.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: kontakt@panoramanews.org

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Uniwersum Rojst

Pierwsza seria "Rojst" ukazała się w 2018 roku jako cykl pięciu odcinków. Akcja dzieje się w połowie lat osiemdziesiątych, w południowo-zachodnim rejonie Polski. Przypuszczalnie w okolicach Wałbrzycha, choć filmowcy pracowali głównie w Katowicach i Zabrzu. Podobnie jak wiele seriali kryminalnych ostatniej dekady, tak i ten stanowi intrygującą historię z wartką akcją i wciągającą fabułą, gdzie wątki przeplatają się, niczym łańcuch DNA, aby na końcu spotkać się w zaskakującym rozwiązaniu. Seria zyskała duże uznanie widzów, którzy wbrew wyobrażeniom niektórych twórców znakomicie wyczuwają fałsz i lekceważenie. "Rojst", mimo że jest kolejną produkcją, gdzie osią wydarzeń jest epoka PRL i jej tajemnice, zawiera tak wyważone proporcje, że kunsztem wykonania dorównuje "kryminalnym" kolegom z Europy. Do tego stopnia, że w ciągu sześciu lat od pierwszej części powstały dwie kolejne: "Rojst ’97" i "Rojst Millenium". Najnowsza z nich ukazała się w mijającym właśnie roku i o dziwo, wcale nie jest to typowy skok na kasę.

Rojst wyróżnia się z nich przede wszystkim zawiłą zagadką kryminalną, napisaną jednak w sposób tak przystępny, że wciąga widza bez reszty, podobnie jak bohaterów serialu. Główni bohaterowie zmieniają się w zależności od serii. W pierwszej jest to doświadczony i nieco zgorzkniały dziennikarz Witold Wanycz (Andrzej Seweryn). Wraz z młodym, świeżo przybyłym z Krakowa adeptem dziennikarstwa, Piotrem Zarzyckim (Dawid Ogrodnik) zbierają informacje na temat podwójnego zabójstwa, dokonanego w miejscowym lasku na osiedlu Gronty. To właśnie w tym lesie znajduje się tytułowy rojst, czyli bagno. Jak się okaże z biegiem czasu, kryje ono nie tylko tę tajemnicę. Po drugie, serial porusza ważne kwestie społeczne, charakterystyczne dla każdej z epok, w jakich dzieje się akcja.

Po trzecie: wyróżnia się niebywałą dbałością o szczegóły. Twórcy i tę lekcję odrobili na piątkę. Nie chodzi tylko o pojazdy, które w każdym filmie najłatwiej zdradzają czas akcji. Są to też przedmioty codziennego użytku, fryzury, ubrania... Panie noszą identyczne jak wtedy tapiry i trwałe ondulacje, panowie - typowy dla tamtego okresu bałagan na głowie. Koszule, swetry i kurtki również się zgadzają. Szczytem "niezależnej" elegancji jest najsłynniejsza chyba kapota w kinematografii - wojskowa kurtka M-65. Nosił ją Zbigniew Cybulski, nosił Robert De Niro, Sylvester Stallone, a nawet nasz porucznik Borewicz. Tutaj wzorem tych romantycznych wojowników o sprawiedliwość, nosi ją Wanycz. Równie doskonale dobrana jest muzyka, a konkretnie piosenki. "Boskie Buenos" Maanamu, "Święty szczyt" Brygady Kryzys, "Jesteś lekiem na całe zło" Krystyny Prońko, protest songi Perfectu, "Wymyśliłem ciebie" Andrzeja Zauchy i Dżambli oraz wiele innych. Tak, tych utworów rzeczywiście słuchało się w ostatniej dekadzie socjalizmu. Twórcy pozwolili sobie nawet na pewien żart muzyczny: gdy w tle słychać utwór "King Bruce Lee karate mistrz" pamiętnego Franka Kimono, akcja dzieje się akurat w miejscowym hotelu. Jego kierownikiem jest szara eminencja w miasteczku, Gustaw Kociołek. A Kociołka gra nie kto inny, jak Piotr Fronczewski. 

