Choć goni nas czas
"Życie pokazuje
nam jak cenić czas, a czas jak cenić życie"
Inspiracja
do refleksji przyszła do mnie z filmu pod tym samym tytułem: "Choć goni
nas czas" ("The Bucket List"). Film ma już swoje lata (2007r.), ale przesłanie
pozostaje aktualne.
Emanuje ogromną
energię i motywację do życia, zwłaszcza, że bohaterowie stają przed tym,
co nieuniknione. Czas ma tutaj decydującą rolę. Jest to historia dwóch
chorych mężczyzn, którym został jeden rok życia. Prezentują dwie krańcowo
różniące się od siebie typy osobowości. Pierwszy (w tej roli znakomity
Jack Nicholson) to zuchwały samotnik, milioner, który życie poświęcił gromadzeniu
pieniędzy. Drugi (w którego wcielił się Morgan Freeman), to uczuciowy
mąż i ojciec, dla którego całym życiem jest rodzina. Ci dwaj skrajnie różni
mężczyźni w obliczu śmierci uświadamiają sobie, że tak naprawdę nigdy nie
zrobili w swoim życiu tego, czego najbardziej w głębi serca pragnęli, a
ich dotychczasowe osiągnięcia nie mają dla nich większego znaczenia. Postanawiają
zatem stworzyć wspólnie listę rzeczy (Bucket List), które chcą zrobić przed
śmiercią i zaczynają ją realizować. Okazuje się to być dla nich najlepszym
czasem w życiu, uświadamiają sobie, ile stracili rezygnując z marzeń podążając
utartymi ścieżkami.
Film uświadamia
jak ważne jest stworzenie swojej Bucked List tego co ma dla nas wielką
wartość i co chcielibyśmy dla siebie zrobić. Nawet jeśli nie uda się wszystkiego
dokonać a lista będzie się zmieniać, to najważniejsze, że zrozumiemy, czego
się trzymać, do czego dążyć, co daje nam radość, do czego mamy odwagę przyznać
się przed sobą.
Zdarza się,
że porywa nas wir pędzącego czasu, ciągłe zmiany i różne nieprzewidziane
wydarzenia powodują, że dostosowujemy się, godzimy na zmiany priorytetów,
akceptujemy to, co przynosi los a nasza Bucket List ląduje gdzieś na dnie
szuflady. Może wyjmiemy ją kiedyś? Może jak dzieci dorosną? Może jak uporamy
się z wyzwaniami życiowymi? Może jak będziemy bardziej wolni na emeryturze?
I tak czas biegnie
w końcu zapominamy, co chcieliśmy dla siebie zrobić,
co było naszym marzeniem.
"Choć goni
nas czas" jest doskonałym materiałem do przemyśleń o marzeniach, które
zarzuciliśmy, o kompromisach, na które się zgadzaliśmy, o odkładanych planach
na kiedyś.
Marzenia mają
też swoją datę przydatności i nie wszystko możemy odłożyć na nieokreślone
kiedyś. Dlatego dobrze wyjmować czasem z szuflady swoją listę i przypominać
sobie, co na niej widnieje i co udało nam się zrealizować. A jeżeli nigdy
nie spisaliśmy swoich marzeń, to w każdym momencie można to zrobić. W każdym
wieku można ustalić, jakie wyzwanie dałoby nam zadowolenie a może szczęście?
Z ogromną przyjemnością
czytam historie starszych osób, które nagle zaczynają studiować nowe dla
siebie kierunki nie dla kariery, ale dla satysfakcji i wiedzy, skaczą
ze spadochronem, biegną maratony, jadą w świat kamperem, trenują na siłowniach,
zaczynają pracę w modelingu, zajmują się aktorstwem amatorskim, realizują
się artystycznie, podróżują
Doczekali czasu, gdy mogą pomyśleć o sobie,
przypomnieli sobie o swoich pragnieniach a teraz w wieku dojrzałym mogą
i chcą je realizować. I pomimo tego, że czas goni dają sobie szansę na
radość ze swoich pasji, które odłożyli na potem...
Nie wszyscy
będą mieć takie szczęście, czas biegnie nieubłaganie i czasami dotkliwie
pokazuje, jak należy cenić życie tu i teraz. Tyle się dzieje w obecnym
świecie, że trudno nadążyć. Dlatego nawet najmniejsze zrealizowane dla
siebie marzenie ma znaczenie i ma sens.
Ja sama miałam
kiedyś trudności ze spisywaniem marzeń. Miałam je w głowie. Udało mi się
to zmienić i mam teraz swój "żółty brulion" a w nim Moją Listę Marzeń.
Powstała, a właściwie ciągle powstaje moja aktualizowana często Bucked
List. Kiedy wracam do tej listy, czasem okazuje się, że niektóre marzenia
się zdewaluowały, niektóre zrealizowały, a ja nawet tego nie zauważyłam.
Jednym z nich
było studiowanie dziennikarstwa. Ale różne zbiegi okoliczności doprowadziły
mnie na wydział filologiczny i dziennikarką nie zostałam. A teraz od dwóch
lat z pasją pisuję teksty do "Panoramy" i trochę czuję to jak spełnienie
mojego dziennikarskiego marzenia. Chciałam kiedyś występować przed kamerą
i w teatrze. A w tym roku niejako się to zrealizowało, gdy zaproszono mnie
do udziału w reklamach telewizyjnych. Jak lepiej się przyjrzeć, to okazuje
się, że nasze marzenia realizują się w różnej formie.
Pisząc taką
Listę, dobrze też zadawać sobie proste pytania, które mogą być kluczowe.
Fragment rozmowy bohaterów filmu, w jednej ze scen bardzo to uzmysławia:
"Wiesz, starożytni
Egipcjanie mieli piękne przekonanie o śmierci. Gdy ich dusze przychodziły
do bram nieba, Bóg zadawał im dwa pytania. Odpowiedzi decydowały, czy wejdą
czy nie.
-Ok., kupuję.
Jakie to pytania?
-Czy znalazłeś
radość w swoim życiu? (...)
-Jak twoje
życie przyczyniło się do radości innych?"
Myślę, że gdybyśmy
sobie częściej takie pytania zadawali, świat byłby lepszy! Nie trzeba wymyślać
nic nadzwyczajnego, żeby dać sobie i innym radość. Czasami drobne rzeczy
powodują, że nasza dusza się ucieszy a nasza obecność czy drobny gest może
innym przynieść radość. Trzeba tylko chcieć to zauważać.
Przed nami
święta i świąteczny czas. Za nami niełatwe miesiące; wciąż trwa niepewność
o to, co przyniesie przyszłość. Czas biegnie i ciągle nam pokazuje, jak
ważne jest życie.
Dlatego życzę
wszystkim czytelnikom "Panoramy", żeby nie odkładali marzeń i nie czekali
z własną Bucked List. Żeby było na niej jak najwięcej zaznaczonych
marzeń, które się zrealizowały. Żeby ciągle dochodziły nowe i sprawiały
radość, spełnienie oraz przyczyniały się do radości innych ludzi.
Elżbieta Stan
Elżbieta
Stan filolog, bizneswoman
|