.
NUMER 4 / WRZESIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Bambusowym rowerem przez piękny świat

"Ale Piękny Świat - miej odwagę marzyć" - tak nazywa się blog podróżniczy i fanpage na Facebooku prowadzony przez dwójkę zakochanych w sobie Dorotę i Selima, gdzie pokazują drugą miłość. Miłość do... rowerów z bambusową ramą i do podróży. Jaką misję ma blog, gdzie się poznali, dokąd poprowadziły ich dotąd ścieżki przygód, skąd zamiłowanie do bambusowych rowerów i w jakim obecnie kraju przebywają opowiadają Łukaszowi Przelaskowskiemu. 

Łukasz Przelaskowski - Miłość ma wiele dróg, na których potrafi niespodziewanie połączyć dwa samotne serca. Na jakim odcinku waszego życia poznaliście się? 

Dorota Chojnowska - Nie powiedziałabym, że byliśmy samotni. Leczyliśmy rany po porażkach sercowych i wcale nie szukaliśmy nowych relacji. Pewnego razu nasza znajoma zaprosiła nas do jednego z warszawskich barów. Przychodzę, jej nie ma. Za chwilę dzwoni, że się spóźni. Wtedy podszedł do mnie Selim i zapytał, czy przypadkiem nie czekamy na tę samą osobę. Kiedy nasza znajoma się pojawiła, już zdążyłam opowiedzieć o moim bambusowym rowerze i o podróżach, a Selim o swoim marzeniu, by otworzyć serwis rowerowy. Wtedy powiedział, że też zbuduje sobie bambusowy rower. Dokładnie rok później, naszą pierwszą rocznicę znajomości spędziliśmy w jego warsztacie wykańczając jego bambusowy rower przed wyjazdem do Omanu.

Ł.P. - Skąd pomysł na nazwę i prowadzenie bloga "Ale Piękny Świat - miej odwagę marzyć"? Jakie niesie przesłanie, co takiego ciekawego i ważnego czytelnicy mogą w nim odszukać?

D.Ch. - Trzeba wpierw wyjaśnić, że sam pomysł narodził się jakieś sześć lat temu. Wtedy podróżowałam samotnie po różnych zakątkach świata. Podczas takich podróży dużo łatwiej poznaje się ludzi. Wracałam wtedy z setkami opowieści i wspomnień, które przelewałam na papier w artykułach dla polskich magazynów turystycznych. Ale jak w 10.000 znaków opisać przygody z trzymiesięcznego wyjazdu? Zostawały mi historie ciekawe, które rzucają światło na życie ludzi w mniej popularnych miejscach na świecie. Wiele z tych historii przełamuje stereotypy. I o to mi chodziło zaczynając bloga - by zachęcać do patrzenia na świat swoimi oczami, by uwolnić się od stereotypów i odłączyć od tłumu. Na blogu przede wszystkim opowiadam o ludziach. Potem zbudowałam bambusowy rower i zaczęłam na nim podróżować i to również opisywałam na stronie. Następnie pojawił się Selim i zaczęliśmy wspólnie podróżować. Stworzyliśmy team. Ja piszę i robię zdjęcia, Selim również robi zdjęcia, ale dodatkowo zajmuje się logistyką naszych wyjazdów.
Dopiero teraz mogę wyjaśnić skąd pomysł na taką nazwę. Co ważnego znajdziecie na blogu? - Ludzkie historie. Staramy się jeździć tam, gdzie możemy się dogadać z pierwszej ręki - ja mówię po rosyjsku, angielsku i hiszpańsku, a Selim po angielsku i arabsku. Dlatego też naturalne kierunki dla nas to kraje arabskie, kraje byłego ZSRR i Ameryka Łacińska. Można tam znaleźć też praktyczne informacje oraz refleksje, które rodzą się podczas naszych spotkań. Choćby na temat wolontariatów, turystycznego kolonializmu, czy pogoni za "szczęśliwym dzikim". 

Ł.P. - Doroto, opowiedz nam troszkę o sobie, czym zajmujesz się na co dzień?

D.Ch. - Jestem dziennikarką, pilotem wycieczek zagranicznych, fotografuję, bloguję, prowadzę social media.

Ł.P. - Od kiedy podróżujesz rowerem i które kraje, miejsca odwiedziłaś sama, zanim poznałaś Selima? 