Seria druga, czyli "Rojst ’97" rozpoczyna się tuż po pamiętnej powodzi tysiąclecia. Właśnie owa powódź będzie tu tłem wydarzeń, ponieważ w lesie na Grontach znaleziono ciało nastoletniego chłopca, który na pierwszy rzut oka utonął, porwany przez falę. Główną bohaterką jest tym razem policjantka, Anna Jass (Magdalena Różczka). Została "zesłana" tu z Warszawy w związku z tajemniczą (a jakże) sprawą z przeszłości. Jako jedynej zdaje się jej zależeć na rozwiązaniu sprawy śmierci chłopca. A tropy prowadzą najróżniejszymi drogami. O ile producentami pierwszej serii byli rodzimi twórcy, a dystrybutorem afrykańsko-europejska platforma Showmax, o tyle dwiema kolejnymi (zarówno produkcją, jak dystrybucją) zajął się Netflix. I to widać na pierwszy rzut oka. Na przykład z namiętnością pokazywana jest w filmie ta sama ulica, usiana walającymi się meblami i suszącymi dywanami, do złudzenia przypominająca pokłosie powstania warszawskiego. Starsi ludzie ze smutnymi twarzami zbierają ocalały z powodzi dobytek, umorusane dzieciaki ganiają beztrosko. W hotelu "Centrum" grana jest ciągle muzyka poprzedniej dekady. Polska wygląda, jakby czas zatrzymał się w latach osiemdziesiątych. A przecież Polacy po przemianach ustrojowych konsekwentnie nadawali swojemu życiu kolorów, starając się odciąć od tego, co było przed 1989 rokiem. Noszono kolorowe ubrania, publicznie puszczano niemal wyłącznie aktualną muzykę. Czy to zapóźnienie jest po to, żeby amerykański widz bez wątpliwości skojarzył, że jest w Eastern Europe? Jednak mimo tej trywializacji scenariusza względem pierwszej części, akcja nie trąci banałem, jest równie wciągająca, a różnorodność postaci i wątków dodaje jej niepowtarzalnej atmosfery. 

Partnera Jass, Adama Mikę, gra znakomity Łukasz Simlat. Choć w drugiej serii jeszcze tego nie widać, jest bardzo złożoną postacią. Zna tutejsze środowisko i układy. Stara się być fair tak wobec koleżanki, jak i przełożonych. Zatrzymanie podejrzanego w sprawie chłopca z Grontów przypisuje sobie, choć dokonali tego razem. Mimo to pomaga Jass, służąc jej lokalną wiedzą, doświadczeniem i temperując jej niekontrolowane zapędy. Gdy dodamy mu wadę wymowy w postaci jąkania, szybko zorientujemy się, że Simlat po prostu kradnie swojej koleżance uwagę widzów. Również dlatego, że postać Jass stworzona jest niczym na netfliksowej sztancy. Jednoznacznie zawzięta, nieustępliwa i bezkompromisowa. Jest przewidywalna do granic, podczas gdy na pozór safandułowaty Mika wie, kiedy nabrać stanowczości. On pasuje do tamtych czasów, gdzie w dobie szalejącej przestępczości zorganizowanej, należało na każdym kroku zachować zdrowy rozsądek. Zwłaszcza w Warszawie, skąd przecież Jass pochodzi. Szacunek dla scenarzystów za to, że stworzyli tak kontrastującą postać przy głównej bohaterce. To właśnie Łukasz Simlat jest dla mnie najlepszym aktorem drugiej serii. W tej części również pojawiają się: Wanycz i Zarzycki. Odpowiednio starsi, znajdują się w kolejnych etapach życia. Wanycz na emeryturze, Zarzycki u szczytu dziennikarskiej kariery. Również pojawiają się akcenty humorystyczne, np. "inteligentny inaczej" komendant posterunku, grany przez niezawodnego Artura Dziurmana. Podczas jednej z beznadziejnych rozmów z podwładnymi, za jego plecami widzimy... granatnik ozdobiony czerwoną kokardą. Znakomite odniesienie do jednej z licznych kompromitacji poprzedniej ekipy rządzącej w Polsce.

