Travel Coaching
Pierwszy mój
artykuł dla tak wspaniałego projektu, jakim jest to pismo, chciałabym poświęcić
na pokazanie Ci, drogi Czytelniku, czym jest projekt Travel Coaching i
co podróże, które mnie tak pasjonują, mają wspólnego z rozwojem osobistym
i międzykulturowym, którym zajmuję się zawodowo.
Projekt Travel
Coaching powstał w wyniku mojego silnego przekonania jak cenne dla naszego
życia są podróże. Pragnęłam, by organizowane przeze mnie wyjazdy pozwalały
uczestnikom przeżyć podróż w sposób bardziej świadomy, a towarzyszące wyjazdom
warsztaty i sesje coachingowe mogły mieć miejsce w niesamowitych i inspirujących
zakątkach, by w ten sposób spotęgować efekty rozwoju osobistego i nadać
im większą skuteczność.
Warto na pewno
wyjechać poza miejsce swojego zamieszkania. Ba.. najlepiej bardzo daleko
od niego... Dom niekoniecznie jest najlepszym miejscem na spotkanie z naszym
prawdziwym ja. Meble twierdzą uparcie, że nie możemy się zmienić, bo one
się nie zmieniają
Podróż, choćby kilkudniowa, pomaga zmienić perspektywę
spojrzenia na różne sytuacje. Pomaga naładować wewnętrzne baterie i zainspirować
do twórczych działań i zmian.
Pierwsza myśl
i konkretny projekt stworzenia takich wyjazdów zrodził się podczas wyjazdu
z przyjaciółką do Barcelony. Byłyśmy wtedy świeżo po ukończeniu podyplomowych
studiów coachingowych i szukałyśmy terenów specjalizacji, nowych projektów.
Pomyślałam wtedy o tym, co zawsze było w życiu moją pasją i co jest w tej
chwili: języki obce, podróże, rozwój osobisty, zmiana
Połączyłam to wszystko
w jeden twór, który nazwałam TRAVEL COACHING. Zawsze podkreślam, że nie
jest to ani coaching, ani travel w pełnym tych słów rozumieniu. Jest to
nowy koncept podróży połączonej z rozwojem osobistym (w postaci sesji coachingowych
lub/i warsztatów rozwoju osobistego). Od tamtej pory minęło 8 lat i udało
mi się zrealizować wiele fantastycznych projektów we Francji i Hiszpanii.
Kiedy, w 2016
roku, przeprowadziłam się do USA, moja chęć kontynuacji projektu Travel
Coaching nie straciła na sile. Zdałam sobie sprawę, że jest to forma rozwoju
osobistego unikalna, jedyna w swoim rodzaju, stanowiąca na pewno dużą część
mojej marki osobistej.
Żeby zobrazować
Wam, jak wygląda taki wyjazd, opowiem o ostatnim projekcie zrealizowanym
na wiosnę 2018 roku do Andaluzji.
Kiedy zaczęłam
opowiadać o Travel Coachingu w moim nowym środowisku Polonii Amerykańskiej,
zgłosiła się do mnie Natalia (z Vermont USA, właścicielka firmy Vermontology
Guided Tours), którą mój projekt zafascynował. Natalia zaproponowała na
wyjazd swoją mamę, która, w wieku 70 lat, zaczęła swoją przygodę z rozwojem
osobistym i której spodobała się moja książka "Zmiana niejedno ma imię".
Zastanawiałyśmy się z Natalią nad wyborem miejsca. Obie ustaliłyśmy, że
to będzie Andaluzja (ostatni mój Travel Coaching w 2016 roku też odbył
się właśnie w Andaluzji).
Dosyć szybko
się uformowała 5-osobowa grupka na wyjazd (4 dziewczyny z różnych stanów
USA, jedna z Irlandii i zaczęłyśmy wszelkiego rodzaju przygotowania. Wybrałyśmy
do zamieszkania piękny, przestronny apartament z widokiem na morze w miejscowości
Benalmadena, pół godziny na zachód od Malagi. Przez ponad 2 miesiące ustalałyśmy
wszelkie szczegóły wyprawy, technicznie i merytorycznie związane z warsztatami.
Spotkałyśmy się również 2 razy online, na zoomie, by lepiej się poznać
i omówić ważne szczegóły.
Niesamowite,
jak bardzo wszystkie "żyłyśmy" tym wyjazdem. Uwielbiam ten stan wszelakich
przygotowań, przedwyjazdowej ekscytacji, ochoty, by czas płynął szybciej.
