.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Słowo na Nowy Rok

Mija nam właśnie 2021, dwudziesty pierwszy rok XXI wieku i śmiem twierdzić, że nie był to rok wygranej w oczko. Witany wylewnie i z wielkimi nadziejami na powrót "normalności", sędziwy dziś starzec odchodzi przygarbiony pod ciężarem wydarzeń. Tak jak Atlas dźwigający nasz niespokojny świat. Sądząc po ilości pesymizmu królującego w sieci, 2021 chyba nie sprostał oczekiwaniom. "Miało być pięknie, a wyszło tak jak zwykle".  

Obserwowałam życzenia noworoczne składane "urbi et orbi" w grudniu 2020 roku. Internet pękał w szwach od "Niech już będzie normalnie", "Niech to się wreszcie skończy", "Żeby już było lepiej" i tak dalej. Ja sama zapozowałam na zdjęciu w srebrnych okularach w gwiazdki, żeby podkreślić moc mojej wiary w to nadchodzące LEPSZE. No i co? No i pstro. Pandemia wróciła wiosną ze zdwojonym impetem i zebrała obfite żniwo, wojna polsko-polska rosła w siłę, a nam nie żyło się dostatniej. A już na pewno nie spokojniej. Konflikt rządu z Unią Europejską, dramatyczna sytuacja na granicy z Białorusią czy wreszcie śmierć 30-letniej kobiety, której odmówiono aborcji w sytuacji zagrażającej życiu. To tylko niektóre z wątków, które wstrząsały opinią publiczną. O Afganistanie i innych miejscach nawet nie wspominam, bo to daleko i nie "nasi".

Dla mnie osobiście to był bardzo trudny rok. W kwietniu zmarł mój ojciec, który od dawna chorował, ale dobił go COVID. Został zarażony w szpitalu podczas leczenia i odesłany z wirusem do domu. Przekazał francę połowie rodziny, w tym mnie. Odszedł w szpitalu covidowym, samotnie i bez pożegnania, co było traumatycznym doświadczeniem nie tylko naszej, ale wielu rodzin i nie tylko tutaj. Covida przeszłam w miarę dobrze, ale long covid ciągnął się za mną prawie 4 miesiące i to już było trudne. Straciłam też dobry kontrakt, co trzepnęło mnie po kieszeni. Dopiero we wrześniu zaczęłam jako tako funkcjonować. Począwszy od pogrzebu ojca, byłam jeszcze na pięciu innych, w tym serdecznej przyjaciółki, która zmarła na raka. I jak się okazywało, bardzo wiele osób straciło w mijającym roku bliskie osoby – rodziców, współmałżonków, przyjaciół, kolegów z pracy. I jak tu żyć mili Państwo, kiedy dzieje się tak dużo niedobrego, kiedy gromy i pioruny uderzają tak niedaleko i nadwyrężają naszą psychikę?

Od dawna uprawiam optymizm realistyczny. Piję kawę z lekką nutką stoicyzmu zamiast dekadencji, tak jak w słynnej reklamie Nescafe. To pomaga przetrwać w tych coraz trudniejszych czasach. W mediach społecznościowych pesymizm i narzekanie hulają, że aż niemiło. Kasandryczne przekazy i utyskiwania wpędzają w mrok mocniej niż listopad. Mam niemal wrażenie, że to psioczenie i rozgoryczenie są w dobrym tonie, że to teraz wręcz obowiązujący przekaz, coś jak po Powstaniu Styczniowym. Ubieramy się i myślimy tylko na czarno! A ja w takich chwilach tym bardziej chwytam się liny filozofii pozytywnej. Nie mam złudzeń co do wszystkich plag tego świata, które swego czasu wypuściła z puszki pewna ciekawska kobieta imieniem Pandora. Jest jak jest, ale nie dajmy się w to wciągnąć. Narzekanie niczego nie zmienia, to wręcz strata energii, angażowanie się w coś bezproduktywnego i jałowego. Lepiej pójść na długi spacer, przewietrzyć głowę i zrobić coś z sensem. 

