.
NUMER 6 / LISTOPAD 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Wyrachowane szaleństwo (Odc. 6)
 
... Jerzy Adamuszek
Wyrachowane szaleństwo

Wydawnictwo ISKRY 1994 / Seria "Naokoło Świata"

Relacja z wyprawy samochodem osobowym wzdłuż obu Ameryk - od Alaski po Ziemię Ognistą, w trakcie której został ustanowiony rekord wpisany do Ksiegi Rekordów Guinnessa.

Zaparkowałem cadillaca na jakimś placu, pomiędzy dwiema ciężarówkami na chodzie, i tam planowałem spędzić drugą noc na Alasce.

Tu wszystkie pojazdy mają specjalne grzałki wmontowane w miskę olejową. Na parkingach przy każdym stanowisku są gniazdka, do których można podłączyć taką grzałkę z przymocowanym na stałe kablem. Niestety, nie pomyślałem o jej zainstalowaniu. Wszystkie duże ciężarówki z silnikami Diesla muszą być stale na chodzie przez sześć miesięcy. Tutejsi fachowcy mówią, że jeżeli silnik w takim pojeździe się zepsuje lub ktoś go wyłączy na kilka godzin, to trzeba czekać aż do wiosny, holować maszynę do wnętrza hali albo po prostu rozpalić ognisko pod silnikiem, żeby go rozgrzać.
Dzisiejsza noc miała być bardzo mroźna. Zaczynała się bowiem ostra zima z silnymi wiatrami znad Morza Arktycznego. Powiedziała mi to rodowita Eskimoska, która pracowała w hotelu jako sprzątaczka. Wypytywałem ją o warunki życia Eskimosów w północnej części Alaski. Odrzekła, że skończyły się już czasy mieszkania w igloo. Mozę są jeszcze takie miejsca, ale tu przy białym człowieku jest inaczej. Rdzenni mieszkańcy kontynentu - Indianie i Eskimosi - zarówno w Kanadzie, jak i w Stanach Zjednoczonych są traktowani inaczej, a szczególnie ulgowo pod względem finansowym. Żyją w specjalnie wyznaczonych rezerwatach, które są własnością szczepów. Nie płacą podatków, a duży procent korzysta z zasiłków państwowych. Nie garną się do szkół wyższych ani do pracy. Sprzyja to szerzeniu się alkoholizmu, rozkładowi rodzin i innym plagom społecznym.

Moja rozmówczyni była młodą dziewczyną w dżinsach i z marlboro w ustach. Chwaliła sobie pracę. A zresztą, mówiła z uśmiechem, tu sami mężczyźni, to zawsze jakiś dodatkowy dolar wpadnie. To prawda, pomyślałem, skoro pracownicy są nieraz kilka miesięcy poza domem, przydałoby się więcej takich sprzątaczek w Prudhoe Bay.

Na tę noc założyłem na siebie wszystko, co tylko mogłem. Wszedłem do śpiwora i dodatkowo przykryłem się jeszcze jakimiś szmatami. Leżąc na boku próbowałem zasnąć. Nie mogłem ogrzać samochodu, ponieważ nie miałem dość benzyny. Słyszałem głuchy warkot dwóch silników dieslowskich sąsiednich ciężarówek oraz świst wiatru. Chciałem spać jak najdłużej, gdyż nazajutrz miał być początek mojej życiowej szansy. Potrzebowałem dwóch dni odpoczynku po przejechaniu 8500 kilometrów z Montrealu na Alaskę. Nie zdawałem sobie sprawy, że będę musiał spać w samochodzie przy takim mrozie. Nocą na pewno było poniżej -30.

Obudziłem się o 8.30. Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to pęknięta butelka z sokiem pomarańczowym, która stała tuz obok śpiwora. Byłem w tej samej pozycji co dziesięć godzin temu. Wygrzebałem się z barłogu, wcisnąłem za kierownicę - i wielka niewiadoma, czy samochód zastartuje. Udało się za drugim razem!

O 9.30 spotkałem się z dziewczyną z biura linii lotniczej. Podjechaliśmy cicho pod pompę benzynową i za darmo dostałem prawie 125 litrów. No, nie tak za darmo, gdyż dałem jej dużego buziaka i obiecałem widokówki z Ziemi Ognistej. Potem pojechałem na pocztę, aby wysłać telegram do Londynu do biura Guinnessa o podjęciu próby bicia rekordu. O 10.00 przybyłem do security check point, czyli punktu kontrolnego, prawie nad samym Morzem Beauforta. Dalej mają wstęp tylko pracownicy ze specjalną przepustką. Samochód raz jeszcze wzbudził sensację: dziesiątki jeepów i małych ciężarówek zatrzymywały się, aby go zobaczyć.