W końcu przyszedł
TEN dzień, kiedy cała gromadka spotkała się na lotnisku w Maladze. wtedy
się, de facto, zaczęła nasza podróż w głąb siebie oraz podróż odkrywania
piękna cudownej krainy, jaką jest Andaluzja.
Na początku
spisałyśmy między sobą kontrakt tak, aby dobrze nam się funkcjonowało w
grupie oraz ustaliłyśmy plan najbliższego tygodnia.
Przed nami
było 8 dni fantastycznej podróży rozwoju osobistego. Tak więc, mimo,
że miałyśmy rozpisany plan każdego dnia, zgodnie ustaliłyśmy, że jest to
tylko propozycja i, jeśli się okaże, że coś nam się wywróci, to nie będzie
z tego powodu tragedii, będziemy elastyczne i w miarę możliwości poprzesuwamy
lub zrezygnujemy z niektórych części programu. Dla mnie jako osoby odpowiedzialnej
za warsztaty rozwoju osobistego i sesje coachingowe ważne było, żeby były
one zrealizowane w 100%.
Jeśli chodzi
o tematy na warsztaty, uczestniczki wybrały je same, a ja zgodnie, z życzeniem,
przygotowałam je i przeprowadziłam. Podczas tego wyjazdu pracowałyśmy nad
motywacją, pewnością siebie, zarządzaniem emocjami, marką osobistą. Na
indywidualnych sesjach coachingowych każda z uczestniczek przepracowała
swój osobisty temat. Na jednym z warsztatów zaproponowałam sesję clean
space (będącą jednym z narzędzi clean coaching, w którym się specjalizuję).
Na sesjach indywidualnych dziewczyny pracowały również metodą clean coaching.
Warsztaty i
sesje odbywały się w naszym pięknym apartamencie z widokiem na morze, ale
też na plaży, nawet w samochodzie (który wynajęłyśmy specjalnie by nam
się szybciej i bardziej komfortowo podróżowało), czy w naszej ulubionej
knajpce na skale przy plaży. Aura taka niezwykle nam sprzyjała i motywowała
do wydajnej pracy. Ważne w tego typu wyjazdach jest również to, że tak
naprawdę, bardzo duży wpływ na nasz rozwój osobisty i postrzeganie życia
czy świata mają rozmowy między nami właściwie całodniowe, bo przebywałyśmy
ze sobą praktycznie non-stop. Podejmowałyśmy wszelkie możliwe "życiowe"
tematy, a zaufanie, którym się obdarzyłyśmy spowodowało, że miałyśmy chęć
i odwagę mówić więcej i szczerzej.
Jeśli chodzi
o plan zwiedzania, Andaluzja to skarbnica wszelakich perełek. Właściwie
to naprawdę trudno było nam się zdecydować co chcemy zobaczyć, a z czego,
niestety musimy zrezygnować. Zwiedziłyśmy więc takie miejsca jak: Malaga,
Ronda, Sevilla, Vejer, park naturalny El Torcal, miasteczko Antequera,
ale i okoliczne miasteczka bliskie naszemu miejscu zamieszkania.
Każdy dzień
był piękny i niezwykły, ale chyba jeden szczególnie zapadnie nam w pamięć:
spotkanie z polską pisarką, Edytą Niewińską, autorką "Levante", z którą
spędziłyśmy cudowny dzień w obecnym miejscu jej zamieszkania: w klimatycznym,
białym miasteczku Vejer, w którym to Edyta osadziła niektóre sceny "Levante".
Przed i w trakcie
wyjazdu dbałyśmy o nasze wzajemne kontakty i budowę wzajemnych relacji.
Tak dobrze to zrobiłyśmy, że teraz, wiele miesięcy po wyjeździe wciąż jesteśmy
w kontakcie, planujemy spotkanie w rocznicę wyjazdu do Andaluzji.
Moje "Andaluzyjki"
tak oto podzieliły się przemyśleniami na temat podróży i efektami wyjazdu:
"Jak już
wiecie wróciłam do pracy pełną gębą i, jak już wam też mówiłam, biorę udział
w pracy nad ułożeniem nowego programu nauczania u nas na wydziale. Mnóstwo
roboty i wielki projekt . I dzisiaj miałam taki moment, że poczułam się
jak z wami w Andaluzji. Siedzieliśmy przy stole, atmosfera była fajna,
bo luźna a zarazem produktywna i nagle zdałam sobie sprawę, że też nas
jest 6. I, że jest fajna dynamika grupy i nasza dyrektorka też jest fajna
(jak nasza Beatka) i, że też mamy różne N. (Julia dużo gadająca) i K. (spokojna
i zrównoważona) i M. (dusza artystyczna) tylko E. mi brak, bo szósty człowiek
w grupie to facet. Oczywiście obserwowałam dzisiaj wszystkich i się zastanawiałam
jakie mają DNA motywacyjne i czym kierują się w pracy. Potem przejrzałam
archetypy z końcowego warsztatu i tez wszystkich diagnozowałam. Jednym
słowem, Andaluzja przygotowała mnie do pracy w grupie i mam ubaw po pachy,
bo siedzę i analizuję. Tym właśnie się chciałam podzielić. Mój nowy rozdział
to praca w grupie z fajnymi ludźmi, a przecież ludzie dla sojusznika są
ważni."
