Chiny
Moje rozmyślania o Chinach, kraju,
który nie jest aż tak bardzo niedostępny. Jacy są Chińczycy? Jakie są Chiny?
Co mi pokazały? Czego mnie nauczyły? Co może doświadczyć i przeżyć podróżnik
bez znajomości języka chińskiego, który uda się w podróż odważnie, pewnie
i zdecydowanie? Co czuje ten podróżnik, poznając codzienność, o której
wiele się nie mówi?
Chińczycy, moim zdaniem, to ludzie
otwarci, sympatyczni, a jednocześnie wyciszeni. Widać to chociażby po ich
harmonijnych ruchach, pogodzie ducha, życzliwości wobec obcych. Zawsze,
kiedy spacerowałem wieczorami po ulicy, widziałem grupy osób, które tańczyły
w parkach, na ulicach czy nawet przy skrzyżowaniach ulic. Słychać było
śpiew, śmiech i rozmowy. Wyczuwałem, że ludzie czerpią radość życia z siebie
nawzajem.
Nocne życie w chińskich miastach
kwitnie, sam skorzystałem z kilku atrakcji. Będąc u fryzjera zostałem zaskoczony
pakietem usług. Chciałem tylko obciąć włosy, a dostałem masaż karku, głowy,
ciepłe okłady z pestek wiśni i miałem dwa razy umytą głowę. Wszystko za
około 8$! Takie cuda tylko w Chinach. Również 8$ kosztowała mnie inna nocna
przyjemność. Zapragnąłem masażu stóp po moim marszu (35000 kroków), a znów
dostałem prezent. Pedicure, ściąganie naskórka, masaż i wcieranie nagrzanej
soli podpalanej ogniem. Potem kremy. Czułem się dopieszczony. Każdy a szczególnie
kobiety, powinny skorzystać z takich przyjemności będąc w Chinach. Jednak
niech uważa ten, co ma łaskotki.
Tym, co mnie pochłonęło również podczas
pobytu w Chinach, to eskapady kulinarne. Odwiedziłem ciekawe restauracje,
w których płacisz wstęp i możesz jeść do woli. Jednak najzabawniejsze doświadczenie
czekało mnie w restauracji Sushi Express. Dla mnie niezła zabawa. Dania
tam podawane są na taśmie, która przesuwa się po całej restauracji. I trzeba
brać potrawy na wybranych i opłaconych kolorach talerzyków. Nieraz uciekło
mi danie, które upatrzyłem albo mi ktoś podebrał. Tu potrzebny jest refleks
ninja. Teraz już wiem, co to znaczy chiński Fast food.
Chiny także kojarzą mi się z owocami
morza i bogactwem ryb. Jednak jako roślinożerca wolę odkrywać nowe warzywa
i owoce. I tu polecam wszystkim mój ulubiony duran, owoc, który bardzo
mocno śmierdzi, ale za to rewelacyjnie smakuje i słodko rozpuszcza się
w ustach. Uwielbiam również rambutan, pitaję i mangustyn czy yangmei.
Patrząc na Chiny jako całość...to
dla mnie jakby dwa światy połączone w jedność. Takie jing i jang. Tu bardzo
wysoko rozwinięta technologia, wyprzedzająca Europę, przenika się z tradycją
i dawną kulturą. Na każdym kroku widać tę symbiozę. Jakby jedno bez drugiego
nie mogło istnieć.
Kosmiczna architektura, płatność
telefonem nawet w warzywniaku. Czasem, gdy zapłaciłem gotówką budziłem
zdziwienie, konsternację, a potem czekałem 20 min na resztę. Sieć mobilna
5G, nowoczesne kilkukondygnacyjne metro, z technologią wyświetlania filmów,
reklam na ścianach tuneli, widocznych tylko w ruchu. To wszystko w otoczeniu
pięknych parków z dawną architekturą, gdzie wyraźnie widać założenia feng
shui. Dachy domów z zakrzywionymi rogami, aby energia sha ostrych kątów
nie zakłócała przepływu dobrej energii chi. Może właśnie dlatego wyczuwa
się tu spokój i harmonię w otoczeniu, co przekłada się również na zachowanie
i sposób bycia Chińczyków. I ta wszechobecna sterylna czystość i porządek.
Na pożegnanie z Chinami postanowiłem
zrealizować ostatni wypad - pociągiem. Dworzec zaskakuje, bo dorównuje
wielkością halom lotniskowym. Zabezpieczenia również jak na lotnisku. Nie
wejdzie się z niczym, co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu. Kontrola...?
Maszyny do biletów... pełna automatyka, ale bez okazania dowodu osobistego
nie kupisz go. Jesteś zarejestrowany, twoje podróże są pod pełną kontrolą.
Technologia, piękno, czystość...wszystko jednak pod nadzorem, subtelnie
ukrytym pod wszechobecnym dostatkiem.
Jednak Chiny to głównie ludzie i
dla nich warto tam wracać. Są może trochę przestymulowani tym wszechobecnym
technologicznym dobrobytem, ale jednocześnie znajdują harmonię, spokój
i jedność w sobie. Życzliwość jest tu widoczna wszędzie; obcy mężczyzna
pokazał mi drogę i kupił bilet, bo nie dało się gotówką, a nie miałem innej
opcji. Czy chcę tu wrócić? Owszem, by kolejny raz odkryć Chiny, gdyż za
każdym razem mnie czymś zaskakują. Wrócę dla pięknej natury i dla widoków.
Czego się nauczyłem? Chyba głównie
tego, że uwierzyłem, że gdziekolwiek jestem, cokolwiek mnie spotka, zawsze
mam oparcie w sobie, w swoim wewnętrznym spokoju.
Marcin Kaziul
Marcin Kaziul - Na swoim profilu
na Facebooku napisał: "Kocham rozwój osobisty, podróże, pozytywnie nastawienie
do życia. Kocham kochać i być kochany". Mieszka w Selm - Niemcy.
|