DZIEWCZYNY
Małgorzata
Zaspy, przeszywający wiatr i niemiłosierny
mróz zatrzymują w domach. Prognozy nie są optymistyczne. W taki czas kto
nie musi, nie wychodzi z domu.
Nieludzką aurę wykorzystuje na zaplanowanie
nowych projektów artystycznych, na pisanie scenariuszy koncertów, na przygotowanie
wydania albumu zdjęć z podróży po Ameryce Południowej. Pracuje w domu,
więc nigdzie wychodzić nie musi.
|
.... |
Przestrzeń, w której
żyje wypełnia muzyka. Najbardziej lubi soft jazz, dzięki któremu żyje w
kokonie łagodności. Przed kilkoma tygodniami miała okazję wysłuchać kilku
dziewiczych kawałków pięknych symfonii, które zaczęły rozbrzmiewać w jej
domu. E-mail z nagraniami i prośbą o recenzję przyszedł z nieznanego prywatnego
adresu, a nie jak zawsze z redakcji pisma muzycznego z którym od lat współpracowała.
Nazwisko nadawcy nic jej nie mówiło, choć przecież znała muzyczny świat,
który wbrew pozorom nie jest taki duży. Po wysłuchaniu kilku utworów zachwyciła
się. Dźwięczała w nich cisza, nadciągał sabat wichrów, czuła zapach ukwieconych
łąk, chłód szczytów niedostępnych gór, słyszała szum leśnych strumieni,
odgłos spadających kropel w podziemnych jaskiniach.
Twórcę, niewątpliwie utalentowanego,
poznawała poprzez jego muzykę. Nic o nim nie wiedziała. Był dla niej tajemnicą.
Jego kompozycje zaczęły wypełniać jej codzienność. Zasypiała i budziła
się z nimi. Długo szukała słów by napisać zamówioną recenzję.
Miała już pomysł jak zacząć... |
Słuchając tych przepięknie współbrzmiących
dźwięków, ich czystości i natężenia, słuchacz może odnieść wrażenie, że
znajduje się wśród muzyków orkiestry symfonicznej prowadzonej przez perfekcyjnego
dyrygenta.
Potem utknęła...
W końcu uznała, że nie zna właściwych
słów, by opisać swoje odczucia.
W pewnym momencie pomyślała, że
łatwiej byłoby jej to pokazać, bo jej dotyk wystarczyłby za wszystkie słowa.
Dłońmi można wiele powiedzieć. Parsknęła śmiechem, gdy dotarło do niej
to, o czym pomyślała. Dotykać obcego faceta? Co się z nią dzieje? Co jest?
Jakieś Alter Ego podszeptywało irracjonalne zachowania, o które nigdy by
siebie nie podejrzewała.
A może zaprosi go na kolację i wtedy...Stop!
Ani jednej durnej myśli więcej!
Do tej pory nigdy nie zapraszała
do swojego świata ludzi, o których twórczości pisała, z którymi współpracowała.
Nie znosiła łączenia spraw służbowych i prywatnych. Takie miała zasady
i nigdy ich nie złamała. Pomysł o wspólnej kolacji został więc zdylitowany.
Zdecydowała w końcu, że najlepszą i najtrafniejszą recenzją będą jej fotografie,
co też raczej normą nie było, ale ten pomysł był zdecydowanie nie tak nachalny
jak pomysł z kolacją czy dotykaniem dłoni kompozytora. Zdecydowała, że
nastrój jej fotografii świetnie opisze coś tak ulotnego jak muzyka. Wierzyła,
że odbiorca właściwie zrozumie jej intencje. Zrozumie i doceni. Wyszukała
w swoim archiwum kilka zdjęć i załączyła do e-maila.
Piękne te Pana symfonie....
