Rowerem przez świat
Rozmowa z Marcinem Długopolskim,
który od dwóch lat, w towarzystwie damy serca Tugba Can z Turcji realizują
wspólnie projekt "Rowerem przez Świat".
Łukasz Przelaskowski - Poproszę
o kilka słów wstępnych o Tobie, które przybliżą Cię naszym czytelnikom,
a jednocześnie staną się małym pomostem, gdzie chociaż troszkę można doszukać
się podobieństw tj., ile masz lat, czy masz status studenta, po jakiej
szkole jesteś, Twoja ulubiona książka i pisarz, Twój wzorzec, w czym się
specjalizujesz, jakie masz pasje, a jakie hobby, ulubiony zespół muzyczny
i ulubiona piosenka, ulubiony kolor i jaki masz znak zodiaku?
- Mam na imię Marcin Długopolski
lat 33. Urodziłem oraz wychowałem się w Ząbkowicach Śląskich na Dolnym
Śląsku. Ukończyłem Uniwersytet w Derby (Anglia) w kierunku Sztuka kulinarna.
Moją ulubioną książką jest "Alchemik" Paulo Coelho oraz "Prowadził nas
los" Kingi Choszcz. Z muzyką jest różnie, co mi wpadnie do ucha to słucham!
Moim wzorcem jest Martyna Wojciechowska. Jej determinacja i odwaga doprowadziła
ją prawie wszędzie oraz jej hasło przewodnie "niemożliwe nie istnieje"
moim zdaniem pokazuje, że wszystko jest możliwe tylko jeśli się chce. Moją
pasją, a zarazem hobby jest oczywiście rower, gotowanie, fotografia. Podczas
podróży skosztowałem kajakarstwa i tak się zakochałem (śmiech)! Lubię kolor
czarny, a mój znak zodiaku to Koziorożec.
Nad jeziorem
Mirim w Brazylii
Ł.P. - Czemu rower, a nie auto
lub inna forma przemieszczania się?
- Rowerem jeżdżę od dzieciństwa,
a świat widziany z perspektywy siodełka nabiera innego wymiaru.
Ł.P. - Kiedy, jak i gdzie zaczęła
się Twoja pierwsza przygoda, podróż z rowerem?
- To był luty roku 2013, kiedy za
namową mojego przyjaciela Macieja Perłowskiego wybraliśmy się na Majorkę.
Dzięki niemu to wszystko się zaczęło!
Ł.P. - Jaki moment zaważył na
podjęciu wyprawy rowerem dookoła świata? Nie bałeś się?
- 2016 roku wybrałem się z moją
przyjaciółką Elizą Pietrusiewicz na wystąpienie Marka Beaumonta, rekordzisty
Guinnessa w jeździe rowerem na długo dystansowych trasach. Po wystąpieniu
opowiedziałem jej, że miałem kilku sekundową wizję, że zamiast Marka ja
stoję na tej scenie, że ja jadę dookoła świata, że ja spotykam tych wszystkich
ludzi! A ona na to: Marcin, zrób to! I ta iskra rozpaliła ogień (śmiech).
Nie bałem się.
W Turcji
- Marcin Długopolski i Tugba Can
Ł.P - Kto Cię wspierał podczas
przygotowań, ile trwały, pojawiły się może jakieś problemy i gdzie doszukałeś
się wsparcia finansowego, sponsorów, patronatów?
- Największe wsparcie dostałem od
kochanej rodziny i za to im bardzo dziękuję. Całe przygotowanie trwało
6 miesięcy. Oczywiście Ząbkowice Śląskie oraz Burmistrz Marcin Orzeszek
wsparli mnie finansowo i zakupili odpowiedni ekwipunek. Giant Oporów z
siedzibą we Wrocławiu zafundował niezniszczalny rower ToughRoad. Bogdan
Tuła zawsze z dobrą radą i oględzinami trasy oraz ogromną pomocą, jak już
byłem na trasie. Będąc w Brazylii nasz namiot uległ uszkodzeniu, musieliśmy
kupić nowy i tu z pomocą finansową przyszli znajomi! Basia, Philippe, Łukasz
dziękujemy wam bardzo! Ale największe wsparcie to miałem i mam do tej pory
od rodziców. Kocham ich bardzo mocno!