Przybyła także tajna policja. Miałem wprawdzie paszport kanadyjski, ale urodziłem się w bloku wschodnim. Tak naprawdę - po co tu przyjechałem? Szukali mnie już od wczoraj po całym hotelu i nie wierzyli, że spałem w samochodzie. Przeprosiłem ich za to, że sprawiłem tyle kłopotu, ale oni i tak mieli dość informacji o mnie. Wszystko się zgadzało: kolor oczu, wzrost, data przyjazdu do Kanady i nazwa linii lotniczej, którą przybyłem. Trochę im nie pasowało, dlaczego z Polski na pobyt stały do Kanady leciałem przez Moskwę.

A prawda była taka: paszport do Kanady dostałem 14 grudnia 1980 roku. Bardzo chciałem być na Boże Narodzenie w Montrealu. Wcześniej pragnąłem się zobaczyć z bratem Longinem, który od kwietnia 1979 roku przebywał w Berlinie Zachodnim, gdzie zdecydował się osiedlić. Najlepszy i najtańszy sposób, żeby go odwiedzić - to kupić bilet relacji: Warszawa-Berlin-Moskwa-Montreal. I tak też zrobiłem. Lot Moskwa-Montreal linią Aerofłot pozostanie mi w pamięci na zawsze. Był to okres po inwazji ZSRR na Afganistan i zerwaniu stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Na pokładzie Iła-62 było nas tylko pięć osób: starsze małżeństwo, student z Ameryki Środkowej, szpieg w skórzanym płaszczu i kapeluszu oraz ja. Każdy miał do dyspozycji stewardesę. Po wylądowaniu w Montrealu okazało się, że Aerofłot został zbojkotowany i obsługa lotniska nie chce przetransportować naszych walizek. Czekaliśmy godzinę, aż wreszcie kapitan i stewardesy przynieśli osobiście bagaże z samolotu.

Tłumaczenie tego wszystkiego policjantom zajęło mi w sumie sporo czasu, zanim wreszcie zaczęli udawać, że wszystko rozumieją.

Oczywiście największym problemem okazał się brak zezwolenia na przyjazd do Prudhoe Bay. Miałem już przygotowaną mapę, na której nie było żadnej informacji, że droga jest zamknięta dla ruchu publicznego. Otrzymałem oficjalny rozkaz opuszczenia Prudhoe Bay. Uprosiłem tylko, bym mógł poczekać do 12.00.

W punkcie kontrolnym, skąd rozpoczynałem rajd, strażnik powiedział mi, że jestem pierwszym człowiekiem, który dotarł do Prudhoe Bay samochodem osobowym. A trzeba dodać, że facet pracował tu od początku istnienia punktu. Zjawił się też pewien młody człowiek, dumny z tego, że jego dziadek urodził się w Polsce. Znał kilka słów po polsku: "idź spać", "pierogi", "babcia" i parę niecenzuralnych. W punkcie kontrolnym dostałem trochę prowiantu na drogę. W ramach rewanżu wyciągnąłem spirytus, aby uczcić odjazd. Wypełniłem pierwszą pozycję w dokumentach mających poświadczyć autentyczność mojego wyczynu. Została przybita pieczęć, kilku świadków złożyło podpisy. Te czynności będą się powtarzać na każdej granicy i w większych miastach, w urzędach państwowych lub instytucjach. Zrobiwszy kilka zdjęć, o 12.00 czasu lokalnego - odjechałem.
Przede mną ponad 23 000 kilometrów ciężkiej walki z sobą i warunkami zewnętrznymi. Wielka niewiadoma.
 

C.D.N.


Jerzy Adamuszek - po ukończeniu geografii na UJ-cie w Krakowie w 1980 przybył do Montrealu. Autor książek podróżniczych: "Wyrachowane Szaleństwo", "Kuba to nie tylko Varadero" (po angielsku "Cuba is not only Varadero") i "Słonie na olejno". Niektóre jego osiągnięcia zarejestrowała Księga Rekordów Guinnessa. Organizator "Spotkań Podróżniczych" oraz "Są Wśród Nas" w Konsulacie Generalnym RP w Montrealu (www.sawsrodnas.ca).


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