Wysłuchałam kilkanaście razy
i doszłam do wniosku, że ja chyba nie znam słów, które mogłyby opisać moje
skojarzenia i odczucia w sposób na jaki zasługuje Pana muzyka. Jest jak
obietnica na przeniesienie w przestrzeń nierzeczywistą, taką trochę jak
z marzeń sennych. Zastanawiałam się w jaki inny, poza słowami, sposób zrecenzować
utwory, z którymi miałam przyjemność obcować i zdecydowałam, że zamiast
pisać w sposób niedoskonały, prześlę Panu moje (doskonałe, bo wielokrotnie
nagradzane) fotografie. Niech one przemówią... Mam nadzieję, że będzie
Pan usatysfakcjonowany.
Na e-mail nie dostała odpowiedzi,
ale zaproszenie na kolację przyjęła z zaciekawieniem. Po tym pierwszym
spotkaniu były następne, podczas których powoli poznawali się. Ich rozmowy
oscylowały głównie wokół spraw zawodowych, ale między słowami przemycali
sprawy bardziej osobiste.
Grajek. Tak czasem mówił o sobie.
Zastanawiała się czy było to świadectwo skromności czy dystansu do siebie?
Pewnie jednego i drugiego. Ujął ją tym dystansem i niebywałym poczuciem
humoru na swój temat. Niewielu to potrafi. Na co dzień otaczają ją nadęci
chałturnicy z kompleksami, mówiący o sobie: ja - kompozytor, ja - reżyser,
ja - pisarz. A on, że... grajek.
Od lat nikomu nie udało się zatrzymać
jej uwagi dłużej niż na czas jednej rozmowy. A tu rozmów z nim nigdy dość.
Tęskni za nimi, wyczekuje, czasem wysyła sygnał małym listkiem koniczynki
w komórce, że chce pogadać, usłyszeć jego głos. A gdy nie może doczekać
się odpowiedzi, słucha jego muzycznych monologów.
Po kilku tygodniach znajomości odważyła
się na wysłanie pierwszych sygnałów sympatii. Usłyszał niemało ciepłych
słów na swój temat, ale podczas jednej z rozmów poprosił, by nie była dla
niego taka miła. Powiedział, że czuje się skrępowany i przeceniony. No
i zwyczajnie nie wierzy jej słowom. Wymusił obietnicę, że skończy z komplementami
pod jego adresem. Zaskoczona tymi żądaniami obiecała być mniej serdeczna.
Nie drążyła skąd taka nieufność, bo przecież nie zasłużyła na nią. Mogła
jedynie domyślać się, że być może w przeszłości ktoś zawiódł, zranił, okłamał,
oszukał, nie dotrzymał słowa. Nie będzie pytać. Może kiedyś sam jej powie.
Przed nimi wspólne muzyczne projekty.
Jest perfekcjonistą, więc ona będzie mogła wiele się od niego nauczyć.
Będzie też czas na dysputy, na rozmowy, na poznawanie, na odkrywanie, na
przekomarzanie, na spełnianie marzeń. Z tego czasu przyszłego cieszy się
najbardziej, bo czas nie tylko leczy rany, ale także pozwala na lepsze,
pełniejsze poznanie, na zrozumienie przyczyn nieufności, przyczajenia,
zagadkowości, na odkrywanie tajemnic.
Jest cierpliwa i bardzo ciekawa nie
tylko jego nowych kompozycji. Ostatnio wspomniał, że chętnie towarzyszyłby
jej w zaplanowanej od dawna podróży. Gdy usłyszała tę jego propozycję o
mało nie zemdlała. Dobrze, że rozmawiali przez telefon i nie widział jej
reakcji. Od momentu tamtej rozmowy liczy dni i noce do ich wspólnego wyjazdu.
Zmieniła całą garderobę na podróż, przestała jeść, by schudnąć. Fruwa.
Szaleje z ciekawości i ze szczęścia. Jeśli nic się nie wydarzy, to za kilka
dni będą siedzieć obok siebie w samolocie lecącym do Nowej Zelandii.
Sara Borska
Sara Borska - ghostwriter, blogerka
- komentatorka życia nowojorskiej ulicy. Właścicielka papugi i jamnika
długowłosego. (Nowy Jork).
|