Torebka Birkin
Kiedy byłem małym chłopcem, dostałem
w prezencie od mamy Jej płytę. Nie, to nie była płyta, lecz kartka pocztowa,
która miała wytłoczone piosenki, jak na prawdziwej płycie. Takie cuda można
było wtedy kupić przy ulicy Wilczej w Warszawie. Mama chciała abym uczył
się francuskiego. Tak mówiła, ale chyba sama chciała słuchać Jej piosenek.
A teraz Jane odeszła. Lecz przecież pozostanie na zawsze...
Rue Assas w Paryżu. Tutaj znajdował
się Jej dom. Ostatni. Najbardziej znany adres to ten z Gainsbourgiem przy
Verneuil. Ale to było tak dawno. Zastanawiałem się jak Ją pożegnać, bo
przecież sterta płyt, która leży u mnie w domu, wydała mi się zbyt banalna,
aby je odsłuchać, na tę chwilę w niedzielę 16 lipca, kiedy odeszła. Mam
wszystkie Jej piosenki. Płyty z Gainsbourgiem, Jej i Charlotte, walają
się pomiędzy katalogami Francisa Bacona, którego uwielbiała. Mówiła, że
on, tzn. Serge jest idealnym modelem
dla Bacona. Z kolei Gainsbourg uwielbiał Francisa Picabię. Był nawet czas,
kiedy wnikliwie studiował dadaistów, aby wpisać się w ten nurt ze swoim
sarkastycznym widzeniem świata. Historia z torebką wydała mi się jedyna,
która nie została zapamiętana przez wszystkich tak dobrze, jak ta piosenka
z aksamitnej pościeli.
Pewnego dnia Jane wsiadła do samolotu
i okazało się, że trafiła na overbooking. W takiej sytuacji, kiedy jej
miejsce było już zajęte, stewardesa zaproponowała klasę affaire. Birkin
usiadła koło pewnego pana, ale kiedy pakowała swój koszyk do luku, ten
wypadł i wszystko, co było w jego wnętrzu, wypadło na głowę tego pasażera.
A była tam kosmetyczka, papierosy, zapalniczka, okulary, szminka, lusterko,
butelka wody, perfumy, szczotka do włosów, irchowe rękawiczki, lusterko,
notes firmy Herm?s.
No właśnie. Notes. Pan z fotela obok,
na którego to wszystko spadło, grzecznie pozbierał wspomniane przedmioty,
włożył do środka koszyka i rzekł: "powinna pani nosić torbę, która się
zapina i ma kieszonki." Jane uśmiechnęła się, zapaliła papierosa, w tym
czasie samolot wzniósł
się już w powietrze i spojrzała
na niego: "pan chyba nie wie, jak bardzo trudno taką torebkę znaleźć".
Stewardesa przyniosła drinki, samolot
leciał w przestworzach, pan wypił kieliszek szampana, wyjął papierową torebkę
do wymiocin, położył na pulpicie i narysował na niej długopisem torebkę.
Następnie powiedział: "nazywam się Jean-Louis Dumas, pracuję w firmie Hermes
jako dyrektor
kreatywny. Na pewno taka gwiazda
jak pani o niej słyszała. Czy taka torebka byłaby odpowiednia?"
Birkin popatrzyła na rysunek i pokiwała
głową. "Ah, na pewno tak, ale takich torebek nigdzie nie ma". Pan uśmiechnął
się i szybko rzekł: "kto wie, może któregoś dnia zaskoczę panią. Mogę taką
zaprojektować i nawet nazwać ją pani nazwiskiem".
"Tak, byłoby to nawet zabawne" -
odpowiedziała córka Davida Birkin, byłego pilota Royal Navy.
Pierwsza torebka z serii Birkin trafiła
do niej samej. Wiele lat później została sprzedana na aukcji charytatywnej
na rzecz ofiar trzęsienia ziemi w Japonii w 2011 roku. "Poszła" za 162
tys. dolarów.
Seria torebek Birkin składa się
z czterech rozmiarów: 25, 30, 35, 40 centymetrów. Kosztują od 8 do 200
tysięcy euro. Te tańsze kupują modne blogerki i żony piłkarzy, te z wyższej
półki przeważnie saudyjskie księżniczki.
Torebka Birkin jest jak kielich Graala.
Trzeba mieć wiele szczęścia, aby ją zdobyć. Średni czas wyczekiwania to
6 lat.
Przed jej domem ktoś położył kwiaty.
Włożyłem pomiędzy nie karteczkę z narysowaną torebką.
Tak Ją dziś pożegnałem.
18 lipca 2023
Tomasz Rudomino
Tomasz Rudomino - historyk sztuki,
dziennikarz. Mieszka w Paryżu. Z aparatem fotograficznym zwiedził ponad
140 krajów.
|