.
NUMER 7 / GRUDZIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Wyrachowane szaleństwo (Odc. 7)
 
... Jerzy Adamuszek
Wyrachowane szaleństwo

Wydawnictwo ISKRY 1994 / Seria "Naokoło Świata"

Relacja z wyprawy samochodem osobowym wzdłuż obu Ameryk - od Alaski po Ziemię Ognistą, w trakcie której został ustanowiony rekord wpisany do Ksiegi Rekordów Guinnessa.

..
..
PIERWSZE NIEBEZPIECZEŃSTWA

Wyjazd z Prudhoe Bay (75°10' szer. geogr. pn.): 2 XI, 12.00 czasu lok. - przyjazd na granicę Kanada/USA (Sweetgrass): 5 XI, 16.00

Dystans: 4509 km

Trasa: Prudhoe Bay-Fairbanks - James Dalton Highway do Dawson Creek - Alaska Highway do Edmonton - drogi nr 2, 34 i 43 do Calgary - droga nr 2 do Sweetgrass - autostrada nr 1, drogi nr 24, 23 i 4

Wypoczęty, najedzony, punktualnie w południe wystartowałem. Była niedziela, 2 listopada 1986 roku. Po raz pierwszy w dzień mogłem zobaczyć osady Prudhoe Bay i Dead Horse. Nie wiadomo, czy jeszcze będę miał okazję tu powrócić.

Wjechałem na drogę o nazwie James Dalton Highway, która liczy 780 kilometrów i biegnie wzdłuż rurociągu "Alaska" aż do Fairbanks. Prawie na całej długości jest to droga bita, ale można jechać z prędkością 100 kilometrów na godzinę. Dzisiaj ruchu nie będzie, gdyz jest niedziela. Jeśli ktoś pojedzie, to w przeciwnym kierunku.

Niebo nie jest tak czyste jak kilka dni temu. Nad horyzontem bardzo ciemno. Chyba zbliża się burza śnieżna. Dobrze, że juz odjeżdżam - pomyślałem. Czuję się wspaniale. Mój organizm przyzwyczaił się do całodziennego siedzenia za kierownicą. Teraz będzie jeszcze więcej jazdy non stop. Wiem, ze muszę być bardzo ostrożny. Oczy mieć z każdej strony głowy. Wystarczy bowiem chwila nieuwagi - i może się skończyć cała przygoda. A nie wiem, czy starałbym się jeszcze raz od nowa podjąć taką próbę. Jadę w pojedynkę, bez żadnego serwisu, więc muszę być sam sobie pilotem, mechanikiem, organizatorem i spełniać jeszcze wiele innych funkcji. Droga jest miejscami bardzo śliska i od dawna nie posypywana. Do pierwszego pasma górskiego, Brooks, posuwałem się równo. Potem kilka razy samochód zarzucił.

Zjechałem do punktu serwisowego przy rurociągu, aby spróbować dotankować benzyny. Dostałem, o dziwo, 20 litrów. A pan, który obsługiwał stację, nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy. Teraz mogłem jechać aż do Fairbanks, nie obawiając się, że zabraknie mi paliwa.
100 kilometrów przed Fairbanks przeżyłem pierwszą niebezpieczną sytuację. Było już ciemno i zaczął padać gęsty śnieg. Nagle ujrzałem przed sobą długie, mocno świecące mi w oczy światła. Coś mi tu jednak nie pasowało. Myśląc, że tajemniczy pojazd jedzie po swojej prawej stronie, zwolniłem i delikatnie zjechałem na prawo. Nagle znalazłem się w rowie. Wyskoczyłem z samochodu, podbiegłem do tamtego - i co? Okazało się, że młodzi małżonkowie zjechali na moje pobocze, aby zrobić siusiu. Nie wyłączyli długich świateł. Mogło się skończyć gorzej. Czuli się winni, więc bez zbytniego proszenia pomogli mi wyjechać z rowu. Już to pierwsze niebezpieczeństwo zmusiło mnie do jeszcze większej koncentracji.

Przyjechałem do Fairbanks - ośrodka turystycznego, a także głównego punktu przeładunkowego na północy Alaski, gdyż tu kończy się kolej. Chciałem się skontaktować z gazetą, z którą umówiłem się na rozmowę, ale nikt nie podnosił słuchawki.

Zaraz za Fairbanks wjechałem na Alaska Highway, która liczy 2702 kilometry i prowadzi aż do Dawson Creek w Kolumbii Brytyjskiej. Prawie na całej długości pokryta jest asfaltem. Została wybudowana przez armię amerykańską w 1942 roku w ciągu dziewięciu miesięcy, aby zapewnić transport drogą lądową na Alaskę, której zagrażali Japończycy. Po wojnie rząd Kanady musiał wykupić autostradę i dostosować ją do potrzeb ruchu turystycznego.

