierealistyczne. Czym jest życie, jeśli
nie tym co robimy? Kim jesteśmy jest widoczne szczególnie w sposobie jak
myślimy i co robimy z naszym postrzeganiem tego wszystkiego.
Najważniejsze
do zapamiętania jest to, że wszystko jest tymczasowe. Nie pozostaniemy
w tej samej pracy przez resztę naszego życia, nie będziemy mieszkać w tym
samym domu, nie będziemy mieć tego samego samochodu, takiej samej wagi,
takiego samego koloru włosów lub takiego samego stylu, a nawet takiego
samego smaku muzyki. Nie, żeby te rzeczy naprawdę miały znaczenie, ale
życie idzie do przodu, czy nam się to podoba, czy nie. Nic nie jest wieczne.
To
sprawia, że w moich chwilach zwątpienia, kiedy wolałabym być na plaży,
zamiast w drodze do pracy, w okropnym montrealskim korku, mówię sobie:
"Jestem niewolnikiem, tylko wtedy, kiedy sama sobie na to pozwalam, a którym
nie pozostanę, bo to tylko tymczasowe".
Gabrielle Suryn
Gabrielle Suryn - niestrudzona
podróżniczka, fotografka, pisarka książki w trakcie pisania, miłośniczka
zwierząt i aktywistka ich praw, specjalistka ds. biznesu i zarządzania
oraz przyszła właścicielka schroniska dla zwierząt. Silna wiara w autorefleksję
i dążenie do poprawy to motto Gabrielle na całe życie.(Montreal) |