***
Twoje dłonie obejmują przestrzeń
wciśniętą w ramy rzeczywistości
nie chcę tej przestrzeni
mam dosyć swojej
Twoje oczy przebijają ciemność
gubiąc się w świetle
nie chcę takich oczu
co widząc nie widzą
Twoje słowa -
NIE !!
Chcę takich słów
co staną się ciałem
***
Jak pies bezpański
na trzech łapach
wlokła się za swoim
nieswoim panem
czujna na każde skinienie
powitałeś ją kwiatami
potem
wygoniłeś za drzwi
odtąd
błąka się w pobliżu
nosząc w sobie szczeniaka
którego -
nie urodzi
***
Na twojej bladej twarzy
na policzku gładkim jak u chłopca
zaplątała się
odrobina mojej radości
nie chowaj głowy w dłoniach
to ja - już wróciłam
nie chowaj głowy w dłoniach
już odchodzę
***
I odeszłaś
w czarną dal cichej nocy
z bukietem czerwonych kwiatów
w dłoni
z niemą modlitwą w oczach
niedopowiedzianą melancholią
u dna serca -
jak zawsze cicha, serdeczna
lekko roztrącając zeschnięte
październikowe liście
a za tobą -
powiało smutkiem
jak za dobrocią
o którą próżno walczą Bogowie
***
Epizod
Przez wysokie topole
szare niebo
zimno -
od ciebie
do niego -
i tylko blask
czyichś oczu
bez słów płomyk
na jedno |