Ł.P. - Rowerem przez świat to
prosta, ale chwytliwa nazwa projektu, sam ją wymyśliłeś?
- Tak, sam ją wymyśliłem. Miałem
objechać świat dookoła, z mojego doświadczenia plany lubią się zmieniać
(śmiech) i dlatego nazwa taka, a nie "Rowerem dookoła świata "(śmiech).
Ł.P. - Podaj proszę dzień i miesiąc,
w którym wyruszyłeś z Ząbkowic Śląskich na Dolnym Śląsku w Polsce?
- 11 czerwca 2017
Turcja -
z dziećmi, które spotkaliśmy przejeżdżając przez wioskę
Ł.P. - Czy miałeś przygotowane
etapy podróży?
- Plan był tylko do Grecji, a później
dalej na wschód.
Ł.P. - Jakie kraje odwiedziłeś
do tej pory w Europie?
- Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja,
Bośni i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Grecja oraz Turcja.
Ł.P. - Z pewnością pojawiały się
różne, niespodziewane problemy, a Ty musiałeś szybko je sam rozwiązać,
a może pomogły nieznane osoby?
- Szczerze mówiąc to nie miałem
żadnych problemów. Może trochę z językiem, ale nie uważam tego za problem.
Spotkanie
z Polonią w Buenos Aires
Ł.P. - W Turcji poznałeś osobę
Tugba Can, miłą koleżankę, która postanowiła dołączyć do Ciebie. Jak to
się stało, powiedz również kilka słów o niej, jak zareagowała na to jej
rodzina?
- Tugba Can to kobieta z ogromnym
sercem! Od Tugby otrzymałem wielką pomoc, gdzie miałem problemy zdrowotne
będąc w Turcji. Z tego też powodu musiałem przerwać na jakiś czas wyprawę,
żeby wyleczyć naciągnięte ścięgna Achillesa. Tugba jest nauczycielką matematyki,
uwielbia przebywać z dziećmi. Sytuacja w Turcji trochę ją hamowała i nie
mogła rozwinąć skrzydeł oraz otworzyć swojego ogromnego serca. Dla mnie
otworzyła, a ja się zakochałem (śmiech)!
Ł.P. - Z pewnością odwiedzone
kraje w Europie urzekły Ciebie, a później Was bogactwem swoich urokliwych
tajemnic, miejsc. Które wywarły na Tobie/Was największe wrażenie, zaskoczyły?
- Jeśli Turcję zaliczamy do Europy
to w 100% ten kraj. Bogaty w krajobrazy, historię oraz dobrych i życzliwych
ludzi. Najlepsze jedzenie jakie do tej pory kosztowałem, dla rowerzystów
to jest istny raj.
Na trasie
w Brazylii
Ł.P. - Przyszedł moment na zmianę
planowanej trasy. Co było tego powodem?
- Kiedy wyruszyliśmy razem nie chciałem
Tu?by rzucać na głęboką wodę, tylko na spokojnie, w Turcji, oswoić się
z rowerem oraz bagażem. Cały czas w naszych głowach była trasa w kierunku
Afryki. Zbliżając się do granicy z Syrią nasz plan oddalał się z zawrotną
prędkością. Powodem tego były problemy na granicy (granica pomiędzy Turcją,
a Syrią jest zamknięta) oraz sytuacje wizowe w danych krajach. Tu?ba jako
Turczynka ma mniejsze przywileje na granicach niż ja Europejczyk (Polak).
Ameryka Południowa, traktuje wszystkich równo, niezależnie od pochodzenia.
To był powód na zmianę naszej trasy.
Ł.P. - Wybraliście Amerykę Południową,
do której polecieliście samolotem. Gdzie wylądowaliście i czy mieliście
plan, co zrobić po dotarciu?
