5G a sprawa polska wg
pana Zenka
Kim jest pan Zenek? Może kiedyś
będzie okazja by bliżej przedstawić mojego interlokutora, niech wystarczy
na teraz, że to emigrant-emeryt, mieszkający od kilkudziesięciu lat tutaj.
Tutaj, czyli w pobliżu kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej, Towarzystwa
Białego Orła i sklepu Wawel, w samym centrum najstarszej polskiej emigracji
w Montrealu. Pan Zenek jeździ niemal co roku do rodzinnego kraju, jest
doskonale zorientowany w tamtejszej sytuacji politycznej i ma swoje bardzo
sprecyzowane, tudzież autoryzowane (bo przecież ACTA 2), na jej temat poglądy;
poglądy, których nie obawia się otwarcie wyrażać.
W połowie kwietnia, umówiliśmy się
w naszym stałym miejscu, tapas bar Fullum, zamówiliśmy jakieś tapas właśnie
i on Molsona Export, ja moje, ostatnio ulubione, St-Ambroise Double IPA,
wszystko z beczki, oczywiście.
- Panie Zenku - zacząłem - co tam
dzisiaj w polityce? Chińcyki trzymają się mocno? - "zawieszczyłem" nie
przewidując, że równiem był bliski wieszcza cytowanego, co i wieszczenia
finału naszej pogawędki.
- Co tam Chińczycy, panie Jurku.
Najgorzej to z tymi nauczycielami w Polsce!
... i tak poszło dalej.
Później okazało się, że spora część
naszej rozmowy zdezaktualizowała się; bo matury przeszły bez echa większego,
pan Broniarz przeniósł co prawda strajk na wrzesień, ale mało kto już chyba
traktuje to poważnie. Smutno mi się zrobiło (gdy spisywałem te notatki),
że będę musiał zrezygnować z tych smacznych opisów, z komentarzy Panazenkowych
soczystych i uszczypliwych, tych przebierańcowych "krów belferskich", które
widziałem i których słuchałem w internecie.
No cóż...
Spotkałem się z panem Zenkiem raz
jeszcze, tak akurat w dzień konwencji Platformy Europejskiej w Krakowie
nam wyszło. Matury się odbyły, nauczyciele więcej już o wakacjach myśleli
niż o tym strajku, który w przyszłość dalszą, tę "naprawdę przedwyborczą"
został przesunięty.
Dni wcześniej przez komisję VAT-owską
były (maści różnej) minister i szef partii najważniejszej
i najpoprawniejszej, pan Schetyna
był przesłuchiwany.
- A słyszał pan, panie Jurku, -
pan Zenek aż zakipiał ze wzburzenia - jak ten Schetyna mówił do posła Sumlińskiego
w czasie przesłuchania?! ... że to niby w październiku zamienią się miejscami
i to on będzie w jakiejś tam PO-wskiej
komisji i będzie Sumlińskiego przesłuchiwał. Bezczelny jaki! Taki pewny,
że te wybory wygrają!
- No wie pan, - wtrąciłem - ostatnie
badania IBRiS mówią jednoznacznie, że...
- Badania IBRiS, a kto je zamówił?
Kto zapłacił? Pan naprawdę wierzy, że to są jakieś miarodajne sondaże?
Panie Jurku, nie bądź pan naiwny.
Jeszcze trochę tej politycznej bieżączki
przerobiliśmy, by być bardziej up-to-date. Pogadaliśmy o, odległym już,
Tuskowym wykładzie z trzeciego maja na uniwersytecie warszawskim, gdzie
"something interesting and important" - cytując twitterową angielszczyznę
Europejczyka owego - nam obwieścił. (Ja osobiście przyznam, że doceniam
nawet przewrotną inteligencję byłego Polski premiera; jedynie jego dowcipy
wydają mi się jakby u "Sowy i Przyjaciół" były podsłuchane.)
