Wyrachowane szaleństwo
(Odc. 2)
|
... |
Jerzy
Adamuszek
Wyrachowane
szaleństwo
Wydawnictwo
ISKRY 1994 / Seria "Naokoło Świata"
Relacja z wyprawy
samochodem osobowym wzdłuż obu Ameryk - od Alaski po Ziemię Ognistą, w
trakcie której został ustanowiony rekord wpisany do Ksiegi Rekordów Guinnessa. |
SKĄD TEN POMYSŁ?
Do Montrealu
przyleciałem w grudniu 1980 roku. Najpierw kurs francuskiego, potem różne
prace. Zaczynałem jak przeciętny imigrant. Dyplom magistra geografii Uniwersytetu
Jagiellońskiego - owszem, ładny, ale na razie nieprzydatny. Składałem podania
o pracę w różnych firmach. Miałem nawet dwa ciekawe zajęcia związane z
moim zawodem. W 1981 roku pracowałem na prerii w stanie Alberta jako pomocnik
geodety. Natomiast w Montrealu miałem dwa kontrakty jako kartograf. Pierwsi
w Ameryce, a może i na świecie, opracowaliśmy metodą wypukłą plan miasta
Montreal dla niewidomych. Jednak uparcie starałem się o stałą posadę. Niestety,
nie udało się. Postanowiłem kontynuować studia, chcąc robić doktorat na
uniwersytecie w Ottawie. Okazało się jednak, że wcześniej musiałbym powtórzyć
dwa lata studiów magisterskich. A uzyskanie stypendium było wtedy niemożliwe.
Na zdjęciu:
Przejazd przez Andy
Wracając z
Ottawy autobusem, przeglądałem artykuł o jakiejś ekspedycji. Zainteresowałem
się tym i zacząłem myśleć o przedsięwzięciu, którym udowodniłbym, że jestem
coś wart. Swoje możliwości oceniałem jako spore. Dlaczego nie? Zostało
tylko pytanie - co? Wchodził w grę wyłącznie wyczyn na skalę światową.
Ale jaki? O igrzyskach olimpijskich lub innych mistrzostwach - ani myśleć.
Byłem już za stary. Musiałoby to być coś, co pozwalałoby połączyć znajomość
geografii z kondycją fizyczną oraz takimi walorami psychicznymi, jak upór,
umiejętność przewidywania, zdecydowanie, odwaga. Że jestem wytrzymały,
wiedziałem. Przecież co roku biegam w maratonie. Ale najlepszym dowodem
był mój samotny rajd rowerowy przez Góry Skaliste z Calgary do Vancouveru.
Sam uszyłem torby na rower, zapakowałem jedzenie, namiot, śpiwór, ubranie.
Przez pięć dni non stop pedałowałem 1100 kilometrów. Z powrotem, z Vancouveru
do Calgary, drugie tyle. Był to dla mnie duży wewnętrzny sukces. Wiedziałem
też, że wytrzymuję długą jazdę samochodem. Przewoziłem za odpłatą auta
z Montrealu na Florydę i potem do Los Angeles. Istnieje sposób na bardzo
tanie zwiedzenie Ameryki i jeszcze można przy tym zarobić. Wystarczy skontaktować
się z jedną z firm, które zlecają przewozy samochodów.
Moje poszukiwania
zaczęły się więc koncentrować wokół jazdy na wytrzymałość. Każdą wolną
chwilę spędzałem w bibliotece i księgarniach, szukając informacji na temat
rekordów. Nie pominąłem, rzecz jasna, Księgi Guinnessa. Do 1985 roku odnotowano
tylko dwa rekordy w jeździe na wytrzymałość, oba należące do Kanadyjczyków.
Pierwszy to rajd dookoła świata - 40 075 kilometrów przez dwadzieścia trzy
państwa na czterech kontynentach. Czas przejazdu wyniósł ponad siedemdziesiąt
cztery dni. Nie rozumiem tylko, skąd określenie dookoła świata", skoro
95 procent całej trasy stanowiły autostrady Ameryki Północnej, Europy i
Australii; jedynie paręset kilometrów w Azji. Do tych samych kierowców
należy rekord w przejeździe przez Europę i Afrykę od Przylądka Północnego
w Norwegii do Przylądka Dobrej Nadziei w RPA. Dystans wynosił 20166 kilometrów,
a czas przejazdu - dwadzieścia osiem dni, trzynaście godzin i dziesięć
minut.
Przeanalizowałem
trasy oraz wyniki i doszedłem do wniosku, że są one teoretycznie i praktycznie
do pobicia. Zacząłem pisać listy do firm samochodowych z prośbą o sponsorowanie
mojego projektu - samotnego rajdu dookoła świata. Po pierwszych odmownych
odpowiedziach doszedłem do wniosku, ze nie mam najmniejszych szans, by
zainteresować swoją propozycją jakąkolwiek firmę. Postanowiłem pracować
więcej i oszczędzać pieniądze. Automatycznie plany zmieniły się. Wpadłem
na pomysł, aby przejechać wzdłuż południka oba kontynenty amerykańskie.
