.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Nieść chętną pomoc bliźnim... i niesiemy. Całym życiem.

Wielu z nas czasy aktywnej działalności w drużynach, szczepach i hufcach ma już poza sobą, ale wierność harcerskim ideałom pozostała "na całe życie". Nikt z nas nie przypuszczał, że staniemy się świadkami agresji na Ukrainę, a harcerze, tak jak Druhny i Druhowie z Pogotowia Wojennego z 1939 roku, znowu staną się potrzebni.

Jestem dumna, że jestem cząstką harcerskiej rodziny, dumna, że ideały, które nam wpajano, a później my staraliśmy się przekazać innym na zbiórkach i przy ogniskach, trafiły do serc, a służba stała się tak realna, a nade wszystko niezbędna.

Wszyscy pomagamy jak możemy, jak nam na to pozwala zdrowie, obowiązki, środki materialne. Jednym z wymiarów służby jest pomoc Uchodźcom na Dworcu PKP w Krakowie w Punkcie Pomocowym przy peronie trzecim, prowadzonym przez harcerki i harcerzy z ZHP Krakowskiej Komendy Chorągwi.

Co robimy? WSZYSTKO!: kanapki na skromnym zapleczu z produktów, które akurat przyniosą ofiarodawcy, kawę i herbatę, zupki błyskawiczne, wydajemy jedzenie, wodę, słodycze, jeśli są, pomagamy przy zakupie biletów, odprowadzamy na perony, przenosimy bagaże, czasem na rękach dzieci, informujemy o innych punktach pomocowych (pomoc medyczna, noclegi, produkty żywnościowe dla rodzin, które już znalazły mieszkanie w Krakowie, ubrania, dokumenty, karty SIM, połączenia kolejowe, autobusowe, tramwajowe, czasem promowe i lotnicze). Jednym słowem, staramy się odpowiedzieć na wszelkie pytania i potrzeby. Uwierzcie, znajomość języka rosyjskiego, ukraińskiego ani jakiegokolwiek innego nie jest przeszkodą w komunikacji, bo przecież my, harcerze, mamy "oczy i uszy otwarte".

Co możemy zrobić? DUŻO! Przez kilka godzin wesprzeć wolontariuszy (czyli nas - harcerzy i tych wszystkich, którzy z nami pełnią służbę: studentów, dorosłych, Ukraińców mieszkających w Krakowie, często innych cudzoziemców, którzy na własny koszt przyjechali pomagać). Zrobić "proste" kanapki w domu nawet z jednego bochenka chleba, kupić w sklepach na dworcu, aby nie dźwigać, banany, soczki, musy, jogurty, herbatniki, batoniki. Wszystko to "znika" natychmiast, ale promyk radości w oczach dzieci z otrzymanej czekoladki, lizaka czy przyniesionej przez kogoś maskotki jest bezcenny.
 
.... Ludzie w drodze... często cały ich dobytek znajduje się w siatkach, nawet nie w plecaku czy w walizce. Ludzie z dworca... ze łzami w oczach i z zawstydzeniem pytają czy mogą wziąć trzy kromki chleba, bo mają dwójkę dzieci, a więc ta trzecia jest dla nich. 

Kobiety z Kijowa, Charkowa, Donbasu, Mariupola, Irpienia, Buczy, Czernihowa, Chmielnika, Czerniowca, Zaporoża, Żytomierza, Równego, Białej Cerkwi, Doniecka, Odessy, Mikołajewa, Ługańska... Kobiety z dziećmi w różnym wieku: od niemowlaków do nastolatków - smutek i ból w oczach tych starszych, bo już obdarzonych pamięcią, jest przejmujący.

Na zdjęciu po lewej: Maryla Kania i Andrzej Czyżykiewicz - wolontariusze na Dworcu PKP 
w Krakowie.

Kobiety rozdarte między sercem a rozumem, między Ukrainą a Polską, między dziećmi a mężami, którzy zostali bronić domów i starszymi rodzicami, którzy nie mieli sił uciekać.
Kobiety w ciąży, staruszki, kobiety różnych wyznań, pochodzenia... Dla nich wszystkich przystankiem i oparciem w tej tułaczce, której przecież nie planowały, jest Polska, jest Kraków, jest dworzec i ten "nasz" peron trzeci, jesteśmy my... 

