Patrząc pod górę
Czy można obrażać
prezydenta? Na to pytanie, drodzy Państwo, nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Bo prezydent to osoba, ale i władza, a niekiedy trudno przewidzieć, co
obraża honor pojedynczego człowieka lub całego narodu. Najgorzej to mieli
Japończycy, bo ich wydziwaczony kodeks honorowy obligował takiego znieważonego
syna kraju Kwitnącej Wiśni, aby przerabiał swoje jelita na spaghetti, popełniając
tzw. seppuku, inaczej zwane harakiri. Inne, może mniej pryncypialne, za
to obdarzone zdrowym rozsądkiem nacje wypracowały sobie o wiele zdrowsze
reakcje na zniewagi, bez wystawiania życia na szwank.
Gdy znakomity
pianista i premier rządu Ignacy Paderewski odmówił na przyjęciu drugiego
kieliszka koniaku, gospodarz Francuz wyraził zdziwienie: "A u nas mówi
się pijany jak Polak!". Na to Paderewski: "Takie porzekadła nie zawsze
są prawdziwe, na przykład u nas mówi się Grzeczny jak Francuz". I co? Trafiony,
zatopiony.
A taki na
przykład Georges Pompidou, kiedy był prezydentem Francji został zaproszony
na wielki bal Akademii Sztuk Pięknych, gdzie dojrzał wśród dekoracji siebie
pod postacią kukły z olbrzymim członkiem. Przystanął, pokiwał głową,
obecni czekali z zapartym tchem (choć nie aż tak zapartym, gdyby coś podobnego
działo się w Polsce), wreszcie mruknął: "Ale pochlebcy!"
A już inny
jest wydźwięk słynnej anegdoty o Chruszczowie, która przekazywana
jest z pokolenia na pokolenie, a zasłynęła dlatego, że opowiadał ją sam
Nikita dyplomatom na Kremlu, co zostało udokumentowane przez Stroppe Talbotta:
"Na Placu Czerwonym aresztowano człowieka, który wykrzykiwał: Chruszczow
jest wariatem! Demonstrant został zatrzymany i skazany na 6 miesięcy więzienia
za obrazę kierownika państwa i na 20 lat za ujawnienie tajemnicy państwowej".
Patrzący z
góry na dół widzi coś zupełnie innego niż ten, który spogląda w górę. Ten
pierwszy widzi wszystko w pomniejszeniu, a ten drugi wyolbrzymione. Postrzeganie
"tych na górze" jest agresywniejsze i bardziej gwałtowne, co poniekąd może
być etycznie usprawiedliwione.
W polityce
występują wielkie napięcia, a gdzie napięcie, tam i agresywność. Gdzie
agresja, tam i walka, sypią się ostre słowa, inwektywy, obelgi, no i oczywiście
szydercze prześmiewki. Już Mikołaj Gogol ostrzegał, że "ze śmiechem nie
ma żartów". A propos Gogola, niedawno w radiowej Trójce jakiś dziennikarz,
którego nie rozpoznałam, strzelił: "Z kogo się śmiejecie? Z siebie samych
się śmiejecie, jak mówił dobry wojak Szwejk ". Gogol zdegustowany obrócił
się w grobie, cedząc pod nosem: "Nieuk i dyletant". W dawnej, dobrej, przyzwoitej
Trójce Wojciecha Manna puszczenie takiego bengala nie mogłoby się zdarzyć.
Zawsze uważałam,
że dostojnicy, ale i naukowcy, głównie socjologowie, powinni systematycznie
uczęszczać do publicznych toalet. Napisy na ścianach tychże, to przecież
najlepsze odbicie społecznych nastrojów i niezafałszowane oblicze rzeczywistości.
Ale ludzie ze świecznika tam nie chadzają. Profesor Kazimierz Rudzki nie
bez kozery twierdził, że im większe stanowisko zajmuje człowiek, tym mniejsze
jest jego poczucie humoru.
Wróćmy zatem
do pytania, które stawialiśmy na początku: czy prezydenta lub inną osobistość
tej rangi można obrażać? A to zależy kogo i gdzie. Na przykład prezydenta
Stanów Zjednoczonych jak najbardziej. W USA za znieważenie prezydenta kary
nie ma, bo w tym demokratycznym kraju nie wolno ograniczać wolności wypowiadania
się ani wolności prasy.
Nasza Pauline
Marois była premierem Quebecu, po jakiejś dennej wypowiedzi prezydenta
Busha nie zdzierżyła i burknęła: "Moron". Trzeba trafu, że mikrofony były
jeszcze włączone i wszyscy przytomni tę opinię o potężnym sąsiedzie usłyszeli.
Radości nie było końca, a Pauline zyskała międzynarodową sławę. USA wojny
Kanadzie nie wypowiedziały, Bush oskarżenia prywatnego nie wniósł. Okazało
się więc, że prezydent miał rację oświadczając w Rzymie w dniu 22 lipca
2001 r.: "Jestem cierpliwym człowiekiem i kiedy mówię, że jestem cierpliwym
człowiekiem, mam na myśli to, że jestem cierpliwym człowiekiem."
