.
NUMER 9 / LUTY 2020

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Jest dobrze, ale nie beznadziejnie

Premier Mateusz Morawiecki, Harry Potter polskiej polityki, ten sam, który jako dziecko bohatersko walczył z komuną i wprowadzał nas do Unii Europejskiej w przebraniu Leszka Millera teraz chwali się zrównoważonym budżetem na 2020 r. Ma to być prezent dla milionów Polaków, z niższymi podatkami, wyższymi świadczeniami emerytalnymi i po raz pierwszy od 30 lat bez deficytu, akurat na rok wyborów prezydenckich.
          
Oczywiście każde dziecko wie, jak się tworzy taki budżet, używając tzw. kreatywnej księgowości. Przecież premier nie powie, że taki kształt budżetu został stworzony przez dożynanie samorządów, coraz bardziej obciążanych przerzucanymi na nie zadaniami, co i tak nie powstrzyma powolnej śmierci edukacji i faktycznej śmierci służby zdrowia. 
         

Zdaniem ekspertów rok 2020 ma być faktycznie całkiem udany, budżet zasilą bowiem jednorazowe wpływy, jak opłata przekształceniowa OFE, ale już w 2021 rządowi może zajrzeć w oczy dziura budżetowa w wysokości 10 mld zł i stanie przed dylematem: powiększyć deficyt czy ciąć wydatki. A zadłużenie Polski w ubiegłym roku przebiło już granicę 1 biliona zł., czyli od 2016 roku zadłużamy się średnio o 3,5 mld zł. miesięcznie.
         
W rozważaniach Adama Smitha - guru ekonomistów, pojawia się pojęcie "homo economicus" - człowiek kierujący się własnym dobrem, dbający o własne interesy. 

I w tym kłębowisku interesów gospodarka powinna znaleźć równowagę, wytwarzając tyle dóbr, ile ludzie będą potrzebować, a z harmonii egoizmów narodzi się powszechny dobrobyt. Z czasem takie luzackie spojrzenie na gospodarkę poszło się wozić, kiedy własność prywatna i wolny rynek stały się oczywistością, a zdziwiona ludzkość skonstatowała, że i z kapitalizmem mogą być kłopoty.
        
Niby jeszcze John Maynard Keynes twierdził, że kapitalizm to ustrój niezwykły, w którym najwięksi szalbierze mogą wykręcać najbardziej pokrętne numery i wyjdzie z tego powszechne dobro. No cóż, nie znał polskich szalbierzy, a za takie gadanie prostoduszni klienci Amber Gold i Getbacku wynieśliby go na kopach. Ale tak naprawdę to cała historia kapitalizmu jest ilustracją wielkiej, pierwotnej energii - ludzkiej chciwości.
           
Wiadomo, każdy lubi przytulić parę groszy. Kiedyś jeden facet stanął nagi przed lustrem i długo oglądał swoją wymięta, nieogoloną twarz, czerwone oczy, obwisłe mięśnie, rzedniejące włosy... Potem spojrzał w bok lustra, gdzie widać było odbicie leżącej na łóżku pięknej dziewczyny, jeszcze raz obejrzał siebie i mruknął: "Cholera, jak można do tego stopnia kochać pieniądze?"
        
Ostatnie lata gospodarki światowej to niepohamowana eksplozja chciwości, napędzana przez powojenną Europę i USA. Bo było fajnie: pracy w bród, zarobki rosły, każdego stać było na samochód, na dach nad głową, a bankierzy z Wall Street namawiali ciułaczy, aby kupowali akcje, obiecując dywidendy pod zastaw przyszłego wzrostu. Niewidzialna ręka rynku podstępnie kusiła obywateli łatwymi pożyczkami, więc brali na potęgę na nowy samochód i domek z ogródkiem. Gospodarka skupiła się na spekulacji finansowej, państwo uwolniło rynki od wszelkiej kontroli i wszyscy uwierzyli, że prawa rynku ich nie dotyczą.
          
Aż tu nagle piorun w bombki strzelił! Egipt skoczył na łeb Izraelowi, Zachód, wiadomo, dobry Samarytanin, rzucił się na ratunek ofierze przemocy, na co kraje arabskie pokazały zachodnim gospodarkom środkowy palec i gest Kozakiewicza jednocześnie, fundując im potężny szok naftowy. Ceny ropy poszybowały pod niebo powodując inflację, powojenny cud się wyczerpał, a rozbuchane wydatki socjalne stały się hojnym państwom opiekuńczym kulą u nogi.
        