Rajd miałby się rozpocząć w Prudhoe Bay nad Morzem Beauforta, czyli w najbardziej
oddalonym na północ punkcie, do którego można dojechać samochodem. Celem
zaś byłby kraniec Ziemi Ognistej w Ameryce Południowej.
W rozszerzonej
wersji Księgi Guinnessa znalazłem wzmiankę, że w roku 1959 grupa żołnierzy
angielskich jechała kilkoma jeepami przez obie Ameryki, z tym że wyruszyli
oni z Anchorage na Alasce. Była to wyprawa zorganizowana raczej pod kątem
militarnym, a jej czas wyniósł około sześciu miesięcy.
Przygotowania
do rajdu nie szły łatwo. Moje małżeństwo po raz wtóry było w stanie rozkładu.
Wina jak zwykle leżała pośrodku. Nie mogłem jednak się z tym pogodzić;
przecież kiedyś wybrałem Wiesię na żonę świadomie. Dlaczego tyle małżeństw
się rozpada? Tu w Quebecu wskaźnik wynosi 30 procent. Różnica charakterów,
ambicji? Fakt, że już jesienią 1984 roku była mowa o separacji. Ale co
z naszą córką? Kochamy ją oboje nad życie. Ta skomplikowana sytuacja rodzinna,
na równi z potrzebą odnalezienia się w społeczeństwie kanadyjskim, była
głównym motorem realizacji projektu. Czułem, że jedynie w ten sposób mogę
dać znać o sobie. Myślałem wtedy, że jeśli tylko tego dokonam, będę miał
dużą szansę na otrzymanie porządnej pracy w sektorze państwowym lub w znanej
firmie samochodowej.
Wyprawę zaplanowałem
na rok 1986. Do tego czasu postanowiłem zaoszczędzić kilkanaście tysięcy
dolarów, gdyż na tyle wyceniłem wstępnie koszty przedsięwzięcia. Bardzo
trudno było odłożyć z niskich zarobków tyle pieniędzy, zwłaszcza że podstawowym
obowiązkiem było dzielić z żoną koszty utrzymania. Założyłem z góry, że
żadna firma nie wesprze mnie finansowo; liczyłem tylko na siebie. Listy
do firm wysyłałem jednak w dalszym ciągu, by nie mieć sobie do zarzucenia,
że się nie starałem.
Jednocześnie
opracowywałem plan podróży. Zacząłem od analizowania map fizycznych. Kalkulowałem,
dodawałem, mnożyłem, dzieliłem, w myślach jechałem gdzieś przez Amerykę
Środkową lub Południową. Chodziłem po konsulatach, aby zebrać informacje
dotyczące przepisów obowiązujących w krajach, przez które miała biec trasa.
Do pewnych państw, jak
Salwador,
Panama czy Kolumbia, potrzebowałem wiz. Między Panamą a Kolumbią nie ma
połączenia drogowego, toteż samochód należy przetransportować w inny sposób.
W obu konsulatach powiedziano mi, że to żaden problem, ponieważ pomiędzy
sąsiadującymi państwami istnieje codzienne połączenie morskie delta".
Podróż kosztuje tylko kilkaset dolarów, a trwa dziesięć godzin.
I ostatni problem:
co z samochodem po zakończeniu rajdu? W konsulacie argentyńskim mówiono,
że można sprzedać, i to za w miarę dobrą cenę. Było to dla mnie pocieszające,
że na koniec będę miał jeszcze dość pieniędzy, by kupić bilet powrotny
na samolot. Nawiązałem kontakt z firmą lotniczą LanChile. Miałem szczęście;
dyrektorem oddziału w Montrealu okazał się młody człowiek, który kiedyś
planował podróż motocyklem z Santiago do Nowego Jorku. Nawet ją rozpoczął,
lecz w parę dni po starcie nastąpiła awaria pojazdu i na tym się skończyło.
Spodobał mu się mój pomysł. Obiecał mi bezpłatny bilet powrotny z Buenos
Aires w zamian za reklamowanie firmy LanChile. Prywatnie jednak interesowały
go drogi, gdyż jeszcze raz chciałby spróbować, z tym że w przeciwnym kierunku.
Zarówno on, jak i dziewczyny pracujące w LanChile pomogli mi w tłumaczeniu
niektórych tekstów na hiszpański. Zapewnili mnie również, że za ich pośrednictwem
będę mógł nawiązać z Ameryki Południowej kontakt z Montrealem.
C.D.N.
Jerzy Adamuszek - po ukończeniu
geografii na UJ-cie w Krakowie w 1980 przybył do Montrealu. Autor książek
podróżniczych: "Wyrachowane Szaleństwo", "Kuba to nie tylko Varadero" (po
angielsku "Cuba is not only Varadero") i "Słonie na olejno". Niektóre jego
osiągnięcia zarejestrowała Księga Rekordów Guinnessa. Organizator "Spotkań
Podróżniczych" oraz "Są Wśród Nas" w Konsulacie Generalnym RP w Montrealu
(www.sawsrodnas.ca). |