Pan Samochodzik znów
na ekranie
Któż z nas, dzisiejszych czterdziesto-
i pięćdziesięciolatków nie wraca myślami do czasów dzieciństwa? W chwilach
tej niewyjaśnionej nostalgii za czymś nieuchwytnym, czego nie potrafimy,
lub obawiamy się nazwać (najczęściej jest to miniona młodość) staramy się
odtworzyć jak najwięcej szczegółów z tamtej epoki. A co, poza fotografiami
może być lepszym wehikułem czasu niż film?
Trzeba przyznać, że choć my - dzieci
i młodzież lat 70, 80 i 90 - mieliśmy dość okrojony wybór przeznaczonych
dla nas filmów i seriali, to były one tak fascynujące, że pamiętamy je
do dzisiaj. Wyprodukowane o wiele mniejszym nakładem środków, niż dzisiejsze
superprodukcje, przykuwały naszą uwagę bez reszty. Może właśnie ze względu
na ten niedostatek? Z początku czarno-białe, z akcją dziejącą się na rodzimym
podwórku, ewentualnie u najbliższych sąsiadów. Z biegiem lat dołączały
do nich produkcje kolorowe, w tym również zza żelaznej kurtyny. Celowo
nie wymieniam tytułów, bo Czytelnicy zrobią to lepiej ode mnie. A w tym
tekście i tak najważniejszy jest tylko jeden z naszych dawnych bohaterów:
Pan Samochodzik z powieści Zbigniewa Nienackiego.
Nienacki napisał dwanaście tomów
przygód Tomasza, muzealnika i detektywa-amatora. Przygody te - co rzadkie
wśród autorów okresu PRL - są co kilka lat wznawiane, dzięki czemu możemy
dziś wejść do księgarni i kupić sobie najnowsze wydanie, bez konieczności
polegania jedynie na rynku wtórnym. Obecnie jest to piętnaście tomów, ponieważ
swego czasu autor zdecydował się włączyć do kanonu trzy powieści, które
powstały wcześniej, a w których Tomasz jest młodym dziennikarzem i pasjonatem
archeologii. Nieznane jest nam nazwisko owego Tomasza, choć w jednej z
ostatnich części pojawia się tajemnicze "NN." Po łacinie oznacza to "non
notus", czyli "nieznany". Jednak przez "nienackofanów" zostało ono dość
szybko rozszyfrowane jako skrót nazwiska i pseudonimu samego autora: Nowicki-Nienacki.
Nie jest bowiem tajemnicą, że Nienacki lubił pielęgnować wokół siebie atmosferę
niedopowiedzeń, jakoby to on sam był Panem Samochodzikiem. Tomasz miał
nawet jego wygląd: był chudy, przygarbiony i nosił okulary. Przezwisko
wzięło się od bardzo nietypowego auta Tomasza, które, choć niebywale brzydkie,
było najszybszym ówcześnie samochodem na polskich drogach. W dodatku miał
zdolność pływania niczym motorówka, o czym złoczyńcy zawsze przekonywali
się z dużym rozczarowaniem. Wyposażony w zakamuflowany super samochód Tomasz
walczył ze Złem w postaci złodziei dzieł sztuki. Pomysł zaczerpnięty ze
sprawdzonej lektury indiańskiej (Nienacki potwierdza inspiracje książkami
Karola Maya), wzbogacony o zdobycze kultury i cywilizacji oraz dostosowany
do ówczesnej polskiej rzeczywistości - czy to nie idealny przepis na sukces?
