Świat z zupełnie nowej
perspektywy
Bogdan Tuła z zawodu jest nauczycielem
geografii, z pasji miłośnikiem rowerów, podróży, przewodnikiem, a wszystko
to przełożył na otwarcie własnego biznesu, czyli sklepu rowerowego z organizacją
licznych akcji rowerowych w Ząbkowicach Śląskich na Dolnym Śląsku - skąd
pochodzi.
Łukasz Przelaskowski - Kiedy
narodziła się w Panu pasja do geografii, a kiedy do rowerów, co stało się
tego powodem?
Bogdan Tuła - Swoistą ciekawość
świata wzbudziły we mnie wędrówki z okresu szkoły podstawowej. Mąż mojej
nauczycielki geografii organizował nam wyjazdy turystyczne po okolicy -
tak poznałem wiele ciekawych miejsc w Sudetach, potem ruszyliśmy w Polskę,
na dłuższe wycieczki i obozy wędrowne. Polubiłem podróżowanie i poznawanie
nowych miejsc. Po nieudanej próbie zostania inżynierem budownictwa postanowiłem
zająć się tym, co mnie naprawdę interesuje, rozpocząłem studia na geografii.
Tam znalazłem odpowiedzi na wiele pytań, a to rozbudziło moją ciekawość
świata jeszcze bardziej, zostałem nauczycielem w szkole średniej, a potem
przewodnikiem górskim. Zdobytą wiedzą i doświadczeniem zacząłem dzielić
się z innymi. Kilkanaście lat temu postanowiłem wybrać się z moim przyjacielem
na kilkudniową rowerową przejażdżkę z Ząbkowic Śląskich do Pragi. Wyruszyliśmy
słabo przygotowani fizycznie i sprzętowo, ale w ciągu tych kilku dni odkryliśmy,
że rower to niesamowity środek lokomocji, dzięki któremu można obejrzeć
świat z zupełnie nowej perspektywy.
Ł.P. - Pana pierwsza wyprawa
rowerem w Polsce i pierwsza wyprawa zagraniczna, jak je Pan wspomina, co
je różniło, a co łączyło?
B.T. - Paradoksalnie na wyprawę
po Polsce wyruszyłem po raz pierwszy w tym roku, a była to już siedemnasta
podróż. Wyruszyłem na nią, jak zawsze przez te lata z moim przyjacielem
Romanem Lewandowskim. Postanowiliśmy przejechać część szlaku rowerowego
Green Velo, biegnącego przez bardzo ciekawe przyrodniczo i kulturowo regiony
wschodniej części Polski. Teraz jesteśmy już niemal profesjonalnie wyposażeni
w sprzęt do biwakowania, przygotowania posiłków, a rowery zostały dostosowane
do dłuższych wędrówek. Pierwsze nasze wyprawy, na które ruszaliśmy spod
naszych domów, prowadziły nas za południowe granice Polski, przejeżdżaliśmy
Czechy, Słowację, Węgry i Austrię, uczyliśmy się wtedy, co należy ze sobą
zabrać, jak dostosować ekwipunek, jak przygotować rowery, jak planować
podróż. Dziś - tak na dobrą sprawę - jestem w stanie w ciągu kilku
godzin spakować się na podróż w dowolną część świata, choć zdecydowanie
preferuję Europę.
Ł.P. - Na przestrzeni czasu
i kolejnych wypraw, co się w Pana ocenie zmieniło w sposobie podróżowania
rowerem i na trasach?
B. T. - Wcześniej myśląc o
podróży dużo czasu poświęcałem na przygotowania, czytałem przewodniki,
analizowałem mapy, lokalne portale. Z biegiem czasu zauważam, zapewne jak
wszyscy, o wiele łatwiejszy dostęp do informacji - dziś w smartfonie znajdziemy
wszystko, co nam potrzebne do wędrówki, znajdziemy trasę, zarezerwujemy
nocleg. Ale my staramy się trzymać tradycyjnych metod. Posługujemy się
papierowymi mapami, szukamy miejsc na nocleg poza utartymi szlakami, staramy
się znaleźć na trasie miejsca ciekawe, niekoniecznie znane z okładek przewodników.