- Szukaliśmy oczywiście najtańszego
oraz bezpośredniego połączenia z Ameryką. Powodem były oczywiście wizy.
Nawet tranzytowe wizy dla obywateli Turcji nie są takie proste. Padło na
połączenie Istambuł- Sao Paulo. Nie mieliśmy przygotowanego planu, po prostu
plan był taki, że wylądujemy i zobaczymy.
Na lokalnej
drodze w Brazylii
Ł.P. - Nowy kontynent, nowe drogi,
nowe kultury, obyczaje i tradycje. Jak radziliście sobie ze spaniem, organizacją,
przygotowaniem jedzenia w Europie, a jak tam?
- Wieziemy ze sobą namiot oraz kuchnię
(śmiech) to znaczy: butla z gazem, palnik, kilka garnków. To co dany kraj
nam zaproponuje w sklepach, to kupujemy i gotujemy na trasie. Ze spaniem
jest różnie. Podstawą dla nas jest namiot. Korzystamy również z portali
społecznościowych jak Couchsurfing, Warmshower lub Workaway, gdzie można
znaleźć życzliwych ludzi i zatrzymać się na dwie lub trzy noce, wziąć ciepły
prysznic oraz wyprać ubrania. Każdy kraj oferuje coś innego, a my się musimy
dostosować.
Ł.P. - Co Was zaskoczyło pozytywnie,
a co negatywnie w Nowym Świecie?
- Nie mamy takiego rozgraniczenia,
co negatywnie, a co pozytywnie. My się dostosowujemy do obyczajów oraz
staramy się uczyć nowych dla nas rzeczy, rzeczy, których nigdy nie próbowaliśmy,
a mamy taką okazję!
Ł.P. - Czy korzystacie z pomocy,
wsparcia, porad lokalnych Polonii, organizacji pozarządowych lub misji
katolickich, a może wykorzystujecie inne formy kontaktu np. przez Internet?
- Nie korzystamy z żadnych wymienionych
pomocy. Tak jak wspomniałem wcześniej trzy portale społecznościowe to Couchsurfing,
Warmshower oraz Workaway.
W brazylijskiej
puszczy
Ł.P. - Różnica temperatur, ciśnienie,
zmienny klimat odwiedzonych miejsc to nie jedyne problemy, do których trzeba
się dopasować, przezwyciężyć. Np. pamiętam Wasze wypowiedzi na Facebooku
o uciążliwych muszkach.
- O tak! To prawda! W Brazylii mieliśmy
wszystko na raz. Piękny kraj, ale dał nam po tyłkach (śmiech). Wysoka temperatura,
ponieważ wylądowaliśmy w środku lata, wilgotność powietrza w granicach
100%, klimat tropikalny, także deszcze codziennie oraz podjazdy po kamienistych
drogach. Jednym słowem najcięższy kraj, jak do tej pory.
Ł.P. - Zdarzyło się również, że
zawiodło zdrowie poprzez zatrucie, co było tego powodem i jak udało się
wykurować?
- Najczęstszym powodem jest jedzenie
lub woda. W naszym przypadku była woda. Nabraliśmy wody z przydrożnego
źródełka i stało się. Wylądowaliśmy w szpitalu totalnie odwodnieni pod
kroplówką. Na całe szczęście wszystko dobrze się skończyło i po dwóch dniach
mogliśmy wrócić na trasę. Człowiek uczy się na własnych błędach.
Ł.P. - Wasze środki lokomocji
to rowery, które również ulegają awariom,
jak radzicie sobie w takich
sytuacjach?
- Jak do tej pory nie mieliśmy
poważniejszej usterki. Wieziemy ze sobą części zamienne oraz zestaw naprawczy.
Jeśli jest drobna usterka jestem w stanie naprawić ją przy drodze.
Marcin Długopolski
i Tugba Can
Ł.P. - Gdybyś miał wymienić odmienne
na plus tradycje kulturowe, obyczajowe w innych państwach od Polski, które
mogłyby posłużyć, jako wzór do naśladowania?