Dlatego Pan Samochodzik szybko zyskał sporą popularność. Jest to o tyle
niezwykłe, że Nienacki zdecydował się na ryzykowny krok stworzenia bohatera
dla młodzieży, który jest sporo starszy od czytelnika: Tomasz jest już
po trzydziestce. Ba! Jest w dodatku namiętnym palaczem. W powieści Nowe
przygody Pana Samochodzika", gdzie m.in. opiekuje się trudną młodzieżą,
krytykuje smród papierosów marki Sport" i... daje do zrozumienia, że sam
pali lepsze. Niespotykane dziś faux pas, prawda? Nienacki potrafił jednak
pokierować fabułą powieści tak, że czytelnik chciał naśladować Tomasza
ze względu na jego wiedzę i spryt, a nie nałogi. Z biegiem czasu okazało
się też, że właśnie wiek bohatera (obok fascynujących przygód związanych
z historią poszczególnych rejonów nie tylko Polski) zapewnił serii i jej
autorowi nieśmiertelność. Każdy, niezależnie od wieku znajdzie tam coś
ciekawego. Mimo obfitych wiadomości historycznych, cykl napisany jest w
przystępnym, lekkostrawnym stylu - w końcu była to lektura planowana dla
młodszych!
W naturalnej konsekwencji nowym
idolem młodzieży zainteresowali się filmowcy. Niedługo, bo zaledwie trzy
lata czekali czytelnicy na ekranizację pierwszego wówczas tomu, zatytułowaną
"Wyspa Złoczyńców". Jej premiera odbyła się w 1965 roku, za całość odpowiadał
niezawodny reżyser filmów młodzieżowych Stanisław Jędryka, a rolę Tomasza
zagrał Jan Machulski. Mimo że nawet dziś ogląda się ten film dość lekko,
to istnym przebojem okazał się zaprezentowany sześć lat później serial
"Samochodzik i Templariusze" w reżyserii Huberta Drapelli z niezapomnianym
Stanisławem Mikulskim w roli głównej. Serial ten do dziś jest z powodzeniem
przypominany w telewizji, a także doczekał się wydania w wersji DVD. Nie
dość na tym: na Youtube można zobaczyć amatorską relację ze spotkania fanów
serialu ze Stanisławem Mikulskim, które odbyło się w 2010 roku. I to nie
byle gdzie, bo w dawnej posiadłości Zbigniewa Nienackiego w Jerzwałdzie,
nad Jeziorakiem.
Później było tylko gorzej. W latach
osiemdziesiątych powstały dwa filmy: "Pan Samochodzik i Niesamowity dwór"
w reżyserii Janusza Kidawy w 1986 r. oraz "Pan Samochodzik i praskie tajemnice"
Kazimierza Tarnasa w roku 1988. Pierwszy z nich poraża banałem wyłażącym
z ekranu. Mimo że akcja, podobnie jak w oryginale, toczy się dżdżystą jesienią
w opuszczonym dworze, to film sprawia wrażenie kiepskiej baśni z niedorobionym
scenariuszem. Tym bardziej, że z wehikułu Tomasza zrobiono swoistą cybernetyczną
wannę na sześciu kołach, zdolną rozwinąć najwyżej 40 km/h, a mimo to wyposażoną
w komputer i
dopalacz. Nie pomógł nawet odtwórca roli Tomasza, Piotr Krukowski,
który najbardziej odpowiadał książkowym opisom wyglądu bohatera. Natomiast
w drugim z tych filmów pojazd zmienia się w UFO, dzięki czemu podróż głównego
bohatera (którego gra Marek Wysocki, znany młodszym widzom z programu Tik-tak")
do Pragi trwa kilka minut. Obie te ekranizacje okazały się dość rozczarowujące.
Chociaż w przeciwieństwie do wielu fanów Tomasza uważam, że przygody w
stolicy Czechosłowacji w pewnym stopniu bronią się scenariuszem, który
- jeśli przymknąć oko na odważne zmiany w stosunku do powieści - może zainteresować.
Tej iskry na pewno brak w obydwu
filmach Kidawy. W obydwu, bowiem w 1991 roku ekipa z Piotrem Krukowskim
na czele spotkała się ponownie, tym razem w Beskidach, żeby nakręcić film
w oparciu o przedostatni tom pt. Pan Samochodzik i złota rękawica". W
powieści Tomasz wyrusza w rejs po mazurskich jeziorach śladami lokalnego
poety ludowego, autora wiersza o poległym rycerzu, w którego grobie ma
się znajdować szczerozłota średniowieczna rękawica. Mimo że książka nie
należy do najlepszych i wyczuwalne jest w niej zmęczenie autora swoim bohaterem
(brak wehikułu!), to akcja trzyma w napięciu i można ją uznać za ciekawą.
