O kłamstwie
Dlaczego
w pracy wywiadu kłamstwo jest równie ważne jak prawda? Czy można się wyszkolić
aby kłamstwo wykryć bez pomocy poligrafu? Te oraz inne pytania przyszły
mi do głowy po napisaniu poniższego eseju.
"Wszyscy
kłamią!" - twierdził mój ulubiony bohater serialu, doktor Gregory House.
Czy to możliwe? A i owszem. Kłamstwo jest zjawiskiem powszechnym
u homo sapiens.
Czym jest kłamstwo?
Na mój własny publicystyczny użytek definiuję kłamstwo jako "swoistą manipulację
informacją". Gdy kłamię, w miejsce rzeczywistości podstawiam przekaz "nierzeczywisty"
i nadaję go do odbiorcy jako prawdziwy. Tworzę asymetrię w dostępie do
prawdy. Ot, taka mała osobista dezinformacja, wcale nie będąca "orężem
wojny". Co najwyżej elementem codziennych utarczek w walce o... No właśnie.
Kłamstwo
jako broń
O co walczymy
używając kłamstwa jako broni? Każdy z Czytelników może sam sobie odpowiedzieć
na to pytanie. Nikt tej wiedzy nie wykorzysta przeciwko niemu. Z punktu
widzenia kłamiącego kłamstwo bywa dobrodziejstwem. Najczęściej kłamiemy
chroniąc coś, co jest dla nas istotną wartością. Często jest to poczucie
bezpieczeństwa. Nasze lub - jak czasem złudnie uważamy - osób dla nas ważnych.
Kłamiemy dla siebie i dla innych. Z bardzo różnych powodów. Matka chroni
syna-złodzieja, dając mu alibi. Aktywista chroni swoją organizację, kłamiąc
w sprawie "czarnej kasy". Księgowy pomaga swojej firmie w sposób kreatywny
jak nie płacić podatków. Polityk chroni swoją partię (i swoją w niej pozycję)
przyjmując na siebie winy Prezesa. I tak dalej i dalej.
Każdy z nas
jest kłamcą. I każdy - ofiarą kłamstw. Dlatego refleksja nad kłamstwem,
umiejętność identyfikacji kłamstwa oraz zrozumienia (interpretacji), dlaczego
i kiedy się ono pojawia, stanowią elementy kanonu pożądanych umiejętności
między innymi współczesnego polityka, naukowca, szpiega czy dyplomaty.
Ludzki wykrywacz
kłamstw
Istnieje wiele
mitów dotyczących wykrywania kłamstwa. Niektóre zakorzenione są w bardzo
zamierzchłych czasach. Naonczas stosowano dość oryginalne sposoby wykrywania
kłamców. Podejrzanemu nakazywano na przykład żucie mąki ryżowej (Chiny),
żucie chleba i sera (czasy Wielkiej Inkwizycji) lub przytykanie języka
do rozgrzanego w ognisku sztyletu (Beduini). Techniki te prawdopodobnie
opierały się na obserwacji, że kłamca wytwarza mniej śliny w ustach. Współcześnie
wiele firm, a także agencji rządowych posiłkuje się poligrafem (wariografem).
Maszyną, która rejestruje reakcje autonomicznego układu nerwowego. Autonomicznego,
czyli takiego, którego działanie jest niezależne od woli człowieka.
Od woli człowieka
- tak, ale nie od bodźców docierających do naszych sensorów. Dlatego "wykrywanie
kłamstwa" przy użyciu tej maszyny bardziej zależy od talentu operatora.
Ale i to niekoniecznie. Wykrywanie OZNAK kłamstwa nie oznacza wykrycia
kłamstwa per se. Albowiem tak jak gorączka może być oznaką JAKIEJŚ infekcji,
tak przyspieszenie pulsu, oddechu i potliwość nie stanowią DOWODU, że pacjent
kłamie, ale że jest w stanie specyficznego pobudzenia. Może kłamać, ale
niekoniecznie. Co ciekawe, w ustawodawstwie amerykańskim jest zakaz wykorzystywania
testów na wariografie w procesie naboru personelu firm prywatnych. Ale
agend rządowych w USA to nie obowiązuje. Poligrafują na potęgę.
Pamiętam taką
sytuację, gdy już po transformacji ustrojowej, zweryfikowany pozytywnie,
a jakże, po ponad dwuletniej przerwie, powracałem do służby w wywiadzie.
Na prośbę wywiadu zresztą. Badania dna oka i nerwów były obowiązkowe, jak
dla młodego rekruta. Z westchnieniem pokory poddałem się też badaniu na
poligrafie. Operator czynił to, co zwykł czynić. Gdy padło pytanie: "Czy
miał Pan kontakt z obcymi służbami specjalnymi?" odpowiedziałem zgodnie
z prawdą: - "Tak. Nieustannie i przez wiele lat!". Dociekliwi Czytelnicy
mogą sami dedukować, dlaczego badanie przerwano. I dlaczego, po kolejnej
sesji - tym razem z równoległym zapisem wideo - dopuszczono mój powrót
do służby.
Dziś psychologowie
nadal intensywnie pracują nad zobiektywizowanymi metodami wykrywania kłamstw.