Ł.P. - W jakiej szkole
Pan pracuje? Czy w tej placówce edukacyjnej uczniowie próbują Pana naśladować
i wspólnie organizujecie jakieś lokalne wyprawy rowerowe czy piesze?
B.T. - Pracuję z młodzieżą
w szkole średniej zawodowej. Staram się moje doświadczenie z podróży wplatać
w tematy lekcyjne, ale też podróżowanie pomaga mi lepiej rozumieć to, czego
nauczam. Na lekcjach zachęcam do podróżowania, pokazując, jak można w ten
sposób wzbogacić swą wiedzę i doświadczenie życiowe. Jednak nie jest dziś
łatwo zachęcić młodych ludzi do takiej formy spędzania czasu, Internet,
który ułatwia dostęp do informacji w pewnym sensie zaspokaja potrzebę poznawania
świata. Często słyszę pytanie czy chce mi się męczyć przez 1000 kilometrów,
żeby zobaczyć coś co mogę obejrzeć na Youtube. Ale w dalszym ciągu organizuję
wycieczki, krótkie lub dłuższe, które udowadniają, że świat "w realu" jest
o wiele ciekawszy.
Ł.P. - Hasło: Półtora metra
szacunku, jak należy rozumieć to przesłanie, gdzie i jak je Pan promuje?
B.T. - Często na polskich
drogach spotykam się z wzajemnym brakiem szacunku użytkowników dróg, zarówno
kierowców samochodów jak i rowerzystów. Ci pierwsi nie dbają o rowerzystów
- największym problemem jest wyprzedzanie z dużą prędkością i bez zachowania
odpowiedniego odstępu - to najczęstsza przyczyna drogowych wypadków śmiertelnych
z udziałem rowerzystów. Z drugiej strony jednak mamy do czynienia z sytuacjami,
gdzie rowerzyści jeżdżą bez odpowiedniego oznakowania czy też oświetlenia,
co również stwarza wiele niebezpiecznych sytuacji. W kilku miastach regionu
zorganizowałem akcję rozdawania kamizelek odblaskowych dla rowerzystów,
z informacją o zachowaniu 1,5 metra odstępu przy wyprzedzaniu rowerzysty.
Prowadziłem również prelekcje w szkołach i kampanię na Facebook'u aby dotrzeć
szczególnie do młodych użytkowników dróg.
Ł.P. - Szlaki rowerowe
w powiecie ząbkowickim - Czy znana jest Panu ilość szlaków lub łączna ich
długość? Które warto przejechać samemu lub z dorosłymi, a które z rodziną
w towarzystwie dzieci? Może są jakieś strony internetowe, które mogą pomóc
turystom w wyborze czy jednak lepsze są tradycyjne mapy?
B.T. - Nasz powiat ząbkowicki
posiada bardzo gęstą sieć znakowanych szlaków rowerowych prowadzących drogami
publicznymi, a w górach drogami leśnymi. Trudno mi wskazać te najciekawsze,
ponieważ są one bardzo zróżnicowane. Jedne prowadzą po atrakcjach kulturowych,
zabytkach, ciekawych miejscach a inne są nakierowane na atrakcje przyrodnicze,
ciekawe trasy krajobrazowe. Tak naprawdę to niemal każdy nadaje się na
wyjazd rodzinny. W lokalnej prasie opisuję poszczególne trasy, wskazując
ich najatrakcyjniejsze elementy. Biegną tu też długodystansowe trasy europejskie
Eurovelo i często możemy na nich spotkać rowerzystów z różnych, nie tylko
europejskich krajów. Trasy te znajdziemy na stronach internetowych, aplikacjach
telefonicznych, ale również na licznych mapach wydawnictw kartograficznych.