Wojna polsko-polska boli wszystkich. I tych z lewa i tych z prawa, i nawet tych pośrodku, którzy woleliby, aby rząd zajął się zwykłymi ludzkimi sprawami, a nie ideologią. Zdrowy system gospodarczy, służba zdrowia, edukacja i ogólne poczucie bezpieczeństwa obywateli to sprawy ważniejsze niż wszystkie te polityczne starcia. I rozumiem doskonale to, że można mieć problemy z odczuwaniem życiowego komfortu, kiedy tego wszystkiego brakuje. Mnie osobiście najbardziej boli agresja "po obu stronach barykady" i przede wszystkim to, że w ogóle jakaś barykada istnieje. Smuci wzajemne przerzucanie się hasłem "nie o taką Polskę walczył mój dziadek, ojciec, wuj…" i przekrzykiwanie kto największym patriotą jest. Pomaga mi zamiłowanie do historii. Kiedy przyglądam się dziejom naszego umęczonego kraju, to opada mi z głowy woalka idealizmu i wszystkie kawałki układanki pod tytułem "naród polski" układają mi się w całość. Cały ten kociołek z narodowo-heroiczno-absurdalno-patetyczną mieszanką wybuchową. No bo tak po prawdzie, to kiedy my właściwie cieszyliśmy się względnym spokojem i dostatkiem? Za Zygmunta Starego? Dzisiejsza swarliwość i kłótliwość to też nic nowego. Przypominam, że rodacy zawsze przejawiali skłonność do szklanicy i do zwady, aby po chwili w romantycznym zrywie ruszać na wroga, najchętniej z kosą na armaty albo z szablą na czołgi. Warchołów i awanturników nigdy u nas nie brakowało, co na przykład dość zgrabnie opisał Mickiewicz w "Panu Tadeuszu". Podział narodu był też widoczny w mitologizowanym 20-leciu międzywojennym, kiedy endecy zwalczali piłsudczyków i na odwrót. Gdy uświadomimy sobie te smutne prawdy, to łatwiej zachować spokój. Jest jak jest. C’est la vie i nihil novi mili Państwo, nic nowego!   

Świat też zawsze był taki sam. Ludzie i natura ludzka niespecjalnie się zmienili. W dziejach ludzkości od zawsze dobro walczy ze złem albo na odwrót. W Biblii (Stary Testament) dużo jest scen przemocy, Nowy Testament niesie nadzieję. W mitach greckich podobna mieszanka, ale sporo jest herosów zwalczających potwory. Szekspir - najsłynniejszy literat naszej ery - dość barwnie odmalowuje pełną paletę ludzkich namiętności - i tych złych i tych dobrych. Dzisiaj jest tak samo, są sprawy smutne i te weselsze. Z tą różnicą, że dziś mamy wszechobecny, o wiele bardziej szeroki dostęp do informacji niż kiedyś. O wielu sprawach po prostu byśmy nie wiedzieli i żylibyśmy w błogiej nieświadomości. Obecnie zaś media lubią podsycać emocje, bo oglądalność, bo klikalność... Pozwolę sobie zacytować naszą noblistkę Olgę Tokarczuk: "Przynosi mi też gazety, zachęcając do ich czytania, ale budzą we mnie wstręt. Gazetom zależy na tym, żeby utrzymywać nas w stanie ciągłego niepokoju, żeby kierować nasze emocje nie ku temu, czego naprawdę powinny dotyczyć. Dlaczego miałabym poddawać się ich władzy i myśleć tak, jak mi każą?" [Prowadź swój pług przez kości umarłych] No właśnie.

Jak więc dbam o równowagę ducha, tak bardzo nam dziś potrzebną? Przede wszystkim stosuję starą, oklepaną do bólu i granicy banału zasadę karmienia właściwego wilka. Daję sobie to, co mnie zasila i wzmacnia. Mam swój dekalog antykorozyjny, który systematycznie stosuję i który świetnie sprawdza się w praktyce. Również przez ostatnie dwa trudne lata. Kto ciekawy to zapraszam na bloga. Dbam o ciało, odpowiednią porcję ruchu i zdrowe jedzenie. Myśli kieruję w stronę spraw pozytywnych i ludzi o pogodnym nastawieniu do świata. To moje plemię, które mnie wspiera. Pielęgnuję życzliwość i empatię na co dzień. Biorę odpowiedzialność za moje słowa i czyny i umiem przyznać się do błędu. Nie upieram się przy "mojej prawdzie", szanuję zdania odrębne. Tego szacunku bardzo nam dziś brakuje. W czasie pandemii, kiedy wszystko poszło w onlajny, dodałam jeszcze jedno przykazanie. Właśnie to o odcinaniu głowy od nadmiaru bodźców i niewkręcania się w medialne burze. O tym, żeby nie dawać się pochłaniać medialnej otchłani ciemności. Pomaga mi w tym guru stoicyzmu, cesarz Marek Aureliusz, którego maksym nie mam nigdy dość: "Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego nie jestem w stanie zmienić. Daj mi siłę, bym zmienił to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego."
 
A życzenia na Nowy Rok? Umierający Goethe zawołał ponoć "Więcej światła!" I takiego światła w duszy życzę Wam najbardziej. Niech Wam rozjaśnia mroki codzienności, oświetla drogę i prowadzi do tego "szczęśliwego" i "dosiego". Myślę, że to najpewniejszy sposób.
 

Ela Hübner


Ela Hübner - dziennikarka, blogerka: www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