Kolory Maroka (cz. 1)
Maroko kusiło
mnie od zawsze, a przynajmniej od czasów, kiedy jeszcze nie było Internetu
i dzięki niemu podróżowania po świecie, oglądania zabytków, czytania o
kulturze i historii.
Marokańczycy
są dumni, że na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO znalazło się 9 zabytków:
Medyna Fezu, Medyna Marrakeszu, Medyna Tetouan, Medyna Mogador, ksar Ait
Benhaddou, ruiny rzymskiego miasta Volubilis, historyczne miasto Meknes,
portugalskie miasto El Jadida i stolica kraju Rabat.
Jednak zdaniem
Marokańczyków prawdziwe skarby odkrywa się przypadkiem, wtedy, gdy się
ich nie szuka umyślnie. Bo piękno tkwi w szczegółach, tych materialnych
i ulotnych, często dostrzeżonych w ułamku sekundy.
Z powodów osobistych
musiałam przed laty zrezygnować z harcerskiej wyprawy do tego kraju. Przez
wiele, och jak bardzo wiele, lat marokańskie marzenie pozostawało dla mnie
priorytetem ciągle przesuwanym w czasie. Ale było. Przyciągało jak magnes
i było tylko kwestią czasu, kiedy znajdę się w jego polu magnetycznym.
Maroko - Marrakesz, Casablanka i piaski Sahary ze wschodem i zachodem słońca
oraz rozgwieżdżonym do nieprzyzwoitości niebem to był dla mnie plan minimum.
Dostałam dużo więcej.
Po czterech
i pół godzinie lotu z Krakowa otwarła się przede mną "brama Afryki", bo
tak często jest nazywane Królestwo Maroka, uważane za jedno z najbardziej
tolerancyjnych krajów arabskich. Mimo że islam jest oficjalną religią,
to wolność wyznania i praktykowania innych religii jest zagwarantowane
przez konstytucję, a kościoły i synagogi znajdują się w wielu miastach
królestwa.
Wylądowałam
w Marrakeszu, zwanym "Perłą Południa", 240 km od Casablanki, która także
była moim celem. Wszechobecne trzyjęzyczne nazwy (po francusku, po berberyjsku
i po arabsku), słodki zapach kwitnących drzew i kwiatów, łagodnie otulające
ciepło i dobiegający z minaretów śpiew muezzina są DNA tego miejsca. Są
nim także... koty. Maroko to absolutna mekka kocich istot. Polegują one
u progu domostw, pośród stoisk Suków na dywanach i poduszkach przeznaczonych
na sprzedaż, na skrzyżowaniach ulic i na stolikach przy szklaneczkach świeżo
zaparzonej miętowej, oczywiście, herbaty. Z pozoru bezdomne - absorbują
otoczenie. Każdy z nich znajduje swojego opiekuna i karmiciela. Być może
ich sierść i stan zdrowia odbiega od standardów ich europejskich kuzynów,
to jednak wyglądają na szczęśliwe. I wolne. Swą uprzywilejowaną pozycję
zawdzięczają Mahometowi. Legenda głosi, że gdy proroka pogryzły psy, to
właśnie kotka Muezza wylizywała jego rany. Prorok tak był jej wdzięczny,
że podobno nawet modlitwę odmawiał pozbawiony rękawa swej szaty. A to dlatego,
że zasnął w nim kot i aby nie zakłócać mu spokoju, Mahomet odciął rękaw.
Gdy zaś skończył modlitwę, kot wstał i pokłonił się prorokowi.
Marrakesz -
wypowiedzcie to słowo na głos i posłuchajcie jak ono przejmująco brzmi,
obiecuje starożytną historię, bogate wielokulturowe tradycje i smaczną
kuchnię. Miasto założone zostało w 1070 roku (!). Jego nazwa najprawdopodobniej
pochodzi z języka berberyjskiego od słów amurnakush, co oznacza "Ziemię
Boga". Od niego też pochodzi nazwa Maroka. "Ziemia Boga" ... - w ostatnim
dniu pobytu widziałam tęczę nad Marrakeszem. W Biblii tęcza jest znakiem
przymierza między Bogiem a ludźmi, symbolem pokoju i harmonii. Cóż dodać?
