Zwyczajny szpieg
Świat zbudowany
jest z niespodzianek. Jedna z takich niespodzianek zawitała do Ambasady
w Lagos pewnego dnia. Weszła do śluzy - swoistego przedsionka o powierzchni
kilku metrów kwadratowych, wpuszczona przez moją recepcjonistkę - Basię.
Gdyby Basia wiedziała, co to za niespodzianka, prawdopodobnie by jej nie
wpuściła. Ale nie wiedziała. Ani ja, siedzący naprzeciwko recepcji w swojej
kanciapie zwanej biurem konsula i obserwujący co się dzieje w pomieszczeniu
śluzy.
Niespodzianka,
pytając o coś recepcjonistkę, stanęła do mnie tyłem, prezentując całkiem
zgrabny i zupełnie nienigeryjski tyłeczek i kształtne łydki o delikatnym
kolorze mlecznej czekolady. Chwilę potem jej szczupła sylwetka wykonała
powolny obrót. Niespodzianka była nie tylko zgrabna, ale i urodziwa. Jako
socjolog wiedziałem dokładnie, że właśnie wpadam w pułapkę europocentrycznego
stereotypu urody.
Dziewczyna
prawdopodobnie należała do ludu Fulani. Nie sądzę, aby miała jakiegoś białego
przodka. Ale dla mnie była piękna. [...]
Niespodzianka
była młodą kobietą pozbawioną zupełnie cech negroidalnych, tak typowych
dla pań z ludu Yoruba lub Igbo. Miała zgrabny prosty nosek. Kształtną sylwetkę.
Pośladki nie wystawały jej do tyłu jak siodełko dla niemowlaka, co było
niemal nieodzownym wyposażeniem miejscowych dziewcząt. Za to widać było,
że - jak to mawiali moi kumple z Powiśla - kobitka ma na czym siedzieć.
Była gotową zwyciężczynią dowolnego konkursu piękności w sercu Europy.
Gdybym wtedy wiedział, że na świecie żyje istota zwana Halle Berry, to
zapewne pomyślałbym, że właśnie postanowiła mnie odwiedzić.
Jaskiniowiec
tkwiący we mnie od dziesiątków tysięcy lat zauważył to wszystko w mgnieniu
oka. Ewolucja nie miała zamiaru wypuścić mnie ze swoich szponów. Nabrałem
powietrza w płuca i odruchowo wyprostowałem sylwetkę prężąc tors. Wiedziałem,
że czekają mnie kłopoty. Czujne spojrzenia Basi z naprzeciwka nie wróżyły
niczego dobrego.
Niespodzianka
przyglądała mi się przez chwilę taksującym uważnym spojrzeniem.
- How can I
help you? - zapytałem uprzejmie ciepłym sznaps barytonem, [odruchowo obniżając
głos, żeby brzmiał bardziej męsko].
Halle Berry
odezwała się nieziemskim, zmysłowo chrapliwym głosem, jeszcze bardziej
potęgując wrażenie, jakie wywarła na mnie jej całkiem ziemska cielesność:
- Szukam możliwości
podjęcia studiów poza Nigerią. W tym kraju nie da się już żyć ... - zadeklarowała.
[...] Z dokumentów
szkolnych wynikało, że jest dwojga imion: Princess Grace. "Księżniczka
i Łaska" Albo "Gracja". Zmartwiłem ją informacją, że nabór na studia w
Polsce w nadchodzącym roku akademickim już dawno się zakończył. Może na
przyszły rok ...
Princess zamyśliła
się przez chwilę. Leniwym ruchem dłoni, przesuwając ją od karku ku górze
kształtnej głowy przeczesała palcami swoje krótkie, lekko kędzierzawe włosy.
Kiedy lekko obracała tułów przy tym ruchu, wyprężyła się delikatnie, prezentując
niewątpliwie atrakcyjny kształt lewej piersi, widocznej pod światło przez
prawie przezroczystą białą bluzkę. Princess - jak zapewne wszystkie Księżniczki
- nie nosiła biustonosza.
- Psiakrew!