D.Ch. - Jestem w drodze od ponad czterech lat, czyli od momentu, w którym zbudowałam swój bambusowy rower. Zanim poznałam Selima jeździłam po Iranie i po Szkocji. Z Selimem pojechałam do Omanu, na Węgry i sporo jeździmy po Polsce. Teraz piszę cykl artykułów dla magazynu Rower Tour - układam trasy po Polsce. Zanim poznałam Selima byłam w wielu miejscach - przez blisko piętnaście lat trochę się tego nazbierało: Rosja, Liban, Syria, Meksyk, Gwatemala, Belize, Egipt, Turcja, Uzbekistan, Dagestan, Czeczenia, Gruzja, Armenia...

Ł.P. - Selim, proszę przedstaw się naszym Czytelnikom twoją historię, z jakiego kraju pochodzisz, co sprawiło, że wybrałeś Polskę, jak długo już tu mieszkasz, czy nauka języka polskiego sprawiała trudności i zajęła dużo czasu, co najbardziej podoba ci się w Polsce i Polakach?

S.S. - Urodziłem się w Kuwejcie. Mój tata jest Palestyńczykiem, a mama Polką. Przyjechałem do Polski mając 17 lat. Wtedy praktycznie nie mówiłem po polsku. Uczyłem się polskiego dość długo, bo przez pierwsze lata wcale nie musiałem mówić po polsku - chodziłem do arabskiej szkoły, moi znajomi i otoczenie posługiwało się przede wszystkim arabskim i angielskim. Po kilku latach jednak językiem obowiązującym w domu stał się polski. Dziś po polsku rozmawiam nawet z bratem, który tak jak ja nauczył się tego języka po przyjeździe. Na początku Polska wcale mi się nie podobała. Przyjechałem w trudnym momencie przemian ustrojowych w początku lat 90-tych. To były ostatnie chwile, kiedy stało się w kolejkach, a po ulicach chodziło w "koralach" z rolek papieru toaletowego. Pokochałem Polskę dopiero, kiedy zacząłem odkrywać jej perełki podczas wycieczek rowerowych. Wtedy zrozumiałem jak piękny jest to kraj. Pierwsza praca, którą podjąłem po przybyciu do Polski była w zawodzie elektromechanika, ale zawsze jednak chciałem mieć swój warsztat rowerowy. Od Doroty dowiedziałem się o bambusowych rowerach. Po pierwszej wspólnej wyprawie do Omanu poznałem ich zalety. Każda kolejna wyprawa to dla nas kolejny test wytrzymałości naszych ram. Sami jesteśmy zaskoczeni ich wytrzymałością. W Omanie utrzymały wagę około 110 kg, w Kazachstanie obciążyliśmy je do około 130 kg i ciągle jeżdżą - śmiech.

Ł.P. - Skąd u Was takie zamiłowanie do rowerów bambusowych, co w nich jest takiego niezwykłego, że nie tylko na nich jeździcie, ale również je konstruujecie? Gdzie jest wasza pracownia, firma, sklep?

S.S. - Tajemnica ich wytrzymałości tkwi w konstrukcji. Postawiliśmy na wytrzymałość i na lekkość, dlatego miejsca łączeń bambusowych tyczek choć nie są masywne, są bardzo mocne. Po powrocie z Kazachstanu na naszym blogu www.alepieknyswiat.pl i w sklepie na naszej stronie pojawią się dwa rowery miejskie, które zbudowała Dorota. Rowery powstały z myślą o osobach ceniących sobie elegancję i oryginalność.  Nasz warsztat mieści się przy ul. Andersa 33 w Warszawie. Zainteresowanych zakupem roweru zapraszamy na jazdę próbną. Rower wykonujemy na zamówienie. Każdy jest niepowtarzalny - różni się ozdobami i dodatkami.

Ł.P. - Mieszkacie na co dzień w Warszawie. Czy na przestrzeni lat widać zmiany w rozwoju sieci dróg rowerowych i można je uznać za wzorowe czy może są jakieś różnice, które występują w innych krajach i można byłoby jeszcze je wprowadzić u nas?