Ł.P. - W okolicznych górach
Ząbkowic Śląskich mamy tzw. strefę MTB (*) - co ona oznacza,
może Pan o niej więcej opowiedzieć? Jakie rowery i forma przygotowania
jest potrzebna w takich miejscach?
B.T. - W kilku pasmach górskich
Sudetów zostały wyznaczone trasy rowerowe dla bardziej wymagających rowerzystów.
Mamy tu tzw. Strefę Sudety MTB - to kilkanaście tras górskich o różnym
stopniu trudności i łącznej długości blisko 200 kilometrów. Najatrakcyjniejsze
są trasy zjazdowe w okolicach Srebrnej Góry, gdzie rokrocznie odbywają
się zawody Pucharu Polski w kategorii enduro.
Na pozostałych odcinkach odbywa się
cykl wyścigów MTB, który staje się coraz popularniejszy wśród zawodników
z całej Polski. Kolejne trasy system Singletrack Glacensis, jak sama nazwa
wskazuje są to pętle tzw. sinlgletracków. Możemy nimi pokonać trzy pasma
górskie po polskiej i czeskiej stronie Sudetów, docelowo powstaje tu jeden
z największych w Europie kompleksów tras rowerowych. Trasy te są o różnym
stopniu trudności, zdecydowanie dla rowerów typu MTB, ale można na nich
spotkać coraz częściej fanów rowerów gravelowych. (**)
Ł.P. - Jako geograf, co
dostrzega Pan wyjątkowego w powiecie ząbkowickim i kłodzkim, co mogłoby
zaciekawić osoby z całego świata i skłonić do podróży w te miejsca na Dolnym
Śląsku?
B.T. - Ziemia Ząbkowicka i
Kłodzka to regiony o bardzo ciekawej historii. To ziemie pogranicza kultur,
mocarstw, religii, znajdziemy tu bardzo ciekawe ślady ich przenikania się.
Dostrzeżemy to w kulturze, architekturze i w samych ludziach. Ta różnorodność
zafascynowała też tegoroczną noblistkę Olgę Tokarczuk, która w swych pierwszych
książkach opisała właśnie ten region i tu zamieszkuje. Na niewielkiej przestrzeni
Ziemi Kłodzkiej i Ząbkowickiej znajdują się i potężne górskie twierdze
i średniowieczne zamki i przyciągające pielgrzymów sanktuaria. Wszystko
otoczone bardzo ciekawą przyrodą. Być może dlatego moja fascynacja podróżami
zrodziła się na drogach i leśnych ścieżkach Ziemi Ząbkowickiej.
Ł.P. - W podróże rowerowe
wyrusza Pan z przyjacielem, czy zabieracie ze sobą też osoby z rodziny,
dzieci? A w których krajach zostawił już Pan ślady swojego roweru?
B.T. - Nasz sposób podróżowania
jest specyficzny, co za tym idzie, nasze rodziny nas wspierają, ale nie
podzielają naszego entuzjazmu. Mam szóstkę dzieci, ale jak na razie tylko
jedna córka wyraziła chęć przyłączenia się do tej przygody. Udało nam się
zorganizować dwie małe wyprawki z córkami z nadzieją, że powoli się wdrożą.
A tymczasem we dwóch przemierzamy
Europę, stanowimy idealny team, znamy się już doskonale. Trudno tu
wymienić wszystkie kraje, które odwiedziliśmy. Może ujmę to tak: zjechaliśmy
nasz kontynent od norweskich fiordów po wulkany Sycylii, wspinaliśmy się
na przełęcze w Kaukazie, Karpatach, Alpach, Apeninach i Pirenejach. Szykujemy
się do podbojów kolejnych zakamarków Europy.
Ł.P. - Czy w każdej wyprawie
towarzyszy namiot służący jako nocleg?
