The Hardy Boys
Większość obecnych filmów i seriali
dla młodych widzów produkowana jest według tego samego wzorca. Należy wziąć
grupkę dzieci, z których jedno będzie głównym bohaterem, a reszta oddanymi
przyjaciółmi, do tego jakiegoś dobrego, poczciwego wujka, a przeciwko nim
wystawić całą armię wrogów obdarzonych wszechmocą magii i nieograniczonych
pomysłów na czynienie zła. A że dziś dodatkowo panuje przekonanie, że wszystko
co dobre i wartościowe już zostało w sztuce wymyślone, z tym większym zainteresowaniem
obejrzałem jeden z nowszych seriali firmy Hulu (dostępny na platformie
Disney+), który temu zaprzecza. Jest to złożona z trzech serii produkcja
"The Hardy Boys".
Fabułą serialu są przygody dwóch
braci, Franka i Joe Hardych, którzy w tragicznym wypadku tracą matkę. Ich
ojciec, policjant operacyjny, czyli tzw. detektyw, podejrzewa, że wbrew
pozorom nie był to wypadek. Chłopcy bardzo chcą wyjaśnić zagadkę, w związku
z czym zaczynają się bawić w detektywów. Ich zabawa staje się poważna,
gdy decyzją ojca przeprowadzają się do Bridgeport, rodzinnego miasteczka
ich matki. Dopiero tam okazuje się, że zamiast spokoju i odskoczni od traumatycznych
przeżyć, znajdują kolejne tropy, poszlaki, a z czasem i dowody. Bracia
niepostrzeżenie przeistaczają się w prawdziwych detektywów, oczywiście
wbrew woli ojca i opiekującej się nimi na co dzień ciotki Gertrudy.
Mimo że produkcja jest przeznaczona
dla nieco młodszych widzów, to akcja nie pędzi na złamanie karku. Paradoksalnie,
dzięki temu, a także w połączeniu z widoczną na ekranie przeważnie pochmurną
pogodą otrzymujemy niepowtarzalną, intrygującą aurę. Natomiast fakt, że
serial powstał współcześnie sprawia, że atmosfera rodem z powieści o Sherlocku
Holmesie nabiera świeżości.
Sama historia jest napisana bardzo
ciekawie i logicznie, dzięki czemu jest to świetne kino familijne. I są
na to dowody. Moja pięcioletnia córka nie tylko z zainteresowaniem obejrzała
z rodzicami wszystkie trzy sezony, ale także bardzo lubi zasypiać, słuchając
lektury książki o przygodach chłopców.
Bracia Hardy zostali bowiem stworzeni...
niemal sto lat temu, na kartach powieści Franklina W. Dixona. Kryjący się
pod tym pseudonimem literat Leslie McFarlane napisał pierwsze dziewiętnaście
odcinków, a dalej dzieło kontynuowali następcy. Jest w czym wybierać, gdyż
w latach 1927-2005 ukazało się ponad sto tomów.
Jestem fanem takich realistycznych
dziecięcych zabaw w detektywów, gdyż miałem szczęście jako bodaj ostatnie
pokolenie, załapać się na przygody młodocianych śledczych w książkach Adama
Bahdaja i oczywiście na "Pana Samochodzika" autorstwa Zbigniewa Nienackiego.
Jest coś fascynującego w tym, że z bohaterami tych powieści i filmów może
się identyfikować każde dziecko, gdyż ich przygody są bardzo życiowe, a
akcja toczy się w zwykłym świecie.
Wracając do małego ekranu: serial
jest tym ciekawszy, że został nakręcony niemal wyłącznie w kanadyjskim
Ontario. Czas akcji jest bliżej nieokreślony, ale można się domyślić, że
chodzi o przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Za filmowe
Bridgeport służy klimatyczne miasteczko Cambridge. Ba, filmowcy znaleźli
nawet kino samochodowe, niezbędne do nakręcenia jednej z sekwencji w drugim
sezonie. Nie musieli go specjalnie przygotowywać do zdjęć, bowiem do dziś
jest ono czynne i zadbane. Nosi nazwę Mustang Drive-In i znajduje się nieopodal
Guelph. Jak można się domyślić, grają tu także kanadyjscy aktorzy: Alexander
Elliot (Joe Hardy), Rohan Campbell (Frank Hardy), Bea Santos (ciotka Trudy),
Jennifer Hsiung (policjantka Jesse), czy Atticus Mitchell, jako sympatyczny
skądinąd złodziej J.B. Żadne z tych nazwisk nie jest Wam znane? I bardzo
dobrze. Dzięki temu otrzymujemy świeże kino, a za sprawą świetnego przygotowania
aktorów i ciekawej historii - sztukę na wysokim poziomie.
Jakie są wady serialu? Nie ustrzeżono
się fantastyki i magii, choć jest ona ograniczona do niezbędnego minimum.
To oczywiście subiektywne zdanie, bo wielu widzów tę tematykę lubi.
Przed nami lato. Zachęcam do aktywnego
spędzania czasu na świeżym powietrzu. Natomiast w przypadku niepogody,
serial "The Hardy Boys" będzie miłym i wartościowym wypełnieniem czasu.
Marcin Śmigielski
Marcin Śmigielski - felietonista,
krytyk filmowy
Zdjęcia.: materiały prasowe.
|