D.Ch. - Warszawa to nasze ukochane miasto. Ciągle coś się tu dzieje. Są koncerty, wystawy, klimatyczne bary i sklepy. Sieć dróg rowerowych jest już dobrze rozwinięta. Praktycznie wszędzie można dojechać ścieżkami rowerowymi. Oczywiście można je lepiej poprowadzić albo lepiej wykonać - zawsze można znaleźć jakieś "ale", jednak ja uważam, że i tak jest bardzo dobrze. Co można by jeszcze zmienić? - Wzajemne nastawienie kierowców do rowerzystów i rowerzystów do kierowców. Natomiast to, co na pewno wymaga interwencji, to obecność małych dzieci na ścieżkach rowerowych. Wystarczy, że zrobi się ciepło, a na najbardziej uczęszczanych traktach rowerowych pojawiają się małe dzieci, które pod okiem rodziców uczą się jeździć. Zderzenie z rowerzystą może skończyć się tragicznie.

Ł.P. - Ostatnio zorganizowaliście cykl wystaw pod nazwą "Sen o Saharze" oraz wydaliście "Notes Sen o Saharze". Prosiłbym o kilka zdań o tym projekcie, które spotkało się z bardzo szerokim zainteresowaniem. Czy możemy spodziewać się kolejnych, podobnych wystaw, projektów? 

D.Ch. - "Sen o Saharze" powstał spontanicznie. Z głębi serca. Pojechaliśmy na Saharę, zachwyciliśmy się nią, zrobiliśmy zdjęcia i nie myśleliśmy, że powstanie z nich wystawa. Kiedy pierwsze z nich poddałam obróbce graficznej Selim wymyślił, by je wywołać na płótnie. Kiedy je wywołaliśmy, postanowiliśmy zrobić wystawę. Zainteresowanie przerosło nasze wyobrażenia. Jeszcze przed pierwszym wernisażem zaczęliśmy dostawać zaproszenia z Muzeum Azji i Pacyfiku, z różnych galerii i domów kultury. We wrześniu w Muzeum Podróżników w Toruniu odbędzie się wernisaż naszej drugiej wystawy - "Oman za zamkniętymi drzwiami". W tej chwili jesteśmy w Kazachstanie i też zbieramy materiały na bloga, do przyszłych artykułów, a może nawet na kolejną wystawę.

Ł.P. - Które kraje odwiedziliście już razem? Z pewnością macie z nich wiele wspomnień. Proszę, przedstawcie najzabawniejsze historie, które spotkały was na trasie. A może były również niebezpieczne sytuacje? 

D.Ch. - Razem odwiedziliśmy Oman, Maroko, Węgry, Belgię, Danię, a teraz przemieszczamy się po Kazachstanie. Trudno wskazać konkretną zabawną historię. Każdy dzień przynosi jakieś humorystyczne wydarzenie. Najczęściej jednak jest to humor sytuacyjny, o którym trudno opowiadać. Jednak najbardziej cenimy sobie spotkania. Kilka dni temu przejeżdżaliśmy przez pewną wioskę. Nad nią widzimy górujący krzyż. Podjeżdżamy. Okazuje się, że to cerkiew a w niej rządzi batiuszka Filip. Batiuszka nas przyjął, nakarmił, zaczął rozmawiać. Okazało się, że jest niezwykłym człowiekiem do którego przyjeżdżają wierni z całego Kazachstanu i Uzbekistanu. Nasza wizyta trwała kilka godzin, a zamierzaliśmy tylko obejrzeć ikonostas.

Ł.P. - Czy potraficie podać przykłady najpiękniejszych miejsc, które was zachwyciły swoją wyjątkowością?

D.Ch. - Dla mnie najbardziej metafizycznym miejscem był Klasztor św. Mojżesza Abisyńskiego Deir Mar Musa el-Habashi w Syrii. Odwiedziłam go zanim wybuchła tam wojna. Był to klasztor katolicki obrządku wschodniego. Stanowił platformę spotkań islamu z chrześcijaństwem. Odwiedzali go i pomieszkiwali w nim ludzie wszystkich religii. Dla każdego było miejsce pod warunkiem, że pomagał w codziennych pracach i nie przeszkadzał podczas modlitw. Niestety wojna dopisała ostatni akapit - ISIS zamordowało założyciela wspólnoty ojca Paolo Dall'Oglio, sama klasztorna kaplica z freskami z VI-X wieku została zniszczona. Na szczęście klasztor zaczyna znowu powoli działać. Dla Selima natomiast niesamowitym przeżyciem była wyprawa na Dolny Śląsk.

Ł.P. - Z pewnością starannie planujecie każdą wyprawę, ale już w trakcie - co ułatwia wam podróż: mapy papierowe, GPS, kompas czy może wskazówki napotkanych osób?