I tutaj pan Zenek wpadł w szał prawie;
i to nie z powodu Tuska, bo jego nazwał - jak na siebie całkiem delikatnie
- "sługusem niemieckim wkrótce bez przydziału", ale to nieznany szerszemu
ogółowi redaktor naczelny pisma z wolnością po francusku w tytule zbulwersował
go kompletnie
i z równowagi wytrącił.
- Co za młokos jakiś, że nie powiem
gó...rz! - krzyczał - To on nas, katolików za świnie w błocie taplające
się uważa?! Jak tak można? I to on zaprosił Tuska i przedstawiał go tej
ich "audiencyi zgromadzonej". A i rektor uniwersytetu i ten z PSL-u brawo
bili po tym wystąpieniu.
Te sarmackie frazy podziałały na
moją wyobraźnię i już widziałem pana Zenka pod Wiedniem broniącego Europę
tamtejszą przed dzisiejszymi antychrześcijańskimi hordami progresywnych
intelektualistów i wyznawców innych postępowych i poprawnych euro-religii.
Nie mogłem się jednak zgodzić na
niegrzeczne epitety, które na dodatek umocowanie prawne mogłyby mieć, gdyby
w/w p. Jażdżewski usłyszał, co pan Zenek naprawdę o nim powiedział, a co
ja "uogólniłem" tutaj jednym zaledwie słowem eufemicznym dotyczącym wieku.
- To może lepiej porozmawiajmy o
konwencji wyborczej PIS-u w Szczecinie - wtrąciłem nieśmiało chcąc "upozytywnić"
naszą kwerendę po bieżączce politycznej. - A może o najnowszym wystąpieniu
Tuska, tym razem w roli wiecowego agitatora... a może wreszcie o dzisiejszej
konwencji PE w Krakowie - ciągnąłem dalej, chcąc zapoczątkować bardziej
merytoryczny dyskurs.
Pan Zenek był jednak nieubłagany
i zignorował moją pozytywną narrację; kipiał dalej. - A ta "artystka",
co ubrała Matkę Boską w aureolę homoseksualnej tęczy i na ubikacjach i
śmietnikach ją przylepiała?
- Przewodniczący Tusk powiedział,
że tęcza ta i do Biblii i do znanych mu obrazów sakralnych nawiązuje i...
- Ale panie Jurku!...
Ja jednak kontynuowałem dalej, tym
razem, przyznaję, perfidnie i prowokacyjnie.
- Tusk powiedział, że jako gdańszczanin
ma "okazję od urodzenia obcować z podobnymi dziełami. Jedno z nich wisi
w Kościele Mariackim, to kopia obrazu Hansa Memlinga Sąd ostateczny. W
centrum obrazu jest postać Chrystusa, w tle wielka tęcza" - tak właśnie
cytowałem bezlitośnie z mediów społecznościowych.
- Panie Jurku! - przerwał mi w końcu
pan Zenek. - Zacznę kląć jeśli pan będzie takie głupoty opowiadał. Przecież
to nie o tej tęczy jako o tęczy Przymierza jest w Piśmie mowa. Tęcza z
Pisma Świętego ma siedem kolorów. Siedem, a nie sześć! Mówię raz jeszcze,
ta baba głupia to prowokatorka, nie żadna artystka! A Tusk?! Szkoda słów,
czasem na takich mówią "polityk", ja powiedziałbym inaczej.
- A ten nowy film Sekielskich, co
pan o tym myśli? To straszne, musi pan przyznać - otworzyłem nowy
wątek, najważniejszy wątek wszystkich polskich narracji w tych dniach.
Spowodowało to dłuższą dyskusję.
Podstawowe jej wątki zaprezentowane przez pana Zenka sprowadzały się do
zwrócenia uwagi na dzień premiery filmu (dni dosłownie przed wyborami do
Parlamentu Europejskiego - dlaczego nie wcześniej?); tego, że ofiary opowiadają
głównie o czynach pedofilskich księży tzw. Kościoła otwartego; wreszcie,
dlaczego dla odmiany cytowani są (jako przykłady obrzydliwej hipokryzji)
hierarchowie Kościoła katolickiego?
