MIESZKAĆ ŁADNIE - Jak
znaleźliśmy nasz idealny dom w Victorii
Drodzy Państwo,
Przedstawiam Państwu piękny dom
z zachodniego wybrzeża Kanady wraz z relacją właściciela jak po długich
poszukiwaniach znaleźli wreszcie swoje miejsce i poczuli się u siebie...
J.D.
...Gdy w 2007 roku zdecydowaliśmy
się z Tamarą i wówczas 4-letnim Patrykiem na zamieszkanie w Kanadzie na
stałe, odwiedziliśmy zarówno Vancouver jak i Victorię, próbując znaleźć
szkołę i miejsce do mieszkania. Victoria po Warszawie wydała nam się nieco
małomiasteczkowa i zbyt turystyczna. Vancouver natomiast urzekł nas zupełnie
i rozpoczęliśmy poszukiwanie szkoły dla Patryka oraz miejsca do mieszkania.
Niestety, nie udało nam się znaleźć nic odpowiedniego w żadnej z tych dwóch
kategorii. Patryk był zbyt młody na szkołę publiczną, a prywatne przedszkola
miały długą listę oczekujących (!!!). Ceny domów były bezsensownie zawyżone
i w budżecie, którym dysponowaliśmy nie mogliśmy znaleźć ani wolnostojącego
domu ani nawet mieszkania.
W tej sytuacji zapadła decyzja, aby
osiedlić się w Ottawie, która z powodów klimatycznych nie była dla nas
miejscem idealnym, ale mieliśmy tam wcześniej wykupione 2-sypialniowe mieszkanie.
Ponadto, we wschodniej Kanadzie mieszkał mój syn Michał i kilka zaprzyjaźnionych
z nami rodzin.
Wkrótce jednak życie zmusiło nas
do następnych decyzji. Nasze mieszkanie w Vanier, przedmieściu Ottawy,
na siódmej kondygnacji z dużym tarasem stało się nieodpowiednie dla rodziny
z 4 letnim dzieckiem. W 2008 roku kupiliśmy dom w budowie w dzielnicy Alta
Vista. Wprowadziliśmy się doń wiosną 2009 roku i wydawało nam się, że tam
zostaniemy już na stałe. Jednak trudny klimat Ottawy długie, ostre zimy
i upalne wilgotne lata, a także rosnące problemy ze szkołą Patryka zmusiły
nas raz jeszcze do przemyślenia naszej decyzji.
Pod koniec 2011 roku postanowiliśmy
spróbować ponownie uwić nasze gniazdko na zachodnim wybrzeżu - jednak tym
razem od razu w Victorii (a ściślej biorąc na Vancouver Island, gdyż braliśmy
także pod uwagę inne miejscowości wyspy). Na odległość dokonaliśmy wszechstronnego
wywiadu i w marcu 2012 przylecieliśmy we troje do Victorii. Stosunkowo
szybko zawęziliśmy nasz wybór szkoły dla Patryka i z tym wyborem wszyscy
troje się zgodziliśmy. Patryk złożył egzaminy wstępne w dwóch szkołach,
które nam się spodobały i w obu został przyjęty! Jednak poszukiwanie
domu nie dało oczekiwanego rezultatu. Powróciliśmy do Ottawy i kolektywnie
uznaliśmy, że zachodnie wybrzeże nie jest dla nas.
Pod koniec 2012 roku temat jednak
powrócił. Po wielu dyskusjach postanowiliśmy raz jeszcze spróbować. Na
początku marca 2013 mieliśmy na celowniku wymarzony dom. Jakież było nasze
rozczarowanie, gdy po wylądowaniu w Victorii nasz agent poinformował nas,
że dom został już sprzedany.
Gorączkowo rozpoczęliśmy poszukiwania
innego domu w Victorii. Podjechaliśmy nawet pod dom, w którym teraz mieszkamy,
lecz nawet nie wysiedliśmy z auta, aby obejrzeć go z bliska, bo wydawał
nam się zbyt duży.
Pod koniec naszego tygodniowego pobytu
wydało nam się, że znaleźliśmy dom do remontu, który mógł nas zadowolić.
