.
NUMER 3 / SIERPIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Patagonia

Zawsze pociągały mnie kraje nieznane, "dzikie", jak najmniej zmienione przez ingerencję człowieka. Patagonia, kraina gór, wiatrów i lodowców, gdzie rządzi natura, zawsze była na liście miejsc, które chciałam zobaczyć, albo raczej, przeżyć. 

Po kilku dniach pobytu w Buenos Aires zaczęła się wreszcie ta wymarzona przygoda, chociaż zmodyfikowana (o wiele bardziej "cywilizowana") w porównaniu z pierwotnymi planami sprzed wielu lat. Wylądowaliśmy w niezbyt ciekawym miasteczku Ushuaia, gdzie główną atrakcją jest ogromne więzienie przerobione na muzeum. Łazienki więźniów przypominały mi te w moim pierwszym akademiku w Warszawie… Następnego dnia wsiedliśmy na nieduży stateczek, na którym spędziliśmy kolejnych 5 dni zwiedzając części Ziemi Ognistej niedostępne od strony lądu. Płynęliśmy przez Kanał Beagle, Cieśninę Magellana i po rozlicznych fiordach, gdzie prócz nas nie było ani żywej duszy (ludzkiej), tylko foki i delfiny co i rusz to wynurzające się z fal, a na brzegu często ryczące lwy morskie i wysoko pod niebem szybujące albatrosy. Brzegi fiordów to skały, lasy i lodowce, które, jak góry zbudowane z niezliczonej ilości ogromnych kryształów, wynurzają się z morza, błyszczą w słońcu, mienią się różnymi odcieniami bieli i jasnego turkusu. Często wielkie kawały lodu odłupują się z wielkim hukiem i unoszą się na wodzie jak góry lodowe. Każdego dnia dopływaliśmy na pontonach do brzegu, gdzie po nie długiej wędrówce mogliśmy podziwiać te cuda natury z bliska. Mieliśmy szczęście, że było to możliwe, bo często wiatry i fale są za duże, żeby można było bezpiecznie lądować.  Kilka razy wędrowaliśmy przez las - wszędzie tylko liściasty z odmianami tutejszych buków, z których jeden jest zimozielony, z dużą ilością krzewów z rozmaitymi jagodami. Najbardziej popularne są calafate wyglądające jak czarne jagody, ale prawie bez smaku i z ogromną ilością pestek, używane są do wszystkiego: dżemów, trunków, wypieków i Bóg wie czego jeszcze. Wspinaliśmy się na góry, żeby podziwiać rozciągające się w dole fiordy. Wdrapaliśmy się do latarni morskiej i do pomnika przedstawiającego stylizowanego albatrosa na Przylądku Horn. Odwiedziliśmy wyspę Magdalena, gdzie o tej porze roku przebywa 80 tysięcy pingwinów. Samce przylatują miesiąc wcześniej, przygotowują gniazdo - dziurę w ziemi wysłaną trawą, zwykle to samo co w poprzednich latach i oczekują swojej żony, jedynej na całe życie. Kiedy panie lądują panowie odnajdują w tym tłumie swoją, wołając głośno. Każdy pingwin woła na swój unikalny sposób. Oprócz pingwinów mnóstwo tam innych ptaków: albatrosów, mew, kormoranów i innych, których nazw nie mogę spamiętać. Wszystkie ta ptaszydła hałasują okropnie, latają tam i z powrotem, a pingwiny spacerują majestatycznie (trzeba im ustępować z drogi), przymilają się do swoich partnerów, przytulają dzieci albo siedzą na jajach, a od czasu do czasu idą popływać w morzu.

Podróż morską zakończyliśmy w Punta Arenas, w chilijskiej części Patagonii. Oczekiwałam brzydoty jak w Ushuaia ale okazało się, że centrum to plac przypominający montrealski Carré St. Louis otoczony starymi, "europejskimi" domami należącymi dawniej do bogatej rodziny, która była właścicielem większości Ziemi Ognistej. Jeden z tych domów ma nawet wciąż umeblowane wnętrze (miał też bardzo interesującą wystawę rysunków lokalnej artystki). Muzeum historyczno-naturalne i mała galeria sztuki współczesnej dopełniły naszych doświadczeń kulturalno-oświatowych. Walcząc z wiatrem odbyliśmy obowiązkowy spacer wzdłuż wybrzeża po wielkiej promenadzie z niskimi budynkami z tromp l‘oeil udającymi fasady starych domów. Pół dnia spędziliśmy wędrując po parku narodowym, rozciągającym się na górach za miastem zatrzymując się w kilku miejscach, żeby podziwiać wspaniałe widoki na miasto i ocean.

