.
NUMER 4 / WRZESIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: kontakt@panoramanews.org

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

DZIEWCZYNY

Joanna

Tak powinien wyglądać biblijny Eden, pomyślała spacerując alejkami ogrodów Claude Moneta. Uśmiechając się do kwiatów i krzewów pomyślała także, że nie trzeba odchodzić w smugę cienia by tego raju doświadczać. Wystarczy pojechać na północny zachód od Paryża. Tam w Dolinie Sieny - w ukochanej przez impresjonistów małej normandzkiej wiosce Giverny, czeka na turystów ogród ze stu tysiącami kwiatów. Cudowny, czarowny, zmysłowy, zachwycający niepowtarzalną kombinacją barw, zapachów i światła. To w nim Claude Monet chwytał przemijającą chwilę nadając jej nieśmiertelność dzieł sztuki. Kwitną jeszcze lilie wodne, wielokrotnie uwiecznione na płótnach mistrza. Na powierzchni stawu unoszą się zielone, głęboko wcięte u nasady, rozpustnie rozchylone kwiaty.

Płótno Moneta z liliami wodnymi podziwiała podczas majowego pobytu w Paryżu w Galerii d'Orsay. To właśnie wtedy obiecał jej, że podczas kolejnego spotkania zabierze ją do Giverny. Najwięcej zdjęć robi w tej części ogrodu, gdzie znajduje się słynny japoński mostek. Tutaj jest najpiękniej. Gdyby był z nią pewnie zrobiłby jej kilka zdjęć na tym mostku. Spacerując wąskimi alejkami wśród kłębów pelargonii, jesiennych róż, nagietek, słoneczników Van Goga, widzi radość i zachwyt spacerujących roześmianych, zakochanych par. Trochę im zazdrości. W takim miejscu nie można być nieszczęśliwym. Jesienne kwiaty przyprawiają o zawrót głowy, choć podobno ogrody najpiękniej prezentują się wiosną, kiedy drzewa czereśni rozwijają swoje różowe pąki, zakwitają tulipany, bratki, konwalie, niezapominajki i żonkile. Szkoda, że wtedy, w maju nie znalazł czasu, by ją tutaj przywieźć...

Jest nawet szczęśliwa, choć pierwsze godziny jej kilkudniowego pobytu w Paryżu wcale tego nie zapowiadały. Samolot na Aéroport Charles de Gaulle wylądował wczesnym rankiem. Miała czas na kawę. Rozglądała się podniecona, bo przecież On za chwilę też wyląduje. Zobaczy jego uśmiech, jego ramiona obejmą ją czule, usta przylgną do jej ust...

Po trzech godzinach spędzonych na lotnisku jej telefon zadrżał. Dostała SMS-a, że ważne sprawy zatrzymały go w firmie i że przyleci jutro, najdalej pojutrze. W końcu to tylko dwie godziny lotu, złapie jakiś samolot i już razem będą spacerować nad Sekwaną, pojadą do Giverny, wybiorą się na koncert do Moulin Rouge, nikt nie będzie im przeszkadzał, będzie dokładnie tak, jak zaplanowali.

Ona leciała do niego siedem godzin. Widywali się niezbyt często, ale za to w różnych miejscach w Europie. Dzwonił do niej albo wysyłał e-maila, że np. za tydzień będzie trzy dni w Londynie albo cztery w Rzymie, kilka dni w Barcelonie albo weekend w Berlinie i byłby szczęśliwy, gdyby mogła do niego przylecieć i witać go na lotnisku. Zawsze spotykali się w dużych miastach, bo miał w nich swoje służbowe sprawy, no i łatwiej było mu złapać jakiś samolot w ostatniej chwili, gdyby nie mógł zdążyć na ten zaplanowany. Przylatywała i czekała. Odkładała swoje sprawy na inne terminy, przepraszała partnerów biznesowych, klientów i zawsze stawiała się na lotnisku przed nim. Przedwczoraj też czekała. Nie wypatrzyła go wśród podróżnych przez kolejne dwa dni.

W Paryżu zostanie do niedzieli, a potem wróci do siebie. Nie ma pewności, czy się spotkają, czy będzie trzymał ją za rękę, gdy będą spacerować po paryskich uliczkach, czy będzie ją tulił bez obawy, że ktoś może go rozpoznać. Tam, u siebie jest znanym biznesmenem i nie czułby się bezpiecznie w jej towarzystwie. Bilety do Moulin Rouge dała komuś w recepcji hotelowej. Wolała zostać w pokoju, bo przecież mógł zatelefonować, a poza tym spektakl bez jego towarzystwa nie smakował tak samo. Nie darowałaby sobie, gdyby zadzwonił, a jej telefon byłby wyłączony. Ona nigdy do niego nie dzwoniła. Taką mieli umowę. Zapraszała go kilkakrotnie do siebie. Wymawiał się brakiem czasu i zbyt długim lotem, na który nie mógł sobie pozwolić przy trybie pracy jaką wykonywał. Powinna przecież to rozumieć i nie ponawiać zaproszenia. Rozumiała i nie ponawiała.
Do Givenry przyjechała podmiejską kolejką. Jesienne kwiaty, zapachy, roślinność przyprawiają o zawrót głowy. Znalazła się w Edenie. Czyż można chcieć czegoś więcej? Po krótkim namyśle, uznała, że można. Tak! Można chcieć jego obecności! Można (już można po tych kilku latach) chcieć tego, by dotrzymywał słowa, by był konsekwentny! Ma do niego żal i złość za to, że nie przyleciał. Nie pierwszy raz. Weekend w Londynie i Barcelonie też spędzała sama. Jak długo będzie na niego czekać na tych wszystkich lotniskach? Ile jeszcze nocy spędzi samotnie w zimnych wnętrzach pokoi hotelowych? Na ile czasu wystarczy jej siły, by ze spokojem wysłuchiwać jego tłumaczeń i przeprosin za nieobecność? Jak długo jeszcze będzie pocieszała się tym że tyle jest jeszcze pięknych miejsc w Europie, gdzie będą mogli się spotkać. I jeszcze to jej durne myślenie, że najważniejsze, by nie miał kłopotów w firmie i w domu. Naiwna kretynka! Dość tego!

- Claude Monet - kocham cię! - wykrzyknęła w samym środku ogrodu, tam gdzie lilie wodne głęboko wcięte u nasady, rozpustnie rozchylają swoje kwiaty. Nie będzie czekać do niedzieli. Jutro wraca do siebie i rozpoczyna nowy rozdział swojego życia. Natychmiast wysłała SMS-a. Po chwili przyszła odpowiedź. Tom - jej kolega z pracy - będzie czekał na nią na lotnisku Johna Fitzgeralda Kennedy'ego.
 

Sara Borska


Sara Borska - ghostwriter, blogerka - komentatorka życia nowojorskiej ulicy. Właścicielka papugi i jamnika długowłosego. (Nowy Jork). 
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: kontakt@panoramanews.org
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