Katalog marzeń. Jaki
jest Twój?
Kiedy w styczniu ogłosiłam rok 2018
rokiem spełniania marzeń i napisałam moją listę TOP + 1, to nawet w najśmielszych
snach nie oczekiwałam, że to co sobie wymyśliłam zacznie spełniać się tak
szybko!. Myślę, że jest coś w tym, co napisał w "Alchemiku" Paolo Coelho:
"...
kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu
pragnieniu". I chyba rzeczywiście wszechświat zobaczył, że jestem
zdeterminowana, aby iść w kierunku marzeń, bo zaczął mi pomagać! Najpierw
zapukał w moje drzwi z wiadomością, która mnie zelektryzowała, a wkrótce
stało się coś, o czym przestałam myśleć, a tu proszę! Otóż wtedy skontaktowała
się ze mną firma - "Katalog Marzeń", która przełamuje schematy myślowe
i pokazuje, że czas na próbowanie nowych rzeczy jest w każdym wieku, a
nie tylko wtedy, kiedy ma się dwadzieścia lat. W tej chwili większość klientów
tego serwisu to ludzie bardzo młodzi. Wtedy napisałam na swoim blogu: To
co, dziewczyny i chłopaki? Pokażemy, że nas też jeszcze na wiele stać?
Jest ku temu okazja, bo firma zaprasza do udziału w akcji: "Chcę to przeżyć",
w której można wygrać spełnienie marzenia za darmo! A jest z czego wybierać.
Marzy Ci się lot balonem, skok ze spadochronem, a może nurkowanie lub jazda
ferrari?
Mnie oczywiście nie trzeba było długo
zachęcać do tego, żebym zrobiła coś, o czym marzę i żeby to było coś szalonego.
Wybrałam lot moto-paralotnią z instruktorem. I stało się! W jedną z sobót
stawiłam się na lądowisku pod Warszawą, a pan Piotr zabrał mnie w podniebną
podróż. Ależ to było ekscytujące! Pewnie jesteście ciekawi czy się nie
bałam? Oczywiście, że się bałam (tak troszkę), ale od czego jest przezwyciężanie
własnych strachów i ograniczeń? Uwierzcie mi, że daje to ogromnego kopa
energetycznego, wzmacnia wiarę we własne możliwości i przenosi się na działania
w życiu codziennym. Pomaga pokonywać lęki i bariery dzielące nas od naszych
chciejstw, planów, celów i marzeń.
Jak to wyglądało?
14 kwietnia w sobotę, czyli już po
piątku 13-tego, przyjechałyśmy z moją koleżanką Agnieszką ok. 18.00 na
umówione miejsce, wielką łąkę niedaleko wielkiego miasta. Pogoda była piękna,
słońce i bezchmurne niebo, wokół wiosenna przyroda w rozkwicie. Po chwili
pojawił się instruktor i rozpoczął montowanie paralotni, zabawnego stelażu
na trzech kółkach, z dwoma siedziskami i motorkiem ze śmigłem z tyłu. Do
tego stelażu pan Piotr przytroczył liny od spadochronu lotni. Czekaliśmy
jeszcze trochę, aby wiatr uspokoił się do bezpiecznego poziomu. No raczej
nie chciałabym, aby tym naszym trójkołowcem rzucało na boki, kiedy ja w
nim jestem! Wreszcie nadszedł moment startu. Zasiadłam w siedzisku z przodu,
na głowę założyłam hełm z mikrofonem, żeby móc porozumiewać się z pilotem.
Nogi włożyłam w specjalne podpórki, instruktor zapiął mnie pasem i upewnił
się, że jest należycie napięty. Po chwili, ahoj przygodo, odlecieliśmy!
Wniebowzięta
Start nastąpił tak szybko, że nie
zdążyłam nawet krzyknąć, a już unosiliśmy się do góry. To było niesamowite
przeżycie. Ziemia oddalała się sprzed oczu, a my wznosiliśmy się wyżej
i wyżej, aż do pułapu 560 m. Pan Piotr podawał mi wysokość i wyjaśniał
zjawiska atmosferyczne, które powodowały lekkie bujnięcia moto-paralotnią,
choć lot był generalnie bardzo stabilny. Ależ piękny widok roztaczał się
z góry! Fantastycznie wyglądała panorama Warszawy z wieżowcami na tle zachodzącego,
złocistoczerwonego słońca. W tym świetle malowniczo prezentowały się łąki,
pola i lasy, z porozrzucanymi pomiędzy nimi domami. Czułam jak moje policzki
różowieją od emocji. Mini-chwilę grozy przeżyłam przy nawrotce, bo nagle
pochyliliśmy się o 45 stopni w bok, a potem nastąpiło kilka korkociągów,
ostrych skrętów lewo-prawo, co jak się okazało, jest sposobem na
obniżanie wysokości. Przyznam szczerze, że wrzasnęłam w słuchawkę z przerażenia,
ale przy wsiadaniu, uczciwie uprzedzałam mojego pilota o takiej możliwości.
Spokojny, ciepły głos pana Piotra, który zapewnił mnie, że wszystko jest
w należytym porządku podziałał jak zimny kompres przykładany do rozpalonego
czoła. Gorączka minęła, a pacjentka z zachwytem kontynuowała podniebną
podróż. Lecieliśmy coraz niżej i niżej w kierunku lądowiska, zatoczyliśmy
kilka okrążeń nad łąką, aż w końcu wylądowaliśmy. Zadziwiająco gładko i
bez najmniejszego wstrząsu! Brawo pilot! Cały lot trwał nieco ponad 20
minut. Wróciłam cała, zdrowa, bez uszczerbku na ciele i umyśle, za to z
wielkim bananem na twarzy.
Spełnianie marzeń sposobem na
młodość ducha
"Młodości! Dodaj mi skrzydła, niech
nad martwym wzlecę światem..." nawoływał wieszcz Adam Mickiewicz w "Odzie
do młodości". Warto przypomnieć sobie ten poemat i "ponad poziomy wylecieć",
aby nikt o nas młodzieży starszej nie pomyślał, że ten "martwy świat" to
my. O co to, to nie! Spełnianie marzeń to jeden z pewniaków rewitalizujących
ducha młodości. Ja już odleciałam. Spróbuj i Ty! Skaldowie śpiewali: "Marzenia
jak ptaki szybują po niebie. Na pewno potrafisz wśród nich znaleźć siebie".
Nie gap się na te ptaki z rozrzewnieniem. Łap swojego wróbla w garść i
spełniaj swoje marzenia! Powodzenia!
Ela Hübner
Ela Hübner - blogerka 50+ z Warszawy
(www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl),
która pisze o tym, że także w wieku dojrzałym można czuć się atrakcyjnym
i spełnionym. Przekonuje, że właśnie teraz, kiedy kobietom mija podobno
"termin przydatności do użycia", można odnaleźć siebie, realizować swoje
pasje i potrzeby. Autorka 10 przykazań anty-korozyjnych, zwolenniczka zdrowej
diety i ruchu na co dzień. Za swoją działalność została przez tygodnik
"Wysokie Obcasy" wybrana do zaszczytnego grona "50 śmiałych kobiet 2018". |