A świat miał już przecież nauczkę, kiedy piramidka zwaliła się na łeb w czasach Wielkiego Kryzysu, zostawiając miliony bankrutów na lodzie, z niespłaconym kredytem. Prezydent Roosevelt złapał się wtedy za głowę, potem bił nią o ścianę, obsobaczył swoich doradców grubymi słowy choć zazwyczaj eleganckim był mężczyzną, bo na cholerę mu państwo, w którym prace mają tylko windykatorzy i komornicy. Wreszcie się otrząsnął, walnął pięścią w biurko i kazał banki wziąć za mordę. Te niewypłacalne pozamykał, tym, co jeszcze zostały ukrócił spekulację pieniędzmi klientów, zabezpieczając konta obywateli. Wall Street powarkiwała, ale podkuliła ogon pod siebie, kiedy prezydent zagrzmiał: "Teraz wiemy, że rządzenie przez zorganizowane pieniądze jest tak samo niebezpieczne, jak rządzenie przez zorganizowane gangi!".
         
I znowu było fajnie, co nie znaczy, że bankierzy się poddali. Oni się tylko przyczaili, jak ten prosiak, co na widok grilla na podwórku zaczął szczekać i myszy łapać. Bo to bardzo sprytne plemię, te rekiny finansjery. Kiedyś na przykład do gabinetu prezesa banku wpadła nieoczekiwanie jego żona i zastała sekretarkę na kolanach męża. Bankier bez zmrużenia oka zaczął dyktować: "...i na koniec szanowna Rado Nadzorcza zwracam uwagę, że nie obchodzi mnie czy mamy kryzys czy nie. Nie jestem w stanie pracować bez drugiego fotela w gabinecie".
        
Wall Street drążyła, ryła, knuła, aż zmiękczyła rygory. A kiedy wybory wygrał Ronald Reagan politycy znowu wpadli w sidła bankierów, którzy finansowali ich kampanie wyborcze bez opamiętania. Ten skubaniec wyznał zresztą, że "Uświadomiłem sobie, że realnym zagrożeniem jest nie wielki business, lecz nadmiernie silny rząd". W epoce bushowskiej magnaci finansowi powrócili do pełni władzy. Podatki poszły w dół, wydatki w górę, hulające banki udzielały coraz bardziej ryzykownych pożyczek. No i to wszystko musiało przecież pierdyknąć. A wtedy na Wall Street zaczął się płacz i zgrzytanie zębów, bankierzy, cieniasy bezwstydne, w krzyk, że cały system finansowy runie, kiedy oni nie zostaną spłaceni. Obama paluszkiem pogroził, przypomniał, że rząd pracuje dla ludzi, a nie dla bankierów, ale kazał dodrukować zielonych i groszem sypnął.
           
A obecny prezydent USA powtarza to, czego każdy obywatel amerykański słucha z lubością: "Coś wam powiem. Jestem dobry w zgarnianiu pieniędzy.  Lubię pieniądze. Jestem bardzo chciwy. Bardzo kocham pieniądze. I wiecie co? Chcę być chciwy dla Ameryki. Zgarnę dla nas wszystko". I wygląda na to, że gość ma rację. Wstępne oceny wskazują, że PKB USA za 2019 rok wzrosło o 2,5%, Rosji o 1,5%., pozostałe państwa jeszcze mniej. Oczywiście nikt nie przebije światowych tygrysów, czyli Chin - 6,4% oraz Indii - jeszcze lepiej, bo aż 7,8 % wzrostu.
         
Oczywiście sytuację gospodarczą świata można postrzegać w różny sposób. Na przykład publicysta super-katolik Tomasz Terlikowski widzi to tak: "Cywilizacja europejska opiera się nie na wulgarnym twierdzeniu, że silniejsi, ładniejsi, zdrowsi są lepsi od innych, ale na uznaniu, że choroba, cierpienie, uniżenie są bogactwem świata i Kościoła". Nóż, pogląd jak każdy inny, ale popularności to ja mu nie wróżę.
 

Danuta Owczarz-Kowal 


Danuta Owczarz-Kowal - filolog orientalny i prawnik. Kiedyś zawarła pewien kompromis ze światem i od tego czasu oboje nieźle sobie radzą. Jest spoko, chociaż świat czasami potrzebuje poprawek... (Montreal)
 
 

....

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