.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: kontakt@panoramanews.org

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Indiana Jones i wyścig z czasem 

Wielu kinomanów miało wrażenie, że poprzednia część przygód Indiany Jonesa, "Królestwo kryształowej czaszki" z 2008 roku była w miarę zgrabnym zwieńczeniem legendarnej trylogii filmów z Harrisonem Fordem z lat osiemdziesiątych. Najbardziej znany w Hollywood łowca przygód znalazł się tam w realiach Zimnej Wojny. Udaremnił kradzież zabytku z magazynów armii amerykańskiej, cudem przeżył test bomby atomowej, a wreszcie odnalazł się jego syn, z którym przeżyli ostatnią przygodę.

Tymczasem dla mocarzy z Hollywood nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli tylko koniunktura sprzyja, wymyślą coś nowego dla postaci, która pozornie przeszła na emeryturę. Tak w 2023 roku powstała najnowsza część, "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia". Jej akcja dzieje się w roku 1969 i opowiada o walce z czasem (cokolwiek to znaczy!) i o porachunkach doktora Henry'ego Jonesa z czasów wojny. 

Film otwiera prolog, który na kilkanaście minut przenosi nas w czasy II wojny światowej. Indiana Jones jest na tropie pewnego eksponatu, zwanego Włócznią Longinusa. Jak głosi legenda, włócznia ta należała do antycznego żołnierza, który zranił nią konającego na krzyżu Jezusa. Akcja filmu dzieje się pod koniec wojny, gdy klęska hitlerowskich Niemiec jest już pewna. W związku z tym naziści na wyścigi wywożą w bezpieczne miejsca zrabowane skarby, do których należy włócznia. Doktor Jones usiłuje odzyskać eksponat dla celów muzealnych. Tymczasem na jego drodze staje niemiecki astrofizyk, doktor Jürgen Voller, grany przez Madsa Mikkelsena. 

Tyle prolog. Ćwierć wieku później doktor Jones z okna swej klitki na Brooklynie obserwuje ludzi świętujących lądowanie amerykańskiej ekspedycji na Księżycu. Zamiast cieszyć się z nimi, złorzeczy sąsiadowi, który zbyt głośno fetuje wyczyn astronautów. Jones jest wypalony. Z obojętną miną jedzie do pracy, która stała się przykrą koniecznością i gdzie nowe pokolenie studentów codziennie daje wyraz swemu znudzeniu jego ukochaną historią i archeologią. 

Wydawałoby się, że słynny kapelusz fedora niedługo zniknie mozolnie przerobiony przez mole, a bicz (jedyną broń Jonesa) przypadkowo odnajdzie po latach jakiś łowca staroci na bazarze w St-Eustache. Jednak podczas uroczystości przejścia na emeryturę, doktor Jones staje się obiektem zainteresowania pewnej dziewczyny (Phoebe Waller-Bridge). Niestety, równocześnie uwagę na niego zwraca tajemnicza organizacja, na czele której stoi Voller - dziś szanowany amerykański naukowiec, współtwórca kosmicznego programu Apollo. Zaczyna się wyścig nie tylko z zabójczą organizacją, ale także, i to wieloznacznie - z czasem. 

Nawiasem mówiąc, w NASA rzeczywiście pracowali byli naziści. Choćby najbardziej znany, Wernher von Braun, którym postać Vollera jest lekko inspirowana. 

Najnowsza edycja przygód Indiany Jonesa obfituje w efekty specjalne, jak zresztą każdy film akcji. Jednak tutaj zastosowano ciekawy zabieg, polegający na odmłodzeniu Harrisona Forda (w lipcu skończy osiemdziesiąt dwa lata) w retrospekcji z czasów wojennych. Twórcy postaci Jonesa - George Lucas i Steven Spielberg - przewertowali "magazyn" firmy Lucasfilm Ltd. i znaleźli sporo ujęć twarzy Forda, pochodzących z kręconych przed laty filmów. Jak twierdzi Tomasz Raczek, jeden z najbardziej zasłużonych polskich krytyków filmowych, ujęcia te pochodziły nawet z filmów nigdy nie publikowanych. W ten cyfrowy sposób "przeszczepiono" twarz głównemu bohaterowi. Indiana Jones (urodzony w 1899 roku), podczas wojennego prologu powinien mieć czterdzieści sześć lat. Natomiast w czasie akcji filmu - już siedemdziesiąt. Trzeba przyznać, że zabieg producentom się udał i twarz Jonesa dobrze odpowiada jego wiekowi w zależności od roku akcji.

