.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: kontakt@panoramanews.org

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Więcej niż wino

Jeszcze w 1939 roku przeciętny Francuz wypijał pół butelki wina dziennie - bo wino stanowiło nieodłączną część jego życia codziennego i było dobrem narodowym w równym stopniu, co impresjonizm. W latach sześćdziesiątych pewien restaurator Gérard Faesch wyliczał, że w jego barze "szło" kilkanaście litrów na idących do pracy robotników. Z kolei literat i filozof Roland Barthes mówił - jakby na potwierdzenie - że wino jest napojem proletariatu i napędza kulturę. "Kto w wino nie wierzy musi być chory, a nawet niedołężny" - przekonywał.

Nie da się ukryć, że wino jest czymś więcej niż katedra w Reims. Wino wręcz symbolizuje Francję - a dopiero w następnej kolejności symbolizują ją sztuka czy zamki nad Loarą. 

Chodzi o to, aby zilustrować Francuzów jako ludzi obdarzonych wybitną kulturą, smakiem oraz węchem. I znawstwem wina w szczególności.

Podobno teraz jest inaczej - przynajmniej tak twierdzi Simon Kuper, holenderski dziennikarz, który napisał, że w kawiarniach paryskich wielką rzadkością jest widok zamawiających "un ballon de rouge" do śniadania. Według niego Francja zaczęła nareszcie przypominać resztę świata. I że to jest proces pozytywny.

Dodam, że Holendrzy za kołnierz nie wylewają. U nich przeważnie pada lodowaty deszcz, to i śniadania nie powinny być zbyt skromne.

Ten Simon Kuper zżyma się na Francuzów - jest z pochodzenia Afrykanerem, choć wychował się w Holandii, więc jako skąpiec z natury, musi im wytknąć lekki styl życia. Dla niego orzeszki ziemne są jak trufle. Wybredny nigdy nie będzie.

Kupera drażni picie wina. Wylicza Francuzom, że robią to zbyt często. Szczególnie rano, żeby "stawić czoła trudnościom dnia" - kpi. Przy okazji analizuje - i wychodzi mu, że świat się zmienia, a spożycie wina spada, bo młodzi mają inne upodobania. Według niego Francuzi byli obciążeni statystycznym, siedemdziesięcioprocentowym ryzykiem "zejścia" z powodu alkoholizmu - a teraz już nie. Teraz są zaledwie na drugim miejscu w spożyciu wina - daleko za Watykanem.

Kupera cieszy, że Francuzi odnajdują szczęście w byciu trzeźwymi. Holender był znany jako dziennikarz sportowy. Pisał o futbolu. W Holandii był bardzo ceniony. Ale futbol to nie socjologia jedzenia ani nawet kultury. Pisanie o upodobaniach innych ludzi przynosi większą sławę. Wiedzieli o tym Lévi-Strauss czy Bronisław Malinowski. Kuper podąża ich tropem i bada zachowania Francuzów w stosunku do wina. Taki sobie antropolog. Choć dodajmy Francja to także futbolowa potęga.

Twierdzenie, że globalizacja oddaliła Francuzów od wina nie jest jednak pozbawione prawdy. Weźmy na przykład takie hasło "prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu jest niebezpieczne". Jeszcze dwadzieścia lat temu było nie do pomyślenia! Podobnie jak sprzeczne z filozofią Francuzów jest twierdzenie, że wino to alkohol. Ewidentna bzdura. Przecież wino dla nich to "une boisson", czyli po prostu napój.

Jednak stara kultura picia wina to przeżytek, bo przywołuje pamięć o ubóstwie. Wielu ludzi, których stać na codzienną, niezłą butelkę Listrac-Médoc, wybierze wino argentyńskie w tajskiej restauracji. Francuzi wolą iść w sobotni wieczór na talerz "tom yum gai" albo "yakitori" niż "blanquette de veau". Co ciekawe w tradycyjnej restauracji "Chez Fernand", przy Rue Guisarde w Paryżu, słychać wyłącznie język angielski - to turyści poszukujący smaków Francji i jej starej kulinarnej kultury, pchają się tam drzwiami i oknami. I jest kucharz, który wygląda tam ze swojej twierdzy i zagaduje klientów. Kucharz francuski też przeżytek.

Truizmem jest twierdzenie, że kultura francuska dominuje na całym świecie. Przyrost roczny odwiedzających ten kraj turystów przygniata liczbami. Robi wrażenie. Ludzie odwiedzają Francję dla jej zabytków, wspaniałych parków, muzeów i atmosfery ulicy. We Francji tłok z powodu turystów jest oczywistością. Moda na Francję nie przemija. I na jej kuchnię też. A jednak musi robić wrażenie fakt, że "Steak Haché" smaży się już tylko pod Amerykanów, a Francuz - nawet jeśli ma pod pachą Rousseau - pójdzie na kolację do knajpy tajskiej. I nie zamówi jak jego dziadek aperitifu.

Ten ostatni to relikt społeczny i lokalny. W czasach owerniackich przybyszów w Paryżu był bardziej modny niż beret. Ale i to się zmieniło. Apéro kosztuje tyle samo co normalny kieliszek. Jednak umawianie się na jednego balona przed jedzeniem wciąż istnieje. W starej Francji, najczęściej w małych miastach lub na obrzeżach tych dużych. 

Według wspomnianego Kupera naród francuski wytrzeźwiał. Czy to dobrze? Może więc przy tej okazji dostrzeże, że z końcem picia wina wiąże się upadek jego kultury. Grozi to destabilizacją narodową. Ale turyści tego nie wiedzą - dla nich Francja nadal zdobywa świat. Dla nich 1200 tutejszych gatunków sera to kosmos, w którego zrozumieniu pomoże wyłącznie picie wina. Francuskiego oczywiście.

A Wy co pijecie do śniadania?
 

Tomasz Rudomino


Tomasz Rudomino - historyk sztuki, dziennikarz. Mieszka w Paryżu. Z aparatem fotograficznym zwiedził ponad 140 krajów.
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: kontakt@panoramanews.org
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