W Wielkiej
Brytanii można bezkarnie znieważać królową, w ogóle wyklucza się tam
prowadzenie jakichkolwiek postępowań karnych, dotyczących obrazy koronowanej
głowy. W Watykanie kodeks prawa kanonicznego nie przewiduje przestępstwa
znieważenia papieża. Ciekawie jest w Rosji: przepis niby jest, ale od 2002
r. za obrazę Putina nikogo nie skazano, co nadaje mu szczególną pozycję
jako nadczłowieka, który nie potrzebuje takiej ochrony prawnej, bo przecież
nikomu nie wpadnie do głowy go obrażać. Za to innych urzędasów - a i owszem,
za ich znieważenie skazano kilkanaście tysięcy obywateli.
Kodeksowa
ochrona głowy państwa, która faktycznie działa, to domena krajów o dość
szemranej reputacji: karze się za obrazę głowy państwa na Białorusi, w
Tadżykistanie, w Kazachstanie.
W Polsce z
art.135 KK; "Kto publicznie znieważa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.....do
pierdla do lat 3". Polska chroni również flagę, kraj i uczucia religijne
przed znieważeniem. W III RP próbowano karać za znieważanie prezydentów
Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego i Komorowskiego (jak Państwo widzą wszystkich
na " K"- taki klucz), ale żaden taki zbrodniarz jak Hubert K. Antykomor
czy Palikot do pudła nie trafił. Jedynym do tej pory zwyrodnialcem, skazanym z
art.135 jest Jerzy Urban - za obrazę głowy państwa watykańskiego, mimo
że Watykan wcale się tego nie domagał...
Najmniej fartowny
był od początku prezydent Andrzej Duda. Lech Wałęsa od razu ustawił go
w opinii publicznej, oświadczając: ,,że mamy durnia za prezydenta, a potem
to już poszło jak pożar prerii. Na przykład w marcu 2016 r. na drzwiach
toalety damskiej; Leśne Ruchadło się kłania! (nasz pan prezydent swego
czasu systematycznie korespondował na Twitterze ze swoimi fanami o dość
oryginalnych nazwach kont: leśne ruchadło, foczka, karolina wazelina).
W Szkole Podstawowej
nr 9 w Opolu pojawił się napis " Andrzej Dupa".
A mówiłam,
żeby częściej bywać w publicznych ubikacjach? Dyrekcja postanowiła znaleźć
winowajcę. Najpierw sprawdzono czy w szkole jest uczeń o tak oryginalnym
nazwisku, potem postanowiono zebrać zeszyty uczniów, by porównać charakter
pisma. I co? I nic. Młodzież przesiąknięta niewłaściwymi miazmatami pary
z gęby nie puściła, a gorliwa dyrekcja została z ręką w nocniku.
Nie tak dawno
Prokuratura Rejonowa w Pucku wszczęła śledztwo przeciwko nieznanemu z nazwiska
obywatelowi, który przywitał głowę państwa okrzykiem: Duda, Duda, ty ch......
Nie precyzował, czy złamany. Ostatnio Trybunał Praw Człowieka uznał, że
w ramach prawa do krytyki mieści się transparent, w którym niejaki pan
Eon nazwał prezydenta Francji "żałosnym fiutem".
Sejm Rzeczypospolitej
wszczął prace nad uchwałą przeciwko chamstwu w polityce. Uchwała wzywa
do poszanowania autorytetu i okazywania szacunku instytucjom państwa. W
pracach nad projektem uchwały obrońców dobrych manier w polityce będzie
reprezentować posłanka Lichocka, kobieta do zadań specjalnych, charakteryzująca
się sztywnym palcem środkowym prawej ręki.
Teraz z zainteresowaniem
śledzimy losy pisarza Żulczyka, który przeczytał wpis PAD, że złożył gratulacje
nowemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych dopiero po zatwierdzeniu jego
prezydentury przez Kolegium Elektorskie, które jako żywo żadnych wyborów
prezydenckich nie zatwierdza i również dokonał krótkiego acz treściwego
wpisu: "Debil". Żulczyk jest z wykształcenia amerykanistą, dyplomu
psychiatry nie ma, ale całkiem trafnie ocenił upośledzenie umysłowe w stopniu
lekkim, kiedy osoba dorosła ma poziom umysłowy 12-latka. Debilizm cechuje
jednak pewien zakres samodzielności, a wszyscy wiemy, że prezydent
nigdy samodzielny nie był.
Oczywiście
pisarza Żulczyka ścigać będzie prokuratura z urzędu, prokuratora ta będzie
miała ciężki orzech do zgryzienia, udowadniając, że Kuba się myli i prezydent
debilem nie jest.
Danuta Owczarz-Kowal
Danuta
Owczarz-Kowal - filolog orientalny, prawnik, felietonista.
|