Tuż za Fairbanks spod jadącego przede mną jeepa wyskoczył kamień i stłukł mi prawy reflektor. Zjechałem do pobliskiej stacji benzynowej, gdzie naprawiłem uszkodzenie i zatankowałem.
Ażeby nie marnować czasu, przygotowuję posiłek jadąc. Nabrałem już wprawy i nie stanowi to dla mnie dużego kłopotu. Do przymocowanego półlitrowego kontenera z grzałką nalewam wody, włączam do gniazdka zapalniczki i czekam piętnaście minut, aż woda się zagotuje. Następnie w specjalnie zrobionym otworze mojej drewnianej półki umieszczam pojemnik z zupą w proszku i makaronem. Zalewam wrzątkiem, czekam dziesięć minut, po czym biorę łyżkę i zajadam. Po jakimś czasie zapalam papierosa. Zaplanowałem sobie, że jeśli będę miał ochotę zapalić, to jednego co trzy godziny. A potem oczywiście wietrzę samochód. Pół litra gorącego rosołu wystarcza na bardzo długo. Sprawdziłem już, że nie opłaca się jeść dużo, gdyż powoduje to senność. Niedojadanie dobrze wpływa na bystrość umysłu.

Po północy przyjechałem do miejscowości Tok na przecięciu głównych szlaków. Stąd na południe prowadzi droga do Anchorage Green Highway. Tok, mała osada, jest centrum handlowym dla okolicznych miejscowości. Niektórzy twierdzą, że jej nazwa wywodzi się z języka tubylców i oznacza "skrzyżowanie pokoju". Inni mówią, że jest skrótem od "Tokio" i powstała w czasie drugiej wojny światowej. W tym miasteczku odbywają się co roku najstarsze i największe wyścigi psich zaprzęgów.

Przed samym wjazdem do Kanady tankuję, gdyż dalej cena benzyny będzie wyższa. Na granicy spisuję czas i stan licznika. Proszę celnika o podpis i pieczątki na dokumencie oraz w paszporcie.
Wjeżdżam na terytorium prowincji Jukon.

O 6.00 rano zdecydowałem się na pierwszy sen. Miałem za sobą 1500 kilometrów jazdy non stop. Obudziłem się po trzech godzinach. Jak zwykle poranna toaleta na zewnątrz w zimowym pejzażu - i dalej w drogę. Mały posiłek składający się z kromki chleba i kubka kawy czekoladowej. Przez cały czas podróży nie piłem kawy prawdziwej. Chciałem, aby organizm w sposób naturalny, bez żadnych dodatkowych bodźców przezwyciężał zmęczenie.

W okolicy jeziora Kluane nawierzchnia była śliska jak szklanka. Po obu stronach drogi kilka samochodów w rowie. Zwolniłem do minimalnej prędkości. Jechałem tak około godziny. Jezioro leży w parku narodowym Kluane, który zajmuje obszar ponad 20 000 kilometrów kwadratowych w południowym Jukonie. Tu znajdują się lodowce oraz pola lodowe z najwyższym szczytem Kanady, Mount Logan (6050 metrów n.p.m.). Góry Świętego Eliasza jedyne na świecie mają monopolarny system lodowcowy.

Droga znacznie poprawiła się w Haines Junction, skąd na południe biegnie trasa do miejscowości Haines nad Oceanem Spokojnym. Wczesnym popołudniem dojechałem do Whitehorse. Przeprowadzałem eksperyment, który polegał na dokładnym sprawdzeniu, ile mój cadillac spala benzyny. Pomimo że mijałem stacje benzynowe, jechałem aż do momentu, gdy wyczułem, ze w baku jest już prawie pusto. (Oczywiście miałem benzynę w kanistrze). Zatankowałem 98 litrów, a więc spalał 13,2 litra na 100 kilometrów. Był to absolutny rekord.

W 15-tysięcznym Whitehorse, będącym stolicą prowincji Jukon, udzieliłem wywiadu lokalnej gazecie oraz stacji radiowej. Jadąc dalej czułem się bardzo dobrze. A w planie miałem jechać do oporu, czyli jak najdalej na południe.

Późnym wieczorem byłem już w Watson Lake. Tu na stacji benzynowej doradzono mi, abym jechał ile się da, gdyż zaczyna padać gęsty śnieg. Drogi odśnieżają tutaj rzadko i może się zdarzyć, że będą zablokowane przez dzień, a może dłużej.

