.
NUMER 11 / KWIECIEŃ 2020

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Wszystkie strachy prezydenta 

Zdjęcia archiwalne nie kłamią. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych przez większe miasta Europy Zachodniej przeciągały tłumne demonstracje ideowych (lub naiwnych) "obrońców pokoju". Z perspektywy czasu wiadomo, że jednym ze sponsorów protestów był walczący o przetrwanie Związek Sowiecki. To właśnie wtedy do jego arsenału wojny propagandowej weszły amerykańskie rakiety Cruise oraz bomba neutronowa. Zwłaszcza ta druga broń zadziałała silnie na wyobraźnię wielu młodych ludzi. Ponoć po użyciu tzw. "bomby neutronowej" sprzęt pozostaje prawie nietnięty - jedynie załoga czołgu czy obsada transportera wyparowuje. Tak przynajmniej twierdzą specjaliści. Minęło jeszcze kilka lat i było już wiadomo, że wierchuszka "imperium zła" nie zamierza bronić "realnego socjalizmu" do ostatniej kropli krwi. Zwłaszcza, że perspektywy wzbogacenia się postsowieckiej elity w nowym (choć dla niektórych "starym") ustroju stwarzały setki mniejszych i większych pokus. Wizja III wojny światowej znowu odpłynęła w nieokreśloną przyszłość.
 

Minęły trzy dziesięciolecia. Czas biegł nieubłaganie przynosząc wiele wynalazków technicznych w teorii ułatwiających życie. A jednak, paradoksalnie, dla setek tysięcy ludzi po obu stronach dawnego Muru Berlińskiego życie nie stawało się lżejsze. Komputeryzacja, cyfryzacja, a nade wszystko wizja nadciągającej globalizacji tworzyły nową rzeczywistość, która rządziła się nowymi prawami. Fakt, że zwycięski neoliberalizm zapewniał przestrzeganie wszystkich praw ludzkich - tzn. prawie wszystkich, z wyjątkiem prawa do pensji starczającej na utrzymanie trójki osób. Normą stała się praca dwóch osób w rodzinie. Niektórym, co bardziej oczytanym, młodym prekariuszom i przedwczesnym emerytom marzyło się jakieś ..... nowe otwarcie w postaci rewolucji, buntu, czy innego kataklizmu - niekiedy nawet wojny. Tak to, w wielu krajach tradycyjnego Zachodu powstawało "stracone pokolenie", wyżej ceniące stabilizację finansów rodzinnych (niechby nawet) w państwie autorytarnym od praw i wolności oferowanych przez obojętny liberalizm. Równolegle na Dalekim Wschodzie tworzyło się i krzepło mocarstwo Państwa Środka - z jednej strony szermujące hasłami progresywnymi, a z drugiej zdyscyplinowane i konserwatywne do szpiku kości - idealna pożywka dla rozwoju kapitalizmu państwowego. Chiny, już coraz rzadziej zwane "Ludowymi", dwa miesiące temu wychodziły na prostą. Ich odkrycia i przedsiębiorczość zachwycały wielu, przerażały innych. Wielu ekspertów do dzisiaj twierdzi, że starcie tego państwa z Ameryką jest prędzej czy później nieuniknione i to niezależnie od tego czy coronavirus panoszy się na świecie samoistnie, czy został gdzieś przywleczony celowo.

Na początku roku, w połowie stycznia, pewien wyższy urzędnik w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej zwrócił uwagę na meldunek wywiadu powstały na bazie  wpisu internetowego stworzonego w stanie Nowy Meksyk. Dotyczył on przypadku szczególnie ciężkiej grypy. Kreatywny agent przekazał wiadomość o możliwości stworzenia grypo-podobnego wirusa, który później miał być ponoć przetransportowany do Chin w celu przetestowania jego przydatności jako broni biologicznej - najlepiej nie o zbyt dużej śmiertelności, lecz za to bardzo zaraźliwej. Co było dalej - nie wiadomo. Obie teorie kursują równolegle na internetowej neostradzie. Wyznawcy tej pierwszej upierają się, że pierwsze egzemplarze coronawirusa wyhodowali agenci CIA, którzy podrzucili je do miasta Wuhan. Kolporterzy drugiej teorii, winą za jego powstanie obarczają przemyślnych Chińczyków tysiącami oblegających laboratoria najlepszych uczelni Ameryki Północnej i Europy. Są też tysiące wirusologów, dla których od dawna było jasne, że eksperymenty z przemysłową hodowlą bydła i nierogacizny doprowadzą z czasem do zachwiania równowagi mikrobiologicznej i wybuchu trudnych do opanowania epidemii. Ktoś powie, że jest to cena za biblijne (i niestety przesadne) "czynienie sobie ziemi poddaną".

Widać zatem gołym okiem, że choćbyśmy bardzo tego nie chcieli, prawie zawsze za tego typu nieszczęścia ponosi odpowiedzialność tzw. czynnik ludzki. Ozwał się on w ostatnich dniach głosem samego prezydenta USA Donalda Trumpa. Rozmawiając z korespondentem konserwatywnego kanału TV FOX News, Trump wyraził mocną nadzieję, że do Świąt Wielkanocnych coronavirus zostanie pokonany. Następnie prezydent puścił na całego wodze wyobraźni i zaczał opisywać z entuzjazmem "kościoły wypełnione na Wielkanoc ludźmi", choć zaledwie kilka minut wcześniej jego eksperci i on sam namawiali telewidzów, by mieli się na baczności i do odwołania pozostawali w domach. Na wyrazy zaskoczenia i oburzenia ze strony wielu polityków, działaczy i dziennikarzy nie trzeba było długo czekać. Prezydentowi zarzuca się lekceważący stosunek do ochrony zdrowia i życia Amerykanów, a przecież m.in. właśnie do tego zobowiązuje głowę państwa konstytucja. Niedługo potem Donald Trump uściślił o co mu w rzeczywistości chodziło. Tym razem fantazja prezydencka namalowała dość czarny obraz. "Jeżeli zatrudnieni nie pójdą masowo do pracy w połowie kwietnia, to czeka nas nie tylko zastój w biznesie, ale i recesja. Oznacza to tysiące, tysiące samobójstw". Innymi słowy, w opinii prezydenta, patriotyczny Amerykanin zaryzykuje złapanie coronavirusa, bo wie, że kryzys gospodarczy też pociągnie za sobą liczne ofiary. Silniejsi przeżyją, a reszta nas nie obchodzi. Na zakończenie podam komentarz jednego z publicystów nowojorskich, który takimi słowy skomentował katastroficzną wizję Trumpa. "W tych wypowiedziach widać jak na dłoni cały system wartości prezydenta, który od dziecka go kształtuje: Na pewno szczerze myśli, że nie warto żyć, jeśli traci się pieniądze. Kryzys gospodarczy, recesja itp. to dla Trumpa zło absolutne. W jego optyce, wszystko inne, nawet epidemię, da sie jakoś wytrzymać. Nam pozostaje tylko nadzieja, że ta druga połowa Ameryki ma na świat inne spojrzenie i jej życie nie polega jedynie na zbieraniu pieniędzy. 
 

Michał Stefański


Michał Stefański - dziennikarz radiowy i prasowy, amerykanista. Felietonista Radia Polonia. 
 
 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