- zakląłem w duchu. Toż to nie tylko skończona piękność! To znakomita profesjonalistka
w dyscyplinie zwanej uwodzeniem mężczyzn! Wywiadowcze dzwonki alarmowe
wspomagane coraz bardziej srogim wyrazem twarzy mojej żony [siedzącej naprzeciwko
za pancernym szkłem] wyrwały mnie ze stanu cielęcego zachwytu.
Princess Grace
z gracją nadal prezentowała swoje wdzięki. Lekki obrót ciała ukazał jej
kształtne biodra. Popatrz "oyibo", tylko popatrz!
Ale gdy czar
już raz prysł, było prawie "po ptokach". Moja twarz przemówiła, bez słów.
Jednak Księżniczka z Gracją mimo to nie zamierzała ustąpić zbyt łatwo.
- Mister, stypendium
to ważna sprawa, ale [zamiast tego] chętnie zatrudnię się u ciebie jako
"cleaning lady" - z olśniewającym i kusicielskim uśmiechem pokazała białe
zęby błyskające w jej pełnych, miękkich ustach godnych Brigitte Bardot.
- Mamy już
pomoc domową, dziękuję[...] - i ja uśmiechałem się uprzejmie, choć moje
zęby nie mogły się równać z tymi po drugiej stronie szyby.
- Ok, ale ja
mam lepszy pomysł - Księżniczka nie poddawała się - weź mnie za żonę...
- zaatakowała mnie frontalnie propozycją ociekającą wręcz seksem.
- Mam już żonę.
Siedzi tam za tobą - broniłem się jak mogłem, wskazując na Basię ponuro
wpatrzoną z drugiej strony śluzy w kształtny tyłek naszego gościa. Jej
ponura mina nie wróżyła nic dobrego.
- Ojej, to
żadna przeszkoda. Będę twoją drugą żoną ... - jej chrapliwie zmysłowy głos
rzucał na szalę wszelkie możliwe pokusy, jakie mogły przychodzić do głowy.
Jej. I mnie. Przez chwile w milczeniu rozważałem tę propozycję. Wcale nie
była taka absurdalna. Obleśny jaskiniowiec ukryty w przepastnych głębinach
mej grzesznej duszy aż zakwiczał i zarechotał na zdrożną myśl o możliwych
pikantnych konfiguracjach, jakie mogłaby zrodzić taka opcja. Ułamek sekundy
potem jaskiniowiec dostał pałą w swój głupi łeb. Dzwonek telefonu wewnętrznej
linii wyrwał mnie z pornograficznych mikro-marzeń.
- Kochanie!
- stalowy i ostry jak brzytwa głos mojej "drugiej połowy" przywołał mnie
do rzeczywistości - Skończ z tą lalą, albo ja z tobą skończę!
Westchnąłem.
Albo miejscowy kontrwywiad brał mnie za idiotę, albo ta dziewczyna miała
całkiem inny powód do desperacji.
- Och, Mister,
zgódź się, proszę. - w głosie Księżniczki usłyszałem zwątpienie i jakiś
cichutki, błagalny ton.
- Ile w końcu
można obsługiwać tych wojaków z [koszar] Dodan Barracs...?
Mit prysł.
Princess Grace nie była Księżniczką z Gracją. [Prędzej z Laską]. Była po
prostu śliczną prostytutką. Pierwszą w moim życiu, która mi się spodobała.
Pojawiła się na chwilę. I znikła bezpowrotnie.
Filip Hagenbeck
Filip Hagenbeck
- oficer wywiadu. Weteran długoletnich misji poza granicami kraju. Na terenach
trudnych i gorących, także w warunkach wojennych. Do niedawna myślał, że
resztę swego życia spędzi jak wszyscy szpiedzy - w cieniu, w kapciach,
przy kominku, z ukochanym psem, głaszcząc siwiejącą brodę. Pomylił się.
Na emeryturze został pisarzem i autorem scenariuszy filmowych.
Powyższy tekst
to fragment rozdziału 12 "Oyibo" z I tomu książki: "Zwyczajny Szpieg. Wspomnienia"
... str. 362 i dalsze...
Rozmowa z autorem
jest dostępna na stronach internetowych Radia
Polonia i Panoramy.
|