Rebeliantka
Heather Mac Donald jest stypendystką
Manhattan Institute; posiada tytuł B.A. (bakałarz) z Uniwersytetu Yale,
tytuł magistra z Cambridge oraz pierwszy stopień absolwentki Prawa Uniwersytetu
Stanford. Wydaje też "City Journal". Jej doświadczenie wykładowcy zaowocowało
szeregiem książek, w których kwestionuje główne pryncypia amerykańskiej
postępowej edukacji. Jej ostatnio wydana książka to "The Diversity Delusion"
("Złudzenie różnorodności"). W trakcie fascynującej i pełnej energii oraz
poczucia humoru rozmowy z Peterem Robinsonem reprezentującym Instytut Hoovera,
autorka wyjaśnia w jaki sposób polityka "tożsamościowa" spętała wolne słowo
doprowadzając prawie do zniszczenia tego co kryło się tradycyjnie pod szyldem
humanistyki, teraz należącej do t.zw. dyscyplin "miękkich".
Pytana przez Petera Robinsona, gdzie
należy szukać przyczyn choroby, na którą cierpią liczne uczelnie Ameryki
Północnej, Heather Mac Donald sięga na czas jakiś pamięcią do późnych lat
sześćdziesiątych i do wojny w Wietnamie. Rozumie przyczyny, dlaczego odrzucenie
całej cywilizacji zachodniej mogło być wówczas uważane za impuls wyzwolicielski przez
tłumy na festiwalu Woodstock w roku 1969. Jednak na owej wyboistej drodze
do uzyskania nowej amerykańskiej świadomości, coś na pewno poszło nie we
właściwą stronę. Autorka "Złudzenia różnorodności" przyznaje się, że na
czas jakiś dała się wciągnąć w eksperymenty z dekonstrukcją języka. Z tamtych
czasów autorce pozostało wspomnienie ulotnej mistyki życia studenckiego;
wielu młodych rzeczywiście wierzyło, że owa Era Wodnika jest tuż, tuż,
za rogiem. Przywodząc na myśl tamte lata gorączki rewolucyjnej, pani Heather
ceni sobie fakt, że jej ówcześni nauczyciele nie cisnęli w kąt dzieł klasyków.
Jak sama mówi, ona i jej rówieśnicy "mieli szczęście", że mogli przeczytać
Chaucera, Miltona, Spencera czy Wordswortha. Jej zdaniem, jest rzeczą godną
opłakania, że nowe pokolenia studentów czytają tylko to co dotyczy ich
własnej tożsamości. Wszechobecne niebezpieczeństwo poddania kultury procesowi
"ghettoizacji" zniechęca wielu ambitnych studentów, którzy nie kończą swoich,
tak podobno łatwych "miękkich" kursów i przenoszą się na wydziały biznesu,
prawa lub na kierunki techniczne. I na odwrót, studenci nie radzący
sobie z matematyką czy programowaniem komputera mogą uzyskać pewną pociechę
pisząc na tematy tożsamościowe pod kierunkiem aż zanadto wyrozumiałych
profesorów.
Po przytoczeniu kilku potencjalnie
"przemocowych" incydentów na kampusie, w trakcie których studenci nieomalże
zakrzyczeli naszą bohaterkę obsypując ją epitetami typu "faszystka",
"podżegacz wojenny" "rasistka", prof. Mac Donald chcąc być "fair" nie zwalała
całej winy na studentów. Oto jej słowa: "To jest rewolucja kulturalna.
Tak wygląda upadek amerykańskiej edukacji. Taki rodzaj szaleństwa. Ta narcystyczna
wiktimologia tych studentów, którzy myślą o sobie jak o prześladowanych,
będąc.... w Yale. To jest szczyt urojenia. Ale jednak to jest produkt biurokracji
uczelnianej w Yale. Studentów zachęca się do tej histerii. Po kolosalnej
kłótni, organizatorzy wydarzenia otrzymali nagrodę Sprawiedliwości Rasowej
od samego Rektora, który stwierdził, że nigdy przedtem nie czuł się tak
dumny jak wtedy. Przyrzekł wówczas wydać 15 milionów dolarów na programy
równości rasowej. Tym samym udowodnił, że Yale zrobiło wszystko co można,
aby wyplenić dyskryminację."
Autorka "The Diversity Delusion"
przypomina sobie pewną studentkę z Uniwersytetu Columbia, która bez żenady
podzieliła się swoimi wrażeniami z koncertu: "Dlaczego musiałam
słuchać tego Mozarta? Kim jest ten Mozart albo jakiś tam Haydn. Ci z góry
patrzący na nas biali mężczyźni? Nie ma ani kobiet, ani kolorowych."
W jej zdecydowanym i ostrym odrzuceniu
biurokratycznie narzucanego "postępu" Heather Mac Donald znajduje sojuszników
po obu stronach bariery rasowej. Podkreślając swój niezmierny szacunek
dla takich wielkich Amerykanów jak np. W.E. B. du Bois (pierwszy czarny
doktorant w roku 1903), autorka nie toleruje ani hipokryzji, ani bigoterii,
niezależnie od koloru skóry. Jej zdaniem, obecne "kształcenie tożsamościowe"
szkodzi Ameryce i kulturze zachodniej. Kilka lat takiego kształcenia produkuje
absolwentów, którzy być może mają jakąś edukację, ale także jako produkt
uboczny ciągną za sobą ciężkie brzemię nienawiści. Tak, jak tamta młoda
kobieta z Uniwersytetu Columbia. Jeśli kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym
dorośli studenci będą nareszcie traktowani jak w pełni dojrzali - a nie
jak gromadka przedszkolaków - to będzie w dużym stopniu zasługą Heather
Mac Donald.
Michał Stefański
Michał Stefański dziennikarz
radiowy i prasowy, amerykanista. Od ponad 25 lat felietonista w polskojęzycznych
programach radiowych w wieloetnicznej stacji CFMB 1280 AM w Montrealu.
Jego artykuły i komentarze ukazywały się na łamach Gazety Wyborczej, dziennika
polonijnego - Gazeta w Toronto i montrealskiego Biuletynu Polonijnego.
Ma kotkę Zuzię.
|