.
NUMER 9 / LUTY 2020

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Twarze miasta 

PAWEŁ
 
.... Pamiętał ją jak przez mgłę. Swoją pierwszą żonę. Długo musiał się leczyć u psychoterapeuty, by wytłumaczyć sobie, że rozstaniem z nią nie zrobił jej wielkiej krzywdy.

Wszystko się zaczęło, gdy zaczął jej udzielać korepetycji. Była trzy lata od niego młodsza, on studiował ekonomię. Smarkula taka, zupełnie go nie interesowała jako kobieta. Jakimś dziwnym sposobem znaleźli się w łóżku - nie pamięta, czy cokolwiek wtedy do niej czuł, ot, przelotna znajomość. Dużo alkoholu, spora impreza w akademiku. Nigdy się nie dowiedział, jakim sposobem ta mała się wtedy przypałętała.

Efektem był skandal, łzy, afera na całe osiedle. Ich matki były sąsiadkami. Uradziły, że nie można inaczej - w grę wchodził tylko ślub. Jak przez mgłę pamięta uroczystość w urzędzie.

Od tamtej pory nigdy nie założył garnituru. Uraz został mu do końca życia. Jego obecna żona, Jenny, nigdy nie mogła się dowiedzieć, dlaczego nawet na pogrzeb jej ciotki wybrał czarny golf do ciemnych sztruksów.

Potem Kasia poroniła. Płakała, bardzo płakała. Było mu jej żal, lecz jednocześnie nadal nie czuł niczego więcej. Poza współczuciem i troską. Chodzili wtedy do lasku bielańskiego, trzymali się za ręce, przytulali. Pewnie to był błąd, że pozwolił jej myśleć, że ją kocha.

Gdy wydobrzała, bardzo się cieszył. Do czasu, aż pewnego dnia przyszedł wcześniej z uczelni - profesor odwołał kolokwium, bo znowu zabrakło prądu.

Kasia zdała właśnie maturę, świętowała trzy miesiące wolności. Siedziała na tapczanie w mieszkaniu, które dzielili z inną parą. Śmiała się tak głośno, że nie słyszała, jak wszedł. On za to słyszał aż za dobrze pośród salw śmiechu kilka słów, które coś w nim zmieniły na zawsze:
- Mówię ci, Majka, najlepszy sposób - jak chcesz się hajtać, bierz go na dziecko. Nie ma szans, żeby się zorientował, że go okłamałaś.

Dziewczyny stuknęły się szklankami z krwistoczerwonym płynem. Hałas zatrzaskiwanych drzwi sprawił, że nigdy go nie wypiły.
 

ANNA

Wiedziała, że coś jest nie tak od bardzo dawna.

Teraz sobie przypomina epizod sprzed kilku lat, gdy jakaś kobieta dobijała się do drzwi. Był weekend, wszyscy domownicy siedzieli przy stole w kuchni, jedząc leniwie śniadania. Nagle dzwonek i krzyki. Polski język brzmiał wyjątkowo świszcząco i skrzecząco, gdy krzyczała ta kobieta w średni wieku. Anna zerknęła przez szybę drzwi wejściowych. Dużo nie rozumiała, bo uczona polskiego wiele lat temu na dodatkowych zajęciach, szybko zapomniała zdobytą wiedzę. Polska kojarzyła jej się od dawna bardziej z krajem pochodzenia jej męża niż z jej własną ojczyzną.

Paweł szybko się podniósł, zapewnił, że sobie poradzi. Wybiegł za drzwi, zamknął je starannie, by ta kobieta - wariatka, na pewno - nie była w stanie wśliznąć się do środka i zburzyć ich spokoju.
Chwilę z nią porozmawiał. Uciekła, zalewając się łzami. I tyle ją widzieli. Potem wytłumaczył Annie, że to jedna ze Świadków Jehowy, zdesperowana, by zwerbować nowych członków. Zresztą, nie dociekała, przyzwyczajona do tego, by ufać mężowi bezgranicznie.

Teraz siedzi pochylona nad listami, przy masywnym biurku w jego gabinecie. Laptop otwarty na stronie słownika polsko-angielskiego co chwilę wyświetla nowe słówka, które ona starannie przenosi z pisanej odręcznie korespondencji. 

Ręka jej drży, gdy wstukuje kolejne linijki. Pluje sobie w brodę, że to zrobiła - że naruszyła tajemnicę korespondencji. Może lepiej byłoby nie wiedzieć? Nie ma pojęcia, czy kiedykolwiek zaufa Pawłowi, skoro był on w stanie zataić taki fakt, jak posiadanie pierwszej żony. A chciała mu tylko sprawić niespodziankę i odgruzować w końcu, na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, jego jaskinię. Planowała postawić na biurku roślinę, którą nazywają gwiazdą betlejemską, lampkami udekorować parapet… teraz zamiast gwiazdy w oczach lśnią jej łzy, a całe to swoje zaufanie ma ochotę podrzeć, spalić w kominku wraz z listami z Polski. Tak jej wstyd, tak głupio z powodu własnej naiwności.

Lepiej nie wiedzieć?
 

STARSZA PARA

Ona w swej jesieni, w swej jesieni on. Oboje krusi jak porcelana, spokojni.
Jechali tym samym autobusem, co ja. Deszcz mżył za oknem, pogoda była tak marna jak dzisiaj.
- Ręce mi zmarzły na kość - powiedziała ona, maleńka jak lalka.
- Daj, ogrzeję je w swoich - odparł on, zgarbiony życiem.
- Uważaj, nie ściskaj, krew odpływa.
- Dobrze, już, dobrze, ogrzej się jak od piecyka - powiedział cicho, uśmiechnął się ledwo widocznym uśmiechem.
- Wiesz, trzeba już wyjąć rękawice, jest coraz chłodniej. Wyjmę z pawlacza i twoje, i moje - zdecydowała, jak wiele razy przedtem, każdej jesieni, co zmieniała się w zimę.
Zamilkli. Jechali dalej, zwyczajni, z sercami wypełnionymi skromną miłością.
 

Małgorzata Żebrowska 


Małgorzata  Żebrowska - pisarka, literaturoznawczyni, autorka nagradzanych opowiadań, recenzentka i dziennikarka.  Absolwentka filologii angielskiej. Wierzy, że świat zmienią kobiety. Laureatka  15. konkursu Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania.  Autorka bloga: www.pelnia.eu

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