2020 - to będzie dobry
rok
Liczby to nie jest moja specjalność,
ale muszę szczerze przyznać, że urzeka mnie zestawienie tych dwóch dwudziestek.
Jest w tym coś magicznego, coś co sprawia, że wierzę i czuję, że to będzie
rok szczególny. Skąd takie przekonanie, skoro póki co, początek mamy taki,
jak w słynnym zdaniu otwierającym sienkiewiczowskie "Ogniem i mieczem"?
"... był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały
jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia." No i mamy: apokaliptyczne ognie
w Australii, miecze w gotowości na Bliskim Wschodzie, a popisy gladiatorów
naszej rodzimej polityki mogą nam zafundować niejedno nadzwyczajne zdarzenie.
Ale nic to, Baśka, nic to! Mój szósty zmysł, a przede wszystkim mentalne
nastawienie powoduje, że chcę, aby to był dobry rok. Przeprogramowałam
swój system operacyjny na Kanał Plus.
2019 był dla mnie trudny,
a z tego, co czytałam i słyszałam, nie tylko dla mnie. Być może i wtedy
zadziałały liczby i fatalizm końca dekady. Był to rok pełen niespodziewanych
zwrotów akcji, porażek, wyzwań i pocisków od losu. No cóż, tak bywa, życie
to nie film reklamowy, a gorsze momenty i wilcze doły są jego naturalną
częścią. Najważniejsze jest to, co z tym zrobimy. Psycholodzy od dawna
mówią, że kryzysy są nam potrzebne, ponieważ nas wzmacniają i rozwijają.
Jeśli tylko umiemy spojrzeć na nie rozsądnie i wyciągnąć wnioski, to jest
nadzieja, że odbijemy się od dna. Mądrzejsi i silniejsi. Nadmierne użalanie
się nad sobą i obwinianie innych o nasze niepowodzenia to najgorsze co
możemy zrobić. Warto zauważyć własne błędy i zaniechania - to jest bardzo
oczyszczające i wbrew pozorom - pouczające. I to jest dokładnie to, co
zrobiłam: przeanalizowałam swoją sytuację i potknięcia, chwile słabości
i z czego one wynikały. Część z nich to czynniki obiektywne, niezależne
ode mnie, ale zastanowiłam się, jak mogę sobie z nimi lepiej radzić. I
to było jak zdrapanie rdzy na zaśniedziałej powierzchni i odsłonięcie nowych
warstw myślenia.
Śpieszmy się kochać życie, tak
szybko przemija. Sparafrazowałam ten powszechnie znany cytat z wiersza
ks. Twardowskiego, ponieważ często wydaje nam się, że jeszcze mamy czas...
na to wszystko, co sobie obiecujemy, planujemy, o czym marzymy... Bynajmniej.
Pod koniec minionego roku wstrząsnęła mną śmierć wieloletniego przyjaciela,
który zginął w tragicznym wypadku. Miał w sobie ogromną radość życia i
ciągle powtarzał, że zamierza żyć 100 lat, bo tyle jeszcze ma do zrobienia.
Nie zdążył. Jego licznik zatrzymał się na 59. Wkrótce potem choroba zabrała
koleżankę - 52. Wcześniej, w ciągu tego roku co i rusz ktoś wspominał,
że stracił kogoś w bliskim otoczeniu.
I dotarło do mnie, że teraz tak już
będzie, że zabierają z mojej półki i nigdy nie wiemy, kiedy wybije nasza
godzina. To było jak zastrzyk pobudzający krwiobieg po wybudzeniu z narkozy.
Odzyskałam spokój i energię.
I postanowiłam (tak! - "postanowiłam",
bo to słowo ma sprawczą moc), że w tym nowym, szczególnym roku odwrócę
trend. Ja też mam jeszcze dużo do zrobienia i nie ma czasu mantykować kruca
bomba.
Mówi się, że jeśli pragniesz zmian,
to musisz zacząć robić coś inaczej, no i wyjść ze słynnej strefy komfortu. Zgrane
do bólu zębów i powtarzane bez końca, ale to niestety prawda. Dlatego w
tym roku zrobiłam coś, czego nie robiłam od wielu wielu lat - spisałam
postanowienia noworoczne. I codziennie je czytam. Tak! Pisałam coś wyżej
o przeprogramowaniu? No właśnie.
W ramach pokryzysowej rekonwalescencji
czytałam i słuchałam różnych guru od dobrego i spełnionego życia. Każdy
potrzebuje wsparcia, aby wykorzystać swój potencjał. Niemniej, choćby przyszło
tysiąc guru-atletów i każdy zaserwowałby tysiąc porad-kotletów i choćby
nie wiem, jak się wytężał, to nie pomogą - Ty musisz podnieść ten ciężar!
Tylko ty możesz sprawić, że stanie się to, czego sobie życzysz. Oczywiście,
nie bądźmy naiwni, nie wszystko jest możliwe i to od razu. Każdy ma jakieś
okoliczności i uwarunkowania, realne ograniczenia. W naszym wieku trudno
jest dokonywać rewolucyjnych zmian (choć nie jest to wykluczone!), ale
na pewno sprawdza się metoda małych kroków w ramach tego, co MOŻEMY zrobić.
A każdy mały krok to małe zwycięstwo, które przybliża nas do celu. I to
jest mój plan na 2020.
Czego sobie życzę na ten Nowy
Rok? Przede wszystkim powrotu na ścieżkę realizacji marzeń.
