Boże Narodzenie na Kajmanach
Kończy się
2020 rok, kolejne święta Bożego Narodzenia przed nami. Kolejne, ale w tym
roku jakże wyjątkowe.
Walczymy z
pandemią, która sprawiła, że może i świętować będziemy inaczej - bardziej
kameralnie, z mniejszym "przytupem". Może docenimy to, że jesteśmy razem,
bliżej siebie, a komercyjny wydźwięk świąt zejdzie na drugi plan.
Obecna sytuacja
na świecie, zwłaszcza w okresie około świątecznym, niech będzie okazją
do refleksji, zbliżenia człowieka z człowiekiem, uświadomieniem sobie kruchości
życia i tego, co najważniejsze. Warto celebrować chwile z rodziną, cieszyć
się nimi, często są one tak wytęsknione, wyczekane. Doceńmy, że w tak trudnym
roku, daliśmy radę, dobrnęliśmy do końca, teraz możemy odpocząć przy wigilijnym
stole.
Wokół nas wszystko
się zmienia, trzeba żyć tym, co tu i teraz oraz wspominać minione święta,
ludzi, którzy odeszli, miejsca, w których byliśmy, bo może się zdarzyć,
że nieprędko do nich wrócimy. Ten czas sprawia, że i ja wspominam zakątki,
w których byłam szczęśliwa. A oczywiście oprócz Polski, były to, między
innymi, Kajmany położone na Morzu Karaibskim. Dla wielu, kojarzą się one
wyłącznie z rajem podatkowym, gdzie bogacze skrzętnie ukrywają swoje oszczędności
na kontach bankowych. Składające się z trzech wysp, na mapie świata ledwo
widocznych, we mnie zostawiły trwały ślad już na zawsze.
Miałam okazję
mieszkać na jednej z tych wysp - na Wielkim Kajmanie (jest jeszcze Mały
Kajman i Kajman Brac). Udało się to, choć nie dorobiłam się wielkiej fortuny
i nie prowadzę "szemranych" interesów. Okazało się, że żyją tam również
zwykli, w dużej większości uczciwi ludzie.
O urokach mieszkania
na Karaibach może jeszcze będzie okazja kiedyś napisać. Teraz chciałam
jednak wspomnieć święta Bożego Narodzenia bez śniegu i zimna, za to pod
palmami, w palącym słońcu. Mimo że święta tam, ze względu na pogodę, są
tak różne od tych polskich, to dzięki wszechobecnym dekoracjom i ozdobom,
można poczuć niezwykły klimat tych dni.
Wysoka choinka,
kolorowo przystrojona, na najbardziej popularnym deptaku Kajmanów Camana
Bay, robi ogromne wrażenie. Jest to miejsce najbardziej oblegane przez
turystów i ekskluzywne ze względu na liczne sklepy, z cenami jak z "kosmosu".
Ale oprócz sklepów, jest tam również nabrzeże nad zatoką, z restauracjami
na powietrzu i atrakcjami turystycznymi, jak na przykład fontanną, w której
rozszalałe dzieciaki korzystają z uroków pięknej pogody.
Spędzenie tam,
zwłaszcza świątecznego dnia, jest relaksem i sprawia, że człowiek ma wrażenie
jakby trafił do raju. Dziwne to uczucie - Boże Narodzenie bez śniegu!
Mieszkańcy
wyspy celebrują święta pełną parą, w podobnym stylu jak Amerykanie. Jest
wiele dekoracji, budynki bogato przystrojone. Jadąc wzdłuż wyspy, światełka
i iluminacje, szczególnie nocą, wyglądają bajkowo - jakby się trafiło do
królestwa elfów czy innej krainy wiecznej szczęśliwości. Dzieci mają "radochę",
na spółkę z dorosłymi. W środku miasta George Town, stolicy Kajmanów, co
roku powstaje bożonarodzeniowe miasteczko, w którym ma się poczucie jakby
się wchodziło do świata baśni, z choinkami, palmami ozdobionymi bombkami,
lampkami, girlandami. Spotkać można Świętą Rodzinę i Świętego Mikołaja,
renifery, wypchane prezentami skarpety i różnego rodzaju inne cuda niewidy.
Miasteczko to znajduje się w połowie głównej ulicy prowadzącej z zachodu
na wschód wyspy i w okresie świątecznym trudno je przeoczyć.
Sposób spędzania
dni świątecznych przez mieszkańców Kajmanów jest zdecydowanie różny niż
w Polsce. Na wyspie wiele jest kościołów, modlitwa jest codziennością,
jednak nie kładzie się tak dużego nacisku na religijny aspekt Bożego Narodzenia.
Nie ma pasterki, a kościół w świąteczną niedzielę jest wypełniony niewiele
ponad połowę. Śpiewa się kolędy, ale wydaje się, że nie są one aż tak wzruszające
jak w Polsce, choć są radosne i melodyjne.
Jako że wielu
mieszkańców Kajmanów to przybysze z różnych zakątków świata, to święta
celebruje się bardziej różnorodnie i międzynarodowo. Wiele osób w pierwszy
dzień Bożego Narodzenia idzie do restauracji na wspólny brunch z przyjaciółmi,
gdzie można jeść potrawy z całego świata "do wyboru do koloru" korzystając
ze szwedzkiego stołu popijając prosecco. A po uczcie idzie się na plażę
najczęściej z lampką szampana w ręku i razem świętuje się ten radosny czas
aż do późnych godzin wieczornych.
Mimo niewątpliwego
uroku tego typu świąt, muszę przyznać, że będąc tam, brakowało mi wigilii,
pasterki, pachnącego ciastem domu, rodziny zostawionej w Polsce.
Doceniam jednak,
że mogłam poczuć tamtejszą beztroskę, dzięki której ma się naprawdę złudzenie,
że czas się zatrzymał, a życie nie pędzi w tak szalonym tempie jak gdzie
indziej.
Kto wie może
jeszcze kiedyś uda mi się, nie tylko we wspomnieniach, wrócić na gorącą
wyspę. Kiedyś, gdy świat, jaki znaliśmy, wróci do normy...
Katarzyna Knieja
Katarzyna
Knieja - pedagog z wykształcenia, trochę "niedzisiejsza" miłośniczka kultury
wszelakiej, podróżowania, natury i zwierząt.
|