Marrakesz ekscytuje
i wciąga. Jego starożytna medyna, wpisana na Listę UNESCO w 1985 roku,
to mieszanka oryginalnej architektury, kupiectwa, folkloru i świata sufickich
praktyk religijnych. Wszystkie główne ulice starej medyny prowadzą na plac
Dżemaa el-Fna. W całym Maroku nie ma drugiego tak szalonego miejsca. Muzycy,
zaklinacze węży, treserzy małp, akrobaci czy sprzedawcy zębów tworzą niepowtarzalny
klimat tego miejsca.
Trzeba także
koniecznie zobaczyć Meczet Koutoubia - największy w Marrakeszu i znany
z charakterystycznego minaretu, wspomnianą Medynę, Ogród Le Jardin Secret
- oaza spokoju w sercu Medyny, Dzielnicę Żydowską (Mellah) z unikalną historią,
kolorowy Ogród Majorelle stworzony przez francuskiego malarza, Pałac Bahia
- z bajecznie kolorowymi mozaikami, dziedzińcami i ogrodami.
Marrakesz to
także niepowtarzalna gama zapachów, które nie mieszczą się w żadnej skali
kubków smakowych. Wchodzą do głowy i wędrują sobie tylko wiadomymi ścieżkami
do serca i do żołądka, aby już na zawsze zostawić w nich niedosyt. Pachnie
cynamonem i kardamonem, kurkumą i kminem, który w Maroku ma specjalny status
i stawia się go na stołach obok solniczek, pachnie czarnym i białym pieprzem,
pieprzem cayenne i imbirem, chili i specjalnymi tajemniczymi mieszankami,
które sprawiają, że kuskus czy tagine stają się prawdziwą ucztą. No i zielona
królowa - mięta, szalejąca bez umiaru w marokańskiej herbacie pitej o każdej
porze w ogromnych ilościach, dla smaku, dla przyjemności, na trawienie
i gaszenie pragnienia. Ja, nie znosząca dotąd niczego co miętowe, od marokańskiej
herbaty nie mogłam oderwać ust.
Marokańskie
kolory, im dłużej przebywa się w ich towarzystwie, przybierają realne kształty,
zapachy i smaki. Jak to możliwe? Możliwe, bo marokańska kultura to pełna
kolorów mozaika tradycji i gościnności, dzięki którym wszystko staje się
możliwe. Odwiedzając medynę warto na chwilę przymknąć oczy, by wyraźniej
usłyszeć nawoływania kupców i poczuć zapach przypraw. Marokańska kuchnia
właśnie im zawdzięcza swoją wyjątkowość i rozpoznawalność wśród innych
kuchni świata. Tagine - danie, które rozgrzewa serca i dusze! Delikatne
mięso, aromatyczne przyprawy i świeże warzywa gotowane w glinianym naczyniu,
to kulinarny symbol Maroka, którego nie można, będąc w tym kraju, nie posmakować.
Zdradzę Wam
to spécialité de la maison od lat przygotowywane w pewnej marrakeskiej
rodzinie:
Przepis na
tagine z kurczakiem i warzywami:
Składniki:
1 kurczak (lub
kawałki kurczaka), 2 cebule pokrojone na małe kawałki, 2 ziemniaki, 2 marchewki,
1 cukinia, 1 pomidor, 2 łyżki oliwy z oliwek, 1 łyżeczka soli, 1 łyżeczka
czarnego pieprzu, 1 łyżeczka kurkumy, 1 łyżeczka papryki (czerwonej), trochę
posiekanej natki pietruszki, 1 szklanka wody.
Przygotowanie:
W tagine ułożyć
kurczaka z pokrojoną cebulą. Dodać sól, kurkumę, czarny pieprz, paprykę
i natkę pietruszki. Dobrze wymieszać. Dodać odrobinę oliwy i smażyć na
małym ogniu przez kilka minut, aby smaki się połączyły.
Dodać warzywa:
ziemniaki, marchewkę i cukinię pokrojoną na kawałki. Ułożyć je wokół kurczaka.
Na wierzch dodać pokrojony w plasterki pomidor i paprykę.
Dolać szklankę
wody, przykryć i dusić na małym ogniu, aż kurczak i warzywa będą miękkie.
Uwaga: można
dodać odrobinę kandyzowanej cytryny i kilka oliwek, aby uzyskać jeszcze
bardziej autentyczny smak!