Trzecia część, "Rojst Millenium" opowiada o czasach przełomu wieków, okraszonych często powtarzanymi komunikatami o możliwej awarii wszystkich systemów o północy. Tymczasem w lesie na Grontach zostają znalezione szczątki kobiety z tajemniczym naszyjnikiem, który wiele lat temu skradziono pewnej romskiej rodzinie. Starszy sierżant Mika jest jedną nogą na emeryturze, śledztwo dostaje niejaki "Gruby", młody, lecz niezbyt rozgarnięty podoficer. Tymczasem Jass w innym rejonie Polski dowodzi zasadzką na przemytników spirytusu. Gdy przestępcy zaczynają się coraz skuteczniej ostrzeliwać, policjantka chwyta "kałasznikowa" i na tak zwany rympał rzuca się w kierunku gangsterów. Scena ta pojawia się już na początku pierwszego odcinka i przyznam - zmroziła mnie. Bardzo przypomina bowiem jedną z najgorszych scen polskiej kinematografii, tj. kulminację w filmie "1920 Bitwa Warszawska", gdzie Natasza Urbańska z wyrazem obłędu na twarzy bezładnie strzela z cekaemu. Pani Różczka w wywiadzie dla audycji "Wojewódzki Kędzierski" na Youtube przyznała, że zawsze marzyła o podobnej scenie i reżyser, Jan Holoubek (prywatnie życiowy partner aktorki) zrobił to dla niej. Nie wiadomo czy zachwycić się wzorowym pożyciem dwojga artystów, czy załamać rezultatem.

W każdym razie w trzeciej serii nieco bliżej przyglądamy się przeszłości Gustawa Kociołka (wspomniany Piotr Fronczewski), gdyż wiąże się to z odnalezioną na Grontach kobietą z naszyjnikiem. Pojawia się Janusz Gajos jako ojciec Jass. Bierze też co prawda udział w serii drugiej, ale tylko jako głos w słuchawce. Piotr Zarzycki jawi się tu nie tylko w roli dociekliwego dziennikarza, lecz trafi mu się również najważniejsze śledztwo w życiu. Będzie musiał odnaleźć zaginioną córkę. Wyszczególniony zostaje wątek kryminalny, wszak były to czasy rozkwitu polskich mafii. Jest też oczywiście Witold Wanycz jako postać trzecioplanowa, lecz również ważna. Ponownie dla mnie najlepszym aktorem tej serii jest Łukasz Simlat, który tym razem ma większe pole do popisu. Wielkie uznanie kieruję w stronę Filipa Pławiaka, który wciela się w postać młodego Kociołka w latach sześćdziesiątych. Co ciekawe, Pławiak w tych retrospekcjach mówi głosem Piotra Fronczewskiego odpowiednio zmodulowanym przez sztuczną inteligencję. Podobnie zresztą jak głosem Andrzeja Seweryna mówi Antoni Sałaj, grający jego postać w młodości. Panie znane z drugoplanowych ról w poprzedniej serii, również rozwijają tu skrzydła. Na szczególną uwagę zasługują: nastoletnia, lecz obiecująca aktorka Wanda Marzec, Vanessa Aleksander, która gra nową partnerkę Zarzyckiego, a także Marianna Gierszewska, młoda asesor miejscowej prokuratury. Grają one kobiety, które muszą stawić czoła różnym, ale tak samo poważnym problemom życiowym i czynią to konsekwentnie, nie tracąc nic ze swego naturalnego wdzięku. 

Wspomniany reżyser serialu, Jan Holoubek, syn dwojga wielkich aktorów, jest także współautorem scenariusza. Drugim autorem jest również potomek znanego filmowca, Kasper Bajon. Wyrazy największego uznania należą się im za bardzo rzetelne podejście nie tylko do tworzenia intryg, ale też do odtworzenia scenografii trzech różnych epok w najnowszej historii Polski. Obaj panowie współpracowali m.in. przy głośnym w 2022 roku filmie "Wielka woda". Ewidentnie, gdy Holoubek z Bajonem wezmą się za film, można kupować bilety w ciemno. Mimo tego, że platforma Netflix czasami przeszkadza, uniwersum "Rojst" wychodzi z tego obronną ręką. W dobie bardzo licznej konkurencji wielką sztuką jest zrobić serial z taką liczbą wątków i rozbudowanych postaci, który jednocześnie będzie jasny i czytelny dla przeciętnego widza. Który będzie mroczny i tajemniczy, jak las, o którym opowiada, poważny, jak bloki, w których mieszkają bohaterowie i zły jak czarne charaktery rządzące tym miasteczkiem. A mimo to, nie da się nie lubić. Myślę, że będzie dobrą alternatywą dla znakomitych, lecz opatrzonych już filmów świątecznych w nadchodzącym okresie Bożego Narodzenia. Polecam, z najlepszymi życzeniami świąteczno-noworocznymi.
 
 

Marcin Śmigielski

Marcin Śmigielski – felietonista, krytyk filmowy 
Fot.: materiały prasowe
 
 
 
 
 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: kontakt@panoramanews.org
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