B.T. - W naszej podróży mamy
jeden priorytet - swobodę. Dlatego jesteśmy przygotowani do noclegu w każdych
warunkach. Jeździmy z namiotem, kuchenką, prowiantem. Możemy się cieszyć
pełną wolnością, dzięki temu zdarzają nam się niewiarygodne wręcz miejsca
do nocowania, ale też nie omijamy miejsc kempingowych. Wszystko zależy
od tego, jak w danym dniu ułoży się nam droga.
Ł.P. - Czy może Pan opisać
jedną z przygód - straszną, śmieszną lub wyjątkową, którą lubi Pan opowiadać
rodzinie czy znajomym przy ognisku?
B.T. - To może być trudne,
bo przygód zdarza się nam mnóstwo. W ubiegłym roku byliśmy w Gruzji, przejeżdżaliśmy
przez bardzo dzikie tereny z bardzo małą liczbą osad. Zjeżdżaliśmy dziką
drogą w dół doliny, gdy nagle z zarośli wyskoczył pies. Wystraszyliśmy
się, bo myśleliśmy, że nas zaatakuje. On jednak biegł spokojnie obok, gdy
przejeżdżaliśmy przez osady, osłaniał nas przed dzikimi psami, potem biegł
przodem, jak gdyby nas prowadząc. W nocy pilnował wejścia do namiotu, towarzyszył
nam przez dwa dni, czasami zachowywał się tak, jakby rozumiał, co do niego
mówimy. Z żalem postanowiliśmy od niego uciec, bo zbliżaliśmy się do dużego
miasta i byłoby to niebezpieczne, gdyby nam tam towarzyszył. Nie chciał
nas opuścić, ale na jednym ostrym zjeździe znikł za zakrętem. Po kilku
dniach, gdy dotarliśmy do Tbilisi, opowiedzieliśmy to naszej gospodyni
na noclegu. A ona, jak gdyby nigdy nic, odrzekła "Spotkaliście dobrego
ducha tych gór, czarnego psa opiekuna przemierzających je wędrowców". Zamarliśmy
z kolegą - dotarło do nas, że zdarzyła się nam okazja niewiarygodnego spotkania
dwóch światów realnego i metafizycznego.
Ł.P. - Kiedy i gdzie miała
miejsce ostatnia podróż? Jakie przyniosła refleksje, przeżycia?
B.T. - Po kilkunastu latach
zwiedzania Europy w końcu ruszyliśmy w Polskę, Bardzo ciekawa trasa Green
Velo prowadzi między innymi przez Podlasie. Postanowiliśmy spokojnie, bez
pośpiechu obejrzeć ten wyjątkowy region Polski. Piękne parki narodowe
z dziką przyrodą, małe miejscowości rozrzucone po pustkowiach, piękne cerkwie,
święte miejsca prawosławia i katolicyzmu. Tam czas płynie trochę inaczej
i to nas najbardziej urzekło, krótki postój i pytanie o drogę przeradzało
się w długie rozmowy, opowieści o wędrowaniu. Kiedyś wrócimy tam na dłużej.
Ł.P. - Planujecie powoli
kolejną przygodę?
B.T. - Mamy pewną tradycję.
Ja proponowałem wędrówkę przez wschodnią Polskę a teraz mój towarzysz podróży,
Roman szykuje coś na kolejny rok. Wydaje mi się, że ruszymy na północ -
znów trzeba będzie się szykować na śnieg, wiatr i walkę z dzikimi drogami.
Ł.P. - Co uważa Pan za
niezbędne w podróży rowerem, a co za zbędne? Proszę opisać w skrócie formę
sprawdzenia i przygotowania roweru do podróży.
B.T. - Specyfika przygotowania
roweru zależy od terenu w jaki planujemy jechać. Staram się dobrać opony
do przeważającego rodzaju nawierzchni. To ułatwia podróż. Mam zawsze zestaw
narzędzi do naprawy roweru, trochę drobnych części zapasowych. Ale dobre
przygotowanie, serwis roweru przed podróżą pozwala później spokojnie podróżować.
