.
NUMER 4 / WRZESIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Siedem wierszy o miłości (z tomiku - Siedem stopni miłości, 2017)
 
I. W magicznej latarni
światło ciągle płonie

życie bez miłości
jak łuk bez cięciwy
Amor strzałę puszcza 
celu nie dosięgnie
upadnie pod nogi
między liście zwiędłe

jeśli nie pokocham
nie będę szczęśliwy

ryba umiera
na piasku bez wody
w męczarniach kona
powietrze połyka

jestem samotny
strudzony
bez nadziei nie czekam
wciąż uparcie szukam

los daje odbiera
według dziwnego schematu
którego pojąć nie sposób

ziarno powoli nabrzmiewa
wilgotnej potrzeba ziemi
by źdźbłem wystrzeliło
w błękity nieba
i drzewem wysokim się stało
zdolnym rodzić owoce

miłość zaklęta
spełnione marzenia
mistyczne uczucia
do spokojnej przystani
czas bezpiecznie trafić
niech w magicznej latarni
światło ciągle płonie

chcę kochać
być kochanym
 

II. Błędna hipoteza
dotycząca horyzontu zdarzeń

wędrować ciemną nocą
między mgławicami
szukać gasnącej pięknej gwiazdy
ukrytej tuż za horyzontem zdarzeń

czy to prawda
że niszczy wszystko co się do niej zbliża

podejść jeszcze bliżej
użyć nieograniczonej
sięgającej nieskończoności siły
aby znaleźć się na granicy

przekroczyć ją w pogoni
za konwulsyjnie zakrzywiającym się czasem
pędzić tak szybko
że nic już nie będzie pewne
nic nie będzie można zobaczyć
a stożek światła
nie przetnie orbity

na koniec odwrócić się
odgadnąć całą przyszłość
wszystkich wszechświatów

zgodnie z teorią wszystkiego
cierpliwie czekać aż gwiazda zgaśnie
 

III. Miłość wraca zdziwiona

Wspomnienie tych dni
krzyk mew morską bryzą przywiany
nad piaszczystą plażę
szybko ginie w fal szumie
codziennych szarych zdarzeń
a wydawało się przecież
że czas się zatrzymał nadzwyczajnie
że patrzeć w przyszłość nie trzeba z obawą
teraz życie będzie wieczne
- będzie zawsze
jakby nic się nie stało

Obłok wiatrem przegnany
odchodzi czasami na chwilę
miłość przekorna
wraca zdziwiona 
słońce nadal świeci 
nic się nie zmieniło 
nadal zwykłe życie
między nimi płynie
takie zwykłe życie
nie tylko kochanie

Rozstanie
choć krótkie
zawsze mocno boli
kiedy miłość płonie
przecież zgasnąć może
a samotne serce
przecież wolniej bije

List miłosny
wyobraźnia składa
zazdrość i tęsknota
w ich myślach się wzmaga
czy kochanek wróci
czy czeka kochanka

Powrót nie jest łatwy
gdy ocean zdarzeń
gwałtownie wzburzony
rwie żagiel nadziei
łódź na skały rzuca kochanków
co chętnie pragną cichej przystani
i żyć jeszcze
i kochać
 

IV. Rdzewieją zimne kaloryfery

Czekałem na ciebie.
Wciąż jeszcze czekam
w strugach jesiennego deszczu.
Mam stan podgorączkowy.
Atmosferyczne ciśnienie spada,
a chemiczna mieszanina
deszczu i łez
spływa po twarzy
w symbiozie smutku i beznadziei.
Być może to wilgoć sprawia,
że rdzewieją nawet zimne kaloryfery,
a ja nie wiem
czy to początek,
czy to już koniec
naszej namiętnej miłości,
co na głowie postawiła całą poezję świata.
Może warto było?
I nie mów,
że wszystko ci jedno.
 

V. Tęsknota

jestem kroplą deszczu
lśniącą kolorami tęczy
w wilgotnym powietrzu
pełnym zaskakującej woni
przywołanych wspomnień

płynę po policzku wzdłuż zmarszczki
do kącika ust
gdzie tańczę nim upadnę
po chwili splątana niewidzialnym uściskiem
tajemniczych sił własnego mikrokosmosu
toczę się by wkrótce uschnąć z tęsknoty

ty jesteś łzą
płyniemy razem za krawędź wyobraźni
poszukać potrzebnej wilgoci
 

VI. W zaklejonej kopercie

Przyślij mi swoje pocałunki
w zaklejonej kopercie.
Listem priorytetowym.
Umieść je między wierszami
napisanego tamtej nocy
opowiadania o naszej miłości.
Dotrą przed zachodem słońca.

Wieczorem rozerwę kopertę,
pocałunki rozsypię na stole.
Będę dotykała je
opuszkami palców,
muskała ustami.
Tamtej nocy powiedziałeś,
że pocałunki są zrobione
z tego samego materiału
co marzenia i sny.

Więc zasnę wtulona
w poduszkę,
będę śnić pocałunki,
a rzęsami zmiotę okruszki rozkoszy.

Rano pijąc poranną kawę
wyślę ci esemesa.
Z pocałunkiem.
 

VII. Cienie

wychodzą
pomiędzy pierwszym a ostatnim dniem
między wypowiedzianym kiedyś słowem
a mgnieniem tęsknej myśli co będzie dalej

na ścianie  ich cienie są coraz dłuższe 
gdy muszą iść z domu w podróż daleką
szumu drzew nie usłyszą nad ranem
to śpiewa ptak zbudzony rychłym światłem
podrywa się zmęczony zbyt długim snem
w dzień powszedni
i w niedzielę

być może powrócą dokończyć
mgnieniem jasnej myśli przywołany dzień
tak dobrze zapowiadające się życie
ugotować strawę na fajerkach
namalować obraz napisać wiersz
a kiedy słowik po zmierzchu
zagłuszy trelem ciche bicie dwojga serc
zgaszą światło

a cienie -
czemu tak chętnie uciekają
gdy gaśnie światło?
 

Wiesław Fałkowski


Wiesław Fałkowski -  poeta, autor sztuki teatralnej i tekstów piosenek, dziennikarz, fotograf, bloger. Popularność zyskały cykle wierszy pełne absurdu i humoru, ale także smutku i tęsknoty. Jego wiersze  ukazały się w autorskich tomikach oraz w licznych antologiach. Współautor projektu poetycko-muzycznego "Remi & Falko"; członek Grupy Artystycznej KaMPe w Londynie; współpracuje z Teatrem Katharsis w Dunstable. Mieszka w Anglii. 
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