Film otrzymał tytuł Latające machiny kontra Pan Samochodzik" i już to
powinno włączyć potencjalnym widzom lampkę ostrzegawczą. Okazało się, że
bodaj jedynym nawiązaniem do książki są imiona i przezwiska bohaterów,
natomiast pominięte zostały wszystkie główne wątki. Jest nawet wehikuł,
który tym razem - o, zgrozo - lata, a w powietrzu dołączają do niego lotniarze.
Zapewne dlatego realizatorzy wybrali na plenery piękny Beskid Mały i malowniczo
położoną górę Żar, na której od niemal stu lat znajduje się szkoła szybowcowa.
Kulturalny wielbiciel twórczości Nienackiego poproszony o opinię na temat
tego filmu zafunduje w odpowiedzi słynne dziewięć sekund milczenia", niczym
Robert Lewandowski spytany o relacje z trenerem Brzęczkiem. Trudno bowiem
powiedzieć o czym w ogóle jest ten film. Przypomina on najgorsze produkcje,
jakie mogła spłodzić polska kinematografia, w rodzaju Piggate", czy Powrotu
wabiszczura". Jedyne wytłumaczenie to ówczesna kiepska sytuacja gospodarcza
w Polsce, galopująca inflacja i niestety coraz gorsza passa samego Nienackiego.
Przez trzy dekady wydawało się, że
temat ekranizacji Pana Samochodzika przeminął w niesławie, a fanom bohatera
pozostaną na zawsze czarno-białe produkcje Jędryki i Drapelli. Tymczasem
14 września b.r. świat nienackofanów" zelektryzowała wiadomość, że warszawskie
Orphan Studio podpisało wieloletnią umowę z Tomaszem Nowickim, wnukiem
i spadkobiercą Zbigniewa Nienackiego, na wyłączne prawa do ekranizacji
książkowych przygód Pana Samochodzika. Jak podają media, umowa obejmuje
wszystkie tytuły z serii, a więc również archeologiczne" przygody Tomasza
i na jej podstawie będą mogły powstawać filmy tak kinowe, jak i telewizyjne,
oraz seriale.
Według opisu na stronie firmy, Orphan
Studio jest zespołem menedżerów i producentów, którzy w swoich osiągnięciach
maja uruchomienie w Polsce serwisu VOD Showmax, w niektórych krajach będącego
konkurentem internetowej platformy Netflix. W ramach Showmax Orphan Studio
wyprodukowało serial Rojst" (reż. Jan Holoubek), a także współpracowało
m.in. przy produkcji Kleru" Wojciecha Smarzowskiego oraz Kobiet mafii"
Patryka Vegi. Najważniejsze dla wielbicieli Pana Samochodzika jest chyba
to, że studio prowadzi kompletne prace przy tworzeniu filmów i seriali,
od zabezpieczenia praw, przez prace dotyczące scenariusza, dobór ekipy
realizacyjnej, po finansowanie.
Cytując dyrektora zarządzającego
Orphan Studio, Macieja Sojkę:
Jesteśmy niezwykle dumni, że to
właśnie nasze studio może ponownie przenieść na ekran przygody Pana Samochodzika.
Ruszyliśmy już z pracami dewelopmentowymi. Pan Samochodzik to seria, na
której wychowały się pokolenia. Ma silną i aktywną bazę miłośników, dlatego
częścią naszego procesu będzie pilne obserwowanie dyskusji na forach skupiających
fanów.