Karmimy i mamy nadzieję, że chleba nigdy nie zabraknie, chociaż w dni świąteczne niejednokrotnie jest to już na granicy. Często wtedy, w cudowny sposób, zjawiają się Ofiarodawcy z produktami lub z chęcią zakupu w pobliskich sklepach produktów. Są to osoby, które z Facebooka dowiedziały się o potrzebach w "naszym" punkcie, sąsiedzi, krewni, znajomi np. z Austrii, Francji, Kanady lub Druhowie z harcerskiego szlaku, którzy za naszym pośrednictwem także pomagają. Bardzo Wam dziękujemy za wsparcie. 

"Kobiety z dworca..." dźwigają swój dobytek, swoją troskę, swój ból, a "my z peronu trzeciego" staramy się im pomóc, aby "zostawić świat trochę lepszym niż go zastaliśmy". Często pytamy je o imiona (których przecież i tak w większości nie zapamiętamy, ale sprawiamy, że poczują się dla nas ważne, że nie są anonimowym tłumem). Zdarza się, że opowiadają o swojej tragicznej historii, o dniach spędzonych w piwnicy, o głodzie, o ucieczce w zatłoczonych i zaciemnionych pociągach. Przytulamy, a one płaczą na naszych ramionach, tak aby dzieci nie widziały ich rozpaczy, bo przecież dla nich muszą być silne.

Wszystko jest po coś. Mamy nadzieję, że nasza służba przyczyni się do zabliźnienia wielu bolesnych ran między narodami, bo dobro przecież zawsze wraca. Teraz te "kobiety z dworca" i "my z peronu trzeciego" po prostu jesteśmy dla siebie.
 

P.S.

Wracam po służbie do domu z pamięcią o zziębniętej Wali, która pojechała w moim swetrze do ciepłych Włoch, gdzie nigdy nie była i nie zna tam nikogo; o Tatianie z matką staruszką, które odprowadziłam do pociągu do Częstochowy, a które swój dobytek spakowały do czterech worków na śmieci; o wielopokoleniowej rodzinie zmierzającej na lotnisko, której seniorka rodu chciała mnie pocałować w rękę tylko dlatego, że pojechałam z nią windą na peron; o Gali, w skrytości płaczącej na moim ramieniu, aby jej córka i wnuczka nie widziały; o kilkunastoosobowej rodzinie Romów z Charkowa jadącej do Niemiec (przez kilka godzin ciągle czegoś ode mnie chcieli i wołali "Marija, Marija", a teraz rozglądam się za nimi na dworcu, bo ich nie słyszę); o nastolatce, która uciekła z kilkuletnią siostrą i nie mogła uwierzyć, że nie chcę pieniędzy za ofiarowany jej plecak; o Nataszy słaniającej się ze zmęczenia po kilkudobowej podróży w zatłoczonym pociągu, która nocą podała mi niemowlę na wyciągnięte ręce; o okropnościach, które opowiadała mi Polina, drobniutka, szczupła dziewczyna z wybitymi zębami, która kilkanaście dni spędziła w piwnicy ze zmarłymi; o Oksanie pytającej czy w Skandynawii będzie bezpieczna; o Weronice i Katerinie, które nie miały paszportów i nie mogły dostać bezpłatnych biletów do Warszawy, gdzie musiały pojechać do ambasady; o kilkuletnim chłopczyku, który przyniósł mi czekoladkę, w podziękowaniu za prowiant dla jego rodziny; wreszcie o Stanisławie, młodym chłopaku jadącym walczyć, który poprosił o pobłogosławienie go. To tylko kilkanaście przywołanych historii, których po każdej kolejnej służbie przybywa. Widzę wszystkie kobiety, widzę, jak stoją w kolejce po chleb, słyszę jak o ten chleb proszą i jak za ten chleb bardzo dziękują. W sercu zapisałam pierwszy ujrzany obraz z dworca - może dziesięcioletni samotny chłopiec, który w nosidełku przed sobą niósł niemowlę...

...Nieść chętną pomoc bliźnim..." NIEŚMY!
 

Maryla Kania 


Maryla Kania - harcmistrzyni z Hufca ZHP Kraków Śródmieście, wolontariuszka pełniąca służbę na dworcu przez "ile trzeba" godzin.

Punkt Pomocowy prowadzony przez harcerzy na Dworcu w Krakowie można wesprzeć wpłatami, którymi osobiście będę dysponować, dokonując zakupów potwierdzonych fakturami:
Fundacja Civitas Dei
ul. Reja 15/9
31-216 Kraków

Nr rachunku bankowego:
Bank Pekao SA
18 1240 1444 1111 0010 7003 0722
Kod BIC (Swift) PKOPPLPW

W opisie przelewu: darowizna na cele statutowe fundacji.
 
 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