Spieraliśmy się długo, kruszyliśmy
kopie (czy ja wiem?) przez następną kolejkę piw. Starałem się przekonać
pana Zenka, że zaostrzenie sankcji prawnych w stosunku do tych, którzy
dopuścili się pedofilii to raczej PR-owe zagranie rządzących i że nie ma
prostej symetrii pomiędzy księżmi pedofilami i np. reżyserem Polańskim,
bo ksiądz to przewodnik, głosiciel prawdy objawionej, nauczyciel norm chrześcijańskiej
etyki...
Nie o to mi jednak chodziło, by rozprawiać
z panem Zenkiem o politycznym polskim tu-i-teraz. W końcu to, co z tej
rozmowy zanotuję zobaczy światło dzienne kilka tygodni później. Powinniśmy
więc rozmawiać o zagadnieniach, acz politycznych, to jednakowoż bardziej
uniwersalnych, jak dla przykładu sprawa spółki Srebrna i austriackiego
biznesmena Birgfellnera, czy deklaracja Kaczyńskiego o perspektywach przyjęcia
przez Polskę waluty euro, czy też - jak rozłożyć na czynniki pierwsze walki
w obozie władzy w obliczu nadchodzącej reorganizacji rządu? Zaproponowałem
wyżej wymienione tematy do dyskusji panu Zenkowi, ale nie wyraził zainteresowania
żadnym z nich. Zamyślił się, kelnerka sprawnie podtrzymała ciągłość naszej
konwersacji, wreszcie, po łyku z czary mądrości, pan Zenek odezwał się
tymi słowy.
- A co by pan, panie Jurku, powiedział,
gdybyśmy się pochylili nad technologią 5G?
Przyznaję, że zatkało mnie trochę.
"Co ma piernik do wiatraka?", powiedziałem w duchu, nie ośmielając się
wypowiedzieć tego głośno.
- A ma i to ma bardzo wiele - powiedział
pan Zenek uśmiechając się i puszczając oko. - Mówię w nawiązaniu do tego
piernika, o którym pan pomyślał, czyż nie tak?
- Rzeczywiście - przyznałem - nie
widzę związku.
- A co pan wie o 5G? - rzucił egzaminacyjnie,
choć dobrotliwie, pan Zenek.
- No... to technologia przyszłości...
zrewolucjonizuje sposób naszych interakcji społecznych - rozpaczliwie szperałem
w zakamarkach mojej wiki-googlowej wiedzy. - Dostęp smartfona do internetu
będzie wielokrotnie szybszy niż teraz, a także więcej smartfonów będzie
mogło być podłączonych w jednej komórce, czyli cell. Teraz w LTE może ich
być cztery tysiące na kilometr kwadratowy, w 5G będzie mogło być do miliona
na kilometr.
- Dobrze, skończ pan z tym techno-tokiem.
Panie Jurku, pomyśl pan lepiej jak to się wiąże z polityką.
- Wiadomo, będą nas jeszcze bardziej
szpiegować!
- Ciepło, ciepło.
- Acha, pytanie jest: kto?
- Właśnie, panie Jurku! A kto jest
najbardziej technologicznie zaawansowany w tej dziedzinie? Huawei i ZTE,
dwa chińskie koncerny. Są też Samsung, Nokia i Ericsson, ale te chińskie,
szczególnie Huawei... tu się toczy wielka gra.
- Ale co to ma do Polski, panie
Zenku?
- Oglądałeś pan kiedy na youtubie
Bartosiaka, a może czytałeś jego najnowszą książkę? Geopolityka, rozumiesz
pan. Ta technologia, to 5G staje się, drogi panie, orężem w walce o hegemonię
pomiędzy Stanami i Chinami. Jak do tej pory internet był i jest jeden i
Amerykanie go kontrolują... i chcą żeby tak pozostało. I teraz słuchaj
pan, panie Jurku. Amerykanie ostrzegli swoich sojuszników o ryzyku szpiegostwa
ich obywateli na rzecz Chin w przypadku stosowania technologii Huawei czy
ZTE. Australia oficjalnie zabroniła stosowania chińskich technologii 5G,
Japonia w praktyce też, choć nieoficjalnie. Ale w Europie nie ma co do
tego jedności. Niemcy, Wielka Brytania i Włochy nie chcą ulec presji amerykańskiej
i dopuszczają technologię opracowaną przez Huawei jako przyszłe rozwiązanie
sieci 5G. Prezydent Chin podróżuje do Europy, namawia, zachęca, "kombinuje"
nowy jedwabny szlak.