Wróciliśmy całą rodziną do Ottawy i w parę dni później już sam przyleciałem
ponownie do Victorii, aby porozumieć się z wykonawcą remontu. Tutaj spotkało
mnie następne rozczarowanie, gdyż wycena prac była zbyt wysoka. Raz jeszcze
zrezygnowany wróciłem do Ottawy i sądziłem, że tam pozostaniemy. Kilka
dni później Tamara zaproponowała, że ona sama poleci do Victorii, aby dać
naszej rodzinie ostatnią szansę znalezienia lokum w Victorii. W stolicy
BC byliśmy trzykrotnie w czasie jednego miesiąca. Tamara spędziła pracowity
tydzień szukając domu. I kiedy raz jeszcze wydało się, że nie znajdzie
niczego, co by nam wszystkim odpowiadało, dosłownie ostatniego dnia, już
w drodze na lotnisko odwiedziła dom, który wydał nam się zbyt duży kilkanaście
dni wcześniej. Gdy weszła z agentem do środka była zachwycona. Po usłyszeniu
jej relacji zgodziłem się, że to właśnie ten dom jest dla nas.
Od tego momentu wszystko potoczyło
się szybko i sprawnie. Po krótkich negocjacjach nasza oferta zakupu została
przyjęta przez właścicieli. Co ciekawe, okazało się, że to właśnie oni
kupili nam sprzed nosa ten poprzedni dom, który my przyjechaliśmy nabyć
kilka tygodni wcześniej, gdyż zależało im na mniejszej i tańszej nieruchomości(!).
Jedna ze szkół, w których Patryk został przyjęty rok wcześniej (ta, na
której nam bardziej zależało) potwierdziła wolę przyjęcia go od następnego
roku szkolnego.
Następne 2 miesiące wypełnione zostały
gorączkowymi przygotowaniami do przeprowadzki. Ja prowadziłem z Ottawy
do Victorii jeden z naszych samochodów wypełniony najpotrzebniejszymi rzeczami,
wliczając w to materace, pościel i oczywiście rowerek Patryka. Dojechałem
do naszego nowego domu po pięciu dniach 1 czerwca 2013.
Parę godzin później odebrałem z lotniska
Tamarę, Patryka i naszą kotkę Strudelle. Szkoła zaprosiła Patryka,
aby brał udział w zajęciach szkolnych przez ostatnie dni roku szkolnego,
co ogromnie ułatwiło mu aklimatyzację w nowym środowisku. Ciężarówka z
naszymi meblami dojechała dopiero 2 tygodnie później.
Obecnie całkowicie zadomowiliśmy
się w nowym miejscu i jesteśmy szczęśliwi.
Mieszkamy tutaj już prawie siedem
lat i coraz bardziej się nam podoba i Victoria i nasz dom, który okazał
się być idealnym dla nas miejscem do życia. Dom ma ogromne okna i dzięki
temu jest pełen naturalnego światła.
Wszystko, co najważniejsze: salon,
kuchnia, jadalnia, nasza sypialnia, łazienki, znajdują się na tym samym
poziomie, w basemencie mamy prawie niezależne mieszkanko dla gości - obecnie
zajęte przez Patryka, a na górze urządziliśmy nasze biura oraz pokój rodzinny
do wspólnych zabaw, hobby i oglądania TV.
Gdy rozważaliśmy przeprowadzkę do
Victorii dwa lata wcześniej, mieliśmy wątpliwości, jak zostaniemy przyjęci
przez jej mieszkańców. Nie znaliśmy bowiem tutaj nikogo. Wydawało nam się,
że mieszkańcy tego miasta są bardzo brytyjscy i trudno będzie nam się przebić
i zaprzyjaźnić. Te obawy rozwiały się prawie natychmiast. Na przykład,
gdy mieliśmy awarię elektryczności dosłownie 2 tygodnie po wprowadzeniu
się, sąsiad zza płotu, który nie został dotknięty tą awarią literalnie
przerzucił nam żółty kabel abyśmy mogli podłączyć nasze najbardziej potrzebne
urządzenia. Zresztą nasze kółko towarzyskie szybko rozszerzyło się o rodziców
kolegów szkolnych Patryka, o wybranych klientów mojego wolontariatu a także,
o parę rodzin polskich i mieszanego małżeństwa polsko-kanadyjskiego, które
przeprowadziło się do Victorii rok po nas...
Wysłuchała Jolanta Duniewicz
Jolanta Duniewicz - architekt
(Politechnika Warszawska). Współorganizatorka Montrealskiej Kawiarni Literackiej.
Zainteresowana i pełna pasji dla wszystkiego, co ją otacza: od pracy zawodowej,
kontaktów międzyludzkich, rozwoju osobistego, przez umiłowanie piękna (od
natury do sztuki), aż po dom, ogród, odżywianie, zdrowie, diety, kuchnię,
rozrywki, trendy.
|