Na uwagę i osobny opis zasługuje sam artefakt. O ile w poprzedniej części kryształowa czaszka nie miała w sobie żadnej tajemnicy poza opisanym, swego czasu, przez Danikena lądowaniem kosmitów w Andach (a przy okazji wyglądała jak plastikowy produkt z Dollaramy, wypełniony folią malarską), o tyle tym razem jest to tajemnicza tarcza Archimedesa. Nauka głosi, że istniała ona naprawdę i służyła antycznym uczonym jako prowizoryczny kalendarz - mechanicznie opierała się na współpracy kół zębatych. Na ponad tysiąc lat przed wynalezieniem zegara. Dzięki niej można było śledzić ruchy planet, co pozwalało nie tylko na usystematyzowanie czasu, lecz także na tworzenie pierwszych prognoz pogody.

Faktem jest również to, że hitlerowcy (wzorem swojego Fürhera) byli bardzo przesądni i wierzyli w okultyzm. Dla sprawnego twórcy, jakimi niewątpliwie są scenarzyści i producenci z "Fabryki snów", jest to idealny temat. W filmie doktor Voller do udowodnionych faktów dorabia swoją ideologię - zamierza wykorzystać aparat do... wygrania wojny.

Film jest zgrabnie napisaną i zekranizowaną historią, jak na tandem producencki Lucas-Spielberg przystało. Steven Spielberg tym razem oddał krzesło reżyserskie Jamesowi Mangoldowi (widzieliście jego film "Ford vs Ferrari"?), zadowalając się rolą jednego z producentów wykonawczych. Do grona scenarzystów należy David Koepp, znany z poprzedniej części Indiany Jonesa z 2008 roku. 

Oczywiście w najnowszej ekranizacji widoczne jest już zmęczenie materiału. Twarz - twarzą, lecz wieku nie da się ukryć tak, aby postać dalej była wiarygodna. Zatem w słynnym łowcy przygód widać już przygarbionego i poruszającego się z mniejszą finezją starszego człowieka. Ba! Widać to również po innych aktorach. Jones spotyka na swej drodze starych (nie wypominając wieku) znajomych z poprzednich ekranizacji, tj. byłą żonę Marion (Karen Allen) i oddanego przyjaciela Sallaha (John Rhys-Davies). W trzecioplanowej i świetnie zagranej roli występuje sam Antonio Banderas. W epizodzie lub wręcz epizodziku, podziwiamy Thomasa Kretschmanna, jako jednego z nazistowskich oficerów i prawą rękę Vollera. Jeśli go nie znacie, to proponuję wygospodarować trzy godziny i obejrzeć legendarny film "Das Boot". Mimo że to nie nasza strona barykady.

Widać tu też starania twórców w celu zachowania świeżości i przywrócenia legendy do życia. Nie tylko ze względu na dynamikę akcji, ale choćby na sam artefakt. I to należy docenić. Do wad filmu zaliczyłbym wspomniane wyeksploatowanie formuły i samej postaci bohatera. Choć jednocześnie ta część najbardziej odsłania kulisy prywatnego życia Indiany Jonesa. Życia, pod koniec którego dwukrotnie dostanie on drugą szansę. I to właśnie druga szansa - otrzymana od Opatrzności, lub też siłą jej wyszarpana - jest zakamuflowanym przesłaniem tego filmu. 

Drugą i to sporą wadą filmu jest jego dystrybucja. Obecnie w Kanadzie jest on do obejrzenia jedynie na platformie Disney+. Ale zawsze jest wyjście awaryjne w postaci starych dobrych płyty DVD i BluRay do kupienia np. w sieci Walmart, lub na ebay. Dlatego, kto jeszcze nie oglądał ostatniej części przygód Indiany Jonesa, temu serdecznie ten film polecam.
 
 

Marcin Śmigielski


Marcin Śmigielski - felietonista, krytyk filmowy.
 
 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: kontakt@panoramanews.org
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