- Może zabrzmi to prosto, ale nauczyli
mnie przytulać się z całusem w policzek na przywitanie oraz pożegnanie,
nawet z osobą, którą pierwszy raz widziałem na oczy. Myślę, że tego nam
Polakom brakuje.
Ł.P. - Czy kierowcy w odwiedzonych
państwach zachowują się przepisowo wobec rowerzystów, a więc Was?
- Jak do tej pory, prawie w każdym
odwiedzanym kraju widziałem naklejki promujące '1,5 m szacunku', co świadczy
o tym, że kierowcy zachowują się wszędzie na takim samym poziomie, czyli
niezbyt uprzejmie do rowerzystów! Szczerze mówiąc to w każdym kraju znajdzie
się Pan/Pani w aucie trąbiąc i wyzywając rowerzystę.
Ł.P. - Koleżanka Tugba Can wyruszyła
pierwszy raz na tak potężną wyprawę, czy może już wcześniej brała udział
w podobnych?
- Tugba jest wojownikiem! To jest
jej pierwsza wyprawa rowerowa w życiu! Jestem pełen podziwu i szacunku
dla tego, co do tej pory wykonała. Jazda na rowerze to najprostsza rzecz
w tej wyprawie. Trzeba być odpornym psychicznie, żeby ze mną wytrzymać
(śmiech), żart! Trzeba być odpornym psychicznie, żeby po 11 miesiącach
wyprawy i 6700 km na rowerze być dalej uśmiechniętym i cieszyć się z życia,
a teraz, gdy mamy przerwę zimową, tęsknić za jazdą na rowerze (śmiech)!
|
.... |
Ł.P. - Tugba Can i
Ty, na pewno macie swoje zdanie o odwiedzonych miejscach z zagranicznych
krain, a w nich nowo poznanych kulinarnych potrawach. Które przypadły Wam
do smaku?
- Dla mnie Turcja to jest raj, jeśli
chodzi o jedzenie. Tam skosztowałem przeróżnych potraw. Razem z Tugbą mamy
podobne gusta, co do jedzenia. Każdy kraj ma coś ciekawego do zaoferowania
np. Brazylia- owoce różnego rodzaju, Urugwaj i Argentyna- wołowina chyba
najlepsza na świecie oraz słynne Asado, Turcja- çi? köfte, kokoreç , pide
oraz oliwki. |
Ł.P. - Gdzie jesteście obecnie
i jak można Was śledzić, kontaktować, wspierać?
- W danym momencie przebywamy w
Argentynie, a dokładnie w El Bolson. Tutaj zamierzamy przeczekać zimę oraz
pracować żeby zaoszczędzić pieniądze na dalszą wyprawę. Można nas śledzić
na Facebookowym fanpage-u "Rowerem przez Świat". Kontakt za pomocą
FB, Email: dlugopolskimarcin@gmail.com
lub WhatsApp +48697975597. Każde wsparcie jest dla nas bardzo przydatne
nawet wiadomość z dobrym słowem. Jeśli ktoś byłby zainteresowany pomocą
proszę o kontakt.
Ł.P. - Dziękuję za rozmowę i życzę
Wam udanej kontynuacji podróży, przygody rowerami przez świat.
- Dziękujemy bardzo!
Rozmawiał Łukasz Przelaskowski
Zainteresowane osoby śledzeniem przemierzanych
tras dwójki zakochanych z ich udokumentowaniem w postaci opisów oraz zdjęć
zapraszam na poniższe strony:
Fanpage na FB: https://www.facebook.com/RPSMarcinDlugopolski/
Strona internetowa: http://travelo.com.pl/
Łukasz Przelaskowski - absolwent
Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Prezes Fundacji Rodu Przelaskowskich
herbu Szreniawa. Redaktor Naczelny kwartalnika historyczno-naukowego Młody
Szreniawa. W 2016 roku zamieszkał w Holandii, gdzie w wolnych chwilach
pracuje jako wolontariusz w Polskiej Szkole w Groningen. Łączy podróże
z konkursami fotograficznymi, pisze i publikuje książki oraz poezję. |