- No właśnie, - wtrącam - to szansa
dla Polski, możemy być "chińskim wejściem" do Unii Europejskiej. I nie
wiem, czy pan wie, panie Zenku, że sieć Orange Polska robiła w zeszłym
roku w Gliwicach testy sieci 5G przy współpracy z Huawei właśnie.
- A chcemy baz wojsk amerykańskich
w Polsce?! Chcemy obrony przed Ruskimi?! Chcemy zniesienia wiz do Stanów?!
- wyrzucił z siebie na trzech szybkich oddechach pan Zenek.
- No, to jest zagwozdka, panie Zenku.
To może niech już lepiej szpieguje nas wszystkich NSA zamiast tej chińskiej
agencji... zapomniałem jak się nazywa, chyba MSS, tak z angielska.
Postscriptum
W poniedziałek, zaraz po wyborach
zbudził mnie rano telefon. To był pan Zenek!
- Panie Jurku, zgadnij pan skąd
dzwonię.
Zaspany, nie byłem w nastroju na
zgadywanki. - Pan wie, która godzina?! - wyrzuciłem z siebie.
- U mnie koło południa. Dzwonię
z Gdańska - kontynuował niezrażony pan Zenek. - Mówię panu, panie Jurku,
te wybory do euro-komuny, to totalny odlot!
- Po pierwsze, do jakiej euro-komuny,
panie Zenku? To były wybory do Parlamentu Europejskiego. Po drugie jaki
odlot i to na dodatek totalny? Sam widziałem wielki tytuł z pierwszej strony
"Gazety Wyborczej", PiS WYGRYWA O WŁOS. - To ostatnie zdanie wtrąciłem
raczej autoironicznie, bo przecież bzdurnie się wychylił starszy z braci
Kurskich taką czołówką powyborczą.
- Ja też ten tytuł widziałem, ha,
ha! Mówię panu, panie Jurku, ta "jedynka" Michnikowego pisma przejdzie
do historii. Tak jak ten wycofany nakład "Newsweeka" ogłaszający wygraną
Hilary Clinton, ha, ha. Panie Jurku, to jest odlot totalny! PiS odleciał
o niemal siedem procent, zdobył rekordową liczbę mandatów, bo aż 27, a
sama Platforma straciła ich 7. To jest totalna klęska totalniaków. Tylko
ten Biedroń mąci trochę...
- No właśnie, - wtrąciłem - Schetyna
mówi o rozszerzaniu Koalicji... więc gdy się doda te sześć procent Wiosny...
- Jakiej Wiosny, pani Jurku, chyba
już Jesieni, ha, ha. Miało być dwanaście procent, dziesięć, a jest zaledwie
sześć. Ta Wiosna, to taka sama bzdura jak Konfederacja, tylko z drugiej
strony. A poza tym, jak pan doskonale wie, procenty tak łatwo się nie dodają
w tworzonych koalicjach. Zresztą, jeśli Wiosna wejdzie, to PSL wyjdzie.
Ma pan na to moje słowo!
Spieraliśmy się tak jeszcze chwilę.
W końcu dałem za wygraną. Bo rzeczywiście, sukces Zjednoczonej Prawicy
jest bezsprzeczny i pan Zenek ma jak największe prawo do radości.
spisał Jurek Depa
kwiecień-maj 2019
Jurek Depa - studiował na Uniwersytecie
Jagiellońskim w Krakowie i McGill University w Montrealu. "Osoba prywatna"
wielu zainteresowań i wielu profesji, nicująca świat z przymrużeniem oka,
od zawsze z socjologią na ty. (Montreal) |