Wyrachowane szaleństwo
(Odc. 1)
|
... |
Jerzy
Adamuszek
Wyrachowane
szaleństwo
Wydawnictwo
ISKRY 1994 / Seria "Naokoło Świata"
Relacja z wyprawy
samochodem osobowym wzdłuż obu Ameryk - od Alaski po Ziemię Ognistą, w
trakcie której został ustanowiony rekord wpisany do Ksiegi Rekordów Guinnessa. |
..
PODZIĘKOWANIA
Wiele osób
przyczyniło się do mojego sukcesu. Chciałbym wymienić te spośród nich,
które nie ograniczyły się do wypełnienia służbowego obowiązku lub zwykłej
odpowiedzi na prośbę.
W Kanadzie:
moja żona Wiesia Kogut z całą swoją rodziną, Jasia i Grzesiek Jarko, Aurelia
i Grzesiek Kowalewski, Władzia i Rysiek Malacha, Andrzej i Krzysiek Budacki
z żonami, Waldek Dan, Wiesiek Krawczyk, Arturo Sapunar, Jan Zwierzyński,
Krystyna i Kazek Szczęch. Po powrocie do Montrealu: Ela i Marek Adaszkiewicz,
Rita i Bogdan Wilecki, Paulina Shanks, Phyllis Kaffko.
W Argentynie:
rodzina państwa Zapruckich, pracownicy konsulatu polskiego w Buenos Aires.
W Paragwaju:
dwóch polskich księży, których nazwisk nie zapamiętałem.
W Boliwii:
Javier Lema.
Dziękuję swoim
sponsorom - LOT-owi i LanChile - za bezpłatne bilety lotnicze.
Swoim Rodzicom
Annie i Tadeuszowi, którzy podtrzymywali mnie na duchu, bratu Longinowi
z Basią, Nicole i Arturem oraz całej Rodzinie w Polsce i za granicą pragnę
wyrazić głęboką wdzięczność za wsparcie moralne, jakiego mi zawsze udzielali.
Specjalne podziękowania
składam swojej siostrze Małgorzacie i jej mężowi Marianowi Szczerkowi za
przepisanie rękopisu na komputerze oraz za wstępne poprawki, a ich dzieciom
Elizie i Ziemkowi - za cierpliwość, gdy rodzice byli zajęci pracą nad moją
książką.
Na zdjęciu:
Wyjazd z Montrealu (Place Ville-Marie)
PRZEDMOWA
Nie można mieć
samych przyjaciół.
Ci, którzy
byli świadkami moich pierwszych lat w Kanadzie, zastanawiali się, czego
ten człowiek chce od życia, przecież wszystko tu jest takie proste. Przyjechał,
niech pouczy się trochę języka - i do pracy, jak każdy. Ma przecież obowiązki,
rodzinę. Prawda, z rodziną mi nie wyszło, a obowiązki pozostały. Ale na
czym polega życie? Pracować, aby żyć, czy żyć, aby pracować? Myślę, że
to pytanie dręczy nie tylko mnie. Umówmy się, że prawda leży pośrodku.
Pracować tyle, aby wystarczyło czasu na życie. No, chyba że ktoś jest szczęśliwcem
i znajdzie pracę, która jest celem jego życia. Jednak według wszystkich
statystyk niewielki tylko procent ludzi znajduje szczęście i życiowe cele
w pracy zarobkowej. A gdzie nasze ambicje? Czy mamy jeszcze odwagę o tym
myśleć?
Być może kiedyś
nadejdzie czas, że powiem sobie: Jurku! Mogłeś żyć inaczej, normalnie,
tak jak każdy. Ale tu ciśnie się pytanie - co to jest normalność? Niejeden
normalny" człowiek siada po pracy w fotelu i chętnie czyta książkę napisaną
przez tego "nienormalnego". Sztuka przeżycia naszego krótkiego życia to
umiejętność odnalezienia siebie w społeczeństwie. Nie można być pasożytem,
trzeba odszukiwać w sobie wartości i rozwijać je tak, by stać się pożytecznym.
Jednak jest to prawie niemożliwe, kiedy człowiek działa w osamotnieniu.
Jeżeli chcemy wspólnie cieszyć się zdobyczami naszej cywilizacji, to nie
mając możności pomóc bliźniemu, nie przeszkadzajmy mu w jego dążeniu do
własnego celu.
Pamiętam dokładnie,
o czym marzyłem we wrześniu 1972 roku po powrocie z ogólnopolskiego obozu
sportowego. Chciałem wtedy zostać pierwszym oszczepnikiem na świecie. Ale
dlaczego dopiero wtedy, a nie wcześniej? Pomimo ze wyglądałem jeszcze jak
młokos, byłem jednym z najlepszych oszczepników swojej grupy wiekowej w
Polsce. Nie dane było mi udowodnić zasadności tych marzeń. Zaczęły się
kontuzje, których skutki czuję do dziś.
W technikum
ogrodniczym w Bielsku-Białej, do którego uczęszczałem, byłem jedynym w
klasie, co nie nadawał się na ogrodnika. Matematyk przepowiadał mi: "Jurek,
na stare lata widzę ciebie jako artystę z pędzlem w ręku". By stwierdzić,
w jakim stopniu słowa profesora Domidera się spełnią, należy jeszcze trochę
poczekać.
Na igrzyska
olimpijskie nigdy nie pojechałem, ale jest we mnie coś, co nie pozwala
mi żyć spokojnie. Chcę dokonać wielu rzeczy unikatowych: być autorem i
jednocześnie jeżeli nie jedynym, to pierwszym w świecie realizatorem swoich
projektów. Kiedyś dużo malowałem, pragnąc przelać na płótno własne wnętrze.
Po upływie parunastu lat chcę zrobić to samo, lecz za pomocą innego środka.
Spróbuję przelać na papier historię swego pionierskiego wyczynu na skalę
światową.
Jesienią 1986
roku pierwszy w historii przejechałem samotnie samochodem osobowym oba
kontynenty amerykańskie. Wyjątkowość pomysłu polegała na tym, ze start
i metę rajdu stanowiły najdalej na północ i południe wysunięte punkty tych
lądów. Bez żadnego serwisu, zaplecza, zdany tylko na siebie, dotarłem do
Ushuaia, skąd dalej na południe można już tylko płynąć. W rok później próbowano
poprawić mój rekord jadąc zespołowo, lecz uzyskano czas o trzy dni gorszy.
Od paru lat
planuję następną ekspedycję, która ma polegać na przepłynięciu najdłuższego
w świecie transkontynentalnego połączenia wodnego pomiędzy Morzem Beauforta
a Zatoką Meksykańską. Szlak, który sam odkryłem, liczy prawie 11 000 kilometrów.
Istnieje od czternastu lat, lecz nikt dotąd tego nie udowodnił. Zamierzam
nakręcić film i napisać książkę.
C.D.N.
Jerzy Adamuszek
Jerzy Adamuszek - po ukończeniu
geografii na UJ-cie w Krakowie w 1980 przybył do Montrealu. Autor książek
podróżniczych: "Wyrachowane Szaleństwo", "Kuba to nie tylko Varadero" (po
angielsku "Cuba is not only Varadero") i "Słonie na olejno". Niektóre jego
osiągnięcia zarejestrowała Księga Rekordów Guinnessa. Organizator "Spotkań
Podróżniczych" oraz "Są Wśród Nas" w Konsulacie Generalnym RP w Montrealu
(www.sawsrodnas.ca). |