Zawsze sprawdzam stan kół i napędu, bo to najważniejsze. Jeżdżę z czterema
sakwami. W ten sposób równomiernie rozkładam ekwipunek na rowerze, rower
łatwiej się prowadzi. Mojego roweru nie można zaliczyć do wyczynowych i
super wyposażonych, bardziej stawiam na prostotę konstrukcji. To znów daje
wspomnianą przeze mnie swobodę podróżowania.
Ł.P. - Gdyby miał Pan trzy
życzenia, możliwe do realizacji, dla rozwoju turystycznego w powiecie ząbkowickim
przy współpracy z sąsiednimi powiatami na Dolnym Śląsku, a nawet innymi
krajami, co to by było?
B.T. - Brałem udział w pracach
koncepcyjnych nad utworzeniem dużej sieci tras rowerowych na Dolnym Śląsku,
które połączyłyby bezpiecznymi drogami najpiękniejsze miejsca naszego regionu,
również Ząbkowice Śląskie. Chciałbym, aby moje dzieci właśnie taką bezpieczną
drogą mogły dojeżdżać do szkoły, znajomych, zwiedzać okolice. Bo w chwili
obecnej jest to niemożliwe. Ziemia Ząbkowicka i okolice to bardzo ciekawy
region, napływa tu coraz więcej turystów, ciągle jednak brakuje nam dobrej
infrastruktury drogowej. Mam nadzieję, że w najbliższych latach to się
zmieni. A tak prywatnie chciałbym rozwinąć własną działalność związaną
właśnie z turystyką, lubię pracować z ludźmi, a praca związana z podróżowaniem,
dzieleniem się swoją wiedzą i doświadczeniem podczas wędrówki, byłaby idealnym
rozwiązaniem.
Ł.P. - Dziękuję za rozmowę
i życzę realizacji marzeń oraz planów.
Łukasz Przelaskowski
Strony internetowe gdzie można śledzić
wyprawy i prowadzone akcje przez Bogdana Tułę:
1. http://travelo.com.pl/
2. https://www.facebook.com/travvelo/
3. https://www.facebook.com/1m50szacunku/
4. https://www.facebook.com/browery2/
* (MTB - Mountain
Terrain Bike)
** rower gravelowy
- "Gravele (czy mówiąc po polsku szutrówki) jednak mają swoje korzenie
w wyścigach po utwardzonych nawierzchniach szczególnie popularnych w Stanach
Zjednoczonych. Dodatkowo pozwalają szosowy trening zamienić w przygodę
pełną eksploracji dróg dotąd beznamiętnie mijanych przez nas ze względu
na ryzyko uszkodzenia szosówki. Wielu ludzi nie decyduje się na rower szosowy
z prostego względu - to brak ochoty na zmagania z niezadowolonymi kierowcami
mijającymi ich na odległość grubości żyletki. Gravel daje możliwość jazdy
gdzie oczy poniosą bez ryzyka, że za zakrętem będziemy zmuszeni zawrócić,
bo teren dla naszego roweru okaże się nieodpowiedni. Szutrówka to także
rower, który uwalnia nas z całej kolarskiej ideologii szosowej jazdy związanej
z piciem kawy, lajkrami, okularami na paskach kasku czy goleniem nóg!"
- źródło
Łukasz Przelaskowski - absolwent
Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Prezes Fundacji Rodu Przelaskowskich
herbu Szreniawa. Redaktor Naczelny kwartalnika historyczno-naukowego Młody
Szreniawa. W 2016 roku zamieszkał w Holandii, gdzie w wolnych chwilach
pracuje jako wolontariusz w Polskiej Szkole w Groningen. Łączy podróże
z konkursami fotograficznymi, pisze i publikuje książki oraz poezję. |