Następny etap to Puerto Natales, skąd odbyliśmy całodniową wycieczkę do sławnego parku Torres del Paine. Zaczęliśmy od zwiedzenia imponującej jaskini, w której odkryto dobrze zachowane części, nawet skórę, a nie tylko kości milodenta i innych prehistorycznych zwierząt.  Jechaliśmy potem przez stepy - płowe, z zielonkawymi idealnymi półkulami niskich, okropnie kolczastych krzewów zwanych poduszkami teściowej i z ciemniejszymi plamami wszechobecnych jagód calafate, jasnymi grup rumianków i jakichś słoneczno-żółtych kwiatków. Na stepie pasą się stada guanaco - podobnych do lam i jak one należących do rodziny wielbłądów i strusie. A wysoko szybują kondory. Dalej, wyżej w górach zaczyna się las, a jeszcze wyżej nagie skały. W dolinie wije się rzeka w kolorze ciemnej ultramaryny. Co rusz to trafialiśmy na wielkie jeziora we wszystkich możliwych odcieniach turkusu, czasem z białym obrzeżem soli, po których buszują flamingi. Po wąskiej ścieżce, najpierw po kamieniach, potem wśród niskich krzewów, dotarliśmy do wodospadu, który rozpryskuje wodę na mgiełkę, a że było akurat słonecznie, wisiała nad nim tęcza. Wędrując po kamienistej plaży wzdłuż jeziora dotarliśmy do jeszcze jednego lodowca. A nad tym wszystkim podziwialiśmy strome granitowe wieże gór otoczone niższymi ośnieżonymi szczytami.

Po 5-cio godzinnej podróży autobusem przez stepy z górami w tle - bliżej jak kalifornijskimi obłymi i płowymi a w tle szpiczastymi z ośnieżonymi szczytami, wylądowaliśmy w El Calafate, sympatycznym miasteczku wyglądającym trochę jak St. Sauveur: dużo kwiatów i jeszcze więcej wszelkiego rodzaju kawiarni, czekoladziarni, piwiarni, lodziarni i restauracji, skąd odbyliśmy wycieczkę do Parku Lodowców. Jest to największy park narodowy Argentyny, na którego terenie jest 47 lodowców.  Tylko Antarktyka i Grenlandia mają większą powierzchnię pokrytą lodem. Z różnych stron i z różnych wysokości, wędrując po specjalnie w tym celu zainstalowanych pomostach i podpływając bliżej małym stateczkiem, podziwialiśmy przeogromne kryształy lodu największego z lodowców które widzieliśmy, Perito Moreno. 

Dzień później, drogą wśród stepów jechaliśmy do El Chalten - małej miejscowości skąd zaczynają się liczne szlaki poważnych wypraw po Patagonii.  W tle snuła mi się tęsknota za wielodniową wędrówką z plecakiem, chociaż na zdrowy rozum wiedziałam, że była to raczej nostalgia za młodością. Co, oczywiście, zostało potwierdzone następnego dnia, kiedy odbyliśmy tylko 10-cio kilometrowa wycieczkę, mając ambicje na więcej, ale poddając się, kiedy deszcz i super silny wiatr nas zniechęcił. Nieco lepiej sprawowaliśmy się dzień później, na innej trasie wśród skał, przez las wyglądający jak galeria rzeźb szalonego artysty, z żywymi i umarłymi drzewami powykręcanymi w rozmaite kształty, Od czasu do czasu otwierał się widok na równie pokręconą rzekę daleko w dolinie. W oddali majaczyły romantycznie zamglone, prawie pionowe szczyty legendarnego Fitz Roy. Następnego ranka, kiedy było słonecznie i kiedy byliśmy już w drodze powrotnej do El Calafate zobaczyliśmy je w całości - błyszczące i srebrne, tak piękne, że wzruszyłam się prawie do łez. A potem znajomy już widok - góry - jak wielkie fałdy albo łagodne fale - płowo-szare, w paski, w ciapki i łaty, stepy ze stadami guanaco, strusi, owiec i koni, na horyzoncie ośnieżone szczyty, a przy drodze kapliczki w kształcie małych domków zrobionych ze wszystkiego co się da (jeden z nich ze starej pralki) i zawsze przyozdobionych chorągiewkami.

Pełni wrażeń wylądowaliśmy znów w Buenos Aires.  Mieliśmy jeszcze trochę czasu, żeby pochodzić po mieście napawając się jego atmosferą. Następnego dnia zaczęliśmy powrotną podróż do Kanady. W zawrotnym tempie, z szybkością samolotu wszystkie te przeżycia zaczęły przemieszczać się do przeszłości...
 

Barbara Tołłoczko


Barbara Tołłoczko - doktor nauk biologicznych i absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Concordia w Montrealu. Kocha piękno w każdej postaci. Pomiędzy podróżami mieszka i pracuje twórczo w Victorii, BC.


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