No właśnie! Na forum fanów Nienackiego,
pod adresem www.pansamochodzik.net.pl,
zgodnie z przewidywaniami dyrektora Sojki dyskusja rozgorzała już w dniu
opublikowania owej wiadomości. Nastroje są różne, od radości, jaką daje
nadzieja na coś fajnego po głęboki sceptycyzm, co jest zrozumiałe, patrząc
na ostatnie ekranizacje. Niektórzy fani obawiali się także, że akcja ewentualnego
filmu lub serialu może rozgrywać się współcześnie, co znów pociągnie za
sobą duże zmiany w stosunku nie tylko do treści, ale i realiów, w jakich
powstawały książki ponad pół wieku temu. Na przykład takie, że dawno zmieniły
się przepisy dotyczące handlu i wywozu dzieł sztuki za granicę, co pociągnęłoby
za sobą radykalną zmianę poglądów głównego bohatera na ten rodzaj działalności.
Nie wspominając o Internecie i wszechobecnych smartfonach. Obawy te jednak
szybko przerodziły się w typowanie kandydata do roli Tomasza, co oznacza,
że forumowicze obdarzyli producentów kredytem zaufania.
Użytkownicy Facebooka na profilu
Orphan Studio pozostają jednak sceptyczni (pisownia oryginalna):
Książki mają swój klimat lat 60-70
i to jest - dla mnie - bardzo ważne. Przenoszenie wydarzeń i tworzenie
nowego wydania jest bez sensu. Mam nadzieję że scenarzyści będą czytać
książki i Tomasz nie będzie jeździł nowoczesną odpicowaną furą, nie będzie
lokowania produktu i innych współczesneych bzdetów.
Tylko ścisłe osadzenie w realiach
lat 60 i 70 przyniesie sukces. Już na przełomie lat 80/90 były próby unowocześnienia
fabuły - wyszła niezjadliwa szmira i profanacja!!
Mam nadzieję, że scenariusze nie
będą "na siłę" przenosiły akcji poszczególnych książek do współczesności...
Tomasz Nowicki niejako łagodzi obawy:
Książki o przygodach Pana Samochodzika
wciąż cieszą się niesłabnącą popularnością. Od ostatniej ekranizacji powieści
Pisarza minęło 30 lat. Chcemy przybliżyć serię nowemu, młodszemu pokoleniu,
a także pozwolić osobom wychowanym na powieściach Nienackiego przeżyć perypetie
Tomasza w nowym, atrakcyjnym wizualnie wydaniu. Wierzę, że zawarta współpraca
zaowocuje projektem, który zachwyci fanów oraz poszerzy to grono o nowych
pasjonatów.
Otóż to. Mam ogromną nadzieję, że
nareszcie przerwane zostaną koszmarne wspomnienia po ostatnich ekranizacjach
(Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz - pozostając w świecie
piłkarskim) i powstanie obraz, który w końcu będzie traktował czytelnika
i widza poważnie. Bardzo trudno jest zrobić dobry film na podstawie powieści
dla młodzieży, ponieważ wielu filmowców wpada w pułapkę banału. Skoro jest
to adaptacja dla młodych widzów, to trzeba polecieć bajką". Pan Samochodzik
- brzmi niepoważnie, prawda? I już nie chodzi o umiejscowienie akcji w
roku 1967, czy w 2022. Chodzi o stworzenie filmu, który za pomocą ekranowych
środków zapewni równie wciągającą atmosferę, jaką daje książka. Nikt, poza
twórcami dwóch pierwszych adaptacji nie rozumiał i nie "czuł" młodego widza
i czytelnika jak Zbigniew Nowicki vel Nienacki. Czy rozumie go wnuk Pisarza,
a dzięki niemu Orphan Studio? Chcę w to wierzyć i z niecierpliwością czekam,
aby się o tym przekonać. A wielbicieli przebiegłego detektywa-amatora zapraszam
do wspólnej zabawy na forum www.pansamochodzik.net.pl.
No i może nowa ekranizacja ukróci
wreszcie te karygodne podróże myślami w przeszłość?
Marcin Śmigielski
Marcin Śmigielski - Instruktor
i pasjonat harcerstwa, autor książki o harcmistrzu Stefanie Padowiczu,
żołnierzu 2 Korpusu Polskiego generała Andersa.
|