Wyniki licznych badań nie są jednoznaczne. Powszechny sąd, że kłamca nie
patrzy w oczy rozmówcy, nie zawsze jest słuszny - dzieje się tak jedynie
wtedy, gdy kłamca ma poczucie gry o bardzo wysoką stawkę. Pośrednim dowodem
kłamstwa może być rozszerzanie się źrenic, co skądinąd wskazuje na koncentrację.
Dlatego naukowcy są w tych kwestiach powściągliwi. Podają co prawda inne
wskazówki, takie jak poszukiwanie oznak przeciążenia poznawczego i kontroli
własnego zachowania, zmniejszonej liczby ruchów kończyn (rąk i nóg), podwyższonego
tonu głosu, mniejszej liczby negacji w wypowiedziach, skracania zdań i
dłuższych pauz między nimi. Tak zwany "patologiczny kłamca" jest w pewnych
warunkach nie do wykrycia - kłamiąc, wierzy lub prawie wierzy w to, co
mówi.
Szansą na obiektywne
stwierdzenie, że kłamiemy, byłoby neuro-obrazowanie, czyli analiza pracy
poszczególnych obszarów mózgu w czasie rzeczywistym.
"Magia kłamstwa"
Pod takim polskim
tytułem prezentowano w telewizji serial "Lie to me". Główny bohater - konsultant
do spraw wykrywania kłamstwa, grany przez Tima Rotha - wzorowany był na
Paulu Ekmanie, amerykańskim psychologu badającym m.in. mikroekspresje uczuciowe
na twarzy człowieka. Obserwacje i badania w tym obszarze doprowadziły Ekmana
do tematyki kłamstwa. Zaletą poznawczą serialu była możliwość równoległego
podglądania na specjalnym blogu komentarzy Ekmana do poszczególnych odcinków.
Psycholog podpowiadał tam widzom, które ze scen oglądanych na ekranie mają
solidne oparcie w naukowych ustaleniach, a które są czystą fikcją literacką.
Zainteresowanych tematyką kłamstwa odsyłam do studiowania prac naukowych
Paula Ekmana, który dziś doradza w USA tamtejszym służbom. A serial też
można obejrzeć...
Czy nie będąc
Paulem Ekmanem można się nauczyć rozpoznawania kłamstwa bez poligrafu czy
tomografu? Zwłaszcza, gdy nie idzie o kłamstwa sprawdzalne? Wydaje się,
że nie mam dobrych wiadomości. Większość z nas rozpozna kłamstwo innej
osoby z trafnością zbliżoną do 50%. Czyli - upraszczając - na 100
kłamstw zidentyfikujemy tylko/aż 50. Nie warto się więc męczyć i prościej
jest rzucić monetą.
Ci, którzy
z obowiązku służbowego (policjanci, prokuratorzy, ludzie ze służb specjalnych)
częściej niż zwykli zjadacze chleba stykają się z ludźmi kłamiącymi więcej
niż przeciętnie, wyrabiają sobie nieco wyższą "czułość" na kłamstwo. Ponoć
(nie sprawdzałem badań szczegółowych) trafność wykrywania kłamstwa może
sięgać ok. 70%. Mimo przyrastającego doświadczenia w pracy zawodowca ta
sprawność zatrzymuje się na tej granicy i dalej nie rośnie. Niepokojące
jest to, że przyrasta coś równie istotnego. Rośnie przekonanie tych profesjonalistów
o własnej - rzekomo rosnącej - sprawności. Niezależnie od rzeczywistego
poziomu wykrywalności kłamstwa, profesjonaliści mniemają, że ich sprawność
rośnie i rośnie. Skutek? Kilku kłamców ujdzie cało, kilku prawdomównych
będzie niesłusznie posądzonych.
Oznacza to,
że znieczulony rutyną prokurator - popadając w zawodową arogancję - może
zapomnieć o domniemaniu niewinności i domagać się od podejrzanego udowodnienia,
że nie jest on "wielbłądem". Nie życzę nikomu z Czytelników takiej sytuacji.
"Wiódł ślepy
kulawego..."
Kłamstwo to
codzienny problem. Problem obywateli, firm, organizacji i państw. W skali
indywidualnej jesteśmy pozostawieni sami sobie. Chyba, że wynajmiemy detektywa.
I tak czynimy, gdy na szali stoją takie zagrożenia jak rozpad rodziny lub
bankructwo firmy. Gdy na szali umieścimy interes narodu - sprawy robią
się naprawdę ważkie. Zwłaszcza, gdy diagnoza brzmi: państwowy system wykrywania
kłamstw w skali międzynarodowej i międzypaństwowej, czyli dezinformacji,
jest zaledwie zorganizowaną miopią. Ale to już temat na odrębny materiał.
Filip Hagenbeck
Filip Hagenbeck - oficer wywiadu.
Weteran długoletnich misji poza granicami kraju. Na terenach trudnych i
gorących, także w warunkach wojennych. Ponoć urodził się 1 kwietnia, ale
nie należy wyciągać z tego zbyt daleko idących wniosków. Do niedawna myślał,
że resztę swego życia spędzi jak wszyscy szpiedzy - w cieniu, w kapciach,
przy kominku, z ukochanym psem, głaszcząc siwiejącą brodę. Pomylił się.
|