"Moje
wewnętrzne Ja się uspokoiło, zostało nakarmione, oraz zaspokojone (błogostan).
Zaczęłam zauważać, że umiem już powiedzieć NIE i dbam o swoje czy rodzinne
interesy bardziej niż wcześniej! Luz się również wkradł do mego życia codziennego
i kompletnie przestałam przejmować się bzdurami" życia codziennego, ot
są i tyle. Nie "zadręczam" się już wszystkim i nie analizuję! A z rzeczy
tutaj miejscowych wiadomo, że nie porównuję, bo tutaj jest inaczej, ale
widzę piękno wszędzie! Cieszę się cudną wiosną oraz słońcem, zauważam przemiłych
i uśmiechniętych ludzi i doceniam to. że chcą ze mną zamienić kilka słów,
ot tak; cieszę się również z polityki tego stanu, ze sposobu jakim konsumujemy
tutaj jedzenie i skąd ono pochodzi. W ogóle wydrukowałam trochę naszych
wspólnych zdjęć, oraz wszystkie z warsztatów, i te najpiękniejsze widoki.
Znajdą się one wklejone w moim journalu, ponieważ sprawiają mi niezmierną
radość, kiedy na nie patrzę! Tyle w temacie."
"Ja
od przyjazdu i podjęcia decyzji o wyjeździe do Andaluzji w przyszłym roku,
to szaleję z pewnością siebie. Jakie buty ubrać? Czerwone! A nie pasują
do stroju. Nieważne! Chcę je ubrać i tyle. Jakie ciacho zeżreć? Wszystkie!
Na siłownię od przyszłego tygodnia. Nie ma Moniki wahającej się, spontan,
pewniak i pełnia radości (wiem, że na pogodę wcześniej narzekałam, ale
to już tak, jak typowy tubylec) ... Jak się czuję, tak się zachowuję i
muszę przyznać, że wielką radochę mi to przynosi (chociaż mój mąż pilnie
obserwuje i łazi za mną czekając aż albo w kogoś obcego się przeistoczę
albo zemdleję mu w ramionach). Ta Andaluzja mnie poważnie z odrętwienia
i tych rad co I jaką rolę należy przyjąć w społeczeństwie, wyzwoliła.
Beato Marciniak jeszcze raz dzięki!"
"Dziewuszki
moje, no to ja też mam pierwsze efekty coachingu. Poszłam z "byłą przyjaciółką"
na śniadanie i pożarłyśmy się strasznie :-). Nasza relacja umierała od
półtora roku, sztucznie ją podtrzymywałyśmy i obie nie wiedziałyśmy co
z tym zrobić. Gryzło mnie to, więc się usuwałam. Dziś zaczęło się od tego,
że ona była zdziwiona, że pojechałam do Hiszpanii bez męża i zaczęła mnie
wypytywać czy na pewno w moim związku jest wszystko Ok, No bo jak tak -
bez chłopa. No więc jej powiedziałam, co myślę o takich pytaniach i zaczęłyśmy
sobie wyrzucać nasze gorzkie żale. Potem, co prawda, rozmawiałyśmy szczerze
jak kiedyś dawniej, ale jest dziwnie. Ona czuje się zraniona, a ja się
cieszę, że oczyściłyśmy atmosferę, bo teraz albo będzie lepiej albo nie
będzie wcale. Sorry, że się tak rozpisałam ale musiałam z kimś się tym
podzielić."
Beata Marciniak
Beata Marciniak
- coach ICC, trener międzykulturowy, autorka serii książek "Zmiana niejedno
ma imię", poliglotka, ekspatka mieszkająca w USA w stanie New Jersey, romanistka
i wielbicielka Francji w tym najbardziej Prowansji, podróżniczka. Kobieta
szczęśliwa, kochająca ludzi i zwierzęta. www.beatamarciniak.pl
|