Pamięć
na co dzień i od święta
każde miejsce w naszym domu
pachniało tobą
pachniałaś kroplą słonego potu nad
ranem
aromatem pospiesznie parzonej kawy
kiedy zakładałaś sukienkę
tysiąc rzeczy do zrobienia
chwytałaś torebkę
biegłaś bo autobus ucieknie
latem
pachniałeś lipą i zbożem
ciepłą bryzą od morza
czasami smażoną rybą
a nocą pachniałaś gwiazdami
jesienią pachniałaś kiszonymi ogórkami
liśćmi w parku
czerwoną jarzębiną
książką i herbatą
zimą
w grudniu pachniałaś
świątecznym wigilijnym stołem
kapustą z grochem
grzybami
kompotem z suszonych owoców
goździkiem i cynamonem
lukrowanym piernikiem
świerkowym igliwiem
na to najbardziej czekałem
moja samotność
ciągle pachnie tobą
pachnie naszym domem
Kryształy
wszystkie ważne
niewypowiedziane słowa
w mojej głowie ukryte
schowane górskie kryształy
między skałami i kamieniami
w miałkim piasku
pospolitych myśli
na kartkę papieru
rzuca je wyobraźnia
czarnym pismem
łącząc starannie we frazy
słów matowe kryształy
powstaje tekst
cichy szept
niezrozumiały
zdawać by się mogło
że tymi słowami
jeszcze ktoś zawoła
nie zawoła
to wiatr tylko wyje
a może serce coś powie
nie powie
czy serca ktoś słucha
nie słucha
Matowe kryształy
Wirtualny diament
tnie szklaną taflę wyobraźni
na drobne lusterka,
w których odbijają się
wymyślone słowa.
Ułożone starannie
w wersy, frazy, strofy
zapisane na białej kartce
tworzą tekst.
Być może, to tylko
cichy szept idioty.
Wystarczy jednak,
że na kartkę spadnie
czułości kropla,
nie z umysłu,
a wprost z serca poety
i powstanie wiersz.
W magicznej latarni światło ciągle
płonie
życie bez miłości
jak łuk bez cięciwy
Amor strzałę puszcza
celu nie dosięgnie
upadnie pod nogi
między liście zwiędłe
jeśli nie pokocham
nie będę szczęśliwy
ryba umiera
na piasku bez wody
w męczarniach kona
powietrze połyka
jestem samotny
strudzony
bez nadziei nie czekam
wciąż uparcie szukam
los daje odbiera
według dziwnego schematu
którego pojąć nie sposób
ziarno powoli nabrzmiewa
wilgotnej potrzeba ziemi
by źdźbłem wystrzeliło
w błękity nieba
i drzewem wysokim się stało
zdolnym rodzić owoce
miłość zaklęta
spełnione marzenia
mistyczne uczucia
do spokojnej przystani
czas bezpiecznie trafić
niech w magicznej latarni
światło ciągle płonie
chcę kochać
być kochanym
Błędna hipoteza dotycząca horyzontu
zdarzeń
wędrować ciemną nocą
między mgławicami
szukać gasnącej pięknej gwiazdy
ukrytej tuż za horyzontem zdarzeń
czy to prawda
że niszczy wszystko co się do niej
zbliża
podejść jeszcze bliżej
użyć nieograniczonej
sięgającej nieskończoności siły
aby znaleźć się na granicy
przekroczyć ją w pogoni
za konwulsyjnie zakrzywiającym się
czasem
pędzić tak szybko
że nic już nie będzie pewne
nic nie będzie można zobaczyć
a stożek światła
nie przetnie orbity
na koniec odwrócić się
odgadnąć całą przyszłość
wszystkich wszechświatów
zgodnie z teorią wszystkiego
cierpliwie czekać aż gwiazda zgaśnie
z tomiku: Siedem stopni miłości,
2017
Wiesław Fałkowski
|