Potrzebuję wrócić na tory tego, co sobie wymyśliłam. Bardzo mi na tym zależy,
dlatego część planu zakłada przede wszystkim większą dyscyplinę pracy.
I na tym chcę się skupiać. Dzisiejszy styl życia to nadmiarowość we wszystkich
aspektach, co sprzyja rozproszeniu, dekoncentracji, a nierzadko i zagubieniu.
O bólu głowy już nie wspomnę. Dlatego postanowienie nr 2 to dbałość o formę
i zdrowie. Akurat z tym nie jest u mnie źle, ponieważ od dawna staram się
dobrze odżywiać i zapewniać sobie odpowiednią dawkę ruchu, ale czuję, że
potrzebuję jeszcze się wzmocnić. Weszłam w okres zmian hormonalnych i organizm
krzyczy o więcej uwagi i głaskanie, niech więc tak będzie. I to właściwie
tyle. Jeśli zadbam o te dwie sprawy, to i z resztą pójdzie mi łatwiej.
A czego życzę Światu? Olga
Tokarczuk mówiła w swojej mowie noblowskiej o potrzebie czułości i coś
w tym jest. Mnie natomiast marzy się więcej życzliwości i wzajemnego
zrozumienia. To dla mnie klucz do lepszej rzeczywistości, coś
w co bardzo wierzę i co moim zdaniem jest nam wszystkim bardzo potrzebne.
Dla mnie to wytrych do otwierania najtwardszych serc. Taka scena sprzed
kilku lat: zatrzymuję się przed szlabanem, który broni wjazdu do pewnej
instytucji, do której chcę się udać. Trzeba wpisać jakieś kody, nie wiem
jakie, czytam instrukcje. Minutę później podjeżdża czarne BMW, któremu
blokuję drogę, otwiera się szyba, wyłania się łysa głowa w ciemnych okularach,
gruby kark, złoty łańcuch, mocna szczęka żuje gumę. I leci wiącha: "Ty
k*** taka owaka, rusz d***, bo..." i tu obietnice, w jakim raju się znajdę,
jeśli natychmiast nie ruszę. I co ja na to? Nieporuszona pytam: "Przepraszam
pana najmocniej, ja tu pierwszy raz, czy byłby pan tak dobry i powiedział
mi..." Facet zgłupiał i o dziwo był tak dobry i wszystko mi wyjaśnił i
cierpliwie czekał aż pojadę. Jeszcze trochę, a pomachałby mi ręką na pożegnanie
i życzył miłego dnia, ale nie fantazjujmy już zanadto. Moim zdaniem to
działa: nieodpowiadanie agresją na agresję. Za dużo tego i wszyscy jesteśmy
zmęczeni. Druga sprawa to bycie bardziej w życiu. Zauważyłam
ostatnio hasztag #onlife i myślę, że pojawił się on w
opozycji do #online. Coraz więcej ludzi czuje potrzebę detoksu internetowego
i zanurzenia w prawdziwym życiu. Jestem za, choć takie słowa od blogerki
brzmią jak strzał w stopę wielką kulą armatnią. Nie boję się, bo zawsze
pisałam to, co myślę i tak jest też teraz. Media społecznościowe w rozsądnych
ilościach to super sprawa i źródło dostępu do wielu inspirujących tematów
i osób. W nadmiarze stają się przyczyną chaosu myślowego i bałaganu w głowie.
A wtedy brakuje nam przestrzeni i koncentracji na tym, na czym tak naprawdę
nam zależy. Jestem bardzo świadoma tych słów, gdyż wybacz Panie, bo zgrzeszyłam
uczynkiem i zaniedbaniem. I to jest jeden z wniosków, które wyciągnęłam
po ostatnim roku.
I na koniec - lata 20-te XX w.
to jeden z moich ulubionych okresów historycznych. Czas powojennej
odbudowy i rozwoju, a przede wszystkim wielkich zmian społecznych i obyczajowych.
Epoka jazzu, koktajli i szalonych zabaw. Czas wyzwolenia, emancypacji i
rewolucji w modzie. To właśnie wtedy, po I Wojnie Światowej kobiety zrzuciły
gorsety, uwolniły się od wielgachnych kapeluszy, ścięły włosy i skróciły
sukienki. Zaczęły pracować, coraz głośniej mówiły o swoich prawach i angażowały
się w życie społeczno-polityczne. Wyszły z cienia.
Życzę nam wszystkim, aby lata
2020-te okazały się dla nas równie rewolucyjne i wyzwalające. Życzę
nam wiary w siebie, własne możliwości i poczucie sprawczości. Życzę zrzucenia
raz na zawsze wszystkich krępujących nas skór i powłok i dotarcia do własnego
ja, własnego głosu i własnych potrzeb. Pójścia drogą w kierunku naszych
celów i marzeń o spełnionym życiu. Dziewczyny, zrzućmy gorsety i rozpuśćmy
włosy. I pokażmy światu na co nas stać.
Ela Hübner
Ela Hübner - blogerka 50+ z Warszawy
(www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl),
która pisze o tym, że także w wieku dojrzałym można czuć się atrakcyjnym
i spełnionym. Przekonuje, że właśnie teraz, kiedy kobietom mija podobno
"termin przydatności do użycia", można odnaleźć siebie, realizować swoje
pasje i potrzeby. Autorka 10 przykazań anty-korozyjnych, zwolenniczka zdrowej
diety i ruchu na co dzień. Za swoją działalność została przez tygodnik
"Wysokie Obcasy" wybrana do zaszczytnego grona "50 śmiałych kobiet 2018". |