D.Ch. - Przed wyjazdem nie robimy szczegółowego planu wyprawy. Ten klaruje się w trakcie. Spotykamy ludzi, ci opowiadają nam co jest ciekawego, gdzie warto pojechać, zapraszają nas do siebie. Podczas wyjazdów pozostawiamy dużo miejsca przypadkowi i improwizacji. Jeśli chodzi o to, co nam pomaga znaleźć kierunek czy miejsce to są to aplikacje maps.me i Google Maps w telefonach; w obecnej wyprawie również nawigacja rowerowa Sigmy. 

Ł.P. - W momencie, gdy przeprowadzamy wywiad, trwa wasza kolejna przygoda w Azji na waszych rowerach z bambusa, jesteście w Kazachstanie. Czy wyruszyliście tam w konkretnym celu? Jak przebiega trasa, jakie poznaliście miejsca i osoby?

D.Ch. - Dziś mamy dzień kryzysowy, to znaczy spaliło nas słońce i postanowiliśmy odpocząć. Po dwóch tygodniach przemieszczania się zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku. :-) Przywiodła nas tu ciekawość. Od dawna chciałam zobaczyć kraj w którym przed rewolucją mieszkali członkowie mojej rodziny. Aż tu pewnego razu linie Air Astana podarowały nam bilet! Nie zastanawialiśmy się długo. Podczas naszej podróży chcemy poznać Kazachów - naród, dzięki któremu Polacy i inni przesiedleńcy z czasów terroru stalinowskiego przeżyli zesłanie. W opowieściach ludzi szukamy też pozostałości dawnych wierzeń i tradycji koczowniczych.

Ł.P. - Czy spotykacie na swoich ścieżkach wielu Polaków, którzy również podróżują?

D.Ch. - Niezbyt wielu. W Kazachstanie jesteśmy drugi tydzień i spotkaliśmy jedną grupę z Polski. A jeśli już się na kogoś z Polski natkniemy, to zawsze są to przesympatyczne spotkania. Wbrew temu, co lubimy o sobie opowiadać, to jesteśmy bardzo fajnym narodem.

Ł.P. - Czy Polonia w poszczególnych krajach zaprasza was do siebie w odwiedziny?

D.Ch. - Przed wyjazdem zawsze sprawdzam organizacje polonijne, jednak bardzo rzadko udaje się z nimi skontaktować. Na przykład z Kazachstanu nikt nam nie odpisał.
 
Ł.P. - Na jednym ze zdjęć zamieszczonych na Facebooku delektujecie się kiszonym mlekiem (wielbłądzim) oraz pierożkami z ziemniakami. Jakie inne lokalne kulinaria polecacie?

D.Ch. - Jeśli chodzi o Kazachstan to polecamy płow, samsy i wszelkie przetwory z mleka wielbłądziego, końskiego, owczego, koziego i krowiego. Ale dla nas rajem kulinarnym jest Liban.

Ł.P. - Jak długo zamierzacie pobyć w Kazachstanie i co potem?

D.Ch. - Wracamy z Kazachstanu na początku września i od razu zabieramy się do pracy. Tu jest bardzo słaby zasięg, dlatego nie jesteśmy w stanie czegokolwiek publikować. Zatem ja zabieram się za "Ale Piękny Świat", a na Selima już czekają rowery do przeglądu. Mamy też do skończenia nasze nowe bambusowe rowery. Wszystko będziemy na bieżąco opisywać na blogu. Serdecznie zapraszamy do śledzenia naszych poczynań na stronach bloga: www.AlePieknySwiat.pl oraz na 
Facebooku - https://www.facebook.com/aleswiatjestpiekny/

Ł.P. - Życzę kontynuacji bezpiecznej i pełnej dobrych przygód podróży po Kazachstanie z udanym powrotem do domu pełnym niesamowitych wspomnień. Dziękuję za rozmowę. 
 

Rozmawiał Łukasz Przelaskowski


Łukasz Przelaskowski - absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Prezes Fundacji Rodu Przelaskowskich herbu Szreniawa. Redaktor Naczelny kwartalnika historyczno-naukowego Młody Szreniawa. W 2016 roku zamieszkał w Holandii, gdzie w wolnych chwilach pracuje jako wolontariusz w Polskiej Szkole w Groningen. Łączy podróże z konkursami fotograficznymi, pisze i publikuje książki oraz poezję.


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