Ledwie minąłem Watson Lake, znalazłem się na terytorium Kolumbii Brytyjskiej. Za miejscowością Contact Creek zaczął się 1 50-kilometrowy odcinek drogi bitej. Nie miało to już jednak znaczenia dla jazdy, gdyż śnieg zaczął padać bardzo intensywnie. Po jakimś czasie nie mogłem odróżnić, czy jestem na drodze, czy już na poboczu. Śnieg padał pod ostrym kątem, gdyż wiał mocny wiatr. Dostawałem oczopląsu. Zacząłem odczuwać potworne zmęczenie. Musiałem kilkakrotnie zatrzymywać się i robić gimnastykę, oddychać głęboko, aby zmęczenie ustąpiło. Nie mogłem sobie pozwolić nawet na krótką drzemkę, obawiając się całkowitego zasypania drogi. Warstwa śniegu miała juz kilkanaście centymetrów. Cadillac jednak jechał jak czołg. Jak na złość, nie pojawiła się żadna większa ciężarówka, która przetarłaby szlak. Posuwałem się na wyczucie z niedużą prędkością, bo około 50 kilometrów na godzinę.

W tym żółwim tempie jechałem aż do 5.00 nad ranem. Przede mną ukazała się czarna wstęga asfaltu, gdyż na otwartej przestrzeni wiatr zdmuchiwał śnieg z drogi. Lekko przyspieszyłem i zacząłem tańczyć po nawierzchni. Obróciło samochód kilkakrotnie dookoła własnej osi. Gwałtownie odzyskałem wszystkie siły. Chciałem wyprowadzić samochód z poślizgu. Na szczęście zatrzymałem się wzdłuż osi jezdni, uderzając kołami w lekko wystający zamarznięty śnieg na poboczu. Wyszedłem z wozu i od razu się przewróciłem. Okazało się, ze na czarnej wstędze asfaltu była cienka warstwa lodu. Po dziesięciu minutach ostrożnej jazdy dotarłem do przydrożnego motelu. Stanąłem na parkingu i usnąłem na parę godzin. Okazało się, że kierowcy samochodów z parkingu postanowili czekać do momentu, aż droga do Watson Lake zostanie odśnieżona i posypana. Ja na szczęście najgorsze już miałem za sobą.

Do Fortu Nelson przybyłem około 10.00 rano. Kiedy jechałem na południe, słońce tak mnie oślepiało, ze jedna para okularów nie wystarczała, musiałem zakładać drugą. Bardzo silne było odbicie słońca od śniegu. Droga została już odśnieżona.

Po południu dojechałem do Dawson Creek, gdzie pożegnałem się z Alaska Highway. Stąd właśnie w marcu 1942 roku ruszyła budowa autostrady. W centrum miasta jest tablica pamiątkowa z cyfrą "0".

Za Dawson Creek po raz pierwszy i ostatni w Kanadzie zostałem zatrzymany przez policję za przekroczenie prędkości. Otrzymałem jedynie mandat ostrzegawczy.

Na tym obszarze śnieg już całkowicie stopniał. Było nawet dość ciepło. Zjechałem na mały przydrożny parking i zmieniłem olej oraz filtr do oleju.

Byłem już na terenie prowincji Alberta. Postanowiłem, że jeszcze tej nocy muszę dojechać do Calgary, gdzie chciałem u swojego szwagra Emila porządnie się wykąpać i przespać parę godzin w łóżku.

Wieczorem zrobiłem krótki postój w Grande Prairie, centrum Peace River, jednego z najbogatszych regionów rolniczych świata. Uprawia się tu pszenicę, jęczmień, owies oraz hoduje bydło rogate.
Następnym większym miastem na południe było Edmonton, stolica Alberty. Dotarłem tam przed północą, dojechałem do centrum i odnalazłem redakcję gazety, gdyż chciałem udzielić wywiadu. Jednak strażnik nie wpuścił mnie, było juz za późno.

Do Calgary zostało tylko 300 kilometrów. Pod dom szwagra zajechałem o 2.30 w nocy. Z rana wziąłem porządny prysznic i zjadłem jajecznicę. Umówiłem się w redakcji gazety w centrum miasta. Po wywiadzie dla "Heralda" zrobiłem zakupy i wczesnym popołudniem wyjechałem z miasta. Chciałem ominąć korek, toteż pojechałem drogą boczną, drugorzędną w kierunku Leth-bridge.

Ostatnim miasteczkiem w Kanadzie na mojej trasie było Milk River. Jego okolice w ciągu swej trzechsetletniej historii należały do pięciu różnych państw. Toteż widoczne są tu flagi Francji, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanady. Milk River leży na wschodnim brzegu rzeki o tej samej nazwie.

Do granicy ze Stanami Zjednoczonymi w miejscowości Sweetgrass przyjechałem o 16.00.
 

C.D.N.


Jerzy Adamuszek - po ukończeniu geografii na UJ-cie w Krakowie w 1980 przybył do Montrealu. Autor książek podróżniczych: "Wyrachowane Szaleństwo", "Kuba to nie tylko Varadero" (po angielsku "Cuba is not only Varadero") i "Słonie na olejno". Niektóre jego osiągnięcia zarejestrowała Księga Rekordów Guinnessa. Organizator "Spotkań Podróżniczych" oraz "Są Wśród Nas" w Konsulacie Generalnym RP w Montrealu (www.sawsrodnas.ca).


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