Odtworzyłam
to danie w Polsce. Cóż... Smakowało co prawda, ale daleko mu było do marrakeskiego
oryginału, bo mimo że kuchnię tworzą ludzie, to jednak trzeba być "stamtąd",
aby w potrawę tak wpleść serce i duszę.
Marrakesz -
miasto, tętniące autentycznym życiem przez całą dobę, nazywane Al Hamra,
czyli Czerwone Miasto, ze względu na czerwonawy kolor zabudowy, nie pozwoli
o sobie zapomnieć. To także jedno z czterech miast królewskich Maroka,
obok Fezu, Meknesu i Rabatu.
Czas jednak
pożegnać się z nim, z nadzieją na ponowne spotkanie, bo już czeka na mnie
Casablanka, czyli marokański Biały Dom. Nazwa odnosi się do widocznych
z dala bielonych budynków Starej Medyny. Już w X wieku przed naszą erą
mieszkali tu Berberowie i miejsce było używane jako port przez Fenicjan,
a później przez Rzymian, a w XV w n.e. przez berberyjskich piratów. Portugalczycy
zbudowali tu fort i port. W czasie drugiej wojny światowej, gdy Maroko
znajdowało się pod rządami kolaboracyjnego państwa Vichy, Casablanka była
rajem dla szpiegów. Swój ślad odcisnęli tu również zamożni Europejczycy,
uciekający przed wojenną zawieruchą. Obecnie jest to największe miasto
Maroka - najbardziej liberalne, dochodowe i postępowe, przypominające europejską
metropolię, a równocześnie zachowujące marokańskie tradycje.
Jest to prawdopodobnie
jedno z najbardziej znanych miast na świecie za sprawą kultowego filmu
z lat 40. pod tytułem "Casablanca". Oglądając go wiele razy i płacząc zawsze
krokodylimi łzami, nawet nie przypuszczałam, że kiedyś przestąpię próg
Ricks Cafe i usłyszę magiczne słowa Ricka (Humphrey Bogart), że "spośród
wszystkich barów z ginem we wszystkich miastach na całym świecie, ona (Ilsy
- Ingrid Bergman) wchodzi do mojego..." Parafrazując kolejne cytaty "Zawsze
będziemy mieć Paryż", dla mnie zawsze będzie Casablanka, bo "oto patrzę
na ciebie, dzieciaku", patrzę na ciebie Casablanko i jestem szczęśliwa,
że to co było w moim sercu, widzą teraz moje oczy. Wzruszenie, że jestem
tu i teraz, satysfakcja, że spełniam swe marzenia. I nie ma znaczenia,
że w rzeczywistości filmowe sceny kręcono w studio w Stanach Zjednoczonych.
Dla mnie "Casablanka" jest w Casablance. I koniec.
Film filmem,
ale najbardziej znanym i spektakularnym dla turystów zabytkiem Casablanki
jest Meczet Hassana II, będący symbolem miasta. Jest to największa świątynia
muzułmańska w Maroku i w całej Afryce. Może się w nim modlić równocześnie
dwadzieścia pięć tysięcy ludzi oraz osiemdziesiąt tysięcy na placu przed
nim. Jego 210 metrowy minaret jest najwyższy na świecie. Historia powstania
meczetu jest ciekawa. Otóż król Hassan II, pochodzący z dynastii Alawitów,
rządzących Marokiem nieprzerwanie od XVII wieku, zainspirowany wersetem
z Koranu mówiącym o tym, że tron Boga znajdował się na wodzie, chciał podarować
Casablance meczet "zbudowany na wodzie". I taki powstał - częściowo zbudowany
"na" Atlantyku. Modlący się w nim znajdują się na granicy trzech żywiołów:
ziemi, wody i powietrza. Co ciekawe, w niektórych miejscach, pod przeszkloną
podłogą, można przyglądać się falom uderzającym o kamienie, a otwierany
dach sprawia, że niebo zagląda do środka, czy może to wierni wznoszą swe
modlitwy do nieba. Meczet, otwarty w dniu urodzin proroka Mahometa, symbolizuje
wiarę, potęgę i otwartość Maroka na świat.
Maryla Kania
Maryla
Kania - harcmistrzyni z Hufca ZHP Kraków